Radny z Płocka tłumaczy się nam z szokujących wpisów. Atakował Królewskiego, Wisłę Kraków i Ruch
W ostatnich tygodniach Uniwersum Polskiej Piłki doczekało się kolejnego wyrazistego bohatera. O Michale Sosnowskim słyszał już niemal każdy w krajowym futbolu. Radny z Płocka w mediach społecznościowych grzmi w stronę każdego, raz za razem prezentuje poglądy cokolwiek kontrowersyjne. Ale jakie jest jego spojrzenie na tę sprawę?
Czy "skroił" kibica Wisły Kraków? Dlaczego krytykuje Jarosława Królewskiego? Jak tłumaczy zwyzywanie kibiców Ruchu Chorzów? Jak dostał się do Rady Miasta Płocka? Dlaczego prowokuje fanów innych drużyn? Skąd jego wyraźna niechęć względem "Białej Gwiazdy"? Czy decyduje o akredytacjach na mecze Wisły Płock? Dlaczego mówi o nim piłkarska Polska?
Michał Sosnowski - prześwietlenie.
Rada Miasta, rada własna
Michał Sosnowski jest członkiem Rady Miasta Płocka na kadencję 2024-2029. W wyborach samorządowych otrzymał 402 w swoim okręgu. To nie zagwarantowało mu miejsca w Radzie. Nominacja przyszła dopiero w związku z rezygnacją Litosławy Koper, która nie mogła jednocześnie zasiadać w RM i pełnić roli dyrektorki MDK w Płocku. Nie jest to zresztą wielka tajemnica.
- Przed wyborami wybierając listę i okręg, z którego powinienem startować dla zmaksymalizowania swoich szans wiedziałem, że czwarty wynik na mocnej liście KO w okręgu nr 3 da mandat. Taki wynik osiągnąłem pokonując m.in. dotychczasową przewodnicząca klubu radnych KO. Myślałem jedynie, że mandat otrzymam poprzez objęcie stanowiska Wiceprezydenta Płocka przez Romana Siemiątkowskiego. Ostatecznie objął on mandat radnego, ale Litosława Koper uznała, że ważniejsza jest dla niej misja w Młodzieżowym Domu Kultury. Nie ma w tym nic dziwnego, ani żadnej "tajemnicy". Są to fakty powszechnie znane mieszkańcom Płocka. To dla mnie z resztą druga kadencja. Byłem już miejskim radnym w kadencji 2014-2018 - przekazał nam sam Sosnowski w korespondencji [pisownia w każdym cytacie jest oryginalna].
Niedługo po zajęciu miejsca Koper, o Sosnowskim zrobiło się głośno w środowisku piłkarskim. Wszystko przez wzgląd na jego wypowiedź dotyczącą dofinansowania Wisły Płock przez miasto. Początkowo "Nafciarze" otrzymali 14 milionów złotych, później zaś na ich konto trafiły kolejne cztery miliony, tym razem w wyniku przesunięcia środków. Dlaczego? Cytując wpis Sosnowskiego na platformie X: "bo chcemy i możemy".
W kolejnych tygodniach Sosnowski nie wykazywał skruchy w social mediach. Podkreślał również, że to decyzja podjęta w imieniu wszystkich mieszkańców Płocka. Tych, którzy do tematu wciąż podchodzili sceptycznie, określał mianem "socjalistów, którzy interesują się cudzymi pieniędzmi".
- 402 głosy w trudnym okręgu, z którego startowałem stanowi 4.5% wszystkich głosów. W takiej Radzie Miasta Krakowa jest co najmniej kilka osób, które dostały się do niej z dużo niższym procentowym wynikiem. Poza tym trzeba mieć nikłe pojęcie o polityce samorządowej żeby wyśmiewać taki wynik. Wbrew pozorom zdobywanie głosów w elekcji, gdzie startuje kilkaset osób nie jest takie proste - podkreślił Sosnowski, gdy zwróciłem uwagę na jego wynik w wyborach.
