Polak marzy o Barcelonie. Wybrał nieoczywisty kierunek, strzela w LM. "Zasłużył na powołanie"

Polak marzy o Barcelonie. Wybrał nieoczywisty kierunek, strzela w LM. "Zasłużył na powołanie"
IMAGO / pressfocus
Kacper - Klasiński
Kacper Klasiński19 Dec · 17:30
Debiutancki gol w Lidze Mistrzów, zainteresowanie sztabu reprezentacji Polski - wybór nietypowego kierunku na transfer z Ekstraklasy się opłacił. Łukasz Łakomy zbiera owoce decyzji o przeprowadzce do Szwajcarii. Zbliża się czas, w którym powinien otrzymać szansę od Michała Probierza.
Serie A, Bundesliga, od kilku lat Major League Soccer - to najczęstsze kierunki wybierane na kontynuowanie kariery przez młodych piłkarzy, którzy błysną w polskiej Ekstraklasie. Łukasz Łakomy wybrał jednak inną drogę. Pomocnik Zagłębia Lubin półtora roku temu odszedł do szwajcarskiego Young Boys. Dziś jest już jednym z ważnych ogniw ekipy z Berna, zasmakował też gry w Lidze Mistrzów. 23-latek wskakuje na listę graczy do sprawdzenia w reprezentacji Polski. Już zresztą pilnie obserwuje go sztab Michała Probierza.
Dalsza część tekstu pod wideo

Czwarty w tym wieku

Łakomy przedstawił się szerszej publiczności jesienią 2021 roku, gdy wdarł się do podstawowego składu Zagłębia Lubin. “Miedziowi” ściągnęli go niespełna rok wcześniej z Legii Warszawa, gdzie nawet nie zadebiutował w pierwszej drużynie. W sezonie 2022/23, gdy przez całe rozgrywki występował już regularnie w pierwszej jedenastce, dał się poznać z dobrej strony. Strzelił cztery gole i zanotował trzy asysty, występując w środku pola. Według portalu EkstraStats uplasował się też na podium w ligowej klasyfikacji zawodników z największą liczbą kluczowych podań. Zaliczył ich 65, mniej jedynie od gwiazd Ekstraklasy: Kamila Grosickiego i Josue.
Udane występy zaowocowały zainteresowaniem z zagranicy. Zeszłego lata po 22-letniego wówczas piłkarza zgłosili się Young Boys - mistrzowie Szwajcarii. Zapłacili za niego niecałe półtora miliona euro. Taki kierunek był mocno nieoczywisty. Ostatni Polak, który grał przed nim w szwajcarskiej ekstraklasie, to Daniel Dziwniel w sezonie 2014/15. W XXI wieku do transferu Łakomego oglądaliśmy ich zresztą zaledwie trzech - w rozgrywkach 2007/08 zawędrowali tam Zbigniew Zakrzewski i wspomniany wcześniej Grosicki.
- Szwajcarskie kluby nie są aż tak bogate, a polscy piłkarze odchodzą z Ekstraklasy za kilka milionów euro czy nawet więcej, więc to kwoty zbyt duże dla większości szwajcarskich zespołów - tłumaczy nam przyczyny takiej sytuacji Adam Sankowski z MATCHDAY.pl, prowadzący profil Szwajcarska Piłka na portalu X. - Young Boys stać na wydatki rzędu trzech milionów, FC Basel może w okolicach pięciu. Cieszę się jednak, że w ostatnim czasie w Pro League niedawno pojawiło się kilku Polaków: są też Mateusz Łęgowski i Kacper Przybyłko.
Niesztampowy wybór szybko przyniósł szansę, na jaką Łakomy nie mógłby liczyć w tym czasie w żadnym polskim klubie. YB przeszli Maccabi Hajfa w ostatniej rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów i weszli do fazy grupowej. Co prawda nowy nabytek w początkowej fazie nie miał pewnego miejsca w najmocniejszej jedenastce i długo nie posmakował Champions League, ale w ostatniej kolejce fazy grupowej wreszcie w niej zadebiutował, wchodząc z ławki w meczu z RB Lipsk 13 grudnia.
- Jestem bardzo zadowolony. Zapewne teraz będę miał okazję porozmawiać o mojej grze z trenerem, bo u nas jest to coś zupełnie normalnego. Nie byłem w tym meczu anonimowy. Dostałem mnóstwo pozytywnych opinii, nie tylko ze strony rodziny czy znajomych, ale te sygnały były z różnych stron - stwierdził po spotkaniu w rozmowie z Polsatsport.pl. - (...) Przenosiny do Szwajcarii to była dla mnie bardzo dobra decyzja. Cieszę się, że tutaj jestem, bo widzę, że robię postępy.
- Wydaje mi się, że liga szwajcarska to dobry wybór na etap “przejściowy” między Ekstraklasą a najmocniejszymi ligami kontynentu. Dość łatwo dostać się stamtąd do Francji, Włoch czy Niemiec. W dodatku Łakomy trafił do moim zdaniem najmocniejszego klubu w kraju (zdobył sześć mistrzostw w ostatnich siedmiu latach - przyp. red.) - nawet jeśli wyniki w tym sezonie niekoniecznie to pokazują, bo Young Boys na jego półmetku plasują się w środku tabeli - ocenia Sankowski.

