Prawo Webstera a transfer Lewandowskiego do Barcelony. Co to za przepis? Czy "Lewy" może go użyć? Wyjaśniamy

Prawo Webstera a transfer Lewandowskiego do Barcelony. Co to za przepis? Czy "Lewy" może go użyć? Wyjaśniamy
Dziurek/Shutterstock
Usankcjonowane w 2008 roku prawo Webstera nie cieszy się dużą popularnością. Chociaż możliwość z korzystania z zapisów miało już pokaźne grono piłkarzy, w którym znajdziemy największe gwiazdy futbolu, mało kto na taki ruch się zdecydował. Teraz dyskusja na temat prawa Webstera na dobre trafiła do Polski. Wszystko za sprawą rzekomego transferu Roberta Lewandowskiego do FC Barcelony.
Robert Lewandowski wciąż nie przedłużył kontraktu z Bayernem Monachium. Umowa kapitana "Biało-Czerwonych" wygasa 30 czerwca 2023 roku, co powoduje napiętą sytuację na wszystkich frontach. Jeśli wierzyć dotychczasowym doniesieniom, o czołowego strzelca Bundesligi na dobrą sprawę walczą tylko dwa zespoły - jego obecny klub oraz wspomniana "Duma Katalonii", której nie stać jednak na rekordowy transfer.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Barca powiedziała agentowi Lewandowskiego, że może zaoferować Bayernowi od 25 do 30 milionów euro. Bayern chce co najmniej 60 milionów - stwierdził Gerard Romero, dziennikarz zajmujący się ekipą z Camp Nou.
Kwota ta jest w gruncie rzeczy śmieszna, nawet jeśli uwzględnimy umowę, która za kilkanaście miesięcy dobiegnie końca. Na zaproponowane wyżej warunki Bawarczycy po prostu się nie zgodzą - to w żaden sposób nie leży w ich interesie. Za 25 milionów euro nie dostaną jakościowego następcy Roberta Lewandowskiego.
Pozostanie Polaka w Niemczech nie jest niemożliwym scenariuszem. Bayern może zdecydować się na utrzymanie go w zespole aż do 2023 roku, co może być dla niego układem znacznie korzystniejszym niż porywanie się na rozpaczliwe szukanie klasowego snajpera w przystępnej cenie. W całej tej dyskusji niespodziewanie pojawiło się jednak prawo Webstera.
Możliwość skorzystania z tych zakurzonych zapisów sygnalizowały już liczne polskie media. Wydaje się jednak, że wybranie tej furtki przez Roberta Lewandowskiego jest mało prawdopodobne. Byłaby to pierwsza taka sytuacja w historii futbolu - nigdy wcześniej z prawa Webstera nie skorzystała gwiazda takiego formatu.
O co chodzi? Skąd wzięło się to prawo i na czym polega?

