Prywatny plac zabaw pana Michała. Jak Probierz destabilizuje reprezentację i jakie są koszty [KOMENTARZ]

Prywatny plac zabaw pana Michała. Jak Probierz destabilizuje reprezentację i jakie są koszty [KOMENTARZ]
Piotr Matusewicz / pressfocus
Jan - Piekutowski
Jan PiekutowskiDzisiaj · 12:00
Michał Probierz i Ryszard Rembiszewski to w zasadzie jedna osoba. O efektach pracy jednego i drugiego decyduje lub decydowało przede wszystkim szczęście. Szkopuł w tym, że trafić na naprawdę dobry cały mecz biało-czerwonych jest ciężej niż na szóstkę w Lotto. Ale jak ma być inaczej, skoro selekcjoner niczego nie zbudował?
Michał Probierz odpowiada za wyniki reprezentacji od października 2023 roku. Przez ponad rok zespół rozegrał 16 meczów. Ale to nie ma żadnego znaczenia. Za nami 12 miesięcy pracy, którą wypada określić ocenić jako rozczarowującą. Nie ma wyników, nie ma wyraźnej poprawy gry, nie ma nawet określonego składu. Próżno uciec przed wrażeniem, że selekcjoner działa po omacku, decyzje podejmuje na chybił-trafił. Na ten moment częściej to pierwsze.
Dalsza część tekstu pod wideo
To stan rzeczy, który trudno pojąć. Trener ma naprawdę komfortowe warunki. Przejmował drużynę pogrążoną w takim kryzysie, że gorzej być nie mogło. Gdy tylko udało się minimalnie wyjść na prostą, czyli awansować na EURO 2024 poprzez lepsze wykonywanie rzutów karnych, rozłożony został obszerny parasol bezpieczeństwa. Mimo tak łagodnego podejścia Probierz się gubi, kluczy.
Jak można myśleć o stabilizacji poziomu gry, skoro nic nie zostało wyklarowane? Jak mamy zaprezentować się dobrze w dwóch połowach, skoro skład zmieniany jest częściej niż Remigiusz Mróz publikuje kolejną książkę? Jakby tego było mało, odpowiadają za to nie tylko kontuzje, a przede wszystkim wątpliwej jakości decyzje selekcjonera.

