Polski klub bił dla niego rekord transferowy. Dziś ma 30 lat i gra w... piątej lidze

Polski klub bił dla niego rekord transferowy. Dziś ma 30 lat i gra w... piątej lidze
Adam Starszynski / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik Budziński16 Feb · 13:00
W swoim kraju uchodził za wielki talent, a Cracovia biła dla niego historyczny rekord transferowy. Jaroslav Mihalik nie zrobił jednak kariery na miarę dużego potencjału. Obecnie ma 30 lat i gra dla piątoligowego klubu, którym zarządza rodzina słynnego piłkarza.
Pierwsze kroki w seniorskim świecie futbolu Jaroslav Mihalik stawiał jako zawodnik MSK Żylina. W klubie, który za naszą południową granicą słynie ze szlifowania perełek i wysyłania ich w świat, debiutował już kilka miesięcy po 17. urodzinach. I choć potrzebował trochę czasu, by się rozkręcić, w końcu wskoczył na bardzo wysokie obroty.
Dalsza część tekstu pod wideo

Łakomy kąsek

Przełomowy dla słowackiego skrzydłowego był sezon 2014/15. W rozgrywkach ligowych ustrzelił 13 goli, dorzucił cztery asysty, a jego nazwisko coraz częściej zaczęło przewijać się w kontekście ewentualnego transferu. Najbardziej konkretna, choć dopiero kilka miesięcy później, była Slavia Praga, która wyłożyła na stół milion euro.
Mihalik jeszcze przed sfinalizowaniem transakcji błyszczał nie tylko w Żylinie, ale też w młodzieżowych reprezentacjach Słowacji. Koncertowo wypadł choćby na tle mocnej Holandii U21. Jego zespół w eliminacjach mistrzostw Europy niespodziewanie pokonał faworyzowanych “Oranje”, a on sam strzelił gola i zanotował dwie asysty. Niedługo później identyczny wyczyn powtórzył w meczu z Turcją.
Naprawdę obiecująco Słowak wszedł też do Slavii. Zjawił się tam w połowie sezonu, a do jego końca i tak zdążył w 11 meczach zaliczyć aż pięć asyst. Strzelił też premierowego gola. W ostatnim meczu rozgrywek był absolutnie najjaśniejszą gwiazdą hitowej rywalizacji z Viktorią Pilzno. Zespół Mihalika wygrał 5:0, a on brał bezpośredni udział przy aż trzech trafieniach.

Bohater rekordowego transferu

Wydawało się wówczas, że świat stoi przed nim otworem. Przez kolejne pół roku Słowak stopniowo obniżał jednak loty. Wciąż miewał przebłyski, ale nawet jego szkoleniowiec nie zawsze posyłał go już w bój od pierwszej minuty. To wtedy z ofertą zjawiła się Cracovia.
“Pasy” wypożyczyły Mihalika, a w umowie zapewniły sobie także opcję wykupu. I chociaż Słowak przez pierwsze kilka miesięcy wcale nie błyszczał (gol i asysta w 10 meczach), ostatecznie skusił klub ze stolicy Małopolski. Niedługo po EURO U21, podczas którego Mihalik strzelił gola Szwecji i pokazał się z niezłej strony m.in. na tle Polski, Cracovia wysłała w świat komunikat: bierzemy go na stałe, bijemy nasz transferowy rekord.
- Podczas turnieju napisał do mnie wiadomość trener Michał Probierz. „Spotykamy się w Krakowie. Chcę, żebyś był moim zawodnikiem” - opowiadał sam piłkarz w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Mihalik kosztował 850 tysięcy euro. Wtedy, latem 2017 roku, był to dla Cracovii zdecydowanie najdrożej sprowadzony piłkarz w ponad stuletniej historii. Dopiero kilka lat później większe pieniądze “Pasy” wyłożyły na Virgila Ghitę.
Najdroższe transfery Cracovii
Transfermarkt
Czy Słowak kiedykolwiek się spłacił? No nie. Zdecydowanie nie. Chociaż w międzyczasie doczekał się nawet pierwszych spotkań w seniorskiej reprezentacji Słowacji, przy Kałuży mocno rozczarowywał. W 15 meczach, jakie uzbierał już po podpisaniu stałej umowy z Cracovią, zaliczył jedną asystę i choćby raz nie trafił do siatki, choć na murawie spędził ponad 1000 minut.

