Najlepsza akademia w kraju poszerza swoje terytorium. Lech Poznań będzie szkolił dzieci na Pomorzu

Tczew. Miasto położone w województwie pomorskim. Raczej nie stolica futbolu, choć swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiali tu m.in. Paweł Wszołek czy Marcin Mięciel. Jest kilka lokalnych drużyn, ale na murach szybciej zobaczy się wyrazy wsparcia dla Lechii Gdańsk i Arki Gdynia, bo do Trójmiasta przecież rzut beretem. Właśnie w takim środowisku powstaje obecnie piłkarska akademia z prawdziwego zdarzenia. Akademia - ku zaskoczeniu wielu osób - Lecha Poznań.
Tczew od stolicy Wielkopolski dzieli mniej więcej 300 kilometrów. Skąd więc pomysł stworzenia tam kolejnej kuźni talentów spod znaku “Kolejorza”? Inicjatywa wyszła od tamtejszych pasjonatów futbolu.
- Wpadliśmy na ten pomysł razem z bratem - mówi Piotr Dubiela, inicjator projektu, a obecnie menedżer akademii. - Byłem wcześniej na stażach trenerskich w wielu klubach: Zagłębiu Lubin, Rakowie Częstochowa, Wiśle Kraków. Zebrałem trochę doświadczenia, które chciałem później przenieść na inny grunt, ale zderzałem się ze ścianą. Bo tu trzeba grać pod wynik, tam trzeba grać długą piłką - tłumaczy, obnażając częściowo problemy niektórych polskich klubów.
“Kolejorz” na historycznych torach
Piotr Dubiela, wraz z bratem Pawłem, wpadli więc na pomysł stworzenia w Tczewie akademii firmowanej którymś z największych polskich klubów, gdzie spojrzenie na piłkę jest bardziej profesjonalne. - Kontaktowałem się też z Legią czy Arką. Chciałem po prostu stworzyć fajny projekt, dobry dla funkcjonowania tych dzieci - dodaje Dubiela.
Ostatecznie jednak nie Legia, nie Arka, a właśnie “Kolejorz” zawita ze swoim szkoleniowym know-how do miasta znanego z historycznego mostu kolejowego. Pół żartem, pół serio - wszystko pasuje tu idealnie.
Jak udało się przekonać Lecha, że Tczew to dobre miejsce na taki projekt? Wystarczyła rozmowa między pomysłodawcami i Dominikiem Czapczykiem, obecnym dyrektorem Akademii klubu z Bułgarskiej.
- Tak naprawdę już po pierwszej rozmowie była decyzja na tak. Przedstawiony pomysł szybko przypadł do gustu Dyrektorowi Czapczykowi - mówi Daniel Biernacik, w powstającej Akademii będący człowiekiem niemal od wszystkiego. Zajmuje się wszelkimi sprawami organizacyjnymi, ale będzie też asystentem trenera.
Metody szkoleniowe prosto z Poznania
Chociaż Akademią zarządzać mają głównie ludzie z Tczewa i okolic, rola Lecha nie ogranicza się w tym przypadku jedynie do świecenia herbem i nazwą. - Przedstawiono nam cały plan. Wiemy, na co mamy zwrócić uwagę. Cała budowa mikrocyklu, system szkolenia, to wszystko jest nakreślone przez Lecha, ale mamy pewien margines na swoje pomysły - tłumaczy Piotr Dubiela.
Lech na co dzień będzie monitorował postępy chłopców trenujących w tczewskiej akademii. - Wszystkie informacje, które zamieścimy na temat rozwoju dziecka czy ewentualnie jakichś cech, które posiada, będą bezpośrednio trafiały do bazy Lecha. Dodatkowo raz na miesiąc musimy przesłać do Poznania szczegółowe informacje na temat trzech najbardziej wyróżniających się zawodników z każdego rocznika. Jeśli dany chłopiec będzie trafiał na taką listę regularnie, to na pewno Lech zacznie mu się jeszcze baczniej przyglądać - podkreśla Biernacik.