Bęben maszyny losującej jest pusty

Reprezentacja Polski nie ma wyjściowej jedenastki. W żadnej formacji pozwalającej na debatowanie nie została wprowadzona hierarchia. Michał Probierz rotuje nawet na pozycji bramkarza, absurdalnie stawiając raz na Marcina Bułkę, raz na Łukasza Skorupskiego. Dlaczego, jaki jest rzeczywisty powód? Tego nie wie nikt. Co najwyżej selekcjoner, ale i tutaj mam wątpliwość napędzaną innymi wyborami.
Spójrzmy na zestawienie linii defensywy w każdym z meczów za kadencji Probierza. 16 spotkań przyniosło nam aż osiem kombinacji! Jednocześnie za każdym razem sztab szkoleniowy kurczowo trzymał się ustawienia z trójką stoperów. Według selekcjonera wynika to z faktu, że tak właśnie gra większość reprezentantów, ale to absolutne minięcie się z prawdą, co znakomicie TUTAJ naświetlił nasz dziennikarz Dawid Dobrasz. Krótko podsumowując temat - regularnie w trójce gra siedmiu, regularnie w czwórce gra... 18 z 29 pierwotnie powołanych na listopadowe zgrupowanie.
Wróćmy jednak do tematu stabilizacji, a raczej jej braku. Wyjściowe zestawienie defensywy wyglądało następująco:
  • Wyspy Owcze: Peda, Kędziora, Kiwior
  • Mołdawia: Peda, Kędziora, Kiwior
  • Czechy: Kiwior, Bednarek, Bochniewicz
  • Łotwa: Wieteska, Bednarek, Kiwior
  • Estonia: Kiwior, Bednarek, Dawidowicz
  • Walia: Kiwior, Bednarek, Dawidowicz
  • Ukraina: Walukiewicz, Kiwior, Salamon
  • Turcja: Kiwior, Bednarek, Dawidowicz
  • Holandia: Bednarek, Kiwior, Salamon
  • Austria: Kiwior, Bednarek, Dawidowicz
  • Francja: Kiwior, Bednarek, Dawidowicz
  • Szkocja: Kiwior, Bednarek, Dawidowicz
  • Chorwacja: Bednarek, Dawidowicz, Walukiewicz
  • Portugalia: Bednarek, Dawidowicz, Walukiewicz
  • Chorwacja: Kiwior, Bednarek, Dawidowicz
  • Portugalia: Piątkowski, Kiwior, Bednarek
Najczęściej wybieraną trójką byli Kiwior, Bednarek i Dawidowicz, którzy zagrali ze sobą siedem razy, czyli w mniej niż w połowie spotkań pod wodzą Probierza. Jednocześnie nie zawsze o ich rozbiciu decydowały względy zdrowotne. Przykładem pierwszy mecz z Chorwacją, Kiwior wylądował wtedy na ławce rezerwowych.
Defensywa sprawia wrażenie niezgranej i taka w zasadzie jest, co na papierze zostało tylko udowodnione. Straciliśmy najwięcej bramek ze wszystkich zespołów, które występują w bieżącej edycji Ligi Narodów! To statystyka kompromitująca. Ciągłe rotacje i zmiany w obronie nie są jej jedyną przyczyną, ale niewątpliwie ważną częścią składową, o której trzeba mówić. Bo, tak z ręką na sercu, ilu my mamy pewniaków do pierwszego składu? Sześciu?
Lewandowski, Zieliński, Urbański, Zalewski, Bednarek - oni na pewno. Wszystko wskazuje też, że Kiwior, Sebastian Szymański. Do tego można dyskutować na temat Frankowskiego, bo w nim selekcjoner zdaje się widzieć swojego żołnierza, chociaż pod względem piłkarskim lepszych mamy graczy.
Ale dalej? Dalej hulaj dusza, konsekwencji nie ma. O ile bowiem kwestia defensywy powoduje ból głowy, o tyle decyzje dotyczące środka pola zakrawają już o żart. Wspólnym mianownikiem w meczach za kadencji Probierza jest w gruncie rzeczy tylko "Zielek". Resztę dokooptowuje się na zasadzie nagłej łapanki.
  • Wyspy Owcze: Slisz, Dziczek, Zieliński, Szymański
  • Mołdawia: Dziczek, Szymański, Zieliński
  • Czechy: Slisz, Piotrowski, Szymański
  • Łotwa: D. Szymański, Piotrowski, Szymański
  • Estonia: Slisz, Zieliński, Piotrowski
  • Walia: Slisz, Zieliński, Piotrowski
  • Ukraina: Romańczuk, Zieliński, Szymański
  • Turcja: Slisz, Zieliński, Piotrowski
  • Holandia: Romańczuk, Zieliński, Szymański
  • Austria: Slisz, Piotrowski, Zieliński
  • Francja: Zieliński, Szymański, Moder
  • Szkocja: Szymański, Zieliński, Urbański
  • Chorwacja: Szymański, Zieliński, Urbański
  • Portugalia: Szymański, Zieliński, Oyedele
  • Chorwacja: Zieliński, Szymański, Moder
  • Portugalia: Romańczuk, Bogusz, Zieliński
16 spotkań i 10 różnych kombinacji. Najczęściej wariant Slisz, Zieliński, Piotrowski i żeby było ciekawiej, to w meczu z Portugalią kolejno: pierwszy siedział na ławce, drugi grał w pierwszym składzie, a trzeci nie został powołany z powodu kontuzji, ale po Walii ani razu nie rozegrał więcej niż 45 minut, a po EURO wypadł z jedenastki.
Same powołania również stanowią nieodgadnioną zagadkę, wszak selekcjoner niezmiennie czaruje, chociaż kapelusz pusty. Z powodów tylko sobie znanych albo zabiera, albo nie zabiera Bogusza i Romanczuka. Piłkarz LAFC ma dwa powołania do kadry meczowej (cztery możliwe), a gdy już gra, to się nim pomiata. Pomocnik Jagiellonii ma zaś osiem powołań do kadry meczowej (16 możliwych). Dziwi, bo dla przykładu Moder ma ich 11 na 14 możliwych, a, jakby to delikatnie ująć, nie daje wielu argumentów.

