Polak numerem jeden w bramce rewelacji sezonu. "Celują w czołówkę tabeli Ligi Mistrzów"

Polak numerem jeden w bramce rewelacji sezonu. "Celują w czołówkę tabeli Ligi Mistrzów"
Icon Sport / pressfocus
Samuel - Szczygielski
Samuel Szczygielski24 Oct 2024 · 16:15
Bez większego echa przechodzi to, że Radosław Majecki jest numerem jeden w bramce wicelidera Ligue 1 z identyczną zdobyczą punktową co pierwsze PSG oraz czwartego zespołu w 36-drużynowej Ligi Mistrzów. Możecie się zastanawiać… to nie tylko dwa występy? Nie, Polak wrócił po kontuzji, zagrał z Lille (0:0) i w Champions League z Crveną (5:1). Bluza z numerem jeden ma należeć do Majeckiego.
Radosław Majecki jest na uprzywilejowanej pozycji, a Szwajcar niemieckiego pochodzenia Philipp Köhn może podgryzać go w kostki, rywalizować, ale jednak też godzić się ze statusem rezerwowego. Dwukrotnie zwątpiono w jego jakość - raz w poprzednim sezonie, kiedy nie wyglądał dobrze na początku 2024 roku, a w lutym z Tuluzą puścił skandalicznego gola bezpośrednio z rzutu wolnego z 30 metrów. Żaden zawodnik, czy to z drużyny czy rywali, nie zasłaniał mu piłki, ta była uderzona dość lekko, po koźle, a Köhn stał i patrzył jak przelatuje obok niego.
Dalsza część tekstu pod wideo

Pierwszy w księstwie Monaco

Wtedy do klatki wskoczył Polak i pomógł w wygranej z Lens, a następnie zagrał w każdym meczu do końca sezonu. Statystyki tutaj mówią wszystko. 12 występów, dziewięć zwycięstw, dwa remisy, jedna przegrana, do tego siedem czystych kont (w tym z PSG czy z Lille). Te 12 spotkań Majeckiego praktycznie mianowało go na pierwszego bramkarza w Księstwie Monako.
Przed startem bieżących rozgrywek uszkodził jednak staw skokowy. Między słupkami ponownie pojawił się Köhn, ale według sztabu szkoleniowego Adiego Huttera do poprzeczki zawieszonej przez Majeckiego nie doskakiwał. A gdy Polak wrócił do zdrowia, wystarczyły mu dwa mecze na ławce rezerwowych, gdy był już w pełni sprawności, po czym wrócił do bramki na ligowe starcie z Lille (0:0) i w Lidze Mistrzów z Crveną Zvezdą (5:1).
Czy wrócił na stałe? - Po dobrym starcie Köhna wydawało się, że hierarchia może znów zostać odwrócona, ale słowa Huttera na konferencji przedmeczowej z Lille jasno pokazały, że pozycja Majeckiego była niezagrożona - mówi nam Michał Bojanowski, ekspert ligi francuskiej.
Jak pamiętamy, Majecki przeszedł do Monaco z Legii Warszawa za siedem milionów euro i było to już ponad cztery lata temu. W tym czasie łapał pojedyncze mecze, zaliczył tylko jedno wypożyczenie (sezon 2022/2023 w Cercle Brugge), ale pokazywał jakość. A teraz przychodzi jego kolej.

Pracuje w ciszy, efekty zrobią hałas

Nie było w tym wieku polskiego bramkarza, który odchodząc na Zachód, tym bardziej za tak poważne pieniądze, był w takim cieniu medialnym. Czy pamiętacie chociaż jeden wywiad Radka Majeckiego z ostatnich czterech lat, od odejścia z Legii? Może nawet jeden cytat? Albo wpis na Instagramie? Absolutnie nie. To inny model pokazywania swojej osobowości poza boiskiem co Kamil Grabara, Rafał Gikiewicz, Marcin Bułka czy Łukasz Skorupski. Ani gorszy ani lepszy. Po prostu: po cichu.
Głośniej o byłym bramkarzu Legii będzie z pewnością przy okazji ”polskich meczów”, a te już za rogiem. W ten weekend Majecki za swojego vis a vis będzie miał Marcina Bułkę w derbach Riwiery Francuskiej z Niceą, a w najbliższej kolejce Ligi Mistrzów Łukasza Skorupskiego z Bolonii. A przed nim w Champions League też spotkania z zawodnikami z pola: Kacprem Urbańskim, Piotrem Zielińskim, Kubą Kiwiorem czy Mattym Cashem.
Można się zastanawiać, co zrobi w tym sezonie razem z drużyną, która na starcie jest rewelacyjna. O cele Monaco zapytaliśmy Michała Bojanowskiego:
- W kontekście Champions League nikt głośno nie mówi o celach, bo jednak jest to powrót na salony po sześciu latach przerwy, ale z taką grą na pewno liczą na bezpośredni awans do fazy pucharowej. W kontekście Ligue 1 coraz śmielej mówi się o nawiązaniu rywalizacji z PSG, kadra jest szeroka i mocna, ale nadal brakuje w tej drużynie bramkostrzelnego napastnika, a bez niego na dłuższą metę nie uda się zagrozić drużynie z Paryża.
Czy w tym tekście może zabraknąć hasła ”reprezentacja Polski”? Oczywiście, mogłoby, bo wszystko co powyżej to nie sztuczna pompka kierująca do dyskusji ”patrzcie, nowy bramkarz do rywalizacji o bluzę z nr 1!”, tylko szczere docenienie pozycji, w której ciężką pracą znalazł się Radek Majecki. A czy powinien być brany pod uwagę w kontekście powołania? Na pewno, skoro na ostatnim zgrupowaniu byli ekstraklasowicze: Bartek Mrozek i Kacper Trelowski, a pierwotnie miał być Bartłomiej Drągowski z ligi znacznie słabszej niż francuska.
Ale nie to jest puenta naszego tekstu. Brzmi ona raczej: Radek Majecki pracował w ciszy, a efekty zaczną robić hałas.

Przeczytaj również