Historia prawa Webstera

Na początku XXI wieku Andy Webster był naprawdę cenionym szkockim obrońcą. W 2001 roku trafił do Heart of Midlothian, gdzie zyskał status jednego z najlepszych defensorów ligi. To mogło zaowocować przenosinami do Celtiku lub Rangersów - oba kluby interesowały się rzeczonym piłkarzem, przedstawiając konkretne oferty. Webster nie mógł jednak zasiąść do oficjalnych rozmów z gigantami lokalnego futbolu bez zgody swojego ówczesnego pracodawcy. Tej nigdy nie otrzymał.
Zarząd Heart poinformował zawodnika, że będzie on integralną częścią zespołu w sezonie 2005/06, w związku z czym nikt nie da mu zielonego światła na odejście zespołu na kilka miesięcy przed startem rozgrywek. Decyzji posłuchał, lecz czara goryczy i tak miała się przelać. Wszystko za sprawą Rosjan.
Szkockim klubem, dla którego wówczas grał Webster, zarządzała rodzina Romanowów. Władimir Romanow - głowa rodziny i całego Heart - już w lutym 2005 roku rozpoczął wprowadzanie nowej polityki transferowej. Jej reguły były jasne - do zespołu ma trafiać jak najwięcej krajan rosyjsko-litewskiego oligarchy, a ich narodowość będzie w gruncie rzeczy czynnikiem determinującym ustalenie wyjściowego składu.
I tak w ciągu kilku miesięcy do Szkocji przylecieli Edgaras Jankauskas, Deividas Cesnauskis, Marius Kizys, Saulius Mikoliunas oraz zawodnicy, którzy na co dzień występowali w lidze litewskiej - Bruno Aguiar, Ludek Straceny czy Nerijus Barasa. W efekcie tych transferów, co początkowo wydawało się nieprawdopodobne, miejsce w składzie stracił także Andy Webster, dotychczasowy lider defensywy.
Sytuację Szkota skomplikowała także jego decyzja o nieprzedłużeniu wygasającego kontraktu. W związku z nią został bowiem zupełnie oddzielony od pierwszej drużyny, co mogło mieć straceńczy wpływ na karierę. Aby ją ratować, Webster w 2006 roku porozumiał się z Wigan Athletic.
Aby związać się z angielskim klubem, 24-letni wówczas zawodnik wymówił swojemu obecnemu pracodawcy umowę, która miała obowiązywać jeszcze 12 miesięcy. Taki ruch początkowo spotkał się z dezaprobatą Szkockiego Związku Piłki Nożnej, który, w obawie przed złamaniem prawa, nie chciał wydać Wigan karty zawodnika. Sytuacja zmieniła się dopiero po konsultacjach z FIFA, która zezwoliła na przenosiny Webstera.
Ostatecznie jednak cała sprawa miała finał w sądzie. Zarząd Heart nadal nie chciał zaakceptować wyroku, w którym był stratny na całym interesie. Szkocki obrońca był w końcu wyceniany na dwa miliony funtów, tymczasem pojawiło się realne ryzyko niezainkasowania nawet jednego szterlinga. Przypadkiem Webstera zajął się więc Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu, który w 2008 roku zakończył wieloletni spór.
Orzeknięto wówczas, że przenosiny Andy'ego Webstera do Wigan Athletic są zgodne z prawem unijnym. Na mocy postanowień Szkot musiał jednak uiścić Heart odszkodowanie w wysokości równej kwocie zarobków piłkarza, które wynikałyby z kontraktu do końca jego obowiązywania. W wypadku obrońcy było to... 250 tysięcy funtów.

Na czym opiera się prawo Webstera?

Powstały w ten sposób precedens miał zmienić futbol. Tak przynajmniej zapowiadano, wszak otworzyła się legalna furtka dla wszystkich zawodników w Europie, by na kilkanaście miesięcy przed końcem swojego kontraktu brać sprawę właściwie we własne ręce. Zakładano, że w ciągu następnych lat z prawa Webstera skorzystają takie gwiazdy jak Steven Gerrard, Cristiano Ronaldo oraz Frank Lampard. Ostatecznie do niczego takiego nie doszło.
Chociaż zasada została w pełni usankcjonowana, nie cieszy się dużą popularnością. Poniekąd wynika to z jej reguł, które nie są skomplikowane, lecz dają ogromną władzę zawodnikom, na co niekoniecznie chcą przystać kluby. Istnieje więc niepisana umowa, by unikać transferów, które korzystałby z zapisów prawa Webstera.
Jeśli jednak jakiś zawodnik i jego nowy pracodawca zdecydują się na taki krok, muszą zostać spełnione następujące warunki. Dotyczą one ważności obecnego kontraktu piłkarza oraz trzech dodatkowych przesłanek.
Zawodnik ma prawo do jednostronnego wypowiedzenia kontraktu terminowego po upływie tak zwanego "okresu ochronnego”, który wynosi:
  • 3 lata od daty zawarcia kontraktu - dla graczy, którzy nie ukończyli 28. roku życia,
  • 2 lata od daty zawarcia kontraktu - dla graczy, którzy ukończyli 28. rok życia.
Ponadto należy spełnić następujące warunki:
  • piłkarz musi poinformować swojego pracodawcę o zamiarze rozwiązania kontraktu w terminie 15 dni od ostatniego oficjalnego meczu w sezonie,
  • nowy klub musi być objęty jurysdykcją innej federacji narodowej,
  • nowy klub musi zapłacić staremu klubowi odszkodowanie w wysokości równej kwocie zarobków piłkarza, które wynikałyby z kontraktu do końca jego obowiązywania.
Niektóre media dodają także czwartą zasadę, która wyklucza istnienie klauzuli odstępnego w obowiązującym już kontrakcie zawodnika.
Zapisy te - w kontekście Roberta Lewandowskiego - nie stanowią żadnego problemu. Polak spełnia wszystkie przesłanki, w teorii mógłby zatem skorzystać z prawa Webstera. W praktyce jest to jednak bardzo mało prawdopodobne. To martwy przepis. Przykłady zawodników, którzy zdecydowali się na taki ruch, można policzyć na palcach ręki nieostrożnego drwala.

