Ponad 70 milionów w błoto. Zapomniany "flop". Ostatnio dostał mocny cios

Ponad 70 milionów w błoto. Zapomniany "flop". Ostatnio dostał mocny cios
pressinphoto / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz Jankowski23 Aug · 18:57
Kosztował krocie, od dłuższego czasu pozostaje na marginesie wielkiej piłki. Teoretycznie jest w topowym klubie, ale już wykorzystał swój pakiet szans. Thomas Lemar przepadł.
Po raz ostatni pojawił się na murawie we wrześniu ubiegłego roku. Jego zespół został wtedy zmiażdżony przez Valencię 0:3, a on doznał poważnej kontuzji. Na Estadio Mestalla Thomas Lemar zerwał ścięgno Achillesa. Od momentu postawienia diagnozy wiadomo było, że czeka go wymagająca rehabilitacja i bardzo długa przerwa od piłki. Francuz na szczęście wrócił do zdrowia, ale znów wylądował na zakręcie. Diego Simeone nawet nie znalazł dla niego miejsca w kadrze na ostatni mecz z Villarrealem. Wygląda na to, że transferowy flop Atletico Madryt został definitywnie skreślony.
Dalsza część tekstu pod wideo

Książę z bajki

Kilka lat temu był jednym z najbardziej ekscytujących zawodników w Europie. Stał się częścią galaktycznego Monaco, które zdominowało Ligue 1 i doszło do półfinału Ligi Mistrzów. W ekipie z Księstwa występowali wówczas m.in. Kylian Mbappe, Bernardo Silva, Radamel Falcao czy Fabinho. Na monakijskim firmamencie zdarzały się momenty, w których to właśnie gwiazda Lemara świeciła najjaśniej. Potrafił on doskonale kreować grę, bez trudu mijał po kilku rywali na małej przestrzeni, piłkę traktował jak swoją najlepszą przyjaciółkę.
W sezonie 2016/17 skrzydłowy zanotował 14 bramek i 18 asyst. Na koniec rozgrywek otrzymał nagrodę Etoile d’Or przyznawaną przez magazyn France Football dla najlepszego piłkarza Ligue 1. Seria spektakularnych występów sprawiła, że przykuł też uwagę Didiera Deschampsa. Dzięki temu sześć lat temu został mistrzem świata. Podczas tamtego mundialu wystąpił co prawda tylko w jednym spotkaniu, ale nikt nie mógł odebrać mu tego tytułu.
- Wszyscy mówią o Mbappe i to normalne, bo strzela więcej goli. Ale ja naprawdę lubię Lemara. Jest bardzo dobry taktycznie, broni, atakuje, ma świetny drybling, niesamowity strzał. Potrafi dosłownie wszystko. To ważny element naszej drużyny - chwalił w 2018 roku Jemerson, prawy obrońca Monaco.
22 lata, gigantyczny talent, świetne liczby, sukcesy na arenie krajowej i reprezentacyjnej. Z tak obfitym CV Lemar stał się jednym z najbardziej łakomych kąsków na rynku transferowym. W peaku formy o jego usługi zabiegali m.in. Liverpool, Barcelona czy Arsenal. We francuskich mediach sugerowano, że Monaco może zarobić na sprzedaży nawet 100 mln euro. Ostatecznie utalentowany skrzydłowy kosztował nieco mniej, ponieważ tylko 72 mln euro. Z perspektywy czasu wiemy jednak, że Atletico i tak przepłaciło. I to srogo.

Życie jak w Madrycie

- W wieku 22 lat pokazał już swoją niewątpliwą jakość i talent. W Monaco grał na najwyższym poziomie, co otworzyło mu drogę do występów w reprezentacji mistrzów świata. Wiemy, z jakim entuzjazmem przychodzi do naszego klubu i wszyscy jesteśmy pewni, że będzie ogromnym wzmocnieniem - mówił prezes Enrique Cerezo podczas prezentacji Lemara. - Dla zespołu, kibiców i całego tego klubu dam z siebie wszystko. Wiem, że Diego Simeone to trener, który pomoże mi się rozwinąć i postawić kolejny krok w karierze - dodał wtedy sam zainteresowany.
W debiutanckim sezonie na Półwyspie Iberyjskim Lemar zanotował trzy gole i sześć asyst. Te statystyki oczywiście nie powaliły nikogo na kolana. Mało kto mógł jednak spodziewać się, że pod względem liczbowym będzie to jego najlepszy okres w karierze. W rozgrywkach 2019/20 nie brał już udziału przy żadnej bramce. Rok później “Atleti” sięgnęło po mistrzostwo, ale wkład Francuza w ten sukces był iluzoryczny.
- Długo zajęło mi przystosowanie się do systemu i filozofii Atletico. Teraz rozumiem wszystko znacznie lepiej. Czuję, że mam w sobie DNA tego klubu. Po przyjściu do Atletico bardzo ciężko pracowałem, aby swoje słabości zamienić w mocne strony. Pod wodzą Simeone mocno poprawiłem się w defensywie, w odbiorze piłki. Teraz jestem znacznie bardziej kompletnym zawodnikiem niż wcześniej - tłumaczył trzy lata temu w wywiadzie dla France Football.
Śledząc Lemara na Civitas Metropolitano, można odnieść wrażenie, że jest kompletnie niepasującym elementem zwartej układanki. Drużyna Simeone, niezależnie od wyborów personalnych, praktycznie zawsze przypomina zwarty kolektyw. Jedni piłkarze przychodzą, inni odchodzą, ale pewna struktura pozostaje zachowana. I Francuz niestety nie potrafi się w niej odnaleźć. W Monaco grywał głównie jako skrzydłowy, ale pod wodzą “Cholo” nie sprawdził się w tej roli. Trener próbował przesunąć go bliżej środka, ale to również nie pomogło. Tylko jeden zawodnik pasuje do systemu “Atleti”, będąc ustawionym jako nominalna “dziesiątka”. Jest nim Antoine Griezmann, który dokonania ofensywne potrafi łączyć z tytaniczną pracą w obronie. Raz widzimy go pod bramką rywali, żeby zaraz asekurował pomocników po drugiej stronie boiska. Lemar nie pasuje do takiego stylu grania. W efekcie jego pomoc drużynie od wielu lat ogranicza się do pojedynczych przebłysków.

