Polak? Napastnik? Patrzymy na Ekstraklasę i bijemy na alarm. "Ten system jest chory"

Polak? Napastnik? Patrzymy na Ekstraklasę i bijemy na alarm. "Ten system jest chory"
Mateusz Porzucek / pressfocus
Piotrek - Przyborowski
Piotrek PrzyborowskiDzisiaj · 18:30
Wydawać by się mogło, że w kraju, z którego wywodzi się jeden z najlepszych środkowych napastników w historii, uda się znaleźć jego następców. O to może być jednak trudno. W Ekstraklasie występujący na tej pozycji młodzi Polacy wypierani są przez zawodników z zagranicy. A to nie sprzyja przyszłości reprezentacji, w której Robert Lewandowski grać wiecznie nie będzie.
Odchodzący niedługo w niepamięć przepis o młodzieżowcu obowiązuje już od ponad pięciu lat. W teorii zakładał rozwój polskiego futbolu klubowego, ale miał też dostarczyć nowych reprezentantów. Nikt zaś tak nie przyciąga kibiców na trybuny jak bramkostrzelny napastnik. Wydawało się, że obowiązek posiadania na boisku młodego Polaka doprowadzi do sytuacji, w której przynajmniej ułatwimy sobie wychowanie następców ćwierćfinalistów EURO 2016. Cóż, na pewno nie na pozycji środkowego napastnika. Już od ośmiu lat czekamy na to, by Polak sięgnął po koronę strzelców Ekstraklasy. Ostatnim graczem młodego pokolenia, który zdobył ten tytuł, pozostaje Robert Lewandowski. I nic nie wskazuje, by cokolwiek miało się w tym sezonie zmienić.
Dalsza część tekstu pod wideo
tabela strzelców ekstraklasy 25.02.25
własne

Jak Grecja i Turcja

Spośród wszystkich napastników w obecnym sezonie najbardziej eksploatowany jest Benjamin Kallman z Cracovii. Fin łącznie uzbierał 1931 minut. Za nim plasuje się Efthymis Koulouris z Pogoni Szczecin (1747) i Samuel Mraz z Motoru Lublin (1717). Dalej w tej klasyfikacji możemy znaleźć Mikaela Ishaka z Lecha Poznań, Michalisa Kosidisa z Puszczy Niepołomice i Leandro Rochę, który zimą zamienił Radomiaka Radom na Raków Częstochowa. To ta grupa należy też do najskuteczniejszych piłkarzy w lidze. Oprócz nich w czołówce klasyfikacji strzelców jest jeszcze Jesus Imaz, który choć nominalnie jest ofensywnym pomocnikiem, zdarza mu się grać również na środku ataku.
- W polskiej piłce pojawiły się całkiem spore pieniądze i stać nas na coraz lepszych najemników. Skauci klubów z Ekstraklasy szukają więc napastników po całym świecie, a kompletnie nikt nie zwraca uwagi na rodzimych graczy. A to błąd, bo w takiej Szwajcarii czy Niemczech nasza liga uznawana jest za o wiele lepszą, niż jest w rzeczywistości. Dlatego to jest spora głupota, że kluby nie dają szans młodym polskim napastnikom. Przecież taki chłopak po strzeleniu pięciu goli w lidze może zostać ze spokojem sprzedany nawet do Serie A czy Bundesligi. W łatwy sposób można zarobić dobre pieniądze. Tylko że wiele klubów nie musi wprowadzać tego modelu, bo już dysponuje odpowiednimi środkami. Powinniśmy być ligą tranzytową, a coraz bliżej nam do Turcji czy Grecji - mówi nam Jacek Kulig, skaut prowadzący od kilku lat blog “Football Talent Scout”.
Najwięcej minut na boisku spośród polskich napastników spędził Maciej Rosołek z Piasta Gliwice (1212). Ponad tysiąc minut zanotował także jedynie Sebastian Musiolik (1109, Śląsk Wrocław). Najlepszym polskim strzelcem nie jest jednak napastnik, a grający na pozycji ofensywnego pomocnika Bartosz Kapustka z Legii, który uzbierał dziewięć goli. Tuż za nim z ośmioma trafieniami znajduje się Piotr Wlazło ze Stali Mielec, czyli przecież defensywny pomocnik. Wśród rodzimych napastników najwięcej goli (sześć) uzbierał 25-letni Sebastian Bergier (GKS Katowice). Dalej po trzy trafienia mają Łukasz Wolsztyński (Stal Mielec), wspomniany już Musiolik, a także Dawid Kurminowski (Zagłębie Lubin). Żaden z nich nie jest młodzieżowcem.
- Rzeczywiście może trochę brakuje tych polskich napastników. Ja na pewno przebijałem się stopniowo do pierwszej drużyny Cracovii. Gdyby nie kontuzja, pewnie byłbym wyżej w hierarchii, ale stało się, co się stało i muszę teraz pracować od nowa. Dla wielu przeskok pomiędzy Centralną Ligą Juniorów i Ekstraklasą jest jednak bardzo duży. Widać to po niektórych młodych piłkarzach, którzy nie są w stanie przebić pewnego poziomu. Przez to ich rozwój często staje w miejscu, a oni sami się tym mocno załamują. To z kolei sprawia, że po kolei się wykruszają, przez co tak niewielu dochodzi do gry na najwyższym poziomie - opowiada nam z kolei Kacper Śmiglewski, 20-letni zawodnik “Pasów”.

