"PZPN podjął decyzję najgorszą z możliwych". Cezary Kulesza się pogubił. "Już jest to komiczne"

"PZPN podjął decyzję najgorszą z możliwych". Cezary Kulesza się pogubił. "Już jest to komiczne"
Rafal Oleksiewicz / PressFocus
Jim Simons, świetny matematyk, napisał: "Posiadanie złych pomysłów wcale nie jest złe. Lepsze jest posiadanie dobrych pomysłów, ale ich całkowity brak jest fatalny". Trudno nie odnieść wrażenia, że PZPN od dłuższego czasu jest pogubiony i działa w sposób opisany powyżej. Poniedziałkowy komunikat piłkarskiej centrali sprawił, że przy Bitwy Warszawskiej wcale nie zamierzają wyjść na prostą, a co gorsza, nie mają na to żadnego racjonalnego pomysłu.
To nieco może dziwić. Przecież tyle się mówiło o tym, że Cezary Kulesza to wytrawny biznesmen i jak mało kto radzi sobie z zarządzaniem, za czym przemawiały jego sukcesy na tym (disco) polu. Dużo mówiło się o tym, że prezes potrafi otoczyć się zaradnymi ludźmi, którzy pomogą w jego nowym wyzwaniu, jakim jest przejście z zarządzania ekstraklasowym klubem do największego związku sportowego w kraju. Niestety dla prezesa albo to nie prawda, albo tym razem wybrał złych doradców. PZPN jest pogubiony i już nawet przestał się z tym kryć. Nie ma żadnego pomysłu (nawet tego złego), co robić i czeka. Właściwie to PZPN najbardziej mobilizuje chyba 24 grudnia i dzielenie się opłatkiem przy wigilijnym stole, aby do tego momentu mieć już "to" z głowy. A przecież zarządzanie naszą kadrą to jest kluczowa kwestia na lata dla naszej piłki.
Dalsza część tekstu pod wideo

Brak decyzji jest najgorszą decyzją

Poniedziałkowy komunikat o nieprzedłużeniu kontraktu z Czesławem Michniewiczem, a zarazem informacja, że nie jest (jeszcze) zwolniony jest czymś, co trudno było przewidzieć. Nawet najwytrwalsi obserwatorzy i komentatorzy polskiej piłki nie wymyśliliby takiej decyzji (a właściwie jej braku) po spotkaniu prezesa PZPN z selekcjonerem. Właściwie komunikat chyba pojawił się po to, aby plotek i domysłów było coraz więcej. W to PZPN akurat umie ostatnio świetnie.
"Nie skorzystaliśmy z przedłużenia, ale nie zdecydowaliśmy o pożegnaniu" - tak właściwie można by ująć to, co chce nam przekazać PZPN. Pierwsze, co pomyślałem, jak przeczytałem to krótkie oświadczenie, że Cezary Kulesza jest zakiwany. Wrócę znowu do tego, że jako sprawny biznesmen były szef Jagiellonii powinien wiedzieć, że unikanie działania i ich podejmowania jest najgorszym, co można zrobić. A dalej to robi.
Obecnie związek w żaden sposób nie kontroluje tego, co się dzieje. Reaguje spontanicznie. Żyję chwilą i momentem, bez większego planu. I pewnie prezes Kulesza w myślach wraca do końcówki zeszłego roku, kiedy było lepiej niż gorzej, choć nie było łatwo. Bo z Paulo Sousą udało się rozwiązać umowę w taki sposób, że można było to ogłosić z podniesionym czołem. Była fatalna epopeja z wyborem nowego selekcjonera, ale szybko została przykryta skutecznym działaniem w wykluczeniu Rosji z walki o mundial. Do tego opinia publiczna w większości stała za PZPN.
Trudno mi jednak nie odnieść wrażenia, że działanie Kuleszy i jego otoczenia w tamtym czasie było grą do pustej bramki. Właściwie wystarczyło tego nie spieprzyć. To był dobry okres, bo nawet tweety prezesa, co do których mam duże wątpliwości, że są pisane przez niego, ukazywały się w odpowiednim momencie i z właściwym przekazem.

Dobrze już było?

Praktycznie nic, co ostatnio zrobił PZPN, nie wyszło idealnie. Okej, ktoś powie, że w sprawie "afery premiowej" do szatni ten "granat" podrzucił premier, ale też można tutaj zapytać, czemu PZPN w tej sprawie był ciałem obcym? I jeśli nawet wiedział o spotkaniu Mateusza Morawieckiego z Czesławem Michniewiczem, co dementuje akurat Łukasz Wachowski, ale jakoś nie do końca w to wierzę, to nie zrobiono nic, żeby sprawie uciąć łeb albo nieco nad nią zapanować. Znowu można dodać, że brak działania okazał się gorszy od reakcji, bo widzimy, co się teraz dzieje, gdzie "afera premiowa" za chwilę zacznie trwać dłużej, niż nasz występ na samej imprezie.
Teraz za błędy piłkarskiej centrali najprawdopodobniej zapłaci Czesław Michniewicz. Sam też nie robi wszystkiego idealnie, bo ostatnie dni nie są zbyt udane dla selekcjonera, ale jego przynajmniej broni wykonany cel sportowy. A Kulesza nie wie, czego chce. Znaczy - prawie wie, bo chciałby kogoś innego niż Michniewicz, ale nie wie, kogo. Lekcja z zeszłego roku niczego nie nauczyła sternika związku.