- Zacznijmy od tego, że żaden radny w żadnej gminie nie dokonuje żadnych zmian budżetowych sam. Za tym przesunięciem głosowało 17/25 radnych - w tym szef największego klubu opozycyjnego... (...) Krytyka miasta Płocka za finansowanie... miejskiej spółki, z pieniędzy mieszkańców przez osoby, które do tego budżetu miasta nie dokładają nawet złotówki to aberracja. Mało tego - to Płock w ramach "Janosikowego" przez ostatnie lata oddał setki milionów na rzecz biedniejszych samorządów, więc jeżeli ktoś ma prawo krytykować wydatki innych samorządów, to są to m.in. mieszkańcy Płocka. A warto podkreślić, że Płock na "Janosikowe" wydał dużo więcej niż na swoją Wisłę - dodał.
Wisła kontra Wisła
Michał Sosnowski nie zasłynął jednak tylko wspomnianą wypowiedzią dotyczącą budżetu, pewnie rozeszłaby się ona po kościach. Na jego pozycję w Uniwersum Polskiej Piłki wpłynęły też inne wpisy w mediach społecznościowych. Chociażby te wprost krytykujące Wisłę Kraków i osoby z nią związane. Oberwał między innymi Jarosław Królewski, który, nie wprost, został nazwany "przygłupem".
- Mówiąc precyzyjnie, nigdzie nie napisałem, że Jarosław Królewski to "przygłup". Napisałem, że Cracovia "nie ma prezesa przygłupa". Zdaję sobie jednocześnie sprawę, że taką odpowiedzią uciekam się do sofistyki więc rozwinę to zagadnienie - wyjaśnił Sosnowski w rozmowie z Meczyki.pl.
- Uważam, że Pan Jarosław Królewski jest wybitnie uzdolnionym informatykiem i nieprzeciętnie uzdolnionym przedsiębiorcą. Natomiast w relacjach międzyludzkich zachłysnął się siłą jaką pozornie mu daje wsparcie grup kibicowskich. Dlatego w kontekście kibicowskim uważam, że jest upośledzony społecznie. Cały czas mam przed oczami poniżającą reprymendę, którą odebrał w pozycji musztry od młyna "Wisły Kraków". To są ci sami ludzie, którzy śpiewają z dumą o zabitych kibicach innych drużyn i robią oprawy z siekierami i nożami. Powinien rozumieć, ze takie zachowanie w stosunku do osób dumnych z morderstwa daje im siłę i legitymizuje ich działalność w oczach całej społeczności kibiców Krakowa. Dalekim ale nie wykluczonym następstwem m.in. takiego podejścia może być kolejne morderstwo. Należy piętnować zarówno morderców jak i przygłupie zachowania uwiarygadniające ich pozycję na stadionie - dodał radny z Płocka.
Jednocześnie Sosnowski wydaje się znacznie mniej krytyczny względem kibiców "Nafciarzy". Dowodem na to wypowiedź dotycząca ostatnich zamieszek na stadionie w Płocku. Przypomnijmy, że w wyniku braku jakiejkolwiek kontroli nad pirotechniką doszło do niebezpiecznych sytuacji, fajerwerk nieomal trafił trenera Mariusza Misiurę.
Według Sosnowskiego, który zdjęcie pierwszej fazy oprawy, zanim jeszcze fajerwerki "rozbiegły" się po obiekcie, opatrzył emoji ognia, za chaos odpowiadała jedna wadliwa rakietnica.
- Nie była to "sytuacja z wydarzenia", tylko zdjęcie oprawy z jej początkowej fazy (przed odpaleniem fajerwerków). Byłem kiedyś ultrasem - wiem ile wysiłku i pracy wymaga przygotowanie oprawy meczowej, więc zawsze wrzucam prezentacje naszych kibiców - podkreślił Sosnowski.
- Co do samej niebezpiecznej sytuacji: to był wypadek. Na ok. 30 wyrzutni jedna okazała się wadliwa i niestety nie udało się "opanować" sytuacji. Oczywiście taka sytuacja nie powinna mieć miejsca i jest karygodna. Całe szczęście nikomu nic poważnego się nie stało, a nasi kibice z sektora D wyciągnęli z tego wydarzenia wnioski - więcej żadnych "strzelających" elementów oprawy nie będzie - dodał.
