PSG go nie chce, żaden inny klub nie potrzebuje. Co dalej z karierą Neymara? "Nie daje żadnej gwarancji"
Przyszłość Neymara stoi pod gigantycznym znakiem zapytania. Wiele wskazuje na to, że PSG straciło cierpliwość do 30-letniego gwiazdora. Z kolei żaden inny klub nie pali się do tego, by przygarnąć piłkarza, który jest równie kosztowny w utrzymaniu, co nieprzewidywalny, jeśli chodzi o prezentowany poziom. Komu potrzebny jest Brazylijczyk… i dlaczego nikomu?
Od kilku dni w mediach pojawia się sporo informacji na temat tego, że Neymar bezpowrotnie stracił w Paryżu status nietykalnego. Co więcej, Brazylijczyk ma być jednym z głównych kandydatów do opuszczeniu Parku Książąt w najbliższym okienku. Może zostać główną ofiarą rewolucji, która w dłuższej perspektywie czasowej zaprocentuje w ekipie paryżan.
Katar kończy sambę
Romain Molina, Abdellah Boulma, a także inni cenieni dziennikarze z “Le Parisien” czy “L’Equipe” zgodnie twierdzą, że PSG latem spróbuje pozbyć się Neymara. Według doniesień zamiary mistrzów Francji są ściśle związane z przedłużeniem kontraktu przez Kyliana Mbappe. PSG z jednej strony ozłociło 23-latka, z drugiej chce zakończyć gwiazdorską erę przepłaconych indywidualistów. Celem paryżan jest stworzenie na Parc des Princes zgranego kolektywu opartego w dużej mierze na rodzimych zawodnikach z Francji. Stąd transferowy plany pozyskania Ousmane’a Dembele, Hugo Ekitike czy Aureliena Tchouameniego oraz chęć, by odseparować głównego przedstawiciela dotychczasowego burżujstwa w składzie, czyli właśnie Neymara.
Trudno bowiem będzie rozpocząć kompletnie nowy rozdział w historii klubu bez odcięcia się od bajońskiej twarzy dotychczasowych działań paryżan. Minione lata pokazały, że wydawanie setek milionów euro na transfery i tworzenie południowoamerykańskich kolonii nie owocuje niczym pomyślnym. Oczywiście, PSG pewnie nadal zamierza szaleć na rynku transferowym, ale być może wreszcie odbędzie się to w bardziej przemyślany sposób.
Zwolnienie tragicznie spisującego się Leonardo i zastąpienie go Luisem Camposem to pierwszy krok ku paryskiej normalności. Pora jednak, aby również piłkarze odczuli, że dobiegła końca era samby, brazylijskich hulanek i swawoli. A nie da się pokazać tego w dobitniejszy sposób niż poprzez pozbycie się 30-letniego Neymara, który jest jednym z najlepiej zarabiających piłkarzy świata, chociaż od lat jego kariera pikuje. Dziś już przecież nie myślimy o nim jako o czołowym graczu aspirującym do wygrania Złotej Piłki, bo i sam zainteresowany nie daje ku temu żadnych podstaw. Od czasu przenosin na Parc des Princes Neymar zdobył dwie bramki w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. W ubiegłym sezonie ligowym strzelił mniej goli z gry od Arkadiusza Milika, który debiutował w połowie rozgrywek. W tym roku wychowanek Santosu zakończył zmagania w Ligue 1 z solidnym dorobkiem trzynastu trafień, Bilans ten jednak znacznie blednie jeśli spojrzymy, że dziesięć z nich zanotował w starciach z drużynami z miejsc 16-20. PSG w 2017 roku kupowało piłkarskiego giganta, teraz chce sprzedać jego podrabianą wersję, bo tyle zostało z utraconej wielkości 30-latka.
Kukułcze jajo
Chęć paryżan, żeby sprzedać Neymara w najbliższych tygodniach, jest jak najbardziej zrozumiała. Pozostaje jednak problem ze znalezieniem ewentualnego pracodawcy. Na pierwszy rzut oka ciężko wskazać jakikolwiek klub, który w ogóle mógłby wykazać zainteresowanie “dziesiątką” PSG. We Francji Neymar znajduje się już w jedynym zespole, posiadającym wystarczający budżet, by go utrzymać. W Bundeslidze na taki transfer mógłby sobie pozwolić jedynie Bayern Monachium, przy czym niemiecki ordung w połączeniu z brazylijską nonszalancją prawdopodobnie doprowadziłby do anihilacji obydwu stron. We Włoszech włodarze niektórych drużyn pewnie i byliby zainteresowani tak głośnym i medialnym nazwiskiem, ale cóż z tego, skoro mogliby zaproponować jedynie dwuletnie wypożyczenie bez opcji wykupu w pakiecie z rezerwowym obrońcą z Primavery.
Pozostaje jeszcze Hiszpania, gdzie na pierwszy plan wysuwa się Barcelona. Sam Neymar ostatnio podgrzał atmosferę, osobiście zjawiając się w mieście Gaudiego. Wyciąganie pochopnych wniosków i huczne obwieszczanie dopiętego transferu byłoby jednak błędne. W stolicy Katalonii do szkoły nadal uczęszcza syn piłkarza i nie była to pierwsza, ani ostatnia taka wizyta. Chociaż medialna wrzawa już rozgorzała.
- Bardzo lubię Neymara jako piłkarza, ale w klubie w ogóle nie pojawił się temat ewentualnego transferu - odpowiedział ostatnio Xavi Hernandez pytany przez dziennikarzy o rzekomy powrót Neymara.