Lewandowski jak Kokoszka?

Postawmy sprawę jasno - w historii futbolu nie byłoby taki wielkiego nazwiska jak to Roberta Lewandowskiego, które skorzystałoby z prawa Webstera. Mimo 16 lat od transferu szkockiego obrońcy i kolejnych 14 od czasu usankcjonowania zapisów przez CAS na taki sposób rozwiązania współpracy z obecnym pracodawcą decyduje się jedynie wąskie grono piłkarzy i zarządów.
FC Barcelona nie powinna się z tego schematu wyłamywać. Skorzystanie z prawa Webstera i na jego mocy ściągnięcie polskiego napastnika byłoby w gruncie rzeczy wypowiedzeniem wojny Bayernowi Monachium. Na to - jak podkreślają hiszpańskie media - "Duma Katalonii" nie chce się decydować. To zbyt duże ryzyko, praktycznie pod każdym względem.
Z powodu względnej ostrożności w stosowaniu prawa Webstera nie istnieje nawet żadna oficjalna lista piłkarzy, którzy skorzystaliby z powiązanych z nim możliwości. Marcin Matuszewski, agent piłkarski, zdradził w rozmowie z TVP Sport, że na polskim rynku prawdopodobnie istnieje tylko jeden taki przypadek - Adam Kokoszka w 2008 roku opuścił Wisłę Kraków i przeniósł się do Empoli.
Jeśli zakres naszych poszukiwań rozszerzymy na resztę Europy poszukiwania wcale nie okażą się bardziej owocne. Na wcześniejsze rozstanie ze swoim pracodawcą zdecydowali się między innymi:
  • Jonás Gutiérrez - Mallorca -> Newcastle United (Hiszpanie domagali się bagatela 15 milionów euro odszkodowania),
  • Tony Sylva - Lille -> Trabzonspor,
  • Jeffrey Sarpong - Real Sociedad -> NAC Breda
Zawodnicy stosunkowo rozpoznawalni, lecz w zestawieniu z Robertem Lewandowskim znajdujący się w innej piłkarskiej galaktyce.
- Werdykt na korzyść piłkarza będzie miał dalekosiężne i szkodliwe skutki dla całej dyscypliny. To pyrrusowe zwycięstwo tych zawodników i ich agentów, którzy bawią się w odstąpienie od kontraktów przed ich wypełnieniem - stwierdził Sepp Blatter podczas swojej kadencji w FIFA.
Kapitan reprezentacji Polski jest piłkarzem wybitnym, pod wieloma względami historycznym. Mimo tego zapisanie się na kartach dziejów jako najlepszy zawodnik, który skorzystał z prawa Webstera wydaje się ułudą. Jeśli FC Barcelona faktycznie chce zawodnika "Biało-Czerwonych", a ten pragnie zagrać na Camp Nou, trzeba dogadać się z Bayernem Monachium w inny sposób.

Przeczytaj również