W tym temacie niejako muszę też przyznać Sosnowskiemu rację. Początkowa narracja utrzymywała, że jedno dziecko doznało obrażeń w wyniku wydarzeń na stadionie w Płocku. Wisła po czasie wydała jednak komunikat, który zaprzecza takiemu biegowi wydarzeń. Sosnowski zaś od początku utrzymywał, że nic poważnego się nie stało.
- Poparzenie twarzy dziecka jest zawsze tragedią. Podobnie jak złamanie ręki lub utonięcie. Żadna z tych okoliczności nie zaistniała - ocenił w rozmowie z nami.
Geneza niechęci
Można przy tym zastanawiać się, skąd u Michała Sosnowskiego taka awersja względem Wisły Kraków. Wisła Płock nie jest żadnym derbowym rywalem "Nafciarzy", nie stanowiła też konkurencji w wyścigach o mistrzostwo Polski. Sytuacja zmieniła się dopiero teraz, gdy oba kluby rywalizują o awans w Betclic 1 Lidze.
- Jestem kibicem piłkarskim od 20 lat. Od 19 lat jeżdżę za Wisłą Płock po całym kraju - niezależnie od tego czy akurat grała w II lidze wschodniej, czy Ekstraklasie. Jeżdżę również na wyjazdy na kadrę. Dlatego w pierwszej kolejności chciałbym rozdzielić Wisłę Kraków jako klub od ludzi którzy w danym momencie są z nim związani. Będąc kibicem nie da się czuć niechęci do Wisły jako legendy polskiej ekstraklasy, trzynastokrotnego mistrza Polski, najładniej grająca w pucharach w dwudziestym pierwszym wieku polskiej drużyny - stwierdził dla Meczyki.pl.
Radny podkreśla więc, że dokonania "Białej Gwiazdy" szanuje. Nieco inaczej kwestia ta wygląda, gdy przyjdzie nam rozmawiać o współczesnych wydarzeniach, a przede wszystkim fanach zespołu z Małopolski.
- Niestety z tym klubem związali się ludzie znacznie mniejszego kalibru. Podczas meczów poznałem w całym kraju mnóstwo zaangażowanych kibiców. Znałem również jednego z kibiców Górnika Zabrze zamordowanych przez bandytów mieniących się kibicami Wisły Kraków. Znam również dwie osoby, które ta grupa próbowała zabić, ale w tych dwóch przypadkach skończyło się "tylko" na kilkudziesięciu ranach kłutych i rąbanych - podkreślił.
- Będąc dojrzałym człowiekiem rozumiem, że naganny czyn jednostki nie świadczy o całej grupie. Co więcej, incydentalny naganny czyn człowieka nie przesądza o tym że jest złym człowiekiem. Dlatego staram się oceniać ludzi nie po czynach, ale na postawie prezentowanej postawy. Postawę rozumiem jako stosunek do własnych czynów i przestrzeganie głoszonych zasad. Właśnie przez prezentowaną postawę czuję ogromną niechęć w stosunku do środowiska kibicowskiego Wisły Kraków. Na ich stadionie po wspomnianych makabrycznych zdarzeniach wisiały transparenty z pozdrowieniami dla sprawców. Kilkutysięczny "młyn" Białej Gwiazdy potrafił śpiewać piosenki drwiące z tych sytuacji. Ultrasi Wisły Kraków regularnie robią oprawy meczowe nawiązujące do używania tzw. "sprzętu", co jest w tym kontekście obrzydliwe - dodał.
- Oddzielną kwestią jest przestrzeganie głoszonych zasad. Nie wchodząc teraz w ocenę cudzych systemów wartości należy zauważyć, że kibice Wisły Kraków gremialnie złamali zasady, które przyjęli po odrzuceniu zasad społecznych. Nagminnie łamią zasady kibicowskie. Jedną z ważnych wartości kibicowskiego świata był tzw. "pakt na kadrę", polegający na tym że gdy jedziemy za granicę wspierać Polskę, to polscy kibice nie walczą między sobą, tylko się na takich wyjazdach wspierają. Ekipa Wisły Kraków również tę ważną zasadę złamała i to podczas Mistrzostw w Marsylii. Reasumując, postawa prezentowana przez środowisko kibicowskie, duma z wydarzeń, które dla innych byłyby powodem do wstydu, powoduje moją niechęć do nich. Natomiast nieprzestrzeganie przez nich zasad i łamanie ustaleń czyni bezcelowym jakiekolwiek rozmowy z nimi. Dopóki szczerze nie zdystansują się od hańbiącej przeszłości, będę ich traktował jak zhańbionych - podsumował.
