Polacy za granicą. Królowie asyst, Lewandowski z rekordem, Piątek okradziony z gola, Bereszyński na karuzeli

Polacy za granicą. Królowie asyst, Lewandowski z rekordem, Piątek okradziony z gola, Bereszyński na karuzeli
youtube, MDI/shutterstock.com
Patrząc na formę Roberta Lewandowskiego i Krzysztofa Piątka możemy tylko żałować, że za kilka dni Bundesliga już zakończy sezon. Obaj reprezentanci Polski błysnęli w miniony weekend i mieli spory wkład w zdobyciu przez ich zespoły kompletu punktów. Optymistyczne wieści dobiegły nas też z Danii i Słowacji oraz - częściowo - z Rosji. Futbolowa machina z udziałem “Biało-Czerwonych” ruszyła na dobre.
Krzysztof Krawczyk śpiewał o przemierzeniu drogi od Las Vegas po Krym, a my zapraszamy na podróż od Leeds po Ankarę i Jekaterynburg. Do gry wrócili lub zaraz wrócą niemal wszyscy nasi kluczowi stranieri.
Dalsza część tekstu pod wideo

Rozpędzeni

Bayern grał z Freiburgiem o pietruszkę, ale Robert Lewandowski nie zamierzał składać broni w walce o kolejne rekordy indywidualne. Może i polski napastnik nie zdoła wyrównać fantastycznego osiągnięcia (40 goli) Gerda Muellera, ale wykręcił za to najlepszy wynik strzelecki w historii Bundesligi wśród obcokrajowców. Bramki nr 32 i 33 pozwoliły mu na zdetronizowanie dotychczasowego lidera tej klasyfikacji, Pierre’a-Emericka Aubameyanga. W obu przypadkach “Lewy” trafiał do siatki z najbliższej odległości, dlatego podrzucamy Wam do obejrzenia asystę przy “sztychu” Kimmicha. Polak zaimponował fenomenalną grą tyłem do bramki, odparł atak rywala i jak na tacy, spokojnie wyłożył futbolówkę kumplowi z drużyny. Duża klasa.
Asystę zanotował też drugi rozpędzony polski as, Krzysztof Piątek, który rozegrał jedno z najlepszych - jeśli nie najlepsze - spotkanie po dołączeniu do Herthy Berlin. Inna sprawa, że napastnik “Starej Damy” powinien cieszyć się z gola po fantastycznej, indywidualnej akcji. Znakomicie wybiegł na pozycję, efektownie poradził sobie z dwoma defensorami Bayeru Leverkusen, położył bramkarza i… na ostatniej prostej w paradę wszedł mu Dodi Lukebakio. Może i Piątkowi odskoczyła lekko piłka na linii bramkowej, ale nie mamy wątpliwości, że zdołałby sam skierować ją do siatki. Szkoda.
Obaj zawodnicy całą sytuację obrócili w żart, zaś mecz z “Aptekarzami” pokazał coś znacznie istotniejszego - Hertha weszła generalnie na właściwe tory, a Piątek zbudował mocną pozycję u trenera Bruno Labbadii. Media już donoszą, że Vedad Ibisević po sezonie odejdzie z klubu, bo przy tak grającym polskim snajperze czekałaby go ławka rezerwowych. Wielka szkoda nadchodzącego końca niemieckich rozgrywek, akurat teraz, gdy najdroższy nabytek w historii klubu osiągnął optymalną dyspozycję.
To nie koniec dobrych wieści zza naszej zachodniej granicy. Po kiepskim spotkaniu w środku tygodnia (0:2 z Mainz, sprokurowany karny) zrehabilitował się Łukasz Piszczek. Borussia ograła Lipsk w starciu decydującym o wicemistrzostwie kraju, “Piszczu” spisał się bez zarzutu i może spokojnie szykować się do ostatniej kolejki ligowej. Z kolei Rafał Gikiewicz - do pożegnania z Unionem Berlin. Z Hoffenheim (0:4) “Giki” nie grał, ale na koniec zapewne dostanie szansę na finałowy akord chlubnej przygody ze stołecznym klubem, zanim przeniesie się do Augsburga. Dawid Kownacki nie podniósł się z ławki ani na sekundę.
Co dalej? Waldemar Sobota rozegrał bezbarwny mecz (1:1 St. Pauli z Regensburgiem), za to Marcin Kamiński z VfB Stuttgart wyleczył niedawno ciężki uraz, dwukrotnie zagrał od pierwszej minuty, a w sobotę, choć wszedł z ławki, to zdołał zapisać na swoje konto asystę. “Kamyk” sprytnie zgrał piłkę głową na długi słupek, skąd wbił ją do bramki jego kolega z zespołu.
Stuttgart wytrzymał próbę nerwów, zdemolował na wyjeździe Nurnberg 6:0 i praktycznie przyklepał tym samym awans do Bundesligi. Miejmy nadzieję, że Kamińskiego będą omijały kolejne kontuzje i da radę wywalczyć sobie miejsce w składzie na najwyższym szczeblu.

