Polski napastnik wraca po kontuzji w mocnej lidze. Może być opcją dla kadry. "Mam dwa marzenia"

Polski napastnik wraca po kontuzji w mocnej lidze. Może być opcją dla kadry. "Mam dwa marzenia"
Lorenzo Cattani / pressfocus
Kacper - Klasiński
Kacper Klasiński15 Dec · 11:30
Choć odegrał istotną rolę w awansie Parmy do Serie A, jego debiut w elicie opóźniła kontuzja. Adrian Benedyczak niedawno jednak wreszcie wrócił do gry. Jeśli znów złapie optymalną formę, możemy mieć we Włoszech kolejną ciekawą opcję do ataku reprezentacji Polski.
Dobry sezon w drugiej lidze włoskiej zakończony awansem, pierwsze powołanie do reprezentacji Polski - rozgrywki 2023/24 były świetne dla Adriana Benedyczaka. Zakończyły się jednak bardzo pechowo - urazem, przez który musiał pauzować pół roku. Polak rozpoczął więc przygodę w Serie A z opóźnieniem. Na boisku oglądamy go od niedawna, wciąż nie wszedł jeszcze na pełne obroty. Ale gdy o niego pytamy, słyszymy, że to tylko okres “rozbiegowy”. Wychowanek Pogoni Szczecin nie pokazał jeszcze wszystkiego. Z biegiem czasu na radary może wypłynąć kolejny ciekawy polski zawodnik w mocnej zagranicznej lidze.
Dalsza część tekstu pod wideo

Piękny sezon i rozczarowanie

Benedyczak jest już w Parmie czwarty sezon. Rozegrał dla niej ponad sto meczów, na razie głównie na drugim poziomie rozgrywkowym. Przez pierwsze trzy lata rywalizował bowiem na murawach Serie B, wykręcając tam niezłe liczby. W każdym z sezonów kończył na drugim miejscu w klubowej klasyfikacji snajperów. Łącznie strzelił 24 ligowe gole. W międzyczasie potrafił błysnąć w kadrze do lat 21, zdobywając pięć bramek w dziewięciu meczach eliminacji do mistrzostw Europy.
W klubie najbardziej owocne były dla niego ostatnie rozgrywki. W seniorskiej reprezentacji docenił go Fernando Santos, powołując na zgrupowanie we wrześniu 2023. Nie dał mu jednak szansy zagrać, uwzględniając jedynie na ławce przy okazji przegranego 0:2 meczu z Albanią. Kilka miesięcy później zastanawialiśmy się, czy nie może zostać “jokerem” biało-czerwonych (tekst TUTAJ), bo utrzymywał dobrą formę. Po raz pierwszy wykręcił w lidze “dwucyfrówkę”, trafiając do siatki 10-krotnie i pomagając Parmie wrócić do elity.
- Dorobek bramkowy trochę “przekłamuje” wkład Benedyczaka w awans, choć i tak był on duży. Duża część jego trafień (sześć z dziesięciu) padła z rzutów karnych. Czy jednak miał szczególny wkład w ofensywę? Nie powiedziałbym tak zwłaszcza o drugiej połowie sezonu, gdy zaliczył spadek formy - ocenia jego rolę w zespole Łukasz Baron, prowadzący portal fcparma.com.pl. - Należy za to bardzo go wyróżnić za grę w destrukcji. Wspomaganie drużyny przy pracy w defensywie wyglądało bardzo dobrze. W ataku nie zawsze wszystko się zgadzało. Czasami miał problemy ze znalezieniem zrozumienia z kolegami, współpraca nie grała. Był ważnym graczem, ale nie umieściłbym go w najważniejszej trójce autorów tego awansu.
Wydawało się, że Benedyczak w nagrodę błyskawicznie posmakuje gry w Serie A, ale los miał inne plany. W samej końcówce sezonu Polak złapał kontuzję lewej kostki.
- Rehabilitacja się przeciągnęła. Pierwsze sygnały mówiły, że miała się skończyć w okolicach sierpnia i miał być dostępny już na wrzesień, może październik - tłumaczy nam Baron.
Uraz wymagał operacji. I jak się okazało, wykluczył piłkarza Parmy na pół roku. “Benek” stracił okres przygotowawczy i pierwsze kilka miesięcy sezonu.