Ponad rok postępów

Polak już w debiutanckim sezonie za granicą szybko się odnalazł. Debiut w jedenastce zaliczył w trzeciej kolejce, od razu zanotował asystę. Dwa mecze później strzelił pierwszego gola.
Naturalnie był to wciąż okres zapoznawczy. W rozgrywkach krajowych Łakomy co prawda pojawiał się na murawie regularnie, poza kilkoma tygodniami, gdy pauzował z powodu urazu, ale na występ w Lidze Mistrzów musiał czekać aż cztery miesiące. W rundzie wiosennej za to ominął zaledwie jeden mecz w Super League, a YB sięgnęli po mistrzostwo.
- Po transferze strzelał bardzo dużo goli w sparingach, więc sporo sobie po nim obiecywano. Widziałem nawet, że początkowo niektórzy typowali go na największe odkrycie sezonu. Na starcie mało grał, bo na jego pozycji występował Fabian Rieder, najlepszy zawodnik ligi (niedługo potem sprzedany do Rennes - przyp. red.), który obecnie gra w Stuttgarcie. W pewnym momencie pojawiła się nawet wiara, że będzie w stanie wejść w jego buty. Później na jego pozycję przesunięto czołowego gracza zespołu, Filipa Ugrinicia, więc miał trudno o występy. Stopniowo zbierał jednak coraz więcej i więcej minut - wyjaśnia nasz rozmówca.
Łakomy odgrywał w systemie Raphaela Wicky’ego, a potem jego tymczasowego następcy, Joela Magnina, rolę środkowego pomocnika. Drużyna dużo operowała piłką, więc sam miał okazję często się przy niej znajdować i robić użytek ze swojej kreatywności. Aktywnie pracował też w pressingu, nie stroniąc od angażowania się w zadania defensywne. Gracze środka pola często musieli bowiem prezentować wszechstronność.
- W rozegraniu schodzę na “szóstkę” lub “ósemkę”. Gramy takim “diamentem”, więc zdarza się, że bardzo często muszę się znajdować pod napastnikami. Raz gram na szóstce, raz na ósemce, a w innych sytuacjach na dziesiątce, więc u nas ta rotacja w środku pola jest bardzo duża - tłumaczył na łamach polsatsport.pl.
- Jego rola jest płynna. Często wymienia się z Ugriniciem, jednak nominalnie gra trochę niżej, choć moim zdaniem lepiej radzi sobie w ofensywie. Ma bardzo dobry przegląd pola, podanie prostopadle, dużo widzi na boisku - opisuje go Sankowski. - Gdy przyszedł, to miał duże problemy z defensywą, choć bardzo się poprawił w tym elemencie. Generalnie widzę u niego duży progres. Teraz to dużo bardziej kompletny zawodniki, niż w momencie transferu. (...) Dysponuje dobrym strzałem z dystansu i podaniem prostopadłym, więc wydaje mi się, że pod względem liczb stać go na więcej (aktualnie trzy gole i cztery asysty w 52 występach w barwach Young Boys - przyp. red.). Pokazywał to nawet, gdy grał na “szóstce”.
- Na pewno zaskoczyła mnie intensywność. Wiedziałem, że dużo biegam, w meczach w Ekstraklasie po 12 kilometrów, ale w pewnych momentach tutaj nie wystarczało ze względu na fakt intensywności, zmienia się troszeczkę bieganie na większych prędkościach i więcej w sprincie (...). Tutaj jest cały czas gegenpressing i cały czas trzeba było nad tym pracować, aby nie odstawać fizycznie i prędkościowo, i w doskoku. (...) Na pewno jeszcze dużo pracy przede mną w defensywie. Chciałbym mieć też więcej odbiorów w środku pola - Łakomy oceniał swoje postępy rok po transferze w rozmowie z TVP Sport.

