Polonia Warszawa się odradza. Jest coraz bliżej Ekstraklasy, zrobiła kolejny krok. "Czekamy na derby stolicy"
W tym roku mija dekada, odkąd Polonia Warszawa opuściła Ekstraklasę. To był niezwykle intensywny okres dla “Czarnych Koszul”, który prowadził nawet przez IV-ligowe boiska. Teraz stołeczny zespół się odradza. Właśnie awansował do Fortuna I Ligi, ale wcale nie zamierza na tym poprzestać.
Warszawa jest aktualnie jedną z największych europejskich stolic bez piłkarskich derbów z prawdziwego zdarzenia. Patrząc na suche fakty i gablotę, Legia od lat jest hegemonem w regionie i brakuje jej mocnego lokalnego rywala. Takim klubem jeszcze kilkanaście lat temu chciała być Polonia. Miała ona wtedy momentami naprawdę iście mocarstwowe plany, ale ostatecznie okazała się jedynie kolosem na glinianych nogach. “Czarne Koszule” dokładnie dziesięć lat temu były o krok od upadku. Ze względów finansowych Polonia została wtedy zdegradowana z Ekstraklasy i musiała zacząć wszystko niemal od zera. To nie była droga usłana różami, ale koniec końców stołeczna ekipa zaczyna wreszcie wychodzić na prostą. Właśnie została mistrzem II ligi, a to oznacza, że w przyszłym sezonie stanie przed szansą na powrót do elity.
Nie było niczego
Aby zrozumieć historię obecnej Polonii, trzeba cofnąć się do wydarzeń sprzed dekady. W 2012 roku Józef Wojciechowski, ówczesny właściciel “Czarnych Koszul” i jeden z najbogatszych Polaków, zdecydował się zaprzestać finansowania klubu. Ostatecznie ten trafił w ręce Ireneusza Króla, wtedy właściciela GKS-u Katowice, który najpierw chciał przenieść klub na Górny Śląsk, a później okazał się zupełnie niewypłacalny.
Choć prowadzona przez Piotra Stokowca drużyna w sezonie 2012/2013 zajęła całkiem wysokie szóste miejsce w Ekstraklasie, klub nie dostał licencji na kolejne rozgrywki. Król starał się jeszcze bezskutecznie o uzyskanie prawa do gry na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. Gdy to się nie udało, kibice wzięli sprawę w swoje ręce. Jako nowy twór Polonia rozpoczęła odbudowę od IV ligi, a pomóc miał jej w tym m.in. Piotr Dziewicki, były piłkarz “Czarnych Koszul”, które przejął stery trenerskie.
- To była moja pierwsza praca w roli szkoleniowca i muszę przyznać, że wspominam ją jako niesamowite doświadczenie. Pomagało mi w tym wiele osób, m.in. Emil Kot czy Marek Chański. Awansowaliśmy do III ligi, a to był przecież dla nas bardzo trudny czas. W Polonii tak naprawdę nie było wtedy niczego - począwszy od administracji, a kończąc na samych piłkarzach. Zebraliśmy wówczas jednak naprawdę ciekawą grupę, która bardzo sumiennie pracowała na ten awans. Oczywiście to był nasz sukces sportowy, ale triumfowaliśmy też poza boiskiem. Udało nam się wtedy bowiem zjednoczyć całe klubowe środowisko. Wszyscy ciągnęliśmy ten wózek w tę samą stronę i marzyliśmy, by Polonia jak najszybciej wróciła do Ekstraklasy - opowiada w rozmowie z nami Dziewicki.
Bez mapy
Wydawało się, że być może Polonia podąży śladem innych zasłużonych firm takich jak Widzew czy ŁKS i w miarę regularnie będzie wchodzić na kolejne ligowe szczeble. Sytuacja była jednak dużo bardziej skomplikowana. Klub wciąż narzekał na brak finansów, a choć w sezonie 2015/2016 wywalczył awans do II ligi, to pozostał w niej tylko przez rok. Po tym na kilka kolejnych lat utkwił na czwartym poziomie rozgrywkowym i szukał “swojej drogi”, którą znalazł tak naprawdę dopiero po tym, jak udziały w nim przejął Gregoire Nitot.
