Puchar Polski po raz kolejny nie dla Lecha. "Kolejorz jeszcze nie umie uciec od kompromitacji"

Puchar Polski po raz kolejny nie dla Lecha. "Kolejorz jeszcze nie umie uciec od kompromitacji"
Marta Badowska/Press Focus
Dawid - Dobrasz
Dawid Dobrasz26 Sep · 21:18
Lech Poznań na Puchar Polski czeka już 16 lat (licząc ten sezon) i poczeka jeszcze przynajmniej rok. Kolejorz - biorąc pod uwagę - 2024 rok, znowu się skompromitował i cały czas cięzko mu uciec od takich historii. Wydawało się, że Niels Frederiksen po świetnym starcie w lidze zarówno od siebie jak i od klubu odepnie łatkę "pucharowego przegrywa". Nic takiego się nie stało, a od lidera PKO Ekstraklasy lepszy okazał się drugoligowiec z Rzeszowa.
No naprawdę wydawało się, że tym razem to się nie wydarzy. Mimo że Lech i Puchar Polski to wyjątkowo niedobrana para, ale w ostatnich latach jak już odpadał, to z drużynami z ekstraklasy (Lechia, Śląsk, Raków czy Pogoń). Jednak "Kolejorz" wrócił do swoich najmroczniejszych pucharowych wspomnień i tegorocznych kompromitacji.
Dalsza część tekstu pod wideo
Największe wpadki pucharowe Lecha Poznań od wygranej w 2009 roku:
2009/10 (1/16 Pucharu Polski) Stal Stalowa Wola - Lech Poznań 0:0 (4:1 po karnych)
2012/13 (1/16) Olimpia Grudziądz - Lech Poznań 2:1 (po dogrywce)
2013/14 (1/8) Miedź Legnica - Lech Poznań 2:0
2016/17 (Finał) Lech Poznań - Arka Gdynia 1:2 (po dogrywce)
2018/19 (1/16) Raków (pierwszoligowy) - Lech 1:0

Nie mogło być idealnie

Kibic Lecha musi być czujny, bo za rogiem zawsze czyha niespodziewana porażka. Drużyna Nielsa Frederiksena notuje jeden z trzech najlepszych ligowych startów w historii klubu. Dlatego mało komu wydawało się, że "Kolejorz" może odpaść w starciu z drugoligowcem.
Duńczyk w wyjściowym składzie na starcie z Resovią dokonał siedmiu zmian. Chciał zrobić "dobrze" drużynie i dać szansę na grę w podstawowym składzie pierwszy raz w tym sezonie rezerwowym Bednarkowi, Hoffmannowi, Pingotowi, Jagielle czy Loncarowi. Roszad mogło być jeszcze więcej, bo na ostatniej prostej ze względów zdrowotnych ze składu meczowego wypadł Bartosz Salamon.
I te zmiany było widać. Zmiennicy, zamiast dać trenerowi do myślenia, to pokazali, że zasłużenie są zmiennikami. Właściwie trudno mieć wrażenie, że Lech odpadł pechowo.
Pierwsza połowa przespana i zasłużenie zakończona prowadzeniem gospodarzy. Nerwowa. Lech zrobił drugi raz w sezonie to samo, że kiedy przegrywa 0:1, to nie potrafi się już podnieść.
Piłkarze byli nerwowi, nie było widać zgrania, oddawali strzały z nieprzygotowanych pozycji. Hoffmann, Fiabema czy Pingot grali bardzo źle. Można się zastanawiać, który był najgorszy. Proste błędy popełniali Szymczak czy Gholizadeh. Brakowało automatyzmów mimo podobnego pomysłu taktycznego co w lidze.
Po przerwie Frederiksen szybko rotował, wprowadził właściwie wyjściowy skład, ale to było za późno i za mało. Roszad jednak było za dużo, gra zespołu została całkowicie rozregulowana.
Da się zrozumieć decyzję trenera, bo zmiennicy wchodzący w lidze dawali gole czy asysty. Jednak zmiennicy w dobrze funkcjonującej maszynie podczas meczu mogą pokazać się z dobrej strony. Tutaj tak nie było.
Dziwi, że Frederiksen i Lech mają fatalną historię pucharową i znowu nie wyciągnęli z tego wniosków.
Duńczyk nigdy nie sięgnął po krajowy puchar. W przeszłości odpadał już z pierwszo- czy drugoligowcami.

Umiejętności nie starczą

- To my daliśmy przestrzeń Resovii, żeby sobie wykreowała sytuacje. Mówiliśmy sobie w szatni, że ten mecz jest przeciwko nam sobie. Że jeśli wyjdziemy z odpowiednim nastawieniem mentalnym, to nasza jakość indywidualna przeważy. Tak jednak w wielu momentach to nie wyglądało. Jest wielka złość, wstyd i odpadamy z Pucharu Polski - mówił po meczu Filip Bednarek na antenie TVP Sport.
No i właśnie Bednarek trafił w sedno. Lech Poznań został upokorzony przez Resovię. W drużynie i głównie rezerwowych było za mało pasji, zaangażowania, dokładności. Gra na 60-70 proc. to za mało, żeby wygrać nawet z niżej notowanym rywalem. To kompromitacja pasująca do tego roku dla Lecha, gdzie drużyna zaliczyła wtopy ze zdegradowanym Ruchem, przegrywała z Puszczą czy Koroną u siebie albo dostawała 0:4 z Rakowem. Taka porażka cofa w myślach do najgorszych momentów poprzedniego sezonu w wykonaniu poznaniaków.
"Kolejorz" jeszcze nie umie uciec od kompromitacji, a to jedno z najważniejszych zadań Nielsa za jego kadencji.
Resovia zasługuje na brawa za skuteczną taktykę i odpowiednią postawę mentalną. Miała pomysł, stworzyła sytuacje i wykorzystała bezradność oraz naiwność podopiecznych Frederiksena.
A Lech? Przed tą drużyną jest jeszcze sporo pracy, by stać się "klasowym zespołem", bo widać, w którą stronę to zmierza i do czego aspiruje. Samemu trenerowi oraz jego sztabowi udało się sporo naprawić w krótkim czasie, ale w czwartek dostał sporo odpowiedzi, nad czym jeszcze musi pracować. Na pewno zawiódł się na wielu piłkarzach i to też jest cenne w kontekście przyszłości. To jedyny plus tego meczu dla sztabu szkoleniowego.
Przyszłość jednak jest taka, że po takim starcie dla Lecha celem jest tytuł i każdy inny wynik będzie w Poznaniu rozczarowaniem.
No i pozostalo czekanie minimum 17 lat na kolejny sukces w krajowym pucharze. Ostatni raz wygrał to trofeum z Lechem śp. Franciszek Smuda w 2009 roku. Te rozgrywki są zmorą dla Lecha, ale kolejne porażki - jak widać - uczą cały czas za mało.

Przeczytaj również