Polak wymiata w Championship! Wayne Rooney i jego "Krystian, próbuj" do Bielika

Krystian Bielik zachwyca na zapleczu Premier League i znowu ciśnie się już nie tylko nam na usta, a i Jerzemu Brzęczkowi do notesu, że Krystian musi wrócić do reprezentacji Polski. Jak wygląda jego pozycja w zespole Wayne’a Rooneya? Przyjrzeliśmy się Polakowi.
Krystian Bielik zaczął rok 2020 najgorzej jak mógł, czyli - brutalnie to zabrzmi, ale… po swojemu. Pechowo. Został zniesiony na noszach. Kolejny dramat i przerwanie rozwoju piłkarskiego - zerwane więzadła. I na dziesięć miesięcy słuch o nim zaginął, poza wyjątkami, gdy w kadrze narzekaliśmy na Krychowiaka i zdrowego Bielika braliśmy za alternatywę.
A propos… Cieszmy się bogactwem w środku pola reprezentacji Polski, ale jest to wyłącznie bogactwo wyboru, a nie jakości. Krychowiak obniżył loty nie tylko ostatnimi czterema meczami w kadrze, a też w Rosji. I zdecydowanie rozłożyło się to w kalendarzu na więcej stron… Dziennikarze rosyjskiej redakcji „Sport 24” umieścili „Krychę” wśród trzech największych rozczarowań całego roku 2020 w lidze rosyjskiej. Jacek Góralski stał się w krótkim czasie ulubieńcem kibiców za to, że z orzełkiem na piersi lata coraz wyżej. Aż do momentu, kiedy zniżył się do poziomu swojego wślizgu w meczu z Włochami. Jest wracający do łask Karol Linetty, jest ograny w Premier League Mateusz Klich. Ale to już „ósemki”. A wizja grania z Bielikiem na problematycznej „szóstce” jawi się jako coraz lepsza.
Krystian Bielik jest pieprzoną maszyną. Znamy to określenie skądś, prawda? Jakbyśmy słyszeli ze z hiszpańskiej Sevilli kilka lat temu… Polak wrócił do gry nie w byle jakiej lidze, tylko w rozgrywkach angielskich rzemieślników. Po niemal roku przerwy, bo próba powrotu została podjęta z konieczności na początku listopada, kiedy to Krystian zagrał jako środkowy obrońca, a Derby przegrało 0:2 z Barnsley. Okazało się, że jeszcze kilku tygodni potrzeba, że to nie czas, stąd trzy kolejki przerwy Bielika na dojście do siebie.
Jak się to skończyło? Chłopak po ponad dziesięciu miesiącach bez gry 1 grudnia rozpoczął serię meczów w pierwszym składzie, już jako pomocnik. I po tak długiej rehabilitacji zagrał od deski do deski w ośmiu meczach z rzędu! To jest naprawdę imponujące, jeśli chodzi o fizyczność i wydolność Bielika.
I chociaż nie śledzimy Derby County na co dzień, to należy wspomnieć suchą statystykę. Bez Bielika był to ostatni zespół w tabeli, w całym tym sezonie wygrał jeden mecz, który okazał się jedynym spotkaniem z czystym kontem.
A jak jest od grudnia, gdy Bielik gra regularnie? Po pierwsze - ucieczka ze strefy spadkowej. Po drugie - aż pięć czystych kont w ośmiu meczach. Po trzecie - dwanaście punktów zrobionych w miesiąc. I jak cieszy, że aż trzykrotnie bohater tego tekstu został wybrany MVP w swoim zespole. A wygrana 4:0 z Birmingham pokazała, że zespół Wayne’a Rooneya, Krystiana Bielika i Kamila Jóźwiaka (jak to pięknie brzmi!) stać na zdecydowanie więcej niż szarpanie się z ogórkami o utrzymanie w lidze.
Były piłkarz Legii Warszawa i Arsenalu pokazał w nim Adamowi Claytonowi i Garemu Gardnerowi, kto tu rządzi i przejął środek pola. Podobnie jak ostatnio doświadczonemu Barry’emu Bannanowi i Joeyowi Pelupessy’emu w spotkaniu z Sheffield Wednesday mimo jednobramkowej porażki.
U Rooneya nasz rodak jest i będzie wystawiany w środku pola, bo według legendarnego Anglika ma za dużo walorów, których nie byłoby jak wykorzystać z pozycji stopera. Można przypominać słynne, zbyt poruszające nasz kraj słowa Jerzego Brzęczka i napisać, że Bielik słucha się Rooneya szepczącego mu do ucha „Krystian, try”. Za Phillipa Cocu zespół grał wysokim pressingiem, teraz za Rooneya wyglada to inaczej. Bielik gra głównie na „szóstce”, ale wyłącznie na papierze. Realnie to defensywny pomocnik mocno przechodzący w „ósemkę”.
Znamy dobrze Bielika. Potencjalnie jakiś trener rywali Derby, nieszczególnie miłujący analizę rywala, mógłby uznać, że to taki niefrasobliwy wieżowiec w środku pola. A niejeden się jeszcze na tym sparzy. Brudnej roboty Bielik ma masę, ale jest bardzo zwinny w operowaniu piłką. Jest ustawiony niżej, żeby kontrolować sytuację na boisku, ale lubi wejść „oczko” wyżej, czy to z piłką, czy bez niej. Reguluje tempo gry, potrafi zagrać prostopadle oraz zbiera drugie piłki. Lider pełną gębą. A stał się nim na dobre na przestrzeni miesiąca.
Bielik to też bardzo mocny punkt, jeśli chodzi o stałe fragmenty gry. Ostatnio z Birmingham strzelił tak gola, z Sheffield był blisko. Derby rzuty rożne wykonuje się w ten sposób, by piłka dochodziła. Wtedy na piąty metr wchodzi stoper Matthew Clarke lub Colin Kazim-Richards oraz Bielik jako drugi, ustawiony z reguły za którymś z nich. Tu zależność jest prosta: jeśli wyjdzie dobre dośrodkowanie, to albo Clarke/Richards je przecina i uderza głową, albo piłka trafia na czuprynę Bielika.
Czy ten tekst to laurka? Bardziej powiew świeżości i autentycznej nadziei. W reprezentacji Polski kogoś takiego nam trzeba, więc tylko chuchać, dmuchać i liczyć, że przez dziesięć miesięcy Bielik wzmocnił się także w kwestii podatności na kontuzje. Bo jeśli tak, to śmiało może rządzić także w środku pola drużyny Jerzego Brzęczka. A spróbowałby nie!