- Spadek do niższej ligi zawsze wiąże się z długą i żmudną drogą powrotną, zwłaszcza gdy działania w klubie są prowadzone “bez mapy”. Przy Polonii jestem bliżej od około 2018 roku i z tego, co pamiętam, w tamtym okresie perspektywy pierwszej drużyny były bardzo słabe, a w klubie panował pewnego rodzaju marazm. Gdy na Konwiktorskiej pojawił się Gregoire Nitot, sporo rzeczy się zmieniło, a wśród całego środowiska pojawiła się nadzieja na szybki powrót. Jednak myślę, że nikt nie mógł się spodziewać, że będzie przebiegało to tak ekspresowo - awans po awansie, rok po roku - mówi w rozmowie z nami Kamil Olszewski, agent piłkarski z Eyes Football Agency, a także były szef skautingu MKS-u Polonia Warszawa.
To nawet w skali polskiej ewenement, ale Polonia Warszawa i MKS Polonia Warszawa to bowiem dwa osobne podmioty. Ten drugi zajmuje się przede wszystkim szkoleniem młodzieży, a jego drużyny występują m.in. w Centralnej Lidze Juniorów. Choć do pewnego momentu relacje pomiędzy oboma tymi tworami były raczej dość chłodne, po wejściu do klubu nowego francuskiego właściciela się to zmieniło.
- Na początku nie było mowy o żadnej współpracy. Klub błądził, szukając wsparcia w zakresie młodych piłkarzy “na zewnątrz”, rozpoczął wtedy współpracę z innymi warszawskimi szkółkami, choć przecież posiadał pod nosem dobrze funkcjonującą akademię. W tej kwestii znaczący wpływ na poprawę współpracy pomiędzy dwoma podmiotami miało pojawienie się Grega. W tym momencie relacje Polonii S.A. i MKS-u można śmiało ocenić jako bardzo dobre, a Bartek Biedrzycki, Nikita Vasin, Krzysiek Koton i Eryk Mikołajewski są doskonałymi przykładami dla klubu, że warto sięgać po najbardziej wyróżniających się juniorów - opowiada Olszewski.
Właściwe osoby
Nitot oczywiście też bywa krytykowany przez kibiców Polonii. Prezes firmy informatycznej Sii nie gryzie się w język. Gdy tuż po objęciu władzy w klubie zapowiedział podwyżki cen biletów, miał czelność powiedzieć, że oburzenie fanów swojego zespołu “ma w du**e”. Teraz, tuż po awansie, miał z kolei wdać się w szarpaninę z ultrasami własnego klubu. Nie ulega jednak wątpliwości, że w ciągu tych trzech lat Nitot potrafił zbudować przy Konwiktorskiej naprawdę ciekawy piłkarski projekt.
- Wiele osób odegrało bardzo ważną rolę przy powrocie Polonii Warszawa do I ligi. Na pewno kluczową postacią jest właśnie Nitot, który tak naprawdę pozwolił “Czarnym Koszulom” ożyć. Nitot zaufał też odpowiednim osobom - dyrektorowi sportowemu Piotrowi Kosiorowskiemu oraz trenerowi Rafałowi Smalcowi. Ta dwójka, wraz ze swoim sztabem ludzi, bardzo dobrze przygotowała zespół pod względem czysto sportowym. Wiadomo, że bardzo ważną rolę odegrali sami piłkarze, ale to ta wcześniej wymieniona trójka okazała się najistotniejsza. Nieco bardziej w cieniu znajduje się postać Bartka Dryla (członek zarządu - przyp red.), który jako prawa ręka Nitota, również znacząco przyczynił się do rozwoju klubu - wymienia kolejne postaci Dziewicki.
