"Przykre, że ktoś na sukcesie kadry próbuje zbić kapitał polityczny". Wymowne słowa byłego reprezentanta kraju
- Przykro, że ktoś na sukcesie reprezentacji próbuje zbić kapitał polityczny. Sportu do polityki nie powinniśmy mieszać ani w jedną ani w drugą stronę - mówi nam 20-krotny reprezentant Polski, Bartosz Bosacki.
Wokół reprezentacji Polski nadal panuje gorąca atmosfera. Dużo mówi się o wyniku, stylu gry, ale także o wycofanej w ostatniej chwili premii 30 milionów złotych, którą chciał przekazać piłkarzom premier Mateusz Morawiecki. O głos poprosiliśmy byłego zawodnika kadry, Bartosza Bosackiego, który brał udział w mistrzostwach świata w 2006 roku. Wówczas w ostatnim meczu grupowym z Kostaryką zdobył dwie bramki.
BŁAŻEJ ŁUKASZEWSKI: Jak ocenia Pan występ naszej reprezentacji na mistrzostwach świata?
BARTOSZ BOSACKI: Na pewno jest to sukces, jeśli chodzi o realizację celu, który został postawiony przed drużyną. Gorzej ze stylem, w jakim się to wydarzyło. Mecz z Francją pokazał, że w fazie grupowej można było grać lepiej i odbiór reprezentacji byłby zupełnie inny. Zawodnicy stworzyli kilka sytuacji. Ten mecz wyglądałby zupełnie inaczej, gdyby Piotr Zieliński wykorzystał swoją sytuację. Tak się nie stało, mistrzowie świata pokazali swoją siłę i to, po co przyjechali na ten turniej, a więc o grę w finale.
Jest więc Pan generalnie zadowolony?
Gdyby ktoś przed mistrzostwami świata powiedział mi o wyniku reprezentacji, to uznałbym to za duży plus. Styl pozostawiał dużo do życzenia, ale pamiętajmy o tym, że cel uświęca środki. Trudno powiedzieć, czy byśmy wyszli z grupy, gdybyśmy zagrali otwartą piłkę z Meksykiem i Argentyną. Na mundialu grają najlepsze zespoły, które dotarły do niego poprzez trudne eliminacje. Przekonały się o tym dużo lepsze marki niż nasza reprezentacja. O poziomie przekonali się Niemcy czy Belgowie. Nawet reprezentacja Hiszpanii w ostatnim meczu grupowym była przez chwilę poza turniejem.
Którzy polscy piłkarze zaimponowali Panu najbardziej?
Wyróżnić należy Wojtka Szczęsnego, który wykonał niesamowitą robotę. Chcę pochwalić Bartka Bereszyńskiego, według mnie bardzo niedocenianego po pierwszym meczu z Meksykiem, a krytyka, która na niego spadła, była niezasłużona. Trzecią osobą, którą chcę docenić, to Kamil Glik - ostoja naszej obrony. Formacja defensywna wykonała swoją robotę, a gracze ustawieni wyżej w systemie, który zaprezentowaliśmy w fazie grupowej, byli niewidoczni.
Z czego wynika niewidoczność zawodników ofensywnych?
Chcę podkreślić, że trudno jest ocenić zawodników ofensywnych. Robert Lewandowski, Piotr Zieliński i inni nie mieli możliwości pokazania się. Chociażby Zieliński dopiero w ostatnim meczu pokazał jakim piłkarzem jest i jak lubi grać, czyli mieć piłkę przy nodze i ją rozgrywać. A w fazie grupowej mógł jedynie obserwować, jak ta piłka nad nim lata. To pokazało, że w tym zespole niewątpliwie jest potencjał. Przykro było patrzeć na Roberta Lewandowskiego. Przeciwnicy robili wszystko co mogli, by odciąć go od podań, a nasza taktyka też nie sprawiała, że “Lewy” mógł wykorzystać swój potencjał. Jedyne, co mógł robić, to bić się o górne piłki z obrońcami przeciwnika.
Jak ocenia Pan pracę selekcjonera Czesława Michniewicza i jak widzi jego przyszłość z reprezentacją Polski?
Chcę być uczciwy w całej tej sytuacji. Patrząc na same wyniki, które trener Michniewicz osiągnął, to powinien być nadal selekcjonerem naszej kadry. Nie chcę podejmować się tej oceny, bo nie wiem, jak ta praca wyglądała od środka. Nikt tego nie wie poza zawodnikami, sztabem szkoleniowym i zarządem PZPN. Na pewno będą toczyły się rozmowy, a ja nie czuję się upoważniony do tego, żeby wypowiadać się na ten temat. Apeluję jedynie o rozwagę w tym “zwalnianiu i zatrudnianiu trenerów”. To w żaden sposób nie pomaga tej reprezentacji. Nasza drużyna potrzebuje spokoju, bo za chwilę mamy eliminacje do EURO 2024.
Mówi Pan o spokoju, którego potrzebuje reprezentacja. Spokojnie nie było, gdy na jaw wyszły informacje o tym, że Premier RP zamierzał przekazać 30 milionów złotych premii naszej reprezentacji.
Premier Morawiecki próbował ugrać trochę polityki na naszej reprezentacji. To jest bardzo przykre. To, że ludzie rządzący naszym krajem obiecują różne rzeczy, to wszyscy wiemy, ale są to obietnice bez pokrycia. To bardzo smutne, że coś takiego w ogóle pojawiło się w opinii publicznej. Przykro, że ktoś na sukcesie reprezentacji próbuje zbić kapitał polityczny. Sportu do polityki nie powinniśmy mieszać ani w jedną ani w drugą stronę.