Zdrowie najważniejsze

Brak konkretnie zdefiniowanego profilu nie jest jedynym problemem Lemara. Drugim, być może nawet poważniejszym, pozostaje bardzo kruche zdrowie. Od momentu transferu przegapił aż 97 spotkań “Atleti” z powodu różnorakich kontuzji. Co najgorsze, zwykle urazy przytrafiały mu się, kiedy wysyłał sygnały powrotu do formy. Warto cofnąć się do początku sezonu 2021/22, kiedy zdobył prawdopodobnie najważniejszą bramkę w barwach “Rojiblancos”. W 99. minucie rywalizacji z Espanyolem zapewnił zwycięstwo 2:1. To był buzzer beater w stylu największych gwiazd NBA. Niestety, tuż po tamtym spotkaniu doznał kontuzji mięśniowej. Kiedy wrócił do gry, strzelił gola i zaliczył asystę z Barceloną. Czy wyszedł wtedy na prostą i stał się gwiazdą Civitas Metropolitano? Nie. Za chwilę znów uszkodził mięsień i wypadł na kilka tygodni.
- Zawsze lubiłem Lemara. Myślę, że to bardzo interesujący zawodnik, chociaż jeszcze nie potrafił potwierdził pełni swojego potencjału - mówił Vicente del Bosque w rozmowie z Simeone na łamach El Pais. - Nawet nie wiesz, ile osób mówiło mi, żebym go wystawiał. A ja to widziałem i wiedziałem, że musi grać. On jest innym piłkarzem niż wszyscy. Dzisiaj futbol to bardziej gra pozycyjna, ale co z talentem, co z dryblingiem, co z zawodnikami, którzy potrafią łamać te struktury? Lemar jest jednym z nich - odpowiedział "Cholo".
Trenerowi ewidentnie nie można odmówić wiary w zawodnika. Kiedy Lemar już wracał do zdrowia, dostawał szanse, szukano dla niego miejsca, próbowano wymyślić koło na nowo. Simeone wiedział, że Francuz po tylu kontuzjach nie ma praktycznie żadnego potencjału sprzedażowego. Z perspektywy klubu jedyną szansą zysku była zatem próba odrestaurowania gracza, który potrafił przecież błyszczeć na topowym poziomie. Pokłady cierpliwości też mają swoje granice. Ostatni uraz skrzydłowego potwierdził, że z tej współpracy już nic nie będzie.

Koniec

Po zerwaniu ścięgna Achillesa Lemar pauzował przez dziesięć miesięcy. W międzyczasie oczywiście nie pojawiły się za niego żadne oferty. Tym samym Simeone musiał powołać go na przedsezonowe zgrupowanie, w jego trakcie Francuz wystąpił z Numancią i FC Kitchee. Przeciwko ekipie z Hongkongu udało mu się nawet strzelić gola. Próbował dać do zrozumienia, że jeszcze ten ostatni raz powalczy o swoją szansę.
- Bardzo brakowało mi możliwości rywalizacji. Wiem, że brakuje mi rytmu, ale mam nadzieję, że szybko go złapię. Widzę, że cała grupa pracuje na wysokich obrotach, trenerzy jak zawsze są wymagający, więc działamy, aby wszystko poszło dobrze w nadchodzącym sezonie. Myślę, że uda nam się coś osiągnąć - mówił kilka tygodni temu na łamach dziennika Marca.
Wygląda jednak na to, że Enrique Cerezo i spółka już postawili na nim krzyżyk. Lemar nie został zabrany z drużyną na spotkanie z Villarrealem w pierwszej kolejce ligi hiszpańskiej. Co więcej, według medialnych doniesień urwał się kontakt na linii klub - zawodnik. Rzekomo nikt nie poinformował Francuza o odsunięciu od zespołu. Relacje zdają się być kompletnie zerwane.
- Thomas Lemar dowiedział się w domu, że nie został powołany na mecz z Villarrealem. Nie dostał żadnej informacji od klubu, ale zobaczył to w mediach społecznościowych - ujawnił Marcos Duran z portalu Relevo.
Atletico spróbuje sprzedać Lemara, ale trudno wyobrazić sobie, aby jakikolwiek klub złożył satysfakcjonującą propozycję. Od początku poprzedniego sezonu rozegrał on trzy spotkania. W 134 meczach ligi hiszpańskiej strzelił raptem osiem goli. Praktycznie nigdy nie był podstawowym graczem “Los Colchoneros” przez dłużej niż trzy miesiące. Dodatkowo jego aktualny kontrakt obowiązuje aż do 2027 roku, co z pewnością nie może podobać się włodarzom madrytczyków. Jeśli w najbliższych dniach klub nie znajdzie rozwiązania, Francuz prawdopodobnie straci kolejny sezon, obniżając swoją i tak niezbyt imponującą wartość rynkową.
Kiedyś Lemar zawiesi buty na kołku i będziemy wspominać całą jego karierę. Mistrzostwo świata, sensacyjną detronizację PSG przez Monaco. Spektakularne popisy w Księstwie. Trudno będzie jednak powiedzieć cokolwiek pozytywnego na temat jego pobytu w Atletico.

Przeczytaj również