Przegrywał rywalizację z bratem, rozgrzewał Szczęsnego. Kręta droga Alissona na bramkarski szczyt

Sir Alex Ferguson powiedział kiedyś, że atakiem wygrywa się mecze, a obroną zdobywa tytuły. Słowa Szkota idealnie wpisują się w realia jednego z najlepszych obecnie klubów na Starym Kontynencie, czyli naturalnie Liverpoolu. “The Reds” od lat dysponują śmiercionośną ofensywą, ale dopiero uszczelnienie dziurawej niegdyś defensywy, przyniosło długo wyczekiwane efekty w postaci namacalnych sukcesów. Najważniejszym elementem układanki Jurgena Kloppa w tyłach pozostaje niezastąpiony Alisson Becker.
Oczywiście, nie zamierzamy w tym momencie deprecjonować któregokolwiek z partnerów brazylijskiego golkipera. Virgil van Dijk jest bezapelacyjnie najlepszym stoperem świata. Joe Gomez ma ogromne perspektywy, a o duecie wahadłowych w osobach Alexandra-Arnolda i Robertsona marzy zapewne każdy zdrowo myślący szkoleniowiec.
Nie zmienia to jednak faktu, że prawidłowo działający kwartet defensorów to wciąż zbyt mało, aby klub z Anfield mógł szczycić okazałe triumfy. Skala wpływu Alissona na drużynę z Merseyside jest najlepiej widoczna w momentach absencji 27-latka. Salah, Mane, Firmino i van Dijk nie wystarczą. Bez Beckera po prostu nie ma wielkiego Liverpoolu.
Kompania braci
Dziś Alisson jest czołowym bramkarzem świata, w szczycie formy być może nawet tym najlepszym, ale początki jego kariery wcale nie zapowiadały czegoś spektakularnego. Becker różni się od większości brazylijskich gwiazd piłki, ponieważ nie urodził się w biednej rodzinie, a dzieciństwa nie spędził na odbijaniu“szmacianki” w ciemnych zaułkach fawel.
Ojciec Alissona pracował jako pośrednik nieruchomości, a matka zajmowała się wychowaniem jego oraz starszego brata, Muriela Gustavo. Niezależnie od poziomu zamożności i klasy społecznej, w “Kraju Kawy” każdy młody chłopak, prędzej czy później, zaczyna grać w piłkę. Beckerowie zostali zapisani do akademii klubu Internacional w Porto Alegre.
Chociaż Brazylijczycy znani są ze swego zamiłowania do piłki opartej na dryblingu i nieustannym pokazie sztuczek technicznych, obaj chłopcy wybrali grę na bramce. Zarówno Alisson, jak i Muriel Gustavo wyróżniali się swoimi umiejętnościami, zatem w pewnym momencie zaczęli rywalizować o bluzę z numerem 1 w pierwszym zespole.
- To był niezwykle trudny okres. Chcesz widzieć obu swoich synów w wyjściowym składzie, ale to niemożliwe. To niełatwe obserwować, jak jeden siedzi na ławce - opowiadała matka, Dona Magali Lino de Souza Becker.
Co ciekawe, początkowo to Alisson musiał ustąpić pierwszeństwa starszemu bratu. Dopiero kontuzja Muriela sprawiła, że wreszcie młodszy z Beckerów otrzymał szansę gry w pierwszym składzie. Obecny gwiazdor Liverpoolu wskoczył między słupki i prezentował się tak spektakularnie, że szkoleniowiec Internacionalu nie miał już żadnych wątpliwości, który z braci dysponuje większym talentem.
Doszło nawet do tego, że Muriel Becker został oddany na wypożyczenie do rodzimego SER Caxias do Sul, ponieważ nie istniał cień szansy na wygryzienie młodszego braciszka. Alisson swoją grą wywołał istną furorę, a brazylijskie gazety rozpisywały się o nowym wcieleniu Didy. Można zrozumieć tę medialną ekscytację, ponieważ młody golkiper poprowadził swoją drużynę do serii zwycięstw w Campeonato Gaúcho.
W pewnym momencie do klubu z Porto Alegre dołączył nawet sam Dida, który, zmęczony europejskimi wojażami, chciał godnie zakończyć karierę w ojczyźnie. Szkopuł w tym, że były zawodnik Milanu z kretesem przegrał rywalizację z nieopierzonym wówczas Alissonem. Odesłanie na emeryturę tak znaczącej jednostki w historii brazylijskiego futbolu, przykuło uwagę wszystkich europejskich skautów, którzy zaczęli bacznie przyglądać się poczynaniom Beckera. Walkę o podpis Brazylijczyka wygrała Roma. Wtedy zaczęły się kłopoty.
