Potencjał mniejszy niż Polska, na turniejach zawsze groźni. Biją gigantów, wychodzą z grupy
Na wielkie turnieje w XXI wieku jeżdżą rzadko, ale kiedy już to robią, zazwyczaj z zaskakująco dobrym skutkiem. Teraz też rozpoczęli zmagania w EURO 2024 od największej sensacji pierwszej kolejki rozgrywek. Słowacy potwierdzają, że choć na papierze nie zachwycają swoją kadrą, to potrafią być groźni dla każdego.
Na wielkich reprezentacyjnych turniejach, takich jak mistrzostwa Europy czy świata, bez wątpienia nie jest łatwo o dobry wynik. Regularnie przekonuje się o tym polska kadra, która co prawda w XXI wieku wzięła już udział w ośmiu takich imprezach (właśnie jest na dziewiątej), ale tylko dwukrotnie była w stanie wyjść z grupy.
Tym bardziej dziwić może zatem naprawdę wysoka turniejowa skuteczność dość mocno niedocenianej… Słowacji. Nasi południowi sąsiedzi zdecydowanie rzadziej dostają się na turnieje mistrzowskie, ale kiedy już to robią, nie dają plamy. Potrafią powalczyć właściwie z każdym, ogrywać potęgi i dochodzić, przynajmniej jak na ich standardy, naprawdę daleko.
Na dobrą sprawę Słowacy osiągali wyniki ponad stan na każdym turnieju, jaki w XXI wieku przyszło im rozgrywać.
MŚ 2010 - awans do 1/8 finału
Słowacja, już po rozpadzie Czechosłowacji, długo walczyła o to, by zameldować się na wielkiej reprezentacyjnej imprezie. Kilka razy się nie udało, ale w końcu bolesny licznik przestał tykać. Zespół prowadzony wówczas przez Vladimira Weissa wywalczył awans na mundial 2010 rozgrywany na terenie RPA. A jak Słowacy już na Czarny Ląd polecieli, to nie mieli zamiaru szybko z niego wracać. Zmagania rozpoczęli co prawda od pechowego remisu z Nową Zelandią, a potem przegrali jeszcze z Paragwajem, ale w ostatniej grupowej kolejce sprawili jedną z największych niespodzianek tamtego mundialu. Pokonali 3:2 broniących tytułu Włochów i zapewnili sobie wyjście z grupy, między innymi kosztem… Italii właśnie.
W 1/8 finału czekała mocna Holandia, która na tamtej imprezie dotarła przecież do wielkiego finału. “Oranje” okazali się dla Słowacji zbyt silni, ale Hamsik i spółka zagrali naprawdę nieźle. Przegrali tylko 1:2. Co ciekawe, w składzie byli wtedy m.in. Jan Mucha (niegdyś Legia Warszawa), Erik Jendrisek (potem m.in. Cracovia) czy Miroslav Stoch (zaliczył epizod w Zagłębiu Lubin).
EURO 2016 - awans do 1/8 finału
Na kolejny udział w turnieju Słowacy czekali sześć kolejnych lat. UEFA trochę ułatwiła im zadanie, zmieniając format mistrzostw Europy, dzięki czemu do Francji pojechało już nie 16 drużyn, a aż 24, ale tak czy siak, trzeba było wywalczyć sobie przepustkę. To naszym sąsiadom się udało. Pod wodzą ówczesnego selekcjonera, Jana Kozaka, przystąpili do rywalizacji w EURO 2016 i znów spisali się bardzo dobrze. Zaczęli od porażki z Walią, ale potem wrzucili wyższy bieg i najpierw dość niespodziewanie pokonali Rosję, a potem wręcz sensacyjnie zremisowali z Anglią. Efekt? Awans do 1/8 finału. Z trzeciej lokaty.
Znów udało się zatem wywalczyć promocję do fazy pucharowej, choć przed rozpoczęciem turnieju to Słowacy byli skazywani na pożarcie. To był natomiast sufit tej drużyny. W 1/8 finału czekali już mocni Niemcy, którzy wygrali pewnie i wysoko - 3:0. Nie zmienia to natomiast faktu, że Słowacja znów zrobiła wynik ponad stan.
EURO 2020 - bez awansu z grupy przez bilans bramek
Trzeci turniej Słowacji w XXI wieku i scenariusz zupełnie odwrotny do poprzednich dwóch przypadków. Tym razem zaczęło się bowiem znakomicie, a skończyło bez happy-endu, do którego zabrakło jednak naprawdę niewiele. Początek doskonale pamiętamy, bo to Polska przekonała się wtedy o sile Słowacji. Biało-czerwoni przegrali 1:2 i już na starcie mocno skomplikowali swoją sytuację. Podopieczni Stefana Tarkovicia nie poszli natomiast za ciosem. Minimalnie przegrali ze Szwecją (0:1), a potem zostali zmiażdżeni przez Hiszpanię (0:5). Ten ostatni wynik okazał się brzemienny w skutkach. Co prawda Słowacy zajęli w grupie trzecie miejsce, nad Polską, ale ich bilans bramkowy był na tyle kiepski, że w klasyfikacji zespołów z trzecich lokat (cztery z sześciu awansowały dalej) byli najsłabsi.
Pierwszy raz w Słowacja poznała zatem smak powrotu z turnieju już po zmaganiach grupowych, ale wstydu nie było. Niespodziewane zwycięstwo z Polską bez wątpienia przyniosło kibicom wiele radości. A że potem nie udało się już zagrać na nosie innym mocniejszym drużynom? Taki już los “kopciuszków”.
EURO 2024 - awans z grupy o krok
Nie wiemy jeszcze, na jakim etapie Słowacja zakończy swoje zmagania w EURO 2024, ale awans z grupy jest już naprawdę bardzo blisko. Sensacyjne zwycięstwo z Belgią (1:0) sprawiło bowiem, że ekipa mająca w składzie dobrze znanych nam Ondreja Dudę i Lukasa Haraslina staje przed ogromną szansą. Nawet dwie ewentualne porażki, z Rumunią i Ukrainą, mogą nie przeszkodzić w awansie z przynajmniej trzeciej lokaty. A przecież Słowaków, którzy na tle “Czerwonych Diabłów” wyglądali bardzo solidnie, spokojnie stać na urwanie kolejnych punktów.
Wydaje się, że tylko prawdziwy kataklizm mógłby zabrać Słowakom promocję do 1/8 finału. Jeśli ostatecznie owy cel uda się osiągnąć, będzie to trzeci z czterech turniejów w XXI wieku zakończony przez naszych południowych sąsiadów wyjściem z grupy. Pod tym względem mogą oni wyprzedzić Polaków, którzy we wspomnianym okresie grali na mistrzowskich imprezach ponad dwa razy częściej.
***
Już teraz Słowacy mogą poszczycić się zatem naprawdę mocnymi skalpami. W XXI wieku wygrywali na turniejach z Włochami, Belgią, Rosją czy Polską, potrafili też urwać punkty Anglii. Często wykręcali wyniki ponad stan i warto ich za to docenić. Nie jest to przecież, i nie była, reprezentacja naszpikowana gwiazdami.