Prezes despota kontra trener-alfa. Tu muszą być fajerwerki. Obudzą giganta?
Takiego stężenia ego jeszcze pod Wezuwiuszem nie było. Dwa najsilniejsze charaktery we włoskiej piłce spotykają się ze sobą i planują pełną zgodę. Dla dobra klubu, który przeżywa ciężkie chwile.
Sezon 2023/24 w wykonaniu Napoli poszedł jeszcze gorzej niż zakładał najgorszy scenariusz. Dziewięć miesięcy, które miały w sobie wszystko. Dramatyczne wyniki, zwolnienie trenera Rudiego Garcii, objęcie przywództwa nad drużyną przez prezesa Aurelio De Laurentiisa i w końcu całkowitą obojętność ze strony wszystkich: kibiców, piłkarzy, sztabu oraz zarządu. Dziesiąte miejsce w tabeli uosabiało całą tę beznadzieję, jaka przetoczyła się przez zespół, który w sierpniu 2023 roku obiecywał walkę o obronę historycznego tytułu.
Jak góra z górą
Po tak katastrofalnym roku Napoli radykalnie się odbudowuje. Pozyskuje wartościowych zawodników, myśli o przyszłości bez Victora Osimhena, która prędzej czy później nadejdzie i wreszcie najważniejsze - pokłada całe swoje zaufanie w osobie nowego trenera, Antonio Contego. Dla wielokrotnego mistrza Włoch to szczególne wyzwanie. 55-letni szkoleniowiec z entuzjazmem przyjął tę rolę i wykonał pierwsze ważne kroki, aby załatać dziury w systemie drużyny.
Prezes Napoli szalał za Conte od prawie dekady. Historia ich relacji sięga roku 2015, kiedy po raz pierwszy rozmawiali przy okazji imprezy z okazji zakończenia sezonu Serie A. Potem poznali się na Malediwach. De Laurentiis miał pytać Antonio, czy nie chciałby zostawić Chelsea i potrenować jego piłkarzy. Ten jedynie odparł, że kontrakt nie pozwala mu negocjować z innymi klubami.
Teraz ich ścieżki przecięły się ponownie. Okoliczności jednak zgoła odmienne. Napoli znajduje się w ogromnym dołku sportowym - po raz pierwszy od 14 lat nie wystąpi w europejskich pucharach. Conte z kolei już nie cieszy się taką reputacją jak na początku dekady, gdy znajdował się na czele list wielu topowych drużyn w Europie. Zadaniem obu podmiotów będzie lizanie ran i powrót do poprzedniego stanu.
Krótkie lonty
Problem polega na tym, że flow prezydenta i trenera może potrwać krótko. Aurelio jest człowiekiem impulsywnym: nie dzieli się władzą, nie przyzwyczaja się do swoich pracowników, dyktuje zasady i potrafi je egzekwować bardzo mocnymi słowami. Pożegnanie Rudiego Garcii również nie należało do tych wziętych z podręczników dla dżentelmenów. Zresztą, czasem wraca do tego sam De Laurentiis.
- W przerwie meczu poszedłem do szatni, bo nie mogłem już się przyglądać temu żałosnemu widowisku. Powiedziałem mu: “chłopie, co ty do cholery robisz? Naprawdę chcesz, żebym cię zwolnił?”. I tak to się skończyło. Ciągle zaskakiwał mnie i piłkarzy swoimi nowymi ustawieniami. Kazałem mu iść do diabła - relacjonował boss Napoli.
Conte nigdy nie zamierzał się spoufalać ze zwierzchnikami. Przyjaźnie? Nie są dla niego. Konflikty? Jak najbardziej, w to mu graj. Blisko serca leży mu łacińska zasada “divide et impera” - “dziel i rządź”, często przytaczana przez komentatorów sportowych w złym kontekście. To strategia przewodzenia grupie przy pomocy wzniecania sporów. Conte nie lubi mieć spokoju w szatni, musi być nieco chaosu. Jednocześnie słabo toleruje krytykę, stres, ale za to uwielbia wysokie kontrakty i drogie transfery.
