Polski klub z odmiennym pomysłem na transfery. Inni mogą brać przykład. "To się sprawdza"
Co roku do Ekstraklasy trafia cała masa obcokrajowców, którzy niekoniecznie podwyższają poziom całej ligi. Górnik Zabrze pokazuje jednak, że przy odpowiednim skautingu da się wyszukać prawdziwe perełki. W dodatku klub z Górnego Śląska potrafi na tych graczach także sporo zarobić.
Tanio kupić, drożej sprzedać. Tę złotą zasadę handlu w ostatnim czasie wręcz do perfekcji opanował Górnik Zabrze. Działacze śląskiego klubu jako jedyni z nielicznych w Ekstraklasie są jednak w stanie zarabiać pieniądze nie na rodzimych talentach, lecz dzięki piłkarzom zagranicznym, sprowadzanym do Zabrza często z dużo mocniejszych lig. Ta strategia przyniosła Górnikom już sporo pieniędzy, nic więc dziwnego, że w klubie z Roosevelta nikt nie zamierza z niej teraz rezygnować.
Latem w klubie jak niemal co roku doszło do mocnego wietrzenia szatni. Ci bardziej utalentowani, którzy już udowodnili swoją wartość w Polsce, odeszli do silniejszych lig. W zamian do szóstego zespołu ostatniego sezonu trafiło kilka nowych, wciąż nieoszlifowanych diamentów, które teraz pod wodzą trenera Jana Urbana mają zmienić się w przynajmniej solidnych ligowców. W perspektywie kilku lub kilkunastu najbliższych miesięcy będzie to oznaczało, że również i oni staną przed szansą na transfer do mocniejszej ekipy, co z kolei zapewni Górnikowi fundusze na kolejne tego typu ruchy.
Nie ma innego wyjścia
Jak coś ci wychodzi, brnij w to. Chyba takie motto towarzyszy działaczom Górnika Zabrze, kiedy przygotowują się do okna transferowego. Zabrzanie jakiś czas temu obrali dość interesującą strategię sprowadzenia zagranicznych talentów o sporym potencjale sprzedażowym. Często są to gracze większych zespołów, w których nie mają szans na poważne zaistnienie. Czasem na Górny Śląsk trafiają z kolei piłkarze wyróżniający się w słabszych ligach od naszej. Efekt w przytłaczającej większości przypadków często jest ten sam - pozytywny dla całego klubu.
Takie przykłady można mnożyć. Lawrence Ennali został kupiony z Hannoveru za niecałe 800 tys. euro, a tego lata Górnik sprzedał go do Houston Dynamo za 2,75 mln euro. Wcześniej Daisuke Yokota trafił natomiast na Roosevelta z łotewskiej Valmiery za mniej więcej 700 tysięcy euro, a zimą zabrzanie zarobili na jego sprzedaży do Gent aż dwa miliony euro. Natomiast Kanji Okunuki co prawda był do Górnika jedynie wypożyczony i śląski klub na nim nic nie zarobił, ale nie zmienia to faktu, że Japończyk to właśnie dobrą postawą w Zabrzu wypromował się do Norymbergi, dla której występuje teraz regularnie w 2. Bundeslidze.
- Nie wiem jak reagują na taką strategię pozostali kibice, ale ja uważam ją za bardzo dobrą - pod warunkiem, że część z tych pieniędzy spożytkujemy na kupno następnego diamentu do oszlifowania. Podobnie zresztą w tym temacie wypowiadał się Lukas Podolski. W tym momencie Górnikowi Zabrze pozostało iść właśnie taką drogą. Piłkarzy musimy tanio kupować, a następnie ich odpowiednio ogrywać, promować i za jeszcze większe pieniądze sprzedawać. Taka jest nasza rzeczywistość - mówi w rozmowie z nami Damian Zawadzki, kibic Górnika Zabrze i organizator twitterowego pokoju oGórnikupokoojowo.
Przystanek z dobrą atmosferą
Oczywiście nie jest tak, że Górnik stawia jedynie na młodych obcokrajowców, bo inwestuje też w rodzimą młodzież. Do momentu kontuzji w ekipie trenera Urbana nieźle wyglądał Szymon Czyż, wcześniej za ponad dwa miliony euro Strum Graz wykupił stamtąd Szymona Włodarczyka, a za niezłe pieniądze Zabrze opuścił też choćby Krzysztof Kubica. O ile jednak polskie kluby w minionych latach zrozumiały, jak istotne jest promowanie własnej młodzieży i sprzedawanie jej do mocniejszych lig, o tyle wciąż stosunkowo wiele z nich nie nauczyło się jeszcze, w jaki sposób mogą zacząć zarabiać na swoich “stranierich”.