Gdyby nie kontuzja…

- Kontuzja przyszła w najgorszym momencie. Przeskok z Serie B do Serie A to dużo, nawet dla zdrowego piłkarza, więc trzeba mieć świadomość, że zbiegły się tu dwa wyzwania: kontuzja i właśnie awans - zwraca uwagę Dominik Guziak, komentator stacji Eleven Sports. - Nie grał od końcówki kwietnia, wiele go ominęło. Gdyby doznał urazu po pierwszym sezonie na najwyższym poziomie, to miałby ugruntowaną pozycję, a teraz musi się przebijać.
Mamy grudzień, a Polak pojawił się na murawie zaledwie czterokrotnie. Zadebiutował w Serie A, wchodząc na końcówkę spotkania z Genoą w 11. kolejce. Kilka dni później wyszedł w podstawowym składzie na Venezię i potem ponownie - z Atalantą, ale w obu przypadkach został zdjęty w przerwie. Z Lazio pojawił się na samą końcówkę, a ostatnio z Interem pauzował z powodu choroby. Wejście na wyższy poziom po długiej przerwie okazuje się trudne.
- Jego występy w podstawowej jedenastce nie były dobre - przyznaje Baron. - Ten z Venezią jeszcze wypadł jako-tako. Zaliczył tam jedno dobre uderzenie z dystansu. Przeciwko Atalancie jednak miał mecz “widmo”. Co prawda zawodziła tam cała ofensywa Parmy, ale to Benedyczak zebrał najwięcej negatywnych opinii po tym spotkaniu.
Kończącą się już pierwszą połowę sezonu można uznać wręcz za okres “próbny”, szansę na odbudowę formy i ponowne wejście na optymalny poziom. Na razie znajduje się bowiem w hierarchii za konkurentami. Ci wykorzystali jego absencję do zagwarantowania sobie minut, które w innej sytuacji powinny być dla niego pewne. Zresztą Parma pod jego nieobecność wystartowała przyzwoicie. Aktualnie plasuje się w środku tabeli, choć ma zaledwie trzy oczka przewagi nad strefą spadkową.
- Według mnie, gdyby nie kontuzja, to by grał. Wypracował sobie taką pozycję i kredyt zaufania u trenera Fabio Pecchii, że miałby miejsce w podstawowym składzie, przynajmniej na początku - ocenia założycieli fcparma.com.pl.
- Zakładałem, że Pecchia będzie wprowadzał go stopniowo. Mogliśmy się spodziewać tego, że wróci do gry w pierwszej rundzie i zacznie łapać minuty. Ja sam nie miałem większych wymagań, bo konkurencję ma sporą, a różnica między pierwszą i drugą ligą włoską jest duża, co zresztą już trochę zweryfikowało kilku piłkarzy Parmy - mówi Guziak. - Miałem świadomość, że dla Benedyczaka to pierwsze zetknięcie z Serie A, w przeciwieństwie do niektórych konkurentów w walce o miejsce w składzie. Chciałbym, żeby od stycznia już regularnie łapał minuty z ławki lub wychodził w podstawowej jedenastce i grał więcej niż jedną połowę. (...) Dopóki drużynę prowadzi Pecchia, to jestem spokojny, że znajdzie dla niego drogę powrotu do składu.
- Z Venezią zagrał w roli zawodnika ustawionego centralnie za napastnikiem. Przeciwko Atalancie na lewym skrzydle, gdzie grywał w poprzednim sezonie. Trudno zdefiniować, jak widzi go aktualnie trener, ale wyżej od niego w hierarchii w tej chwili są najpewniej napastnik Ange-Yoan Bonny oraz skrzydłowi Matteo Cancellieri i Valentin Mihaila - dodaje Baron. - Przynajmniej do końca roku, bo ten okres większość osób uważa za “rozbiegówkę”, podczas której Polak ma się odbudować. Większa presja będzie na nim spoczywać dopiero od stycznia. Tak przynajmniej widzi to większość dziennikarzy i kibiców, bo ma u nich duży kredyt zaufania. Obecnego położenia nie traktowałbym do końca miarodajnie.

