Kto liderem obrony na Estonię? Szukamy zastępcy Glika. "Ma bardzo dobre cechy przywódcze"
Do meczu z Estonią coraz bliżej. To ma być "przetarcie" naszej kadry przed ewentualnym finałem barażów z Finlandią bądź Walią. Wiadomo, może być różnie, ale to spotkanie - jeśli będzie wygrane - powinno odpowiedzieć Michałowi Probierzowi na szereg pytań. Nie tylko o ewentualne nazwiska, ale też dyspozycję piłkarzy. My staramy się wejść w głowę selekcjonera i poszukać dla niego lidera defensywy na nadchodzące mecze.
Wiemy jedno - zagramy trójką z tyłu, bo selekcjoner mówi o tym głośno, nie tylko poprzez oficjalną konferencję, ale też inne wywiady medialne, że "nagle nie zmienimy wszystkiego" i "po to pracowaliśmy, żeby to teraz doskonalić".
Zatem poszukajmy trzeciego stopera do trójki obrońców, bo jednak wydaje się, że pewniakami do gry powinni być Jan Bednarek oraz Jakub Kiwior. Nie dość, że grają ostatnio regularnie (Bednarek - 36 meczów w tym sezonie, Kiwior - 25 meczów), to obaj mają w kadrze już spore doświadczenie (odpowiednio 54 mecze w kadrze i 19 spotkań w kadrze - Kiwior gra nieprzerwanie 11 czerwca 2022 roku).
Idąc dalej tropami Michała Probierza, szukamy w kadrze trzeciego do gry. A może i jednego z najważniejszych, bo mowa o liderze środka defensywy. Kiwior - lewa noga, bardzo prawdopodobne, że zagra jako lewy środkowy obrońca, a testy z Bednarkiem jako tej centralnej postaci w trzyosobowej obronie się nie sprawdziły i najbardziej realny wariant to gra "Bediego" jako prawy środkowy obrońca.
Kto może być liderem?
O miejsce tego "lidera" walczy czterech piłkarzy - Paweł Bochniewicz (194 cm wzrostu, 3 mecze w kadrze, 24 w SC Heerenveen), Paweł Dawidowicz (189 cm wzrostu, 8 meczów w kadrze, 23 w Hellasie Verona), Sebastian Walukiewicz (188 cm wzrostu, 3 mecze w kadrze, 20 w Empoli) i Bartosz Salamon (194 cm wzrostu, 11 meczów w kadrze, 8 meczów w Lechu Poznań).
Polska kadra od lat szukała lewego obrońcy. Bywał nim ostatnio Bartosz Bereszyński, ale od kilku miesięcy już nie chcemy go szukać i gramy systemem z wahadłami. W środku obrony jednak już się tak nie da. Od mundialu brakuje Kamila Glika, czyli ostoi i szefa defensywy reprezentacji Polski przez lata. I tak naprawdę kolejni selekcjonerzy szukają zastępcy dla takiego piłkarza, a właściwie zawodnika o zbliżonym profilu do 103-krotnego reprezentanta Polski.
Jeśli chodzi o marcowe zgrupowanie, to do wyboru jest czterech graczy. Mógłby być jeszcze brany pod uwagę Tomasz Kędziora, ale on nie został powołany, a to właśnie on za kadencji Fernando Santosa zagrał jako lider defensywy w meczu z Niemcami i wyglądało to bardzo dobrze. Niestety jednak potem wychowanek Lecha oblał egzamin z Mołdawią i Portugalczyk odszedł od tego pomysłu, a później Kędziora nie grał już w takiej roli.
Kim dla kadry był Kamil Glik? Tego nie trzeba tłumaczyć, ale dodajmy, że przede wszystkim był liderem mentalnym tej drużyny. Wielu nawet mówiło, że "prawdziwym kapitanem", mimo że opaskę zazwyczaj nosili Kuba Błaszczykowski czy Robert Lewandowski. To jednak Glik był piłkarzem niezłomnym. Grał nawet kiedyś cały mecz z kontuzją. Był prawdziwą skałą, do której przez lata szukaliśmy drugiego stopera w bloku złożonym z dwójki stoperów.
"Lewy" też kogoś takiego szuka
W słynnym już wywiadzie Lewandowskiego udzielonym Mateuszowi Święcickiemu dla Meczyków i Eleven Sports kapitan polskiej kadry przyznał, że brak osobowości stanowi problem zespołu. - W tej reprezentacji nie ma osobowości, które obudzą zespół, w pewnych momentach zainterweniują tak, żeby nie było problemów - stwierdził "Lewy".
Często się mówi, że warto patrzeć na liczby, ale nie zawsze one oddadzą to, kto w danym momencie nie pęknie albo wybije kluczową piłkę lub da wsparcie mentalne swoim kolegom. Drugim aspektem może być też wzrost. Często sam selekcjoner mówił o centymetrach, podwyższających blok obronny. Oczywiście wysokość, a dobra gra głową to dwie różne sprawy. Dlatego kandydatów na lidera środka obrony szukalibyśmy właśnie przez te wytyczne.