Zabawki z Epee
Michał Sosnowski mierzy się jednak nie tylko z Wisłą Kraków, ale też Ruchem Chorzów. Warto przy tym pamiętać, że "Niebiescy" to wielcy rywale Górnika Zabrze, który był zgodą dla Wisły Płock.
Podczas sierpniowego meczu między Ruchem i "Nafciarzami" doszło do ostrej wymiany zdań, sporo też działo się na boisku. Ostatecznie ekipa z Płocka wygrała 3:2 (1:1). Po spotkaniu na Facebooku radnego pojawił się wpis chwalący jego ukochany zespół, a jednocześnie będący formą bezpośredniego ataku na chorzowian. Tych określono mianem "śmierdzieli". Czy takie zachowanie przystoi politykowi?
- Ja nie jestem politykiem. Jestem samorządowcem. Dla mnie to zasadnicza różnica - dla polityków priorytetem jest dobro ich partii i ich często fałszywy wizerunek. Dla mnie najważniejszy jest lokalny patriotyzm, działanie dla mojego miasta i otoczenia. Dlatego nigdy nie byłem członkiem żadnej partii politycznej i być nie zamierzam - ocenił Sosnowski.
- Gdy kibice Ruchu szczelnie wypełnili sektor gości w Płocku to wrzuciłem ich zdjęcie z normalnym opisem: "Ruch Chorzów w Płocku". Natomiast po 90 minutach nieustannej "bluzgoteki" i słuchaniu o tym, że "nasze matki są kur**mi" i innych "kut**ach" postanowiłem użyć określenia używanego przez naszą byłą zgodę - kibiców Górnika Zabrze, bo przyjezdni na nic innego w tym momencie nie zasługiwali - dodał dla nas.
W kwestii niezachwianego braku przynależności partyjnej Sosnowskiego dodać jednak muszę, że był on związany z PSL. Do stronnictwa nie należał, ale był radnym z tego klubu. Według Gazety Wyborczej partia pomogła samorządowcowi w uzyskaniu stanowiska wiceprezesa Inwestycji Miejskich w Płocku.
Wojenko, wojenko...
Trzeba przy tym przyznać, że Michał Sosnowski jest w mediach społecznościowych regularnie zaczepiany, atakowany. On sam też ciosów nie cofa, co prowadzi do różnego rodzaju napięć i konfliktów. Niektóre bywają jednak absurdalne, inne zaś po prostu nieporadne. Sam Sosnowski przyznał nam, że w dyskusji z Bartoszem Sowizdraniukiem mógł nieco zawyżyć swoje kompetencje.
Spięcie zaczęło się w momencie szpili wbitej przez Sowizdraniuka. Fotograf nawiązał do wspomnianego na samym początku dofinansowania, jakie miasto Płock przyznało Wiśle.
- Karą dla Petrochemii Płock za piro w swoje trybuny jest dodatkowe 10 mln od Michała Sosnowskiego - wypalił Sowizdraniuk. Sosnowski odparował, że jeśli fotograf "będzie wypisywał podobne głupoty, to następnym razem zdjęcia będzie robił spod stadionu". Czy to oznacza, że radny ma bezpośredni wpływ na przyznawanie akredytacji? Niekoniecznie.
- Nie wierzę w bezstronność dziennikarzy, bo każdy ma jakieś sympatie i nie sposób być w pełni obiektywnym. Wierzę jednak w potrzebę promowania profesjonalizmu. Jeśli któryś dziennikarz rozpowszechnia nieprawdziwe informacje bez próby ich zweryfikowania, zaprzecza profesjonalizmowi. Jeśli dodatkowo jest nieprzychylnie nastawiony do klubu, udzielanie mu akredytacji jest szkodliwe dla klubu - powiedział nam Sosnowski.