Idealną okazją do tego, by wychowankowie tczewskiej filii Akademii Lecha pokazali się bezpośrednio trenerom i włodarzom z Poznania, będzie liga LPFA. Wówczas reprezentanci wszystkich szkółek Lecha zjeżdżają się w jedno miejsce, by w bezpośrednich starciach zaprezentować się całemu scoutingowi klubu. To dobra szansa do weryfikacji wcześniej tworzonych raportów, dotyczących poszczególnych zawodników.
Sztab pełen profesjonalistów
Wrażenie może robić cały sztab, który będzie czuwał nad prawidłowym rozwojem dzieci trenujących w tczewskiej Akademii. To bowiem nie tylko wykwalifikowani trenerzy, ale też ich asystenci, trener od przygotowania motorycznego, doświadczony psycholog dziecięcy, dietetyk oraz fizjoterapueta, który na każdym etapie rozwoju młodego zawodnika będzie m.in. korygował jego postawę. Podpowie też jak dobrać odpowiednie ćwiczenia i obciążenia. - Taki zindywidualizowany plan rozwoju idealnie wpisuje się w nowoczesną medycynę, gdzie zamiast leczyć, zapobiega się chorobom. A tym zajmuje się ja, i takiego ducha sportu, który prowadzi do zdrowia i długiego życia, chce zaszczepić w Lech Poznań FA w Tczewie - mówi Paweł Dubiela, drugi z pomysłodawców projektu, który doświadczenie zbierał m.in. w Niemczech, Belgii, Hiszpanii, Włoszech, Austrii i Serbii. Wszędzie tam obserwował futbol z bliska. - Wierzymy, że Tczew ma wielki potencjał, który pozostaje niewykorzystany. Może pora się przebudzić? A za kilka lat podziwiać “tczewskiego Lewandowskiego" w Lidze Mistrzów? - pyta Dubiela, który oficjalnie w Akademii objął funkcję Prezesa.
Widać więc, że w Tczewie nie powstaje kolos na glinianych nogach. - Chcemy stworzyć tę Akademię na naprawdę solidnych fundamentach. Nie na fundamentach bańki, która jest pompowana i nagle pęknie, bo rodzice czy ludzie, którzy są wokół tego projektu zauważą, że to jest coś niepoważnego - tłumaczy Biernacik. Co więcej, Akademia nawiązała współpracę ze szkołą językową. - Będziemy także uczestniczyć w turniejach, gdzie będą drużyny z innych państw. Dlatego chcemy, żeby te dzieci czuły się dobrze w takich warunkach. Również podczas treningu planujemy wykorzystywać zwroty w języku angielskim, żeby chłopcy mogli się z tym oswajać - dodaje.
Warunki do treningu
Tczew nie posiada oczywiście bazy treningowej na poziomie tej poznańskiej, ale od razu warto zaznaczyć, że warunki do treningu będą naprawdę świetne. Zobaczyliśmy to na własne oczy, odwiedzając Tczewskie Centrum Sportu i Rekreacji. - Obiekt jest piękny. Szczerze mówiąc, w moich czasach to się mówiło, że tylko wyjść i grać. Murawa równa jak stół. Dlatego nas to bardzo cieszy, że udało się dograć temat tego obiektu. Zależało nam na nim od początku. Rozmowy były bardzo sprawne. Pan dyrektor Andrzej Błaszkowski od razu był bardzo zainteresowany tym projektem, cieszył się, że coś takiego tu w Tczewie powstanie - mówią pomysłodawcy.
W piłce najważniejsza jest… piłka
Akademia Lecha Poznań wychowuje dziś młodych adeptów futbolu najlepiej w Polsce. Pokazał to ostatni sezon, gdy już w ekstraklasowym zespole “Kolejorza” regularnie występowało wielu młodzieżowców. Kamil Jóźwiak i Robert Gumny byli dobrze znani już wcześniej. W ostatnich miesiącach światu pokazali się jednak także Jakub Kamiński, Filip Marchwiński, Tymoteusz Puchacz czy Jakub Moder. A w kolejce czekają kolejni zawodnicy obdarzeni wielkim talentem. Ostatnio rezerwy “Kolejorza” pokonały w Pucharze Polski Elanę Toruń. Drużynę, która w minionym sezonie spadła z II ligi. Nie byłoby to może nic aż tak dziwnego, gdyby nie fakt, że średnia wieku w zespole z Poznania wyniosła 16,5 roku!