Nagroda po trudnych miesiącach

Aktualny sezon rozpoczął się dla Polaka gorzej. Pod wodzą nowego szkoleniowca, Patricka Rahmena, nie wychodził w podstawowym składzie. Tylko trzy razy dostał szansę z ławki. I choć przyplątała mu się przy okazji mała kontuzja, to taki dorobek po 15 meczach mógł martwić. Na całe szczęście dla Polaka, kadencja tego trenera nie trwała długo. Choć udało się wejść do Ligi Mistrzów, wyrzucając w eliminacjach Galatasaray, sytuacja w Pro League wyglądała fatalnie. Po dziewięciu kolejkach Young Boys mieli na koncie tylko jedną wygraną i aż pięć porażek, zajmując ostatnie miejsce w tabeli, więc Rahmena szybko pożegnano. Na ławkę, ponownie tymczasowo, wrócił Magnin, a sytuacja Łakomego się wówczas poprawiła.
- Wydaje się, że to pewniak u Magnina, ale nie powiedziałbym, że to gwiazda drużyny. Trochę pomagają mu też inne decyzje personalne obecnego szkoleniowca. Pytanie, jak będzie to wyglądało po zatrudnieniu nowego trenera. Z tego, co podają szwajcarskie media, to do końca grudnia ma zostać podane jego nazwisko (właśnie zaczęła się przerwa zimowa, trwająca do połowy stycznia - przyp. red.). Oczywiście o ile uda się go znaleźć - tłumaczy admin profilu Szwajcarska Piłka.
Od momentu zwolnienia Rahmena Łakomy wrócił do jedenastki i tylko trzykrotnie zaczynał mecze wśród rezerwowych. Gdy zaczynał od pierwszej minuty (cztery wygrane, dwa remisy), w lidze YB nie przegrali. Nie wypadł też z podstawowej jedenastki w żadnym ze spotkań Champions League, choć akurat tam Szwajcarom idzie fatalnie - przegrali wszystkie spotkania i są najsłabszą drużyną rozgrywek. Niedawno strzelił jednak debiutanckiego gola na tej prestiżowej scenie. Bardzo ładnego.

Marzenie spełnione, będą kolejne?