- Oczywiście nie mam mocy decyzyjnej w zakresie udzielania akredytacji. Potrafię jednak rozpoznać zachowania, które mogą wskazywać na pogwałcenie zasad dziennikarskich. W oparciu o takie argumenty jestem w stanie sporządzić przekonujące uzasadnienie wniosku o nie przydzielanie danemu dziennikarzowi akredytacji. Jest to o tyle uzasadnione, że władze klubu nie znają wszystkich wpisów dziennikarskich, więc jest duża szansa, że umknął im tekst, który ja lub inny z kibiców wychwycił. Oczywiście pismo z takim wnioskiem może sporządzić każdy kibic. Być może moje szybciej trafi na biurko prezesa, ale nie ma ono większej mocy niż pisma innych kibiców - dodał.
Na tym jednak wymiana zdań między Sowizdraniukiem i Sosnowskim się nie skończyła. Fotograf zamieścił w mediach społecznościowych screena prywatnej konwersacji z radnym. Ze zdjęcia wynika, że to Sosnowski pierwszy odezwał się do Sowizdraniuka, a następnie stwierdził, że fotograf "pajacuje" i "będzie przepraszał". Screen szybko zaczął krążyć na platformie X.
- Szkoda, że wrzucając do naszej rozmowy screeny z prywatnej korespondencji nie pokazuje Pan co do mnie te osoby pisały. Myślę, że wtedy wyglądałoby to zupełnie inaczej. Ja nigdy sam z siebie nie zaczynam jakichś bezsensownych napinek z innymi kibicami na priv, bo to dziecinne i nic nie wnosi - stwierdził Sosnowski.
- Moim błędem jest to, że czasami ulegam prowokacjom i odpisuje tego typu "wojownikom", ale myślę że każdy by czasami stracił "zimną krew" gdyby co chwila czytał ubliżanie nie tylko sobie ale również swojej mamie, czy dzieciom oraz oglądał swoje przerobione zdjęcia wrzucane wydawałoby się - przez poważnych ludzi - przyznał dla Meczyki.pl.
Niemniej kwestią, która mnie najbardziej zaintrygowała, była konwersacja za pośrednictwem Messengera. Sosnowski do treści wrzucił między innymi zdjęcie kamizelki z gwiazdką Wisły Kraków, zaszło podejrzenie, że radny pozwolił sobie kogoś "skroić". Na szczęście wszystko wskazuje na to, że na podejrzeniach się skończyło.
- Tego dnia dostałem ok. 250 obraźliwych wiadomości od internetowych kibiców Wisły Kraków. Były to wiadomości wręcz w wielu przypadkach obrzydliwe. Poniżej jakiejkolwiek krytyki. Kilku osobom faktycznie odpisałem w podobnym stylu, tworząc fejkową sytuację, jakobym tego dnia zabrał jednemu z ich fanów jakieś barwy. Wiedziałem, że w obliczu nagonki na moją osobę, któryś z nich ujawni tę prywatną korespondencję, a wielu dziennikarzy złapie się na tę prowokację - co też się stało - ocenił w rozmowie z nami.
- Jeśli ktoś myśli, że na stadionie, na sektorze VIP radny rozpoznawalny przez 90% obecnych na tym sektorze osób (w tym ochroniarzy, policjantów, prawników, a nawet sędziów!) mógłby dokonać rozboju i nie zostałby od razu zatrzymany, to naprawdę musi być to osoba oderwana od rzeczywistości. Radni nie mają immunitetów, więc gdybym faktycznie dokonał takiego czynu to z pewnością dziś nie byłbym na wolności - dodał.
- Nigdy takiej kamizelki nie miałem nawet przez sekundę w rękach. W czasie swojej działalności kibicowskiej tysiące razy mijałem się i byłem w tych samych pomieszczeniach co kibice innych klubów piłkarskich. Nie stanowi to dla mnie żadnego problemu - podsumował.
Za gardą
Michał Sosnowski jest przy tym wszystkim postacią medialnie bardzo aktywną. Prowadzi konta na X, Facebooku oraz Instagramie. Jednocześnie jego profil na X znalazł się za kłódką. Prawdopodobnie wynika to z faktu największej liczby negatywnych interakcji na tej platformie.
