Proponujemy skład Polski na Francję! Aż 6 zmian, recepta jest jasna
Polski kibic musi mieć twardy tyłek. A reprezentacja dobrze żeby miała silny kręgosłup. Personalny i taktyczny. Chcemy go zobaczyć w meczu z Francją.
Wstydliwy fakt: jako jedyni przed trzecią kolejką nie mamy już matematycznych szans na wyjście z grupy. Jako jedyni nie gramy o nic poza godnym pożegnaniem się z turniejem. Godnym, czyli innym występem niż w meczu z Austrią.
Taki mecz jedynie "o honor" mógłby skłaniać Michała Probierza do wystawienia zmienników. Zawodników, którzy wcześniej na tym turnieju nie dostali żadnych minut. A paru ich było. Oprócz bramkarzy, Marcina Bułki i Łukasza Skorupskiego, to też Sebastian Walukiewicz, Tymoteusz Puchacz, Damian Szymański i Michał Skóraś.
W 2002 roku tak zrobił Jerzy Engel, a cztery lata później Paweł Janas. Obaj dobrze na tym wyszli, bo "drugi garnitur" pokazywał się z lepszej strony niż wcześniej ten pierwszy i reprezentacji udawało się nie opuszczać dużego turnieju bez zwycięstwa. Tylko wtedy graliśmy z USA i Kostaryką, a nie z Francją (która - przypomnijmy - oficjalnie nie ma jeszcze awansu).
Dlatego w naszym przypadku nie ma miejsca na takie benefisy. Engel i Janas wiedzieli, że po tych turniejach żegnają się z posadą, a zadanie budowania nowej kadry przypadnie komu innemu. Probierz wie, że zostanie na stanowisku, a za pasem ma trudne, jesienne mecze Ligi Narodów ze Szkocją, Chorwacją i Portugalią. Dlatego wtorkowe spotkanie traktuje już jako pierwszy etap przygotowań do kolejnych wyzwań. I bardzo dobrze.
To co dobre
Za dużo było w ostatnich tygodniach zmian. Dotychczas niemal każda z odważnych decyzji Probierza się broniła, ale w meczu z Austrią zza rogu wyszła wspominana przez niego przyjaciółka - porażka. Nawet jeśli on twierdzi inaczej, to decyzje personalne (znów odważne) i nastawienie taktyczne (niby odważne, ale tak naprawdę nie) tym razem okazały się błędne.
Na Francję wróćmy do tego, co działało. Nasze najlepsze mecze w czerwcu to towarzyski z Ukrainą i grupowy z Holandią. Takie, po których sztab mógł być zadowolony, że chcieliśmy utrzymywać się przy piłce, próbowaliśmy nawet czasem rozgrywać piłkę od bramki i pokazywaliśmy zalążki gry defensywnej. Trwajmy przy tym, tak jak nam obiecano po Holandii.
Owszem, w obu tych meczach rywale mieli swoje okazje, w obu meczach traciliśmy gole, ale czy gdy chcieliśmy grać bardziej fizycznie (co to w ogóle znaczy?), bezpośrednio, jeden na jeden, to wyglądało to lepiej? Nie. Wmówiono nam jakiś czas temu, że "w polskim DNA jest kontratak". To nieprawda. Jak udowodnił niedawno Michał Zachodny w naszym formacie taktycznym, w tych meczach, w których oddajemy piłkę rywalom, nasze statystyki defensywne są średnio jeszcze gorsze.
Za dużo zmian
Zacząłem od kręgosłupa. Według Zbigniewa Bońka w każdej drużynie tworzą go bramkarz, środkowy obrońca, defensywny pomocnik i napastnik. A my pomiędzy meczami z Holandią i Austrią zmieniliśmy zawodników na każdej z tych pozycji oprócz bramkarza. - Skoro w pierwszym meczu było tak dobrze, to po co tyle zmian na drugie spotkanie? - pytał Boniek na kanale Prawda Futbolu.
Z Holandią Bartosz Salamon sam wziął na siebie winę za porażkę, ale w powszechnej opinii zaliczył niezłe spotkanie. Bardzo dobre zanotował Taras Romanczuk. Kolejne bardzo obiecujące dopisał Kacper Urbański. A na Austrię wszyscy usiedli na ławce.
Urbański to przyszłość reprezentacji. Środkowy pomocnik, który trochę z przymusu grał dotychczas dużo wyżej i absolutnie się nie spalił. Trudno mówić o przyszłości w kontekście 32-letniego Romanczuka, ale na dziś to nasz najlepszy defensywny pomocnik, który daje w rozegraniu zupełnie inne atuty niż Bartosz Slisz. A i tak przy tej intensywności na boisku we wtorek zobaczymy wcześniej czy później obu.
Największy ból mamy ze środkiem obrony. Jakub Kiwior to pewniak, pewnie nadal jesteśmy też skazani na Jana Bednarka (chociaż Sebastian Walukiewicz może mieć na ten temat inne zdanie), ale kto ma zagrać pomiędzy nimi? Czy powrót do Salamona to zbyt duże wotum nieufności wobec Pawła Dawidowicza po jednym, słabszym występie? Czy można budować kadrę na kolejny cykl w oparciu o 33-latka? (Jak coś, Portugalczycy nie mają z tym problemu).
Nie ma wyboru
Kogo wystawić w bramce? To był jeden z głównych tematów dyskusji w niedzielnym "Euro Insajderze" na kanale Meczyki.pl. Po deklaracji selekcjonera wiadomo już, że Wojciech Szczęsny na tym turnieju nie zagra. Z Francją zapowiada się zatem pierwszy rozdział rywalizacji o schedę po nim pomiędzy Marcinem Bułką i Łukaszem Skorupskim.
Kto ma zagrać w ataku? Jak poukładać drugą linię i znów zaszczepić w sfrustrowanym Piotrze Zielińskim wiarę, że kolejne dwa lata z kadrą nie będą dla niego stracone?
To dylematy, na które Michał Probierz musi sobie odpowiedzieć do wtorku. Wybór ustawienia i składu należy do niego. Na razie na tym EURO ma skuteczność 50/50. Ale jeśli chodzi o nastawienie to wyboru nie ma. Swoimi wypowiedziami sam nałożył na siebie presję. Dodatkową dokładają wszystkie inne, uboższe personalnie drużyny na tym Euro, które pokazują, że się da. Grajmy w piłkę. Z Francją przecież pewnie i tak, i tak przegramy. Wzmacniajmy kręgosłup tej kadry i odzyskajmy odwagę. W zdrowym ciele zdrowy duch.
Proponowany skład reprezentacji Polski na mecz z Francją
Bułka - Walukiewicz, Dawidowicz, Kiwior - Frankowski, Romanczuk, Zieliński, Moder, Zalewski - Urbański, Lewandowski