Trochę jak u bramkarzy

Młody napastnik Cracovii ostatnie miesiące stracił z uwagi na groźną kontuzję kolana, ale nadal pozostaje jedną z niewielu iskierek nadziei. W Ekstraklasie młodzieżowców na tej pozycji można bowiem ze świecą szukać. Autorami jednych dwóch goli wśród tej grupy są Patryk Paryzek (Pogoń) i Aleksander Buksa (Górnik Zabrze). Ostatnio pozytywny impuls dał Oskar Pietuszewski (Jagiellonia Białystok), który zanotował asystę w meczu z Motorem, ale wystąpił w nim na skrzydle. Plus po meczu dużo więcej niż o udziale przy golu Jarosława Kubickiego, mówiło się o rozmiarze jego ochraniaczy. Szerzej o Pietuszewskim pisaliśmy TUTAJ.
- Pozycja napastnika jest trochę podobna do bramkarza i wymaga nie tylko odpowiednich umiejętności piłkarskich, ale również pewności siebie. Trzeba mieć twardą głowę, aby sobie na niej poradzić. Kiedy pracuję dla zagranicznych klubów czy agentów, zawsze powtarzają mi, że obok lewonożnego obrońcy w naszym kraju najciężej jest znaleźć napastnika. My ich po prostu nie produkujemy. Niedawno rozmawiałem nawet z selekcjonerem pewnej młodzieżowej reprezentacji Polski, który wyznał mi z przekąsem, że dysponuje wyłącznie defensywnymi napastnikami. Prawda jest jednak taka, że naszym trenerom i prezesom często brakuje po prostu jaj i boją się wystawiać młodych zawodników na tej pozycji - twierdzi Kulig.
Rzeczywiście, problem jest poważny, bowiem poza wyżej wymienioną grupą młodzi napastnicy nie dostają w naszej lidze zbyt wielu szans. Tacy gracze jak Antoni Klukowski (Pogoń) i Kacper Sezonienko (Lechia Gdańsk), którzy mają doświadczenie w grze na środku ataku, coraz częściej są rzucani na skrzydło. Daniel Gryzio (Widzew Łódź) ostatnio dopiero zadebiutował, a Daniel Bąk (Korona Kielce) zanotował zbyt krótkie epizody, by można go należycie ocenić.
- Dla młodego zawodnika, bez względu na pozycję, początkowo najcięższy jest ten brak doświadczenia. Na pierwszych treningach w Cracovii bardzo się stresowałem. Uważam, że taki gracz musi nabrać pewności siebie. Wchodząc do drużyny seniorów, musiałem się też zmierzyć z zupełnie inną szybkością gry. Obrońcy z Centralnej Ligi Juniorów i Ekstraklasy podchodzą do ciebie w zupełnie inny sposób. Tu spotkałem się z naprawdę bardzo kontaktową grą, co mi z miejsca mocno rzucało się w oczy - zauważa Śmiglewski.

Straszliwy przesiew

Śmiglewski trafił do Cracovii zimą 2022 roku w wieku 17 lat, dzięki czemu “Pasy” poniekąd zabezpieczyły się na pozycji młodzieżowca. Przepis o obowiązkowej grze piłkarza poniżej 22. roku życia został wprowadzony przez Polski Związek Piłki Nożnej w sezonie 2019/20. Choć potem uległ pewnym modyfikacjom, a ostatecznie klubom pozostawiono furtkę pozwalającą na jego jawne omijanie (i związane z tym kary finansowe), przetrwał aż do dzisiaj. Od nowego sezonu zostanie jednak zniesiony w obecnej formule, a zamiast tego wzmocniony powinien być system nagród w zamian za stawianie na młodych graczy.
- Ja pewnie w jakimś stopniu skorzystałem na tym przepisie o młodzieżowcu. Pamiętajmy, że dotyczy on nie tylko meczów Ekstraklasy, ale także Pucharu Polski, więc miałem też dzięki temu więcej szans, by podbić sobie tę liczbę minut. Uważam, że przepis powinien pozostać, bo dzięki niemu młodzi zawodnicy mogą łatwiej dostać się na poziom seniorski. I choć oczywiście każdy może obronić się na boisku, pytanie brzmi, czy trenerzy wciąż będą tak ochoczo sięgać po młodych, jeśli nie będzie takiego przymusu - zastanawia się gracz “Pasów”.
Jeśli przepis o młodzieżowcu miał nam dostarczyć nowych reprezentantów Polski, to w ataku ich nie dostarczył. Za kadencji Michała Probierza na tej pozycji zagrało ich w sumie pięciu: Robert Lewandowski, Krzysztof Piątek, Adam Buksa, Karol Świderski i Arkadiusz Milik. Żaden z nich nie wystąpił w Ekstraklasie w roli młodzieżowca. Spośród tej grupy w kadrze Probierza najwięcej goli strzelił “Lewy”, ale tylko jednego z trzech z gry, a dwa z rzutów karnych. Buksa i Świderski trafili po dwa razy, a Piątek raz. Kadra w tym czasie zdobyła w sumie 28 bramek, więc łatwo wyliczyć, że napastnicy odpowiadali za niecałe 30 procent tych trafień.
- To jest ogólnie problem systemowy i nie zawężałbym go tylko do pozycji napastnika. Brakuje osób, które chciałby postawić na tych młodych chłopaków. Zamiast tego wypożycza się ich do niższych lig i tam często przepadają, na co wpływ ma na pewno kwestia mentalna. A przecież kluby z Ekstraklasy mogłyby im dać te kilka minut w każdym meczu, by w ten sposób pokazać, że w nich w wierzą. Aktualny system jest chory, a choć nowe generacje są niby troszkę lepsze, to ten późniejszy przesiew jest straszliwy. Polscy 15-16-letni napastnicy często zapowiadają się naprawdę nieźle, ale potem zupełnie gasną i to jest problem - uważa Kulig.

