Przełom w meczu Legii. Przyszły reprezentant rośnie w oczach. Imponujące
Jak Legia zdołała pokonać Betis w pierwszym meczu Ligi Konferencji Europy? Czy jej występ nazwiemy przełomowym? Po dokładnej analizie tego meczu można stwierdzić, że przy Łazienkowskiej działy się ważne rzeczy nie tylko dla warszawskiego zespołu, lecz także reprezentacji Polski.
Doskok i odskok
Piłkarze Goncalo Feio drugi mecz z rzędu, po spotkaniu z Górnikiem Zabrze, wystąpili w systemie z czwórką obrońców, a nie trójką, jak miało to miejsce w pierwszych kilku miesiącach pracy Portugalczyka w roli trenera Legii. W fazie obrony, w której ”Wojskowi” spędzali większość czasu gry, do Tomasa Pekharta dołączał w pierwszej linii Ryoya Morishita i gospodarze bronili w 1-4-4-2. Jak można zauważyć na grafice, ustawienie to odpowiadało niemal jeden do jednego formacji Hiszpanów, przez co ci z trudem znajdowali podaniem wolnego zawodnika za plecami pomocników Legii.
W pierwszej połowie meczu defensywa legionistów odznaczała się dużą energią i aktywnością. Najbardziej wysunięci gracze reagowali na każde podanie wsteczne Betisu i dawali sygnał pozostałym partnerom do wyższego podejścia w pressingu. Kiedy zaś zostali minięci i goście zmienili stronę gry, do dalszego stopera ”Beticos” doskakiwał kolejny gracz środka pola, Bartosz Kapustka. Presja była podtrzymywana, najdalsi zawodnicy od piłki zawężali ustawienie, a Legia spychała zespół z La Liga do linii bocznej.
Tam najczęściej dochodziło do sytuacji jeden na jednego, ponieważ systemy gry obu zespołów niemal nakładały się na siebie i żaden z piłkarzy Legii nie musiał pokonać w kierunku rywala zbyt długiego dystansu.
Jeśli z kolei goście przedostali się w okolice linii obrony warszawiaków, ich stoperzy reagowali do przodu bardzo zdecydowanie. Steve Kapuadi i Radovan Pankov podążali jak cień za przeciwnikami na wprost siebie, co jest jednym ze znaków rozpoznawczych sposobu gry trenera Feio. Były szkoleniowiec Motoru Lublin stawia w defensywie na natychmiastowe ograniczanie rywalom czasu i przestrzeni, najlepiej jak najszybciej i najwyżej, lecz jeśli jest to niemożliwe, zawodnicy czynią to w niższych strefach. Przy takim sposobie gry, również w obronie niskiej, niezbędna jest asekuracja za plecami środkowych obrońców, którą w meczu z Betisem zapewniał Maxi Oyedele.
Były piłkarz młodzieżowych zespołów Manchesteru United łatał każdą dziurę w defensywie Legii i notował bardzo cenne odbiory pod własnym polem karnym, dlatego zawodnicy z ostatniej linii obrony nie musieli mieć obaw przed wychodzeniem ze swoich stref.
Chwile cierpienia
Innym cichym bohaterem pierwszej części meczu był także Tomas Pekhart, który wykonał mnóstwo ”czarnej roboty” dla zespołu. Pod “szesnastką” Betisu mocno pracował w pressingu, zaś na własnej połowie stanowił punkt odniesienia dla kolegów z drużyny, którzy czy to po otwarciu gry od bramki, czy w przejściu z obrony do ataku zawsze mogli zagrać do niego piłkę. Czech wykorzystywał swoje imponujące warunki fizyczne, zastawiał się w pojedynkach ze stoperami z Hiszpanii i zgrywał piłkę do partnerów, pozwalając im wyjść wyżej spod własnego pola karnego. Klasyczna ”dziewiątka” Legii wygrała osiem z dziewięciu pojedynków w powietrzu w ciągu 62 rozegranych minut i przede wszystkim zapewniała bezcenne chwile oddechu dla partnerów.
Po wyjściu z niskiej do średniej obrony Legię wciąż cechowała bliskość ustawienia. ”Szóstki” Betisu raz po raz starały się przełamać szczelny blok obronny gospodarzy prostopadłym podaniem do ”dziesiątki”, lecz pomocników Legii dzieliło zaledwie kilka metrów i byli w stanie przeciąć takie zagrania.
”Wojskowi” byli szczelni nie tylko wszerz, ale też wzdłuż. Równie niewielki odcinek dzielił pomocników od obrońców, co sprawiało, że jeśli czasem zawodnik Betisu z piłką odwrócił się między nimi twarzą do bramki Kacpra Tobiasza, natychmiast wszystkie kierunki gry zostały mu zamknięte. Następnie piłka przekazywana była do skrzydła, krążyła najczęściej ”po obwodzie” i Betis wykonywał górne dośrodkowania, co nie mogło zaskoczyć rosłych stoperów Legii w przewadze liczebnej.