Karuzela i zmartwychwstanie

Piotr Zieliński i Arkadiusz Milik wywalczyli w środku tygodnia Puchar Włoch, a na powrót do Serie A muszą poczekać do jutra. Dziś z kolei zagrać powinni Skorupski, Szczęsny i Drągowski. A ci, którzy już wystąpili, raczej nie mają powodów do zadowolenia. Bartosz Bereszyński wraz z Karolem Linettym znaleźli się w podstawowej jedenastce Sampdorii na wyjazdowy mecz z Interem i… na tym najchętniej byśmy zakończyli tę informację. Ale nie możemy. “Bereś” został ustawiony jako prawy obrońca w trzyosobowym bloku defensywnym i był zamieszany w utratę obu bramek. Przy pierwszym golu dał się oszukać Lautaro Martinezowi, by po chwili wykonać nieskuteczny wślizg rozpaczy, a przy drugim postanowił Argentyńczyka kryć na radar, przez co ten wpisał się na listę strzelców. Występ do wymazania z pamięci. Linetty może myśleć podobnie, bo niczym się nie wyróżnił.
Mariusz Stępiński i Sebastian Walukiewicz nie wstali z ławki, Paweł Dawidowicz leczy kontuzję, za to do żywych powrócił Szymon Żurkowski! Dla byłego piłkarza Górnika Zabrze przygoda we Włoszech to na razie pasmo niepowodzeń, ale pojawiło się wreszcie choćby minimalne światełko w tunelu. Pomocnik Empoli wszedł na ostatnie dwadzieścia kilka minut w przegranym meczu ze Spezią (0:1). Oby był to zwiastun kolejnych szans w Serie B w ostatniej fazie sezonu. W pierwszym składzie tradycyjnie zagrał duet Jaroszyński-Dziczek z Salernitany (1:1, obaj po żółtej kartce), 90 minut dostał zaś od trenera Trapani Tomasz Kupisz (0:0 z Frosinone).

Duńsko-słowackie plusy i przebudzenie Kucharczyka

Lepsze wieści popłynęły do nas z mniej prestiżowych lig. Na listę strzelców wpisali się dwaj panowie z nazwiskiem na literę K - Kurzawa i Kurminowski. Pierwszy z nich pewnie wykorzystał rzut karny w przegranym spotkaniu z Hobro (1:3) i jako jeden z nielicznych zawodników Esbjergu nie ma się czego wstydzić po tej porażce. Kurminowski z kolei wszedł na boisko z ławki i ustalił wynik meczu Żyliny z Slovanem Bratysława (2:3). Choć filmik z bramką nagrywany był prawdopodobnie tosterem, można dostrzec dobre wyjście na pozycję napastnika i sprytny strzał głową.
W Rosji zaś przebudził się Michał Kucharczyk. Eks-piłkarz Legii zagrał od początku w pierwszym starciu Uralu Jekaterynburg po wznowieniu sezonu i zaimponował formą. Był wszędobylski, aktywny, celnie podawał, tworzył sytuacje kolegom, a na dodatek niemal w pojedynkę zdobył gola dla drużyny. Niemal, bo po jego indywidualnej akcji i wstrzeleniu piłki w pole karne niefortunnie interweniował obrońca Rubina Kazań, pakując futbolówkę do własnej bramki.
Akcja skrzydłowego finalnie zdała się na nic - Ural przegrał 1:2. 90 minut rozegrał też Maciej Wilusz, a na ostatnie kilka wszedł Rafał Augustyniak. Z trzech punktów cieszyli się z kolei Maciej Rybus i Grzegorz Krychowiak (1:0 Lokomotiwu z Orenburgiem). Sebastian Szymański choruje na koronawirusa, ale jak informował jego menedżer Mariusz Piekarski, młody reprezentant Polski czuje się dobrze.
Inny Szymański, Damian, nadal ma pewne miejsce w podstawowej jedenastce AEK Ateny (90 min z Arisem, 2:2). Mniej weselej jest u Karola Świderskiego, który we wszystkich trzech meczach po przerwie zaczynał na ławce, i choć dostawał szanse gry, nic nie wskórał. Bez ani jednego gola czy asysty miniony weekend zakończył też Damian Kądzior, ale w jego wypadku to na szczęście rzadkość.
W Anglii powody do zadowolenia może mieć tylko Jan Bednarek (3:0 z Norwich), bo Łukasz Fabiański, Mateusz Klich i Bartosz Białkowski solidarnie schodzili z boiska pokonani. “Clichy” niczym się nie wyróżnił w meczu z Cardiff (0:2), a bramkarze specjalnie nie pomogli swoim drużynom w spotkaniach z odpowiednio Wolves (0:2) i Derby (2:3).
Na koniec zaglądamy do Turcji. Polskie trio z Ankaragucu do przerwy sensacyjnie prowadziło u siebie w starciu z liderującym Basaksehirem, ale finalnie zostało bez choćby punktu. Kto wie, jakby potoczył się mecz, gdyby przy stanie 1:0 dla gospodarzy uznano gola głową Daniela Łukasika. Były gracz Lechii Gdańsk był na minimalnym ofsajdzie, a poza tym nie rozegrał dobrego spotkania - wraz z Michałem Pazdanem maczali palce przy stracie decydującej bramki. Ich kolega z zespołu Konrad Michalak też szału nie zrobił.
Kamil Wilczek z Goztepe wciąż czeka na pierwszego gola w Turcji. Tym razem niewiele mu zabrakło, bo przeciwko Malatyasporowi piłka po jego uderzeniu trafiła w poprzeczkę. Artur Sobiech rozegrał 90 minut, ale niczym się nie wyróżnił, za to Radosław Murawski dopisał do dorobku asystę w meczu z Besiktasem. Marne to jednak pocieszenie dla niego i jego Denizlisporu, który w pojedynku z faworytem poległ aż 1:5
***
Bohater: Robert Lewandowski
Zaskoczenie in plus: Michał Kucharczyk
Zaskoczenie in minus: Mateusz Klich
Nagroda specjalna: Szymon Żurkowski za piłkarskie zmartwychwstanie

Przeczytaj również