Kilka dróg do składu

Pozycja Benedyczaka to znak zapytania. Po przenosinach do Włoch zaczynał na szpicy. Z czasem został przesunięty na skrzydło. Wciąż jednak może odgrywać różne role, a Pecchia lubi zmieniać skład - nawet z meczu na mecz. Polak nie jest co prawda klasycznym skrzydłowym, co widać nawet po jego posturze (mierzy ponad 190 centymetrów), ale menedżer znalazł dla niego miejsce na lewej flance.
- Grał z reguły na pozycji lewoskrzydłowego w ustawieniu 4-2-3-1. Był trochę “wolnym elektronem”, miał dużą swobodę w schodzeniu do środka, szukaniu trójkątów z Bonnym, Dennisem Manem czy Mihailą. (...) Osobiście myślałem, że po awansie Benedyczak nie będzie już uważany za skrzydłowego, ale za napastnika, bo latem sprzedany został Antonio Colak. - tłumaczy nam Baron. - Najbardziej lubię, gdy gra na szpicy, ale to też zależne od przeciwnika, bo Pecchia lubi dużo mieszać. W mojej opinii najlepiej wyglądałby jako napastnik grający samotnie lub w duecie. Na skrzydle niespecjalnie mnie przekonuje, choć oczywiście bardzo fajnie wygląda, gdy wspomaga drużynę przy bronieniu.
W bieżących rozgrywkach, jak już wspominaliśmy, Benedyczak wychodził w podstawowej jedenastce na różnych pozycjach. W teorii powinien więc mieć więcej niż jedną drogę do składu, co w jego obecnym położeniu, gdy wszelkie minuty są na wagę złota i dają szansę na odbudowanie formy po kontuzji, może okazać się bardzo korzystne.
- Ja uważam, że możliwość gry w kilku rolach to przewaga dla zawodnika. Trochę brakuje mi u niego automatyzmów, wykończenia do gry w roli napastnika. Lepiej czuje się chyba, gdy może komuś dograć, z kimś współpracować i wymienić się pozycją - ocenia Guziak. - Według mnie najlepiej wyglądałby za plecami napastnika lub na skrzydle. To gracz wysoki, szybki, dobrze grający obiema nogami. Gdy wystawiasz takiego piłkarza na lewej stronie, to wiesz, że będzie dobrze wspomagał obrońcę, zejdzie do środka, dorzuci też strzał. Rzeczywiście pasuje do kilku ról.

W formie? Gotów na Serie A

Start debiutanckiej kampanii w Serie A, naznaczonej do tej pory głównie pracą nad powrotem do zdrowia i formy, okazał się trudny. Sprawiło to, że ambicje oraz oczekiwania co do Polaka są, przynajmniej na razie, trochę stonowane. Niemniej, w klubie wciąż w niego wierzą, bo to zawodnik cieszący się dużą sympatią.
- Kibice go cenią. Szybko nauczył się mówić po włosku, utożsamia się też z Parmą. Przychodził jako gracz praktycznie nieznany, co zresztą jest częste przy polityce transferowej klubu. (...) Systematycznie wypracowywał sobie coraz ważniejszą pozycję, aż po przyjściu Pecchii stał się podstawowym zawodnikiem - Baron tłumaczy nam sposób postrzegania Polaka we Włoszech. - Miał wkład w awans, cieszy się zaufaniem trenera. Gdy z Venezią pierwszy raz dostał szansę w podstawowym składzie, to wśród kibiców pojawiła się mała euforia spowodowana faktem, że “Benek” wraca. Mocno na to czekano.
Jego zdyscyplinowanie i pracowitość w obronie mogą okazać się też bardzo cenne w nowych realiach gry w mocniejszej lidze, z trudniejszymi przeciwnikami. Biorąc pod uwagę, że Parma nie szalała latem na rynku transferowym, a Benedyczak stanowił podstawowe ogniwo zespołu, powrót do pierwszej jedenastki na stałe nie jest wykluczony.
- Zdrowy, będący w formie Benedyczak to spokojnie zawodnik na dobre granie w Serie A. Potrzebuje tylko ogrania, bo na razie, po kontuzji, widać, że zawodzi czasem skuteczność i brakuje mu rytmu meczowego - ocenia Guziak. - Jeżeli on nie zrobi tego przeskoku z Serie B, to nie wiem, kto da radę. Wielu już mieliśmy polskich piłkarzy, którzy świetnie sobie w niej radzili, ale okazywało się, że wyższa liga to już dla nich zbyt wysokie progi.
- Już po sezonie 2022/23 pojawiały się plotki łączące go z Cagliari czy Sassuolo. Nawet wtedy powinien sobie poradzić w zespole z dolnej części tabeli - przypomina Baron. - W Parmie, gdzie dobrze zna otoczenie i system gry Pecchii, powinien być w stanie pokazać pełnię swoich umiejętności na poziomie Serie A, gdy dojdzie do optymalnej dyspozycji.