- Nie ma żadnego obowiązku, żeby radny udzielał się na social mediach. Ja od zawsze na wszystkich serwisach społecznościowych miałem konta otwarte, ale po napuszczeniu na mnie armii botów i czytaniu co minutę obraźliwych wpisów etc. postanowiłem ograniczyć dostęp do mojego konta i uważam to za dobrą decyzję. Obserwuje mnie blisko 4000 osób, wielu z nich z Płocka i z nimi chce się komunikować. Z różnymi anonimowymi kontami z innych miast, głównie z Krakowa - ani więcej nie zamierzam ani nie potrzebuję. Jako ciekawostkę mogę dodać, że od czasu zamknięcia profilu na "kłódkę" odrzuciłem ok. 1000 próśb o obserwowanie od osób z barwami Wisły Kraków w profilach - przekazał nam.
Czy Płock zareaguje?
Na ten moment nie wiadomo, czy miasto Płock podejmie jakiekolwiek kroki w sprawie swojego radnego. W chwili publikacji tego tekstu, czyli sobotni poranek 2 listopada, nie otrzymaliśmy również odpowiedzi na pytanie w tej sprawie. Gdybym miał stawiać dolary przeciwko orzechom, to samorządowiec swojej pozycji nie straci. Sam uważa zresztą, że "Nafciarzom" nie szkodzi.
- Ruch kibicowski charakteryzuje się też specyficznym poczuciem humoru i przesuniętymi granicami w komunikacji. Choćby wczoraj podobny wpis do mojego żartu o "wycieraczce" zamieścił redaktor Jakub Olkiewicz pisząc że "do szkoły brał 5 zł a wracał najedzony mając 7zl". Podejrzewam, że konkurencyjny "Kanał sportowy" jest oburzony tym żartem i może snuć insynuację, że Kuba w szkole okradał kolegów. Za to redakcyjni koledzy autora po prostu się... uśmiali. Wiele zależy od intencji i nastawienia czytelnika. Wychodzę z założenia że przyjaciele rozumieją a nieprzyjaciół nie przekonam - przekazał.
W tym temacie warto dodać, że miasto Płock od Wisły Płock się nie odcina. Po skandalicznych wydarzeniach w meczu z Wisłą Kraków poprosiliśmy o wyjaśnienia oraz informację, czy wsparcie finansowe będzie kontynuowane. Odpowiedź była twierdząca.
- Zdecydowanie potępiamy zachowanie chuliganów, które zagroziło bezpieczeństwu uczestników wydarzenia. Podczas zawodów doszło do złamania prawa, naruszono ustawę o Bezpieczeństwie Imprez Masowych. Przepisy są w tej sprawie jednoznaczne, dlatego postępowanie w tej sprawie prowadzi Komenda Miejska Policji w Płocku we współpracy z klubem. Trwają czynności zmierzające do ustalenia tożsamości osób, które wniosły i użyły wyrobów pirotechnicznych na obiekcie i znajdowały się w sektorze D. Zabezpieczono monitoring oraz materiał dowodowy. Po zakończeniu postępowania Policja przekaże wnioski o ukaranie do sądu, który podejmie dalsze kroki procesowe w stosunku do sprawców zdarzenia - portal Meczyki.pl dowiedział się 30 października.
- Klub samodzielnie i bezzwłocznie po incydencie podjął decyzję o zamknięciu do końca 2024 r. trybuny D. Niedzielny mecz miał status meczu o podwyższonym ryzyku. Zabezpieczenie imprezy sportowej przez organizatora, Policję i służby było zgodne z przepisami UBIM dla takiego wydarzenia. Organizatorem wszystkich meczów piłki nożnej Betclic 1 Ligi na Orlen Stadionie w Płocku jest klub Wisła Płock. Klub jako organizator odpowiada za przygotowanie procedur i formalności oraz ponosi skutki przewidziane prawem, procedurami i formalnościami PZPN, jako organizator w zależności od tego czy impreza ma status meczu o podwyższonym ryzyku czy nie. Nie przewidujemy zaprzestania wsparcia dla Wisły Płock przez samorząd Płocka - dodała Alina Boczkowska, dyrektor Biura Prasowego Urzędu Miasta Płocka.