Warto zaznaczyć, że liczba defensorów gospodarzy wzrastała wraz z biegiem czasu. Na placu gry zameldowali się m.in. Artur Jędrzejczyk i Rafał Augustyniak, dzięki czemu Legia broniła w 1-5-4-1, a nawet momentami w 1-6-3-1. Dzięki temu dobrze chroniła światło bramki i podwajała krycie w bocznych sektorach. Tam w ostatnich trzydziestu minutach meczu zaczął rozkręcać się były gracz Barcelony i jeden z najlepszych dryblerów ligi hiszpańskiej, Ez Abde. Marokańczyk co rusz próbował ”wkręcać” Pawła Wszołka i ”zarobił” na nim żółtą kartkę, lecz większego zagrożenia pod bramką Legii nie stworzył. Gospodarze dusili jego szarże w zarodku.
Ośmiornica Maxi
W tym miejscu należy raz jeszcze wrócić do postaci Maxiego Oyedele, którego rola na boisku oraz umiejętności spajały cały zespół Legii niczym ośmiornica swoimi mackami. Jego zejścia z pozycji defensywnego pomocnika do środka obrony (zupełnie jak w Motorze Goncalo Feio) pozwalały ”wypchnąć” obu stoperów do boków, by mogli tam interweniować…
…zaś w ataku niespełna 20-letni gracz wykazywał się bardzo dobrym rozumieniem gry i przestrzeni. Na przykładzie z 14. minuty wymienił się pozycjami z Morishitą i wbiegł z piłką o linię wyżej, skąd posłał prostopadłe podanie za linię obrony do Luquinhasa - łudząco podobne do jednej z prób z poprzedniego meczu z Górnikiem Zabrze.
Zawodnik powołany przed kilkoma dniami do seniorskiej reprezentacji Polski przedstawił się całemu krajowi w najlepszy możliwy sposób i przekonuje, że jego powołanie wcale nie musiało przyjść zbyt szybko. Przed meczem Legii z Betisem przywoływano często argumenty wieku na korzyść Maxiego w porównaniu z np. starszym o 10 lat Radosławem Murawskim z Lecha Poznań, który nie otrzymał powołania do kadry, lecz nie ma to żadnego znaczenia wobec tego, co nastoletni gracz zaprezentował w meczu Ligi Konferencji. Jego umiejętności świadczą o nim samym. Jest w stanie zagrać równie dobrze w roli najniżej ustawionego pomocnika i posyłać podania między linie…
…jak również przejść drogę w drugą stronę, z ”szóstki” na ”ósemkę”, w której roli spędził swoje ostatnie minuty na boisku, gdy na placu gry pojawił się Rafał Augustyniak. Niewątpliwie ma do tego warunki nie tylko czysto piłkarskie, lecz również motoryczne. W 65. minucie nadał odpowiednie tempo kontratakowi Legii i rozprowadził grę do wolnego na skrzydle Jean-Pierre’a Nsame, po którego podaniu wzdłuż bramki Ryoya Morishita powinien był umieścić piłkę w siatce. Była to najbardziej wartościowa szansa bramkowa w całym spotkaniu, wyceniona przez FotMob na 0.5 xG (spodziewanego gola).
Maxi Oyedele swoją wszechstronnością przekonuje, że jego powołanie do najważniejszego zespołu w kraju nie tyle ma sens, co sam piłkarz może odnaleźć się w drużynie Michała Probierza w wielu konfiguracjach - jako jedyny ”defensywny pomocnik” w systemie 1-3-5-2, jako ”ósemka” w tej samej formacji, oraz jako jedna z dwóch ”szóstek”, np. w 1-3-4-3. Selekcjoner tym powołaniem może teoretycznie obstawić co najmniej dwie pozycje w drugiej linii.
Goncalo wcale nie taki brzydki?
Może okazać się, że imponujące wejście Oyedele do składu Legii pomoże usprawnić wiele mechanizmów w zespole. Do tej pory gra stołecznego zespołu w sezonie 2024/25 wyglądała tak, jak nazwisko jej trenera w tłumaczeniu z języka portugalskiego - brzydko. Dwaj ofensywni pomocnicy, Luquinhas i Bartosz Kapustka, rzadko stawali się wolnymi zawodnikami między linią pomocy i obrony przeciwników, zaś teraz w grze Legii dochodzi do większej liczby rotacji, po których zespół faktycznie zdobywa przestrzeń bliżej bramki rywali. Powoli stałym motywem na lewej flance staje się wymiana pozycji między Ryoyą Morishitą, Luquinhasem i Rubenem Vinagre, spośród których ten ostatni pełni bardzo swobodną rolę i wędruje nawet na przeciwległe skrzydło.
Z pewnością nie jest tak, jak po meczu z Pogonią Szczecin grę Legii określił Tomasz Sokołowski, lecz również nikt w zespole ze stolicy nie może być zadowolony z początku sezonu.
Letnie transfery wlały nadzieję w serca fanów ”Wojskowych”, ale większość z nich - póki co - nie dała Legii takiej jakości, jakiej z pewnością oczekiwano. Tymczasem, gdy w ostatnich dniach coraz częściej mówiło się o zagrożonej posadzie trenera, wyjawił się potencjalny ”zbawca” środka pola. Zmiana systemu i debiutanckie mecze Oyedele mogą pokrzepić warszawiaków w trakcie rozwoju zespołu, który Goncalo Feio określił jednoznacznie na pomeczowej konferencji:
- Niemożliwe nie istnieje, tylko czasem przyjdzie trochę później.