Probierz niespodziewanie z niego zrezygnował, teraz wraca. Od razu do składu? Nigdy nie zawiódł

Probierz niespodziewanie z niego zrezygnował, teraz wraca. Od razu do składu? Nigdy nie zawiódł
Marcin Karczewski / pressfocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot15 Nov · 08:00
Nie wymagamy od reprezentacji Polski cudów w Portugalii. Ale wypada zaprezentować się lepiej niż ostatnio na Narodowym. Wtedy mogło się skończyć i “szóstką” ze strony rywali. A propos “szóstki” - dość eksperymentów, na tej pozycji znów może zagrać ktoś, kto jeszcze selekcjonera nie zawiódł.
Nadchodzące mecze Ligi Narodów z Portugalią i Szkocją dadzą nam odpowiedź na pytanie, czy po sześciu spotkaniach z nie byle jakimi rywalami reprezentacja Polski jest w innym miejscu niż po EURO. Czy w ogóle wykonała jakikolwiek progres, a Michał Probierz zrobił kilka kroków w kierunku selekcji zespołu pod eliminacje do MŚ 2026. Dziś bowiem można odnieść wrażenie, że ta kadra to dalej wielki plac budowy, a trener, szukając optymalnych rozwiązań, często kręci się w kółko.
Dalsza część tekstu pod wideo

Mało wiadomo

Na finiszu Ligi Narodów i kilka miesięcy przed startem mundialowych kwalifikacji warto sobie bowiem odpowiedzieć na pytanie, jaki jest kręgosłup tej reprezentacji. Tworzy go czterech, może pięciu piłkarzy:
  • Jan Bednarek, który krętą drogą wyrósł na lidera obrony,
  • Nicola Zalewski na lewym wahadle, bez którego dziś kadra mnóstwo traci z przodu,
  • Piotr Zieliński w drugiej linii, gdzie, miejmy nadzieję, nie będzie już testowany jako “szóstka”,
  • Robert Lewandowski, aktualnie kontuzjowany lider, kapitan zespołu.
Do tego można dorzucić Sebastiana Szymańskiego, choć on akurat zyskał pełne zaufanie Probierza dopiero we wrześniu i październiku. Wcześniej w barażach uzbierał niespełna 40 minut łącznie, na EURO po połówce z Holandią nie wstał z ławki na Austrię i wrócił przeciwko Francji. Od tego momentu jest pewniakiem do gry, wreszcie wygląda solidnie w kadrze, potrafi strzelać ważne bramki.
Pięć nazwisk z jedenastu. Mało, jak na bycie u progu ostatniego etapu selekcji przed eliminacjami. Jako szósty dojdzie Łukasz Skorupski lub Marcin Bułka - rozumiemy decyzję selekcjonera o pewnego rodzaju plebiscycie na nową “jedynkę”, trudno mieć pretensje o sprawdzenie obu najpoważniejszych z dostępnych opcji.
Pozostaje więc pięć pozycji do obsadzenia. Niewiadomą stanowią: dwaj obrońcy do Bednarka, prawy wahadłowy, “szóstka” oraz drugi napastnik (?) do współpracy z “Lewym”. Nie ma wiele czasu na pełną krystalizację składu. Mecze z Portugalią i Szkocją powinny już wyłonić plus minus optymalną jedenastkę, z kilkoma opcjami zapasowymi, gotowymi do wejścia od zaraz w razie np. problemów zdrowotnych. Aby ta drużyna wreszcie miała bardziej pełny kształt niż dotychczas. Bo może cieszyć, że biało-czerwoni potrafią zaimponować grą do przodu, strzelają gole, robią ofensywny progres, ale w tyłach dalej się pali, a w środku boiska jest dziura.

Nie zawiódł

Dziura, którą selekcjoner próbował łatać różnymi nazwiskami. Na “szóstce” testował kogo się dało, po czym teraz, gdy nie powiódł się odważny ruch z Maxim Oyedele, a Jakub Moder nadal nie odnalazł formy, wrócił do Bartosza Slisza i Tarasa Romanczuka. Pierwszy dostał na przestrzeni ostatniego roku sporo szans, ale poza Walią niczym nie przekonał. Przy tej mizerii jego powrót jest jednak zrozumiały, Slisz gra regularnie w niezłej lidze, właśnie wyrzucił z play-offów MLS Inter Miami Leo Messiego. W określonych sytuacjach może się reprezentacji przydać, natomiast nie wysłał dotychczas więcej niż jednego sygnału, że zasługuje na miejsce w podstawowym składzie.
Romanczuk to inna historia. Filar Jagiellonii był jak dotąd posłany w bój przez Probierza trzykrotnie. W końcówce barażu z Walią, przed mistrzostwami Europy z Ukrainą i na samym turnieju przeciwko Holandii. Za każdym razem “dowoził”. Pewnie gdyby nie kontuzja, po Holandii grałby dalej. Tym bardziej dziwiła więc decyzja selekcjonera o rezygnacji z 32-latka w Lidze Narodów. Jasne, na piłkarzu w tym wieku nie zbudujemy kadry na lata, ale już pod eliminacje mundialu i - oby! - sam mundial - jak najbardziej. Pomocnik “Jagi” jest w formie, rytmie meczowym, daje doświadczenie i spokój. Wiemy, że się nie spali. Inne pomysły się nie sprawdziły, wróćmy zatem do Tarasa Romanczuka. On jedyny z dotychczasowych kandydatów do gry na “szóstce” jeszcze nie miał występu, po którym pomyślelibyśmy “nie no, nie tędy droga”. Dość eksperymentów, dość kręcenia się w kółko - na tej pozycji znów może zagrać ktoś, kto jeszcze selekcjonera nie zawiódł. Jeśli się sprawdzi, idźmy w to. Dobrze, że według informacji Tomasza Włodarczyka Romanczuk faktycznie ma dostać szansę w Porto - cały przewidywany skład na Portugalię znajdziecie TUTAJ.