Roczna aklimatyzacja
Dla Internacionalu 8 milionów euro stanowiło majątek, ale z perspektywy rzymian można było mówić o drobniakach. “Wilki” przeznaczyły tę sumę na Alissona, nie mając tak naprawdę zamiaru regularnie dawać szans Brazylijczykowi. Luciano Spalletti rozpoczynał wybieranie składu od nazwiska Wojciecha Szczęsnego.
W sezonie 2016/17 Polak rozegrał komplet minut w rozgrywkach Serie A. Alissonowi pozostały niechlubne ostatki w postaci zdobywania szlifów na arenach Ligi Europy i Pucharu Włoch. Chłodny stosunek Spallettiego do umiejętności Beckera mógł nieco dziwić, ponieważ w międzyczasie Brazylijczyk ugruntował swoją pozycję w roli podstawowego golkipera kadry “Canarinhos”.
Włoch pozostawał jednak nieugięty, nieustannie powtarzając na konferencjach prasowych, że ma do dyspozycji dwóch znakomitych bramkarzy, a rywalizacja o pierwszy skład jest otwarta. Słowa słowami, ale Becker nie mógł liczyć nawet na debiut w lidze włoskiej. Brazylijczykowi pozostało podziwianie rozgrywek Calcio z wysokości ławki rezerwowych i pomoc Szczęsnemu w trakcie gierek treningowych. Chociaż relacje na linii Spalletti-Alisson nie należą do najprzyjemniejszych, Becker znajduje pozytywy w tamtym okresie.
- Momentami było mi ciężko, bo grałem w reprezentacji, a w Romie siedziałem na ławce rezerwowych. Ale ten sezon i Szczęsny wiele mnie nauczyli. Wojtek to gość, który ma duży dystans do swojej osoby. Bardzo dobrze się dogadywaliśmy. Zmusił mnie do ciężkiej pracy na treningu. Od początku mówiliśmy tym samym językiem - wspomina obecny nr 1 Liverpoolu.
Alisson dzielnie znosił bycie rezerwowym Szczęsnego, ponieważ na horyzoncie jawił się rychły koniec wypożyczenia Polaka. Latem 2017 r., z perspektywy Brazylijczyka nastąpiła prawdziwa kumulacja szczęścia, ponieważ odejście Wojtka zbiegło się w czasie z dymisją Luciano Spallettiego. Becker rozpoczął nowy rozdział w “Wiecznym Mieście”.
Najlepszy, najdroższy
Nowy przywódca “watahy”, Eusebio di Francesco nie zamierzał wynaleźć koła na nowo i po utracie Szczęsnego odważnie postawił na Alissona. Wystarczyło kilka tygodni, aby Becker udowodnił, że nieudany początek w Romie to dopiero preludium przed właściwym pokazem jakości. Brazylijczyk imponował skocznością, refleksem na linii, grą na przedpolu oraz umiejętnościami w zakresie kreacji. Najboleśniej przekonał się o tym Inter prowadzony przez… Luciano Spallettiego. Pewnego styczniowego wieczoru Alisson wcielił się w rolę bezlitosnego mściciela.
Sezon 2017/18 w wykonaniu Brazylijczyka to czysta definicja wyglądu nowoczesnego bramkarza. Alisson, poza oczywistymi zadaniami zatrzymywania ataków rywala, odgrywał pierwsze skrzypce w momencie budowania akcji “Giallorossich”. Obunożność, technika użytkowa oraz wizja gry przyczyniły się do wywindowania nazwiska Beckera we wszelkiego rodzaju rankingach najlepszych golkiperów.
Dopełnieniem znakomitej kampanii był mundial, w którym Alisson oczywiście wziął udział jako członek pierwszego składu “Canarinhos”. I chociaż przygoda “Kanarków” prowadzonych przez Tite nie skończyła się zbyt dobrze, Becker nie mógł sobie niczego zarzucić.
W trzech spośród pięciu spotkań zachował czyste konto, sprawiając, że telefony na Stadio Olimpico osiągnęły temperaturę wrzenia. Praktycznie każdy klub z czołówki chciał zakontraktować wychowanka Internacionalu. Do grona zainteresowanych zaliczał się nawet Real Madryt, który potrzebował nowej “jedynki”. Serce Alissona biło jednak w rytmie hymnu “You’ll Never Walk Alone”. Liverpool, oblizujący rany po przegranym w dużej mierze przez błędy Lorisa Kariusa finale Ligi Mistrzów, przeznaczył fortunę na Brazylijczyka, który został na chwilę najdroższym bramkarzem w historii futbolu.
Cichy lider
Metka z ceną opiewającą na ponad 60 mln euro przykuła uwagę krytyków, hucznie podważających sens tak horrendalnej sumy wydanej na bramkarza. Oliwy do ognia dołożył także sam Alisson, który w jednym z pierwszych spotkań w Premier League uwikłał się w głupi drybling zakończony stratą bramki.
