Powoływanie Sebastiana Szymańskiego do kadry to błąd. Przynajmniej dopóki reprezentuje "brudne" Dynamo Moskwa

Powoływanie Sebastiana Szymańskiego do kadry to błąd. Przynajmniej dopóki reprezentuje "brudne" Dynamo Moskwa
Tomasz Folta/Pressfocus.pl
Według Mariusza Piekarskiego termin odejścia Sebastiana Szymańskiego z rosyjskiego klubu nie ma znaczenia. Nie jesteśmy zatem w tym względzie tacy sami. Moim zdaniem termin odejścia ma niebagatelne znaczenie, choćby pod względem moralnym.
Stosunek polskiego społeczeństwa do Rosjan - wszystkiego w zasadzie co rosyjskie - jest od kilku miesięcy klarowny. To nie jest nienawiść, to jest stan społecznej wojny, z której wyłamują się jedynie nieliczne przypadki, o których aż żal mówić. Nasz kraj, podzielony od kiedy sięgam pamięcią, w jednej kwestii zdołał się zjednoczyć. To sytuacja wyjątkowa, bo i czasy są okrutnie wyjątkowe.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jednocześnie z zupełną pobłażliwością, w sytuacji, gdy bojkotujemy absolutnie wszystko, co rosyjskie, w reprezentacji Polski grał ostatnio zawodnik, który na co dzień wypłatę otrzymuje w metaforycznych rublach. W rzeczywistości zaś Sebastian Szymański pozostaje na utrzymaniu Dynama Moskwa. Rosyjskiego klubu, funkcjonującego w Rosji i, co oczywiste, zupełnie obojętnego w sprawie dramatu, który rozgrywa się za naszą wschodnią granicą.
A przecież Sebastian Szymański mógł z Rosji wyjechać i całej sprawy by nie było. Mógł wyjechać, tak jak uczyniła to większość Szwedów, która reprezentowała dotąd drużyny Priemjer-Ligi. Ale nie trzeba wcale sięgać wzrokiem do Skandynawii - wystarczy spojrzeć na Grzegorza Krychowiaka. Ten, będąc jedną z największych gwiazd w swoim klubie, błyskawicznie spakował manatki i przeniósł się do Grecji, co przecież mogło mocno odbić się na jego reprezentacyjnej karierze.
Szymański tymczasem w Rosji został, chociaż, jak zarzekają się wszyscy z jego otoczenia, w zasadzie mógłby przebierać w ofertach, które spływają głównie w Hiszpanii. Problem w tym, że na takich ruch się nie zdecydował. Problem w tym, że jako zawodnik Dynama Moskwa dostał powołanie do reprezentacji Polski, przez co jego przykład może stać się kolejnym trybikiem w maszynie propagandowej "piesków" Władimira Putina. Problem w tym, że żadnego absmaku w związku z taką decyzją nie odczuwa agent młodego zawodnika, Mariusz Piekarski.
- W ogóle nie rozumiem tego szczucia. Uważam, że to przesada i poszło to w złą stronę. Wszystkie słowa internautów, dziennikarzy były populistyczne. Nie szczujcie go. Czepiamy się chłopaka, który musi wypełnić swój kontrakt - tłumaczył na kanale "Prawda Futbolu".
- Został miesiąc ligi. Nie ma różnicy, czy odejdzie teraz, czy za miesiąc. Nie zmienił klubu, był dalej w formie, co pokazał w meczu ze Szwecją. Jest to pochodne tego, że nie zrobiliśmy żadnego ruchu - dodał Piekarski.
Przy całym szacunku dla negocjacyjnych umiejętności agenta Sebastiana Szymańskiego, nazywanie odejścia z rosyjskiego klubu ruchem populistycznym jest niejakim pluciem w decyzję, którą podjęły dziesiątki innych zawodników, którzy znajdowali się w podobnej sytuacji. Jest również czymś, co Zbigniew Herbert nazwał oschłością serca.