On musi grać!

A pozostałe wątpliwości? Kacper Urbański wielokrotnie udowodnił, że powinien być podstawowym ogniwem drużyny narodowej. Szóstym pewniakiem, siódmym licząc bramkarzy. W roli najbardziej wysuniętego pomocnika czy też cofniętego napastnika stanowi wartość dodaną dla tej kadry. Selekcjoner zreflektował się po posadzeniu go na ławce z Portugalią i przeciwko Chorwacji wystawił już od pierwszej minuty. Zakładając, że konkurencją do gry na pozycji, nazwijmy ją “dziewięć i pół”, są Karol Świderski i Mateusz Bogusz, Urbański to oczywisty faworyt. Reprezentacji Polski nie stać, by piłkarze o takim profilu i umiejętnościach byli rezerwowymi. Nawet jeśli ostatnio “Urbi” mniej grał w klubie (zresztą od ostatniego zgrupowania Świderski rozegrał niewiele więcej minut - 120 przy 99 zawodnika Bologni).
Zerkamy na prawe wahadło - tam długo pewniakiem był Przemysław Frankowski, tyle że jego występy w tym roku to głównie duże rozczarowanie. Selekcjoner szukał więc alternatywy w postaci Jakuba Kamińskiego. Ten jednak dotychczas nie zamknął konkurencji. Wydawałoby się, że właśnie teraz stoi przed niepowtarzalną szansą, by wskoczyć na “jedynkę” na tej pozycji. Teoretycznie lepszej okazji, by przedrzeć się do wyjściowej jedenastki, nie będzie. Ale na dziś stawiamy tutaj wielki znak zapytania, bo piłkarz Wolfsburga ma złamany palec, nie wiadomo, czy zdoła być gotowym nawet na Szkocję. Tym samym prawdopodobnie na Portugalię w składzie po długiej przerwie zamelduje się Bartosz Bereszyński - wariant bardziej defensywny. Reasumując: znów niewiele wiemy.
Podobnie zresztą jak i w formacji obronnej. Selekcjoner długo stawiał na Pawła Dawidowicza, ten jednak ani nie ma niestety zdrowia, by być filarem defensywy, ani nie dał za tym argumentów sportowych. Źle wyglądał z Austrią, źle wyglądał w Lidze Narodów, październikowym występem z Chorwacją potwierdził, że na nim biało-czerwonych tyłów nie zbudujemy. Michał Probierz długo ufał piłkarzowi Hellasu i tym samym sam ograniczył sobie pole manewru. Kamil Piątkowski dostał szansę dopiero ostatnio, po kontuzji Dawidowicza. Zaprezentował się obiecująco, tyle że o jakimkolwiek zgraniu z partnerami nie ma mowy. Do kadry nieźle wszedł Sebastian Walukiewicz, ale on kilka tygodni temu zmagał się z kłopotami zdrowotnymi. W efekcie ominął rewanż z Chorwacją, gdzie po wejściu Piątkowskiego trio z nim, Janem Bednarkiem i Jakubem Kiwiorem stworzyło najbardziej pewną defensywę od dawna (nawet, jeśli nie ustrzegło się błędów).
Jaki z tego wniosek? Skłaniałbym się ku wykorzystaniu tego, co zadziałało 15 października po zejściu Dawidowicza. Piątkowski, Bednarek i Kiwior mogą być odpowiedzią na to, by ta obrona wyglądała co najmniej przyzwoicie.
Z zabezpieczeniem w postaci Walukiewicza jako pierwszym do wejścia można ogólnie liczyć, że Polacy nie otworzą Portugalczykom tylu bramek do autostrady w pole karne, jak kilka tygodni temu. Nie wymagamy cudów w Portugalii, ale lepszy występ niż na Narodowym to konieczność. Powtórka (jakości i przebiegu gry, nie wyniku) będzie oznaczała, że ten zespół dalej, mimo pojedynczych przebłysków, stoi w miejscu. A to byłaby najgorsza możliwa wiadomość.

Przeczytaj również