Nadzieja za oceanem

Co gorsza, ciężko jest znaleźć następców Lewandowskiego czy Piątka również w młodzieżowych reprezentacjach. Do drużyny U-21 Adam Majewski powoływał ostatnio Szymona Włodarczyka i Filipa Szymczaka. Ten pierwszy w obecnym sezonie zanotował tylko gola i dwie asysty w Salernitanie, a ten drugi po średniej rundzie w Lechu Poznań został wypożyczony do GKS-u Katowice, gdzie próbuje poprawić swój dorobek wynoszący aktualnie dwa trafienia. W kadrze U-20 znaleźli się ostatnio wspomniany Buksa z Górnika, a także Jordan Majchrzak (zimą wypożyczony z Legii do Arki, wcześniej bez regularnej gry) i Jan Żuberek (wypożyczony z Interu Mediolan do grającego w Serie C Avellino).
- Dobre wrażenie robi na mnie Daniel Mikołajewski z Zagłębia i Alan Rybak z Jagiellonii, ale chciałbym, by otrzymywali oni więcej minut w lidze. Bardzo żałuję, że Adam Basse został tak szybko skreślony przez Śląsk Wrocław. To piłkarz, który trochę przypomina mi Promise Davida z Royale Union Saint-Gilloise. Kanadyjczyk jeszcze niedawno grał w Estonii, a teraz bryluje w Belgii. Gdyby Basse dostał kilka szans w Ekstraklasie, mogłoby być podobnie. Rozumiem, że w obecnej sytuacji Śląska ciężko byłoby mu dać więcej minut, ale tak łatwe odpuszczenie tego chłopaka to błąd. Ma dopiero 17 lat i spory potencjał, który na razie pozostaje niewykorzystany - zauważa Kulig, mówiąc o piłkarzu, który właśnie zamienił Śląsk na Raków.
Po ewentualnym udziale Polski na mundialu w Stanach Zjednoczonych swoją karierę reprezentacyjną zapewne zakończy Lewandowski. Za kilka miesięcy trzydziestka stuknie Piątkowi. Buksa i Świderski powoli też zbliżają się do tej granicy, a kariera Milika pozostaje w zawieszeniu. Jak pokazuje sytuacja w reprezentacjach młodzieżowych, aktualnie kadra nie dysponuje zapleczem na pozycji środkowego napastnika. Z drugiej strony, choć brak minut dla Polaków-napastników w Ekstraklasie na pewno nie pomaga, nie oznacza to jednak, że nie ma już żadnej nadziei na “lepsze jutro”. Pojawia się bowiem coraz więcej piłkarzy, którzy przynajmniej do pewnego stopnia ominęli krajowy system. I być może wkrótce podobnie będzie w przypadku środkowego napastnika.
- Na pewno ogromne wrażenie zrobił na mnie Wiktor Bogacz. To jest profil piłkarza, którego my normalnie nie jesteśmy w stanie w Polsce wychować. Możemy go określić mianem takiego nowoczesnego “target mana”. Jest duży i silny, ale to nie oznacza, że potrafi tylko grać tyłem do bramki i przepychać się z obrońcami. Umie w świetny sposób zaatakować ze skrzydła, jest szybki i obunożny. To profil, którego nie mieliśmy od dawna i mam nadzieję, że jego kariera rozwinie się w Stanach Zjednoczonych, choć oczywiście wolałbym go śledzić w Belgii czy Holandii. Wiem, że na razie brakuje mu liczb, ale z kimkolwiek rozmawiał, wszyscy zgadzają się, że to chłopak o ogromnym potencjale - podsumowuje nasz rozmówca.

Przeczytaj również