Łakomy stał się istotnym ogniwem drużyny grającej regularnie w europejskich pucharach. Drużyny potrafiącej sprzedawać piłkarzy do mocniejszych lig za niemałe pieniądze (cztery transfery wychodzące powyżej dziesięciu milionów euro). Jeśli się tu sprawdzi i będzie kontynuował postępy, to może liczyć na zrobienie kolejnego kroku w karierze, choć z tym najprawdopodobniej jeszcze lepiej poczekać.
- Moim zdaniem Łukasz potrzebuje jeszcze sezonu w YB, żeby ustabilizować formę i ugruntować pozycję w zespole - przekonuje regularnie oglądający go Sankowski. - Klub nie jest też chyba gotowy na jego sprzedaż. Odnoszę wrażenie, że trochę brakuje mu liczb, aby stał się “łakomym” kąskiem dla mocniejszych drużyn. Ciągłe zmiany trenerów też mu nie sprzyjają, bo wpływa to na jego minuty.
Jak informował na początku grudnia dziennikarz portalu Goal.pl Piotr Koźmiński, karierą zawodnika kierować będzie teraz agencja AS1, która wykupiła reprezentującą go dotychczas hiszpańską Promoesport. Najaktywniej działa ona na rynku Półwyspu Iberyjskiego i Ameryki Południowej, a pod jej opieką znajdują się m.in. Luis Diaz, Moises Caicedo, Bruno Fernandes, Nuno Mendes czy menedżer Manchesteru United, Ruben Amorim. Fakt, że Polak obraca się w otoczeniu agentów związanych z Hiszpanią i okolicami najprawdopodobniej nie wynika z przypadku. Zdradził bowiem, że taki kierunek stanowiłby dla niego spełnienie marzeń.
- Trzy lata temu byłem na stadionie Barcelony. Rozmawiałem z moimi agentami na ten temat i dostałem pytanie: "czy zagram na tym stadionie?". Byłem pewny siebie, więc odpowiedziałem twierdząco - opowiadał Łakomy w sierpniu, po rozlosowaniu fazy ligowej Ligi Mistrzów, Bartoszowi Wieczorkowi z TVP Sport.
Los skojarzył wówczas Young Boys właśnie z “Barcą”, co więcej mecz zaplanowano w Katalonii. - Wiadomo, że to nie jest Camp Nou, a Stadion Olimpijski, ale rok temu byłem tam na meczu “Barcy” z Almerią. Cieszę się, że będę mógł tam być i mam nadzieję, że rywalizować przeciwko kapitanowi reprezentacji Polski, Robertowi Lewandowskiemu. Gra przeciwko Barcelonie to spełnienie marzeń z dzieciństwa.
W październiku udało się więc je spełnić, wchodząc z ławki podczas starcia z “Blaugraną”, choć w gorzkich okolicznościach. Drużyna “Lewego” zmiażdżyła kopciuszka 5:0.

“Niewielu mamy takich piłkarzy”

Łakomy może coraz mocniej wierzyć w szansę, na którą czeka każdy piłkarz. Pomocnika pilnie obserwuje sztab reprezentacji Polski. W listopadzie jego występ śledził asystent Michała Probierza, Sebastian Mila. 15 grudnia na meczu z Servette pojawił się sam selekcjoner.
- Jadę obejrzeć Łukasza Łakomego. Ostatnio nieźle się prezentuje, a skoro jest jeszcze możliwość, żeby go zobaczyć, to jadę go oglądać - mówił w programie Loża Piłkarska na Kanale Sportowym.
Biorąc pod uwagę ostatnie dobre notowania pomocnika Young Boys, można spodziewać się, że niedaleko mu do premierowego powołania. Probierz regularnie sprawdza nowe nazwiska, szukając optymalnego zestawienia personalnego. Biało-czerwoni mają chyba największe problemy właśnie na pozycji “szóstki”, gdzie przecież Łakomy grywał, choć w teorii to nie jego optymalna rola.
- Dużo zależy też od pomysłu trenera. W mojej opinii byłby lepszy jako “dziesiątka” lub “ósemka”, najlepiej radzi sobie w ofensywie, bo tam może pokazać swoje atuty, dlatego w mojej opinii rywalizowałby z Sebastianem Szymańskim - to podobny profil, nawet zgadza się to, że obaj są zawodnikami lewonożnymi - uważa Sankowski. - Selekcjoner chyba szuka zawodników bardziej defensywnych. Niewielu mamy jednak Polaków grających na poziomie Ligi Mistrzów, więc myślę, że zasłużył na powołanie - podsumowuje.

Przeczytaj również