Wypożyczenia nie pomogły

Mihalik oficjalnie pozostawał piłkarzem krakowskiego klubu do 2021 roku, ale ostatni mecz w barwach “Pasów” rozegrał prawie cztery lata wcześniej. Swoją przyszłość w klubie z Krakowa skomplikował nie tylko przeciętną dyspozycją na murawie, ale też wypowiedziami w mediach. W rozmowie z Przeglądem Sportowym uderzył bowiem w ówczesnego właściciela i prezesa klubu, Janusza Filipiaka. Ten miał, według wersji słowackiego skrzydłowego, obiecywać przy podpisywaniu umowy, że w razie atrakcyjnych ofert dla Mihalika, pozwoli mu odejść.
- Niestety, okazało się, że prezes mówił nieprawdę. Usłyszałem, że jednak nie było żadnych ofert. A może on za moimi plecami odmówił innym drużynom, przekazując mi coś zupełnie innego? I teraz jestem tutaj, choć nie chcę. Marzy mi się liga zagraniczna, najlepiej hiszpańska. Nie ukrywam, że prezes Filipiak swoimi działaniami trochę zniechęcił mnie do futbolu - tłumaczył.
Nigdy później Mihalik nie zagrał już dla Cracovii. Odchodził natomiast na kolejne wypożyczenia. Najpierw do dobrze znanej sobie Żyliny, potem Lechii Gdańsk, w końcu także Sigmy Ołomuniec. Stosunkowo udane było tylko pierwsze z nich. Potem Słowak nie radził już sobie najlepiej. Na Pomorzu rozegrał 31 spotkań, strzelił trzy gole, dorzucił jedną asystę. Wypożyczenie do ekipy Biało-Zielonych, które pierwotnie miało potrwać dwa sezony, na prośbę samego piłkarza zostało skrócone kilka miesięcy wcześniej.
Mihalik ewakuował się z Gdańska, gdzie z czasem występował w coraz mniejszym wymiarze czasowym, by w innym klubie powalczyć o powołanie na mistrzostwa Europy w 2021 roku. Nie dopiął jednak swego. Chociaż jeszcze w barażowym meczu z Irlandią wystąpił od pierwszej minuty, na sam turniej nie pojechał.

Koniec kariery i niespodziewany powrót

Potem Mihalik zaliczył już duży zjazd. Dla reprezentacji nigdy później nie zagrał, a po ostatecznym pożegnaniu z Cracovią bezskutecznie próbował wrócić na odpowiednie tory w izraelskim Maccabi Petah Tikva, słowackich FK Pohronie i MFK Skalica, a także czeskiej Karvinie. W końcu, szokująco szybko, bo już w wieku 29 lat, dał sobie spokój. Poinformował wówczas o zakończeniu piłkarskiej kariery. Zrobił to, gdy przez rok nie znalazł sobie nowego klubu.
- Niektórzy agenci płacą trenerom, żeby ich piłkarz grał. To jeden z powodów, przez które podjąłem decyzję o zrezygnowaniu z futbolu - tłumaczył w rozmowie z Jaroslavem Krkoską.
Jak okazało się jednak niedługo później, nie był to wcale ostatni akord w piłkarskiej karierze Mihalika. Przed startem obecnego sezonu związał się on ze słowackim… piątoligowcem. 30-latek dołączył do Filjo Ladomerska Vieska, klubu z malutkiej wsi, którą zamieszkuje kilkaset osób.
W rundzie jesiennej były piłkarz Cracovii i Lechii zdobył pięć bramek. Miał trochę problemów zdrowotnych, ale i tak okazał się wzmocnieniem. Co ciekawe, Filjo Ladomerska Vieska to klub, którym wraz z miejscową gminą zajmuje się rodzina Milana Skriniara, gwiazdora wypożyczonego właśnie z PSG do Fenerbahce. To zresztą właśnie on miał namówić Mihalika na rozpoczęcie przygody z piątoligowcem.
- Nie chciałem już grać zawodowo. Ponieważ Milan Škriniar jest moim najlepszym przyjacielem i mam świetne relacje z jego rodziną, zdecydowałem się przyjąć jego ofertę - tłumaczył Mihalik w rozmowie z sportnet.sme.sk.
Ladomerska Vieska ma ambitne plany. W ciągu kilku najbliższych lat chce awansować przynajmniej do trzeciej ligi. Pomóc w tym ma były piłkarz polskich klubów, który niespodziewanie powrócił ze sportowej emerytury.

Przeczytaj również