Tyle tego było...

Jak sobie przypomnę wszystkie wpadki w 2022 roku, to cały pozytywny PR wokół PZPN i reprezentacji legł w gruzach. Dzisiaj zamiast odczuwania dumy z awansu do 1/8 finału mistrzostw świata jest w większości gigantyczny niesmak, bo niewątpliwy sukces sportowy przykryły błędy PZPN, a właściwie brak kontroli nad tym, co się dzieje. Dyskusja o stylu kadry była na rękę związkowi, bo przykrywała ona wszystkie złe działania obecnej władzy. Teraz kiedy problemy związku są widoczne dla całej opinii publicznej, zrobiło się źle. A nawet bardzo źle. I styl oraz sama piłka nożna zaczęła schodzić na drugi plan.
Zaczynając. Do barażu ze Szwecją było względnie dobrze, chociaż wybór nowego selekcjonera był przez moment komiczny, ale potem... PZPN dał ciała z Pucharem Polski, gdzie znowu wpływ na to, co się działo miała polityka. Mowa o sprawie z zakazem wnoszenia flag na Stadion Narodowy, którą wydał prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Wtem zamiast święta polskiej piłki 2 maja, mieliśmy kolejną awanturę. PZPN znów obudził się za późno. Jak było, wszyscy wiemy.
Zmiana przepisu o młodzieżowcu w Ekstraklasie nastąpiła... cztery dni, przed startem rozgrywek. To chyba nie jest poważne zachowanie największego związku sportowego w Polsce?
Puchar Polski. A właściwie kanibalizacja tych rozgrywek. Dziwne terminarze, brak pomysłu na transmisje, a ostatecznie zostawienie tego samopasem, czyli brak losowania ćwierćfinałów, bo "nie było czasu". Ostatecznie w Katarze na szybko poszukano kulek i wzięto Matty'ego Casha, żeby całą sytuację przykryć zabawnym wypowiadaniem przez piłkarza z polskim paszportem nazw polskich klubów.
Grucha... do tej pory ten pseudonim kojarzył mi się tylko z filmem "Chłopaki nie płaczą". Polska piłka jednak to zmieniła. Kuriozalna historia pokazująca to, że związek może się wywrócić nawet przy najprostszych sprawach, jak "ochroniarz Lewandowskiego".
Afera z obstawianiem w trzeciej lidze. Tu spadło to na PZPN jak grom z jasnego nieba (podobnie jak usterka na Stadionie Narodowym), ale temat jest poważny i mam wrażenie, że jedna osoba w postaci Adama Gilarskiego (rzecznik dyscyplinarny PZPN) może nie starczyć do ucięcia tego procederu.
To kilka dziwnych sytuacji wokół PZPN tylko z ostatnich paru miesięcy, a obecnie afera premiowa i zamieszanie z Czesławem Michniewiczem zamiotą to wszystko pod dywan. Jednak patrząc na całokształt, jest źle, a może być jeszcze gorzej. Właściwie to mam wrażenie, że przypadkowa osoba podobnie zarządzałaby piłkarską centralą. A przecież mówimy tu o doświadczonym działaczu i przedsiębiorcy, który boi się podejmować decyzje i podjęcie ich ciągle odwleka.

Zakiwany

Cezary Kulesza przyjął taką taktykę, jakby był na studiach i liczył, że będą kolejne poprawki, by zdać przedmiot. Czy to mu doradza jego otoczenie? Jeśli tak, to źle. A nawet bardzo. Obecnie prezes zachowuje się tak, że chce zjeść ciastko (zwolnić selekcjonera i mieć nowego) i mieć ciastko (mieć awaryjnego Michniewicza, ale kogoś cały czas szukać). Tylko problem jest jeden. Jeśli Kulesza nie przedłużył kontraktu z selekcjonerem, to wiadomo, że nie chce tego robić, ale nie jest zdolny podjąć tej decyzji, bo nie ma nic lepszego w zanadrzu i się ciągle waha, zamiast działać.
Związek chce sobie znowu dać czas. Tylko ja mam wrażenie, że odbywa się to tak, że przeglądana jest lista w telefonie komórkowym i dzwonienie po trenerach, czy ktoś chce wziąć naszą kadrę. A Michniewicz będzie czekał i może się nawet doczeka, że zostanie. Tylko w jakim świetle to wszystko postawi poważność tej decyzji i wiarę w ten projekt z trenerem Michniewiczem u steru? Już to jest komiczne, a może być jeszcze bardziej. Brakuje temu wszystkiemu należytej powagi. Ja wiem, że piłka nożna to rozrywka, ale bez przesady i nie na tym szczeblu.
Jednym zdaniem. PZPN nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w zaskakiwaniu opinii publicznej. Oby te zaskoczenia były już tylko pozytywne, choć się nie zanosi. Właściwe działanie i zarządzanie nie może być owocem przypadku, a tak można interpretować to, na co obecnie liczy PZPN.

Przeczytaj również