Następuje zwolnienie blokady

Temat decyzji personalnych wypada jednak drążyć. Michał Probierz jest zakładnikiem wyników reprezentacji Polski i za każdym razem, gdy kadrze powinie się noga, jak bumerang wrócą przynajmniej dwa nazwiska - Matty Cash i Kamil Grabara. Obaj odsunięci od drużyny na zasadzie "bo tak". Selekcjoner nie podał żadnego argumentu dosadnie przemawiającego za takim działaniem, wymiguje się stwierdzeniem, że ma takie prawo z racji piastowanego stanowiska. Mnie zaś może się to zupełnie nie podobać i mogę tę iluzoryczną zasadność podważać, a ostatnie rezultaty biało-czerwonych bardzo temu służą.
Szarganie Casha odbiło się czkawką w październiku, odbiło się w listopadzie. Dwukrotnie już Probierz musiał się mocno nagłówkować w kwestii zestawienia wahadeł w związku z niedyspozycją jednego zawodnika. Jeśli wypada Frankowski lub Zalewski, to powstaje problem. Gdy wypada kolejny gracz, dochodzi do niemal całkowitego załamania systemu. Z jego odbudową selekcjoner sobie nie radzi. Jednym z dowodów piątkowy mecz - za Bereszyńskiego wpuszczono poobijanego Kamińskiego, później dołożono mu Marczuka. W efekcie wahadłowi częściej wchodzili sobie w paradę niż działali na korzyść kolektywu.
Nie twierdzę, że Cash byłby dla całej reprezentacji zbawcą, bo to kłamstwo, ale jego obecność z pewnością by nie zaszkodziła.
To samo tyczy się Grabary, którego nie ma tylko ze względów personalnych, przestańmy udawać, że jest inaczej. Zawodnik Wolfsburga "zjada" Drągowskiego, a ze Skorupskim i Bułką mógłby śmiało startować w i tak otwartym wyścigu. Niemniej, jak sam to ujął, powołać się nie może.
"Zabawnie" się więc składa, że największa dyskusja dotycząca nieobecnych związana jest z piłkarzami defensywnymi, a to właśnie w tej formacji mamy najwięcej problemów. Żeby jednak nie było - w ofensywie też rewelacji nie ma.

...i rozpoczynamy losowanie

Michał Probierz zarzeka się, że gramy ofensywnie, ale to przysięga na mały paluszek, ja tego nie kupuję. Reprezentacja Polski ma momenty ofensywne w starciach z mocniejszymi rywalami. W Lidze Narodów wypadamy po prostu bardzo słabo pod względem parametrów ataku.
Dane Sofascore tak podsumowują występy biało-czerwonych w Dywizji A:
  • stworzone "duże" okazje - 8 - 11. miejsce na 16 zespołów
  • strzały celne na mecz - 4 - 9. miejsce
  • strzały na mecz - 11,8 - 11. miejsce
  • posiadanie piłki - 39,8% - 13. miejsce
Nie dajmy się zwodzić opowieściom o tym, że Polska porywa tłumy. To kolejne bajki, które nie wytrzymują brutalnego zderzenia z rzeczywistością. Ta zaś definitywnie pożegnała nas z nadziejami na pierwszy koszyk w eliminacjach Mistrzostw Świata 2026. Jakby tego było mało, na mundial pojedziemy tylko w wypadku wygrania swojej grupy eliminacyjnej lub barażu po zajęciu drugiego miejsca, co opisywaliśmy TUTAJ. Wszystko zwiastuje naprawdę trudne wyzwanie.
W tej Lidze Narodów naprawdę opłaca się punktować, a nie tylko eksperymentować na żywym organizmie.

Przeczytaj również