To nie przypadek. Przy Bułgarskiej wiedzą, jak szkolić. Teraz tę wiedzę będą chcieli przenieść także na tczewski grunt. A po rozmowie z braćmi Dubiela i Biernacikiem widać, że poznańskie podejście do futbolu jest im wyjątkowo bliskie.
- Cały czas musi być piłka - podkreśla Piotr Dubiela. - Trzeba zwracać uwagę na fundamenty, to jak dziecko przyjmuje piłkę, jak biega, jak kontroluje futbolówkę, szuka przestrzeni na boisku. Czy wchodzi w pojedynki jeden na jeden i umie w biegu wykonać zwód. Wytrzymałość, siła, taktyka - to wszystko przyjdzie później - dodaje.
Być jak Bednarek
Trudno nie przyznać mu racji. Trudno nie zauważyć też w takim podejściu pewnego DNA klubu z Poznania. Wszystkie te elementy widać po młodych zawodnikach, którzy szkoleni byli w Akademii Lecha, a teraz stanowią o sile pierwszej drużyny, albo grają już w mocnych europejskich ligach. Sztandarowym “produktem” zespołu z Bułgarskiej jest choćby Jan Bednarek.
- Inteligencja, umiejętności, znajomość języka. To jest przecież środkowy obrońca, ale spokojnie dałby radę na “szóstce” i na “ósemce”. Pewnie nawet na “dziesiątce”! No może tu już za daleko zabrnąłem (śmiech), ale naprawdę. Z taką techniką poradziłby sobie wszędzie - zachwyca się Biernacik.
Wyniki na drugim planie
W Akademii Lecha stawiają przede wszystkim na rozwój piłkarskich umiejętności.
- Na pewno nie chcemy grać pod wynik, bo naszym głównym marzeniem i celem jest to, by w starszym wieku ci najbardziej uzdolnieni zawodnicy trafiali do głównej akademii Lecha we Wronkach - tłumaczy Biernacik.
O tym, że na etapie rozwoju młodego piłkarza wynik jest sprawą drugorzędną, przekonaliśmy się już wielokrotnie. Wystarczy wspomnieć, jak Wisła Kraków kilka lat temu w finale Centralnej Ligi Juniorów wygrywała z Cracovią 10:0. Z tamtego składu “Białej Gwiazdy” żaden zawodnik nie zrobił poważnej kariery. Ba, większość całkowicie przepadła. Dlatego w Poznaniu, a teraz także w Tczewie, fokusują się na rozwój młodych adeptów futbolu. Priorytetem nie jest wygranie meczu czy turnieju.
Szansa dla wszystkich
Szanse w tczewskiej akademii dostaną wszyscy. Nie ma mowy o skreślaniu dzieci ze względu na mniejszy w danym momencie poziom umiejętności. - Nie jest powiedziane, że będziemy mieć same zdolne dzieci. Będziemy musieli tych chłopców pod jakimś kątem umiejętności i doświadczenia dzielić. Niektórzy już trenowali, inni dopiero zaczną. Musimy też to mądrze zorganizować, żeby żadnemu dziecku nie zaszkodzić, żeby każdy chciał trenować i bawić się piłką - podkreśla Biernacik.
Początkowo w akademii trenować będą chłopcy z roczników 2009-2016. - Mamy też światło z Poznania, że możemy dzieciaki trenować dłużej, a więc nie do 12. roku życia, jak pierwotnie zakładał model szkolenia, ale do 17. Dla nas to jest piękna sprawa, bo tak naprawdę chłopcy, którzy przyszliby do nas z rocznika 2009, po roku czasu musieliby po prostu odejść. Musielibyśmy umieścić ich gdzieś w innym miejscu - tłumaczy Dubiela.
***
Jeśli więc w przyszłości usłyszycie o wychowanku Lecha Poznań, pochodzącym z Pomorza, nie bądźcie szczególnie zaskoczeni. Fabryka zaczyna produkować