- Moim zdaniem, wielu zagranicznych zawodników odnalazło się tak dobrze w Górniku, bo ufali oni Janowi Urbanowi oraz otrzymali sporo wsparcia mentalnego ze strony Lukasa Podolskiego i całej szatni. Atmosfera w klubie jest rzeczywiście znakomita. Do tego wszystkiego ciężko pracowali i czekali na swoją szansę, którą świetnie wykorzystali. Dla nich gra w Górniku Zabrze była takim doświadczeniem i przystankiem przed trafieniem do mocniejszej ligi - uważa nasz rozmówca.
Oczywiście nie jest tak, że Górnik zawsze trafia z kupnem obcokrajowca, ale w futbolu niemal niemożliwe jest mieć sto procent skuteczności na rynku transferowym. W ostatnich latach przez Zabrze przewinęli się tacy gracze jak Amadej Marosa, Kevin Broll, Blaz Vrhovec, Jonatan Kotzke, Robin Kamber czy Anthony van den Hurk. Żaden z nich nie podbił naszej ligi i niewielu pamięta już w ogóle o ich obecności w Ekstraklasie. Nie zmienia to faktu, że całościowo strategia transferowa Górnika jest odbierana przez środowisko bardzo pozytywnie.
Na nich liczą trybuny
Nie dziwi więc, że “Górnicy” również i tego lata kontynuowali obraną wcześniej drogę. Do drużyny dołączyli bowiem:
- prawoskrzydłowy Taofeek Ismaheel (24-letni Nigeryjczyk, transfer definitywny z Lorient),
- prawoskrzydłowy Soichiro Kozuki (23-letni Japończyk, wypożyczenie z Schalke),
- lewoskrzydłowy Lukas Ambros (20-letni Czech, ostatnio Wolfsburg),
- środkowy lub ofensywny pomocnik Patrik Hellebrand (25-letni Czech, wolny transfer, wcześniej Dynamo Czeskie Budziejowice),
- środkowy napastnik Aleksander Buksa (21-latek, ostatnio Genoa),
- środkowy napastnik Luka Zahović (28-letni Słoweniec, wcześniej Pogoń Szczecin),
- środkowy obrońca Josema (28-letni Hiszpan, ostatnio Ruch Chorzów),
- prawy obrońca Manu Sanchez (28-letni Hiszpan, transfer z Castellon).
Z tej listy większość piłkarzy posiada spory potencjał sprzedażowy. Jest grupa młodych, obiecujących zagranicznych zawodników (Ismaheel, Kozuki, Ambros, Hellebrand), mamy polską perełkę, która zaznała zagranicznego szkolenia, a teraz ma w Ekstraklasie udowodnić swoją wartość (Buksa), do tego dochodzą piłkarze o doświadczeniu w naszej lidze (Zahović i Josema) oraz jeszcze jeden gracz pochodzący z ulubionego kraju trenera Urbana (Sanchez). Górnik rozpoczął nowy sezon w kratkę (przegrana z Lechem, remis z Puszczą i wygrana z Pogonią), ale na ocenę letnich transferów zabrzan przyjdzie jeszcze czas.
- Na razie bardzo trudno stwierdzić, który z nowych zawodników dołączy do grona tych kluczowych. Hellebrand był królem sparingów, w których świetnie operował piłką i pokazał się w nich z bardzo dobrej strony, ale na razie czekamy na jego dobrą postawę w lidze. To dopiero początek, jeśli poprawi swój mental, ma szansę stać się kluczową postacią zespołu. Pobyt w Górniku będzie też ważnym egzaminem dla Lukasa Ambrosa. Osobiście bardzo liczę na Adama Buksę, bo ma potencjał na przynajmniej 10 goli w sezonie. To jednak Taofeek Ismaheel ma wszystko, by zostać gwiazdą nie tylko Górnika, ale też całej ligi. Nigeryjczyk to szybki i przebojowy zawodnik, który jest w stanie grać obiema nogami, dysponuje mocnym strzałem. To na niego zabrzańskie trybuny liczą w obecnym sezonie najbardziej - podsumowuje nasz rozmówca.