Angielskie media znane ze swojej bezwzględności chciały urządzić roast Brazylijczyka, ale głosy krytyki uciszył Jurgen Klopp. Niemiec przyznał na pomeczowej konferencji, że jest… zadowolony z błędu Alissona, ponieważ ten moment musiał w końcu nadejść i lepiej, że zdarzyło się to podczas meczu ligowego.
Ryzykowny styl gry Brazylijczyka w dalszej części sezonu nie przyczynił się do żadnego kluczowego błędu prowadzącego do utraty gola. Alisson przemienił się w skałę nie do przejścia, co poskutkowało sięgnięciem po Złotą Rękawicę w Premier League oraz nagrodę dla najlepszego bramkarza Ligi Mistrzów. Na deser 27-latek zgarnął Copa America, tracąc jedną (!) bramkę na przestrzeni całego turnieju.
- Jego jedyny problem polega na tym, że broni bardzo trudne strzały w taki sposób, że wydaje się to mało skomplikowane - powiedział Jurgen Klopp po finale LM z Tottenhamem. Menedżer “The Reds” skwitował tymi słowami wieczór, w którym Alisson zanotował aż 8 interwencji, demonstrując wielki wpływ dobrze obsadzonej pozyci bramkarza na wyniki całego zespołu. Z Kariusem był płacz i zgrzytanie zębów. Z Beckerem splendor oraz wieczna chwała.
W bieżącym sezonie znów potwierdziło się, że nawet tak dobrze naoliwiona maszyna Kloppa, nie jest w stanie prawidłowo funkcjonować bez Alissona. Z powodu kontuzji Becker opuścił rewanżowe starcie przeciwko Atletico. Jego zmiennik, delikatnie mówiąc, nie podołał. Hiszpan Adrian nie popełnił tak kardynalnych błędów, jak Loris Karius, ale wpuścił tak naprawdę wszystko, co leciało w bramkę.
Nigdy nie dowiemy się, jak potoczyłyby się losy tego dwumeczu, gdyby Alisson był gotowy do gry. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można jednak założyć, że ekipa Diego Simeone nie wyjechałaby z Anfield “z tarczą”. Wszak Becker to specjalista od uprzykrzania życia przeciwnikom, którzy niejednokrotnie muszą się bardzo namęczyć, aby Brazylijczyk wpuścił choćby jednego gola.
Jeśli w najbliższych latach Alissona ominą wszelkiego rodzaju kontuzje, Liverpool z pewnością sięgnie po jeszcze przynajmniej kilka trofeów. Posiadanie takiego bramkarza to skarb, przywilej i ogromna przewaga nad pozostałymi drużynami. Jedynymi konkurentami Beckera w rywalizacji o miano najlepszego z najlepszych są w zasadzie tylko Oblak i ter Stegen.
O jakości 27-latka najlepiej świadczy fakt, że w rozgrywkach Premier League zanotował więcej czystych kont, niż stracił bramek. W całej swojej karierze przepuścił tylko siedemnaście goli, broniąc na Anfield. Co warte odnotowania, pięć z nich jeszcze za czasów gry w Romie. Włodarze “The Reds” nie mogą żałować ani jednego centa wydanego na Brazylijczyka.
Zwłaszcza, że Alisson jest gwarantem jakości przez jeszcze wiele sezonów. Wielu Brazylijczyków ma tendencję do zbyt szybkiej destrukcji swoich karier, ale w tym przypadku Becker również jest wyjątkiem. 27-latka nie ciągnie do imprez i karnawału, a jego życie popłynęło w rytmie samby dopiero, gdy odebrał statuetkę Samba Gold dla najlepszego brazylijskiego zawodnika.
Od lat jest związany z jedną partnerką, Natalią Loewe, którą poślubił przed pięcioma laty. Małżeństwo Beckerów doczekało się dwójki potomków - Heleny urodzonej w 2017 r. oraz Matteo, który niedługo skończy roczek. Alisson to niezwykle rodzinny człowiek, któremu nie w głowie imprezy, szybkie dziewczyny i jeszcze szybsze limuzyny.
Brazylijczyk, zarówno na polu prywatnym, jak i zawodowym, jest chodzącą oazą spokoju, perfekcjonistą, który sumiennie wykonuje powierzone zadania. Z nim między słupkami kibice Liverpoolu oraz reprezentacji Brazylii mogą być spokojni o wynik swoich ulubieńców. Alisson Becker, niczym legendarny Franek Kimono powinien zanucić “Na bramce stoję, niczego się nie boję”.
Mateusz Jankowski