Serie A to nie koniec marzeń

Co będziemy mogli uznać za udany sezon w wykonaniu Polaka? Nasi rozmówcy odpowiadają:
- Po pierwsze, aby rozgrywki były udane, Parma musi się utrzymać. Od niego samego z kolei oczekiwałbym, aby zaczął regularnie grać i by utrzymał równą dyspozycję - przyznaje Guziak. - To ważne, zwłaszcza na tle młodej, nierównej ekipy, narażonej na wahania formy. Istotne też, żeby dorzucił liczby, bo pozostali ofensywni zawodnicy mają już na koncie bramki lub asysty. Musimy przestawić myślenie i nie traktować Benedyczaka jako młodego, rozwijającego się piłkarza, bo ma już 24 lata. Sam musi jednak zadbać o to również swoją grą.
- Jeżeli ze zdrowiem wszystko będzie OK, to powinien zakręcić się w okolicach pięciu bramek w Serie A - sam nie zakładam, że ktokolwiek z Parmy wykręci więcej niż dziesięć. Do tego kilka asyst i możemy mówić o dobrym dorobku - twierdzi Baron.
Benedyczak sam też wyjaśnił, jakie stawia sobie cele. We wrześniowej rozmowie z TV Parma, przetłumaczonej na łamach fcparma.com.pl, stwierdził:
- Mam dwa marzenia. Grać regularnie w Serie A i trafić do reprezentacji. Są jednak one od siebie zależne, bowiem fakt jest taki, że jeśli nie będę grał w Serie A, nie trafię do drużyny narodowej.

Lekarstwo dla kadry?

Michał Probierz wciąż szuka partnera dla Roberta Lewandowskiego i chyba dalej nie ma preferowanego wyboru. Możliwe, że na wiosnę w szeroko pojętej orbicie jego zainteresowań pojawi się nazwisko Benedyczaka, którego powołał już w listopadzie 2023 roku, ale wówczas napastnik ominął zgrupowanie z powodu kontuzji.
- Pamiętam, że gdy go powołano, to zrobiło się wokół niego trochę szumu, ale sam miałem pewne wątpliwości. Uważałem, że zasłużył na powołanie, ale nie bardzo widziałem dla niego miejsce w kadrze - wspomina Baron. - Wahadłowego z niego nie ma co robić, mógłby zagrać tylko na pozycji napastnika. Na przetestowaniu go na pewno nic byśmy nie stracili, zwłaszcza przy reprezentacyjnej formie konkurentów. Na razie do powołania ma jednak daleko, musi wrócić do formy w klubie.
- Jeśli będzie grał centralnie, to pewnie zwiększy jego szanse na przykucie uwagi selekcjonera. Mamy deficyt napastników w czołowych ligach. Fakt, że wciąż jest Robert Lewandowski, trochę usypia naszą czujność, a nie mamy zbyt dużego wyboru wśród napastników młodego pokolenia - uważa Guziak. - W teorii można zrobić z Benedyczaka nawet napastnika, tylko pytanie, czy kibice przyzwyczailiby się do tego, że to nie maszyna do strzelania goli. Dlatego też najlepiej chyba traktować go jako zawodnika ustawianego “pięterko” niżej.
Jeśli odbuduje się i znów stanie ważnym ogniwem Parmy, to szanse na to znacząco wzrosną. Na razie jednak trafia na listę “do obserwacji” - również wśród kibiców. Choć już prawie dobiliśmy do półmetka sezonu, dla niego właściwie dopiero się on zaczyna. Pierwsze kluczowe zadanie to udowodnienie, że zaufanie, jakim go obdarzono, jest uzasadnione. I że potrafi się za nie odpłacić również w Serie A.

Przeczytaj również