Puchacz trafia do outsidera. Jego nowy klub jest najgorszy na wielu polach
Tymoteusz Puchacz zostanie zawodnikiem Plymouth Argyle. Nowy klub reprezentanta Polski to ostatnia drużyna Championship. Wiele zatem wskazuje na to, że Puchacza czekać będzie desperacka walka o utrzymanie.
Po nieudanej rundzie jesiennej w Holstein Kiel Puchacz zmuszony był do zmiany otoczenia. W Bundeslidze nie miał już szans na grę. Łącznie w sezonie 2024/25 zaliczył zaledwie 396 minut, na które składa się dziesięć meczów, w tym pięć w podstawowym składzie. Po raz kolejny okazało się, że rywalizacja na najwyższym poziomie w Niemczech to dla niego za wysokie progi. Wcześniej przecież odbił się od Unionu Berlin.
Musiał zatem szukać innego kierunku i tym razem padło na Anglię. Nie ma się co oszukiwać: trafia do klubu, który jest w beznadziejnej sytuacji. Niedawno zwolnił Wayne’a Rooneya, obecnie poszukuje szkoleniowca, a w tabeli Championship jest na ostatnim miejscu.
Brak zaskoczenia
Czy można mówić o przypadku? Nie bardzo. Jeśli wrócilibyśmy do początku sezonu i przewidywań Opty, to wówczas Plymouth wskazywane było jako drugi najbardziej prawdopodobny spadkowicz. Zagrożenie relegacją wyceniono na 34.9 procent. Większe przypisano jedynie do Cardiff City i na razie wszystko się w miarę zgadza, bo Plymouth jest ostatnie, a Cardiff City tylko miejsce wyżej.
Dla nowego klubu Puchacza walka o pozostanie w Championship to żadna nowość. Podobnie było w poprzednim sezonie, który zakończyli jedynie punkt nad strefą spadkową. Patrząc na ostatnie lata, sama obecność na drugim poziomie rozgrywkowym to już spore wydarzenie, bo wcześniej przez blisko 5000 dni tułali się po League One i League Two.
Obecne rozgrywki rozpoczęli od blamażu na wyjeździe z Sheffield Wednesday. Przegrali 0:4, a mogli znacznie wyżej. Rooney, którego zatrudniono latem, od początku był pod presją. Pierwszą wygraną zaliczył w piątej kolejce, kiedy Plymouth niespodziewanie pokonało Sunderland. Chwilę później ograło Luton, a także Blackburn i na początku października sytuacja nie była aż tak zła. Drużyna zgromadziła 11 punktów, zajmowała bezpieczne miejsce nad strefą spadkową, ale zarazem z różnych algorytmów wynikało, że punktuje znacznie ponad stan. Punkty oczekiwane (xP) miała jedne z najgorszych w lidze (7.7).
Zdecydowanie najgorsi
W następnych tygodniach okazało się, że wyliczenia nie kłamały. Po październikowej przerwie na kadrę, aż do teraz, drużyna wygrała zaledwie jedno spotkanie - z Portsmouth na początku listopada. Obecna seria bez zwycięstwa trwa już 11 spotkań. Łącznie w sezonie ligowym 2024/25 drużyna z Plymouth przegrała 13 z 26 rozegranych meczów. Bardzo rzadko wygrywa, tylko cztery razy, co jest najgorszym bilansem w Championship.
Wszelkie pogłębione statystyki też wskazują na to, że w obecnej sytuacji nie ma mowy o zrządzeniu losu. Plymouth ma zdecydowanie najgorszy bilans bramkowy (-29), zdecydowanie najwiecej straconych goli (53), dopuściło do największej liczby strzałów na bramkę (143) i ma najgorszy współczynnik goli oczekiwanych przeciwko (xGA). W wielu tych aspektach są nie tylko na ostatnich miejscach, ale też wyraźnie gorsi niż ktokolwiek inny.
Plymouth Argyle na tle rywali w Championship:
- Najwięcej straconych goli
- Najgorszy bilans bramkowy
- Najgorszy współczynnik xGA
- Najgorszy bilans xGD
- Najmniej strzelonych goli
- Najniższy współczynnik xG
- Najmniej czystych kont
- Najmniej zwycięstw
Pewną nadzieją na lepsze jutro może być jedynie fakt, iż jak na te wszystkie złe liczby strata do bezpiecznej strefy nie jest duża. W tym momencie wynosi trzy punkty, przy czym pierwsze bezpieczne Portsmouth ma jedno spotkanie rozegrane mniej. Przed Plymouth jeszcze 21 ligowych meczów więc na pewno na tym etapie szans na pozostanie w lidze nie można jeszcze definitywnie przekreślać.
Dużo niewiadomych
Natomiast na razie nie wiadomo, kto za to ewentualne lepsze jutro będzie odpowiadać. Klub bowiem nie ma stałego trenera. Najpoważniejszym kandydatem do zastąpienia Rooneya jest Steve Schumacher, były szkoleniowec Stoke City. Według informacji lokalnych mediów klub jest zdeterminowany, aby przedstawić nowego trenera przed sobotnim spotkaniem Pucharu Anglii z Brentford. Oprócz Schumachera wymienia się też nazwisko Davida Wagnera.
Jeśli faktycznie padłoby na Schumachera, to będzie to jego powrót do Plymouth, z którym w sezonie 2022/23 wywalczył awans do Championship. W trakcie rozgrywek 2023/24 opuścił klub na rzecz Stoke City, w którym jednak sukcesu nie osiągnął. W obu drużynach najczęściej stosował ustawienie z czwórką obrońców i różnymi wariacjami z przodu. Rzadziej sięgał po rozwiązania, które uwzględniało wahadłowych.
W zależności od ustawienia i potrzeb trenera Puchacz może mieć dwóch głównych konkurentów do miejsca w składzie: Baliego Mumbę i Bradona Gallowaya. Ten pierwszy to piłkarz, który w tym sezonie rozegrał w Plymouth najwięcej minut. Często występował po lewej stronie, ale jest zawodnikiem prawonożnym i podstawowa pozycją to dla niego prawa flanka. Galloway to natomiast zawodnik z Zimbabwe, który grywał na lewej obronie, ale był tam czasami przedstawiany ze środka defensywy.
- Lewa obrona jest problemem w Plymouth od początku sezonu. Najczęściej grał tam przesunięty Bali Mumba, ale ktoś tak doświadczony na międzynarodowym poziomie jak Puchacz, na pewno byłby wzmocnieniem drużyny - można było przeczytać na jednym z lokalnych portali, który śledzi losy Argyle.
Czytając doniesienia dotyczące nowego klubu Puchacza, reprezentant Polski nie będzie jedynym wzmocnieniem. Wszyscy zdają sobie sprawę, że to ostatni moment, w którym można dokonać zmian na wagę utrzymania. Sytuacja jest bardzo trudna, ale jeszcze nie tragiczna.
Jak oceniać ten ruch z perspektywy Polaka? Trudno było oczekiwać, że po słabej rundzie w Holstein Kiel dostanie mnóstwo atrakcyjnych ofert. Zarówno Polak, jak i jego klub są na mocnym zakręcie i mogą sobie wzajemnie pomóc. Trzeba też jednak pamiętać, że bardzo realna jest degradacja na trzeci poziom rozgrywkowy. Do tego sporą zagadkę stanowi koncepcja i pomysł nowego trenera. Znaków zapytania mamy więc mnóstwo, ale Puchacz jest na takim etapie kariery, że może być tylko lepiej. Może na drugim poziomie rozgrywkowym w Anglii znajdzie swoje miejsce na ziemi.