W imię dobrej współpracy obaj musieli coś poświęcić. Conte zgarniał w Londynie od Tottenhamu ponad 10 milionów euro, w Neapolu otrzyma niewiele ponad połowę tego. Ale za to zgarnął część władzy De Laurentiisa, który zrzekł się roli naddyrektora sportowego. Antonio będzie pilnował rynku transferowego i nikt nie może się do jego decyzji wtrącać. Oczywiście w teorii. Na papierze. Panowie pracują w tandemie dla dobra klubu. Żeby wyjść z kryzysu.
Budowanie od tyłu
Prezydent wymagał od swoich trenerów jeszcze jednego. “Byle grali czterema obrońcami”. Przybycie Contego do Neapolu oczywiście musiało wiązać się ze zmianą formacji. - W ubiegłym sezonie zespół grał 4-3-3, zajął 10. miejsce i stracił 48 bramek. Miał mnóstwo problemów - kwestionował taktykę poprzednich trenerów podczas spotkania z dziennikarzami.
Wszyscy obecni dziennikarze starali się mu wykazać, że owszem, w większości meczów “Azzurri” grali czwórką z tyłu, ale zdarzały się też mecze z trzema obrońcami. Na przykład przegrany finał Superpucharu w styczniu przeciwko Interowi. Conte zdawał się nie słyszeć tych argumentów. Natychmiast przystąpił do realizacji planu: znalezienia piłkarzy pod swoje 3-4-2-1. Jako pierwszy pod Wezuwiusza na zasadzie wolnego transferu przybył Leonardo Spinazzola. Lewy wahadłowy, znany ze znakomitego startu na EURO 2020 i groźnej kontuzji, jakiej się nabawił na tamtym turnieju. Od tego czasu nie potrafił wrócić do najlepszej formy. W porównaniu jednak do Mario Ruiego gwarantuje drybling, kondycję i zaangażowanie. Najważniejsze sprawy dla obecnego trenera.
Następnie dołączyli środkowi obrońcy. Rafa Marin wyrastał z akademii Realu Madryt, zeszły sezon spędził na wypożyczeniu w Deportivo Alaves i wydaje się, że “Królewscy” pospieszyli się ze sprzedażą 21-letniego Hiszpana, wierząc, że uda im się sprowadzić Leny’ego Yoro. Przy fiasku transferu Francuza, Marin byłby idealną opcją do wypełnienia głębi składu, tymczasem czeka go teraz ławka rezerwowych w Neapolu.
Więcej szans na występy z pewnością będzie miał Alessandro Buongiorno, jeden z najlepszych obecnie włoskich stoperów. Napoli nie szczędziło pieniędzy i sprowadziło 25-latka za 35 milionów, mając nadzieję, że całkowicie zamknie długi proces poszukiwania następcy Kima Min-jae.
“Defensywka” Contego miała być gotowa na start sezonu. Ale nie była.
Falstart sezonu
- Roztopiliśmy się jak śnieg na słońcu. Mam ochotę powiedzieć, że powinniśmy przeprosić neapolitańskich kibiców, którzy śledzą nas z taką pasją - mówił po pierwszym meczu świeżo upieczony, ale i już lekko zgrillowany trener Napoli. Drużyna została upokorzona, zbierając “trójkę” od Hellasu Werona. Conte niebezpośrednio, ale nadal narzekał na skład. Sytuacja znana z jego poprzednich kadencji w różnych klubach.
- Do końca okienka może się pojawić się jeszcze jeden, dwóch, trzech lub czterech nowych. Tylu, ilu klub będzie chciał sprowadzić. Z problemami trzeba się zmierzyć i nie są one łatwe do rozwiązania - obwieścił.
Rozwiązaniem na bolączki w ataku (łącznie z pucharowym meczem z Modeną, “Azzurri” nie strzelili ani jednego gola w tym sezonie) może być David Neres, który właśnie przyszedł z Benfiki. Wciąż jednak wydaje się, że zespół jest we wczesnej fazie budowania. “Klika” bardzo mało rzeczy. Pytanie, czy trener-alfa otrzyma wystarczająco sporo czasu i czy sam będzie miał wystarczająco dużo samozaparcia. We wspólnej historii Conte i De Laurentiisa możliwe są bowiem tylko dwa rozwiązania. Albo pożrą się nawzajem, obudzą Wezuwiusza i spalą cały Neapol. Drugi zakłada uzbrojenie się w cierpliwość, przełykanie żali i pokonywanie trudności w dążeniu do celu. Środek tabeli Serie A nie powinno być już dłużej miejscem dla takiej drużyny.