Dziwny przypadek Sebastiana Szymańskiego

Nie da się bowiem zanegować faktu istnienia nagonki. Chociaż - czy to sformułowanie nie jest nadużyciem? W końcu szczucie na Sebastiana Szymańskiego ogranicza się w głównej mierze do dwóch kwestii: jego jak najszybszego odejścia z Dynama Moskwa i jednoczesnym niepowoływaniu go do reprezentacji Polski, dopóty rzeczony klub reprezentuje. Ponownie - gdyby któraś z tych decyzji została podjęta w sprawie pomocnika, tematu by nie było.
Zamiast tego jego otoczenie serwuje nam profesjonalne mydlenie oczu. To oczywiste, że utalentowany piłkarz ma oferty z innych klubów. Nieoczywiste natomiast pozostaje to, dlaczego akurat ten piłkarz jest skazany na pozostanie w Rosji. Dlaczego akurat Sebastian Szymański musi wypełnić swój kontrakt? Dlaczego podobnego problemu nie mieli Grzegorz Krychowiak, Remy Cabella albo Jarosłąw Rakicki? Podobnie trenerzy - Daniel Farke oraz Markus Gidsol?
Według mojej najlepszej wiedzy Sebastian Szymański nie jest przykuty do kaloryfera, w końcu z powodzeniem podróżował na zgrupowanie reprezentacji. A skoro wypuszczono go do tej okrutnej i podłej w oczach Rosjan Polski, to chyba nie powinno być problemu z przedterminowym sprzedaniem zawodnika do zachodniego klubu.
Moralnie ten ruch nie broni się w jakikolwiek sposób. W sytuacji gdy nasz kraj prowadzi z państwem Władimira Putina wojnę, prawdziwą wojnę ekonomiczną i społeczną, kilku zawodników w najlepsze gra w Priemjer-Lidze. Dlaczego mielibyśmy udawać, że to jest w porządku? Oczywiście - można podnosić larum związane z tym, że Sebastian Szymański dostaje większe cięgi niż Maciej Rybus albo Rafał Augustyniak.
Problem w tym, że - aż nie wierzę w swe słowa - zgodzić się muszę z Janem Tomaszewskim. Ten słusznie zauważył, że sytuacja Rybusa jest zgoła inna. On w Rosji ma rodzinę - żonę i dzieci. Wyjechać jest mu trudniej, a dodatkowo nie pojechał na ostatnie zgrupowanie. Podobnie Rafał Augustyniak. Tych przedstawicieli "Biało-Czerwonych" ratuje więc to, że nie pojechali na kadrę. Przyczyny są zgoła odmienne od tych natury etycznej, zadecydowały inne względy, ale efekt jest taki, że z orzełkiem na piersi grał ten sam chłopak, który chwilę wcześniej biegał z herbem Dynama Moskwa.

Brudne Dynamo

Mnie, osobiście, bardzo to zgrzyta. Tym bardziej, że Dynamo Moskwa ma swoje znaczenie w okrutnej historii Rosji. Spójrzmy tylko na ten fragment fantastycznego skądinąd artykułu Michała Kołkowskiego.
- Skrzydła rozwinęło dzięki inicjatywie "Czerwonego Kata", Feliksa Dzierżyńskiego. Przeciwników pomagał mu zwalczać złowrogi Ławrientij Beria. Natomiast w ostatnich latach wspiera je VTB, drugi co do wielkości bank w Rosji, który w 2014 roku przeznaczył całe piętro swej moskiewskiej centrali dla grupy koordynującej finansowanie pierwszej odsłony inwazji na Ukrainę. Dynamo Moskwa - klub Sebastiana Szymańskiego - swoje największe sukcesy zawdzięczał zbrodniarzom - napisał dziennikarz portalu "Weszło.com".
Jak w takiej sytuacji możemy mówić, że odejście z Rosji byłoby ruchem populistycznym? Dlaczego mamy przechodzić obojętnie obok gry w kadrze kogoś, kto jest opłacany przez fundusz odpowiedzialny za morderstwa na wschodzie Ukrainy? Czy naprawdę Mariusz Piekarski nie zdaje sobie sprawy z tego, w jakim momencie historii jesteśmy? Czy tych kilkaset tysięcy euro ma dla niego aż takie znaczenie? Ta ostatnia niepewność jest, zdaje mi się, jedynie pytaniem retorycznym.
Jestem również zniesmaczony faktem, że Sebastian Szymański postanowił schować głowę w piasek. Bronią go wszyscy - Czesław Michniewicz stwierdził, że jego podopieczny jest nieswój. Mariusz Piekarski utrzymuje, że na jego podopiecznego opinia publiczna po prostu szczuje. Całe środowisko związane z pomocnikiem podkreśla, że już przecież zaraz odejdzie i cała sprawa powinna rozejść się po kościach. Tylko dlaczego, skoro wszystko już jest postanowione, nasz reprezentant nie wyszedł i nie opowiedział się jednoznacznie przeciwko inwazji Rosji na Ukrainę? To w moim przekonaniu zachowanie moralnie płytkie, żadne, pozwolę sobie nawet na stwierdzenie, że hańbiące.
W gruncie rzeczy nie chciałbym, żeby 22-latek reprezentował nasze narodowe barwy. W głębi serca mniemam, że tylko do momentu aż odejdzie z Dynama Moskwa, co chyba nie powinno być trudne. W końcu, posługując się argumentacją jego agenta - nie ma znaczenia, czy Sebastian Szymański pojedzie na kadrę teraz, czy dopiero za kilka miesięcy.

Przeczytaj również