Wtedy grono tych kandydatów zawęża nam się do trzech nazwisk, czyli Bochniewicza, Dawidowicza i Salamona. Pierwszy na początku sezonu przez cztery kolejki był kapitanem swojego zespołu i cały czas jest jednym z liderów 11. drużyny Eredivisie. Drugi sześciokrotnie był kapitanem Hellasu i też jest jednym z kapitanów zespołu, jest w radzie drużyny. Trzeci to lider defensywy Lecha Poznań i zastępca kapitana przy nieobecności Mikaela Ishaka, a to miało miejsce siedem razy na osiem występów Salamona w tym sezonie.
Wszyscy z nich pełnią bardzo ważne funkcje w swoich drużynach. Zatem eliminujemy dalej. Naturalnym faworytem do gry wydawał się Paweł Dawidowicz, bo na logikę - gra w najlepszej lidze z tej trójki i w - teoretycznie - najlepszej ekipie z tych trzech. W niedzielę jednak doznał urazu stawu skokowego. Nie wiadomo, czy będzie do gry od pierwszej minuty w meczu z Estonią, a to pewne ryzyko. Jest w treningu, ale jest to niewiadoma. Na mały minus Dawidowicza idzie wzrost. To niekoniecznie w pełni merytoryczny parametr, ale kierujemy się tutaj głosem selekcjonera i chcemy "wejść" w jego głowę.
Zostaje dwóch?
Gdyby Dawidowicz miał odpaść, to zostają Bochniewicz i Salamon. To między nimi może się rozegrać decydujące starcie o pierwszy skład na Estonię.
W poniedziałek na konferencji prasowej zapytaliśmy Michała Probierza o powołanie 32-letniego Salamona (Bochniewicz jest 5 lat młodszy - przyp. red.).
- Salamon ma bardzo dobre cechy przywódcze. Jeśli Bartek byłby dostępny, to moi poprzednicy też by z niego korzystali i grałby regularnie. Nie jest powiedziane, że starszy zawodnik nie może grać. Chcemy pomóc innym zawodnikom, żeby osiągnęli cel, jaki jest awans. Nie patrzę na to, kto ile ma lat, a kto się wyróżnia - mówił w poniedziałek trener kadry.
Takie słowa mogły być pewną przewagą dla Salamona, jednak na plus Bochniewicza płynie fakt, że ten drugi grał już w kadrze u selekcjonera w jego krótkiej do tej pory kadencji. Paweł wystąpił z Czechami i zagrał 58 minut, a potem musiał opuścić boisko z powodu kontuzji. Jest to plusem dlatego, że Bochniewicz był już na zgrupowaniu i Michał Probierz może wiedzieć więcej o tym piłkarzu. Obaj stoperzy są także tak samo wysocy, bo mierzą 194 cm wzrostu.
Z kolei plusem dla Salamona może być fakt, że w Lechu Poznań jest zdecydowanie większa presja niż w holenderskim średniaku. Oczywiście, liga, w której gra Bochniewicz,jest mocniejsza, ale to w Poznaniu każdy mecz rozkłada się na czynniki pierwsze, a kibice ciągle chcą zwycięstw. To może być aspekt, którym pokieruje się Michał Probierz. Także warto dodać, że Salamon zagrał za kadencji Santosa świetny domowy mecz eliminacyjny z Albanią (1:0) i to był jeden z lepszych występów środkowego obrońcy w całym 2023 roku.
Ta decyzja dla Probierza jest bardzo ważna i selekcjoner ostatecznie może wybrać każdego, ale dla nas najbliżej - w kontekście meczu z Estonią - są właśnie dwa nazwiska, czyli Bochniewicz i Salamon, ale nie zdziwimy się, jeśli Dawidowicz dojdzie do pełni formy i to jego wybierze Probierz. Najniższe notowania wydaje się mieć jednak Walukiewicz, właśnie ze względu na przedstawione wyżej tezy.
Najważniejsze - kończąc już tę analizę - że nie ma jednego wniosku, kto powinien grać. Za to na pewno jest poprawa względem jesieni, że selekcjoner ma z kogo wybierać i nie trzeba się ratować Patrykiem Pedą. Fajnym, ciekawym piłkarzem, ale na dzisiaj nie na poziom reprezentacji.
Odpowiedź na to pytanie poznamy w czwartek, a ta decyzja jest o tyle ważna, że przy dobrym wyniku może zostać podtrzymana w kolejnym meczu i wtedy dowiemy się, kto na tym zgrupowaniu będzie liderem defensywy i zastępcą Kamila Glika, a i może się zbudować - w przypadku braku kłopotów zdrowotnych - nawet na całe EURO 2024.