Przełom w karierze Polaka. Niespodziewany lider, kadra czeka, Klopp może podziwiać

Przełom w karierze Polaka. Niespodziewany lider, kadra czeka, Klopp może podziwiać
Pro Shots Photo Agency / pressfocus
Paweł - Grabowski
Paweł Grabowski26 Aug · 14:54
Były asystent Juergena Kloppa, Pepijn Lijnders, z przytupem zaczął pracę w Red Bullu Salzburg, a jedną z wiodących postaci “Byków” nieoczekiwanie stał się Kamil Piątkowski. Niedawno minęły trzy lata odkąd Polak trafił do Austrii. Sam klub też wreszcie ruszył do przodu: przebił bańkę komfortu i chce przypomnieć się w Europie jak za najlepszych czasów Jessego Marscha.
Gra w Lidze Mistrzów jest już na wyciągnięcie dłoni. Wystarczy nie zmarnować dwubramkowej zaliczki z pierwszego starcia z Dynamem Kijów (2:0). Poza tym Salzburg we wtorek zagra u siebie, a w weekend przełożył ligowe starcie, żeby być gotowym na sto procent. Piątkowski u Lijndersa jest podstawowym środkowym obrońcą w duecie z 20-letnim Samsonem Baidoo. Skorzystał na kontuzji Hendry’ego Blanka i widać, że łatwo tego miejsca nie odda. Jego skuteczny wślizg przy strzale Władysława Wanata z Dynama Kijów szeroko popłynął w polskim i austriackim Internecie, demonstrując fakt, że to Polak powoli staje się szefem defensywy Lijndersa.
Dalsza część tekstu pod wideo
Salzburg w poprzednim roku pierwszy raz od dziesięciu lat nie wygrał mistrzostwa Austrii. Piątkowski był w tym czasie na wypożyczeniu w Granadzie i jeszcze w czerwcu poważnie myślał o zmianie klubu. Pół roku w La Lidze dało mu zetknięcie się z takimi napastnikami jak Artem Dovbyk, Joselu czy Alexander Sorloth. Z drugiej strony Polak zmagał się z lekkim urazem i zagrał tylko dziewięć meczów, w tym cztery w pełnym wymiarze czasowym. Przychodził do najgorszej drużyny ligi, więc od początku musiał liczyć się ze spadkiem. Zaraz po zakończeniu sezonu mocno pytały o niego kluby z Championship, ale cierpliwość plus ciekawość nowego trenera Salzburga sprawiły, że jeszcze raz postanowił powalczyć o miejsce.

Wyjście z bańki

Obecna pozycja Piątkowskiego jest zaskoczeniem, biorąc pod uwagę fakt, że Salzburg ma sześciu środkowych obrońców. Austriacy latem sprzedali Strahinja Pavlovicia do Milanu za 18 mln euro. Przed sezonem ciągle jednak wyżej stały notowania 20-letnich Baidoo, Blanka czy 24-letniego Oumara Soleta. Francuz przyszedł cztery lata temu z Lyonu, ale Salzburg już kolejne okienko transferowe ma problem z jego sprzedażą. Upadły ostatnio tematy Stuttgartu i Hoffenheim. Piątkowski w tym czasie mocno wziął się do pracy, a słowa Pepijna Lindersa po meczu z Twente (3:3) o tym, jak bardzo ceni Polaka, pokazują, że jego pozycja powinna rosnąć. “Piona” do dwóch udanych meczów w eliminacjach Ligi Mistrzów dołożył też dwa starcia ligowe: z Blau Weiss Linz (5:1) i LASK (1:0). Widać, że ten zespół odżył w tym sezonie: znowu ma rozmach w ataku i pewność w tyłach.
Ostatnie lata nie były dobre dla klubu z miasta Mozarta. Przeciętny kibic stworzył sobie w głowie obrazek drużyny, która gra jakby jutra miało nie być, promuje talenty i sprzedaje je za krocie. Tak rzeczywiście było, gdy Salzburg wypuszczał do Premier League m.in. Patsona Dakę (30 mln euro, Leicester) albo Brendena Aaronsona (33 mln euro, Leeds). W jego księgach znajdziemy w sumie aż dziesięciu graczy, za których dostał ponad 20 mln euro. Z drugiej strony trzeba też zauważyć, że głównie są to transakcje sprzed dwóch-trzech sezonów. Wyjątkiem jest Nicolas Seiwald, ale tylko dlatego, że trafił do Lipska, innej drużyny w stajni Red Bulla.