- Neymar? To wyjątkowy piłkarz. Ale wszyscy zawodnicy, którzy wracają do Barcelony, powinni przyjść za darmo. Ludzie, którzy podpisują kontrakty z takimi klubami, jak PSG, prawie podpisują własne niewolnictwo. Dla pieniędzy - dodał Joan Laporta.
30-latek praktycznie co okienko łączony jest z ponownymi przenosinami na Camp Nou, choć taki ruch nie miałby sensu dla żadnej ze stron. Barcelona znajduje się u progu rewolucji kadrowej opartej na odmłodzeniu składu i powolnym wkraczaniu w nową erę. Ostatnim, czego potrzebuje “Duma Katalonii”, to ponowne zniszczenie drabinki płacowej i przychylenie nieba zawodnikowi, który przecież nie jest już samym sobą sprzed pięciu lat, a raczej swoją słabszą wersją.
Highway Tuchel
Ostatnią poważną ligą, w której mógłby zakotwiczyć Neymar, jest Premier League. W niej jednak również nie da się wskazać choćby potencjalnych kandydatów do złożenia oferty za niechcianą gwiazdę PSG. Sam Brazylijczyk, gdyby miał jakiś wybór, pewnie zrobiłby wiele, aby dołączyć do Chelsea.
- Na boisku oddałbym życie za Thomasa Tuchela. To naprawdę wspaniały człowiek i trener - stwierdził swego czasu Neymar.
Liczby potwierdzają, że pod wodzą Niemca “Ney” wspiął się na wyżyny swoich umiejętności. Był to właściwie jego jedyny okres w Paryżu, kiedy faktycznie udowadniał, że wcale nie musi być przepłaconym flopem, a realnym materiałem na lidera wielkiego projektu. Problem polega na tym, że w tym przypadku uwielbienie na linii trener-zawodnik jest jednostronne. Sam Thomas Tuchel chyba niezbyt miło wspomina tę współpracę.
- Wolę trenować Romelu Lukaku niż Neymara czy Mbappe. W PSG nie czułem się jak szkoleniowiec, ale jak minister sportu. Musiałem radzić sobie nie tylko z piłkarzami, ale też ich rodzinami, znajomymi. W Chelsea praca jest o wiele spokojniejsza - stwierdził Tuchel cytowany przez “La Gazzettę dello Sport”.
I chociaż w internecie furorę robią grafiki z Neymarem w koszulce Chelsea czy hasztagi na temat ewentualnego transferu, to pozyskanie Brazylijczyka raczej kompletnie nie leży w interesie “The Blues”. Można iść o krok dalej i stwierdzić, że sprowadzenie gracza o takiej charakterystyce powinno widnieć na szarym końcu listy działań londyńczyków. Przede wszystkim w układance Tuchela obecnie kompletnie nie ma miejsca na lewego napastnika czy “dziesiątkę”, która zarządza całą grą. A w żadnej innej roli Neymar się nie odnajduje.
Dogorywanie
W 2017 roku zapewne każdy klub widziałby w swoich szeregach Neymara. Pech chciał, że na ten luksus stać było jedynie PSG. W stolicy Francji reprezentant Brazylii zrobił niestety wszystko, aby doszczętnie zmitrężyć swój wizerunek w oczach piłkarskiego świata. Spójrzmy prawdzie w oczy, kto poza PSG może pozwolić sobie na utrzymywanie jednego z najlepiej zarabiających piłkarzy bez gwarancji, że ten odwdzięczy się za to na boisku? W ciągu pięciu ostatnich lat Neymar niemal połowę czasu spędził na leczeniu urazów, a połowę z pozostałej połowy na dochodzeniu do formy.
Wiele wskazuje na to, że Neymar, wbrew planom paryżan, po prostu zrobi swoje i do 2025 roku będzie korzystał z uroków życia. Za każdy sezon przytuli 30 mln euro netto, trochę postrzela przeciwko drużynom z dołu tabeli Ligue 1 i wszystko będzie się toczyło swoim rytmem. A co potem? Sam zainteresowany niedawno uchylił rąbka tajemnicy.
- Bardzo chciałbym kiedyś zagrać w MLS. Tam sezon trwa krócej, miałbym trzy miesiące wakacji. Dzięki temu mógłbym grać jeszcze przez wiele lat - przyznał Brazylijczyk w podcaście “Fenomenos”.
Te słowa, nawet wypowiedziane w żartobliwym tonie, niestety są pewnego rodzaju puentą kariery Neymara. Kariery, która nie została poprowadzona w odpowiedni sposób, patrząc na obecny statut, a stawiane przed laty oczekiwania. W wieku 30 lat “Ney” miał być już następcą tandemu Ronaldo-Messi na piłkarskim Panteonie i zdobywcą kilku Złotych Piłek. Tymczasem “CR7” i “La Pulga” nadal są od niego lepsi, a brazylijski gwiazdor najbliżej zostania najlepszym piłkarzem świata był jeszcze w Barcelonie.
PSG słynie z tego, że za wszelką cenę robi wszystko, aby zatrzymać swoich podstawowych piłkarzy. W przypadku Neymara sytuacja jest odwrotna. Paryżanie nie chcą z nim dłużej współpracować, ale z podobnego punktu widzenia wychodzi pewnie cała piłkarska Europa. Tylko, że inni nie muszą przeznaczać rocznie kilkudziesięciu milionów euro na niechcianego zawodnika z tyloma rysami na wizerunku. Katarscy włodarze nawarzyli cachaci, którą będą musieli z niesmakiem sączyć jeszcze przez trzy lata.