Wybór trenera Rafała Smalca nie był aż tak oczywisty. Szkoleniowiec nigdy wcześniej nie prowadził zespołu powyżej III ligi. Tymczasem już w swoim pierwszym sezonie przy Konwiktorskiej wywalczył z “Czarnymi Koszulami” awans do II ligi, wyprzedzając na finiszu rozgrywek o punkt Legionovię. Teraz dołożył kolejny sukces w postaci powrotu Polonii na zaplecze Ekstraklasy. Co więcej, dokonał tego wszystkiego z niemal wyłącznie rodzimymi zawodnikami, w tym wieloma wywodzącymi się z polonijnego środowiska. Wśród nich jednym z bardziej wyróżniających się graczy jest lewy wahadłowy, Bartosz Biedrzycki.
- Uważam, że był to dobry sezon w moim wykonaniu, jednak czuję lekki niedosyt, bo wiem, że mogę grać jeszcze lepiej i bardziej pomóc drużynie. W drugiej rundzie przełomowym meczem było dla mnie spotkanie w Kołobrzegu z Kotwicą (wygrane 2:1 przez Polonię - przyp. red.), od tamtej pory ustabilizowałem swoją formę. Na pewno duża w tym zasługa trenera Smalca. Szkoleniowiec bardzo dużo od nas wymaga, ale oczywiście uważam to za jego atut, bo jest to dla nas kolejny bodziec, aby stawać się coraz lepszym - opowiada nam 20-letni zawodnik, który do Polonii trafił latem ubiegłego roku właśnie z MKS-u.
Czekamy na derby
Obecna Polonia to ciekawa mieszanka młodości i doświadczenia. Jej najskuteczniejszym strzelcem w kończącym się sezonie jest doświadczony Michał Fidziukiewicz, ważne role pełnią również tacy zawodnicy jak Wojciech Fadecki, Marcin Kluska czy kapitan i już powoli żywa legenda “Czarnych Koszul”, Łukasz Piątek. Smalec w ciągu dwóch lat zbudował wokół siebie zespół, który jest w stanie pójść za sobą w ogień.
- Największe wrażenie zrobił jednak na mnie Tomasz Wełna, który utrzymywał najrówniejszą dyspozycję przez cały sezon, w każdym meczu znajdziemy momenty, w których jego brak mógłby zakończyć się dla drużyny fatalnie. Spośród młodych zawodników, nieobiektywnie, zwrócę uwagę na Nikitę Vasina, czyli najmłodszego zawodnika w całej kadrze mistrzowskiej Polonii. Niki małymi kroczkami przebija się do składu “Czarnych Koszul”, a znając jego charakter i umiejętności, nie mam wątpliwości, że sufit ma bardzo wysoko - uważa Olszewski.
Co jednak wydaje się w tym wszystkim najważniejsze, projekt Polonii nie kończy się na awansie do I ligi. Nitot, kiedy tylko trafił na Konwiktorską, zapowiedział, że jego cel to doprowadzenie klubu z powrotem do Ekstraklasy. Nie ukrywa jednak też, że jego źródełko z pieniędzmi nie jest bez dna. Dlatego “Czarne Koszule”, choć są projektem bardzo stabilnym, w najbliższym czasie mogą znów mieć presję na awans - tym razem do tej najwyższej klasy rozgrywkowej.
- Polonia to projekt stabilny pod względem finansowym i organizacyjnym. To daje możliwość zatrudnienia niezłych piłkarzy, dzięki którym można realnie myśleć o sukcesach sportowych. Czuję, że teraz może być podobnie i w kolejnym sezonie drużyna zakręci się koło miejsca dającego już awans do Ekstraklasy albo przynajmniej zagra w barażach. Wiem, że Gregoire Nitot na razie mówi tylko o górnej połówce tabeli. Nie oczekuję od klubowych władz, by od razu obiecały awans w najbliższych rozgrywkach. Chciałbym, żeby włodarze zapowiedzieli jednak, że chcą walczyć o ten jak najszybszy powrót do Ekstraklasy. Życzyłbym sobie, byśmy w 2025 roku znów mogli się udać na Derby Warszawy - podsumowuje Dziewicki.