Klopp patrzy

Fakty są takie, że szklarnia talentów w ostatnich latach lekko podupadła, być może trochę zgubił ją grzech pychy i komfortu. Do tego Salzburg zaczął kisić się we własnym sosie. Nie dopuszczał know-how z zewnątrz, dając główną kierownicę trenerom jak Matthias Jaissle, Gerhard Struber albo Onur Cinel. Zespół coraz mocniej oddalał się od miejsca, w jakim był, gdy pracowali tu Marco Rose albo Jesse Marsch. Odpadnięcie w półfinale Pucharu Austrii i przegranie ligi były szokiem. Aż nagle z tego kurzu wyłonił się Pep Lijnders - były asystent Juergena Kloppa w Liverpoolu, który trochę pootwierał okna w miejscu, w którym powietrze przestało być świeże. Jeśli Salzburg przejdzie Dynamo Kijów i zagości w Lidze Mistrzów, możemy znowu zobaczyć na salonach drużynę, która nie boi się rzucić wyzwania gigantom.
Ostatnio Juergen Klopp udzielił wywiadu dla ESPN, w którym opowiadał o swoim nowym życiu w Hiszpanii i o tym, że ciągle namiętnie ogląda piłkę, a najbardziej właśnie Liverpool i Salzburg. Niemiec z ciekawością przygląda się projektowi Lijndersa, który podobnie jak on był na Merseyside od 2015 roku. Holender jako nastolatek z powodu kontuzji szybko wziął się za trenerkę. Doświadczenie zbierał w akademii PSV Eindhoven i FC Porto. Do Liverpoolu trafił raptem, gdy miał 32 lata i był tam aż do tego lata z półroczną przerwą na NEC Nijmegen. Lijnders pojawił się tam z zamiarem awansu do Eredivisie, ale po zajęciu trzeciego miejsca przegrał w fazie play-off.

Twarde reguły

Nowy rozdział w Salzburgu oznacza dla niego chęć rewanżu, wyciągnięcia wniosków i zaznaczenia się w świadomości szerszej publiczności. Lijnders ma wszystko, by za kilka lat stąpać po szczytach swojego zawodu. Dwa lata temu wydał książkę pt. “Intensity”, wyjaśniając jak widzi współczesny futbol. W swoich pierwszych wywiadach w Austrii od razu zaznaczył, że kontrpressing w drużynie nie jest u niego rekomendacją, tylko regułą, od której nie ma wyjątków. Holender spędził 474 mecze u boku Kloppa - to musi mieć odbicie w jego charakterze i tego jak podchodzi do pracy. Konkretny system 4-3-3 i jasne zadania dla poszczególnych piłkarzy pomagają też Piątkowskiemu. Polak dotąd lepiej czuł się w systemie z trójką obrońców, ale dziś, gdy czuje zaufanie trenera i jego bezpośredniość, nie ma problemu, by zaadaptować się do nowych warunków.
Ciekawostka jest fakt, że średnia wieku Salzburga wynosi w tym momencie 22,5. Wyjmując bramkarzy, najstarszy Nicolas Capaldo ma 25 lat, a Piątkowski jest tylko rok młodszy, co pokazuje, że siłą rzeczy powinien stawać się coraz większym liderem. Lijnders dokooptował do drużyny 19-letniego Bobby’ego Clarka z akademii Liverpoolu, ale obok rosną też Oscar Gloukh, Moussa Yeo, Karim Konaté, Amar Dedicić albo Dorgeles Nene, o którym austriackie media piszą, że podobnie jak Piątkowski, u nowego trenera zyskał pewność siebie. Innymi słowy, szklarni Red Bulla znowu zawitało słońce. W tym sezonie jeszcze o nich usłyszymy.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.

Przeczytaj również