PZPN rozmawia z Petkoviciem. Czy to dobry kandydat? "Grał ofensywnym stylem, ale ciągle coś do niego mieli"
Marzenie niejednego kibica w Polsce się spełni? Jak podał Piotr Koźmiński na portalu Sportowe Fakty WP - Vladimir Petković podjął się rozmów z PZPN-em na temat prowadzenia reprezentacji Polski. Porozmawialiśmy na ten temat z Ryszardem Komornickim, który w Szwajcarii spędził większość swojego piłkarskiego życia.
SAMUEL SZCZYGIELSKI: Vladimir Petković zebrał rewelacyjne opinie podczas pracy w szwajcarskiej federacji. Jak pan by podsumował jego misję?
RYSZARD KOMORNICKI: To nie ulega wątpliwości, że te rewelacyjne opinie powinny padać. A szczerze? Petković nie miał łatwo. Przyszedł po erze Ottmara Hitzfelda, dostał trudny spadek po takim trenerze. Bardzo zaufał piłkarzom i wiedział, że mają oni jakość. Pozwolił im grać, a piłkarze odwdzięczyli się tym, że jak na szwajcarskie realia robili bardzo dobry wynik. Jeśli zawodnikowi podoba się zamysł trenera, to za nim idzie. W reprezentacji Polski to widzieliśmy w trochę innym sensie. To co graliśmy było nudne, a poza tym zawodnikom się to nie podoba.
A jakie relacje z piłkarzami i w ogóle z otoczeniem miał Petković w Szwajcarii?
Większość była za nim. To znaczy: piłkarze, kibice, ważni ludzie ze związku. Ale nie miał on łatwego życia z dziennikarzami. Wyniki i styl go broniły, ale oni ciągle coś do niego mieli. Tu są tak naprawdę trzy języki. A Petković nie włada niemieckiem tak jak włoskim czy francuskim. Nie potrafił tym dziennikarzom wytłumaczyć różnych spraw w taki klarowny sposób. Mogli się domyślać o co mu chodzi, ale to nie było profesjonalnie. Dziennikarze go nie doceniali, byli nieprzychylni. Nie chce powiedzieć, że im przeszkadzało, że on nie był Szwajcarem z krwi i kości. Ale byli powściągliwi i ciągle szukali minusów. Nie uznawali tego trenera i nie chcieli docenić tego jak drużyna gra.
No właśnie, a grała ofensywny, otwarty futbol, nie bała się i o tym mówi się często w Polsce w kontekście tego trenera.
Że grał ofensywnie i się nie bał? Nie rozumiem tego. Czego się tu bać? To nie wojna. To zawód na pewno stresujący, jeśli chodzi o wyniki, o oczekiwania. Ale reprezentacja Polski, my… my gramy piłkę archaiczną, sprzed wieków. I to nie ma być ani śmieszne ani wesołe co ja mówię. Po prostu tak jest. Wszyscy wszystko wiedzą, dlaczego i co trzeba zrobić. Ale ci którzy się tym zajmują, już nie wiedzą co robić. (śmiech)
Jaką osobowość ma Vladimir Petković? To też istotne w przypadku posady selekcjonera.
To dżentelmen. Nie wykrzykiwał, nie skakał przy linii, nie miał pretensji do dziennikarzy, nie odrzucał ich pytań, odpowiadał na wszystko spokojnie. Był otwarty. Bardzo fajny facet. Poznałem go, kiedy rywalizowaliśmy w lidze szwajcarskiej, on był trenerem BSC Young Boys, oj, tam też grał ofensywnie, a ja pracowałem w FC Aarau. Spotkaliśmy się w lidze parę razy, u nas sobie jeszcze radziliśmy, czasem remis, ale na wyjeździe… wysokie porażki. Nie wspominam dobrze meczów przeciwko drużynie Petkovicia.
To bardzo dobry kandydat na trenera reprezentacji Polski?
Ja nigdy nie byłem ekspertem, jestem trenerem piłkarskim. On może z powodzeniem trenować polską reprezentację, bo mamy dobrych zawodników. Nie zgodzę się z panem Tomaszewskim, że mamy jakieś najlepsze pokolenie. Natomiast mamy na pewno potencjał większy niż pokazujemy. Będzie do nas pasował, to też Słowianin, na pewno ta jego mentalność jest nam bliższa niż na przykład Portugalczyka. Zresztą trenerem był Polak, a jakoś się nie mogli dogadać jak widać. Petković na pewno ma umiejętności, klasę jako człowiek i jako trener, żeby prowadzić naszą kadrę, bez dwóch zdań.
Jakieś rady miałby pan dla niego?
Co jest ważne moim zdaniem - słyszę że miałby mieć dwóch asystentów-Polaków. Ja bym mu nie radził, jak chce dłużej popracować. Nie że Polakom nie ufam. Ale my wychodzimy z założenia, że co, że Polacy będą lepiej się znali na pracy niż jego asystenci? Niech ma swoich zaufanych ludzi. Nikt nie idzie na świecie sam jako trener. Sztab szkoleniowy jest ważny. Chodzi o to, żeby miał kontrolę.