Polacy wciąż popełniają ten sam "odwieczny grzech". Krychowiak zwracał na to uwagę. Oto analiza meczu z Chile

Jak reprezentacja Polski zaprezentowała się w ostatnim sprawdzianie przed MŚ w Katarze od strony taktycznej? Czy zwycięstwo 1:0 nad Chile może zapewnić spokój przed wtorkowym starciem z Meksykiem? Dokładna analiza meczu pokazuje, że u Polaków nie zmienia się nic, oprócz sztywnych zmian systemów gry.
Reprezentanci Polski rozpoczęli spotkanie z Chile w ustawieniu 3-5-2. Wydawało się, że wobec zestawienia rywali z dwójką napastników, jeden z polskich obrońców zyska swobodę w rozegraniu piłki…
…lecz w pierwszej połowie zaledwie raz doszło do takiej próby. Nadawcą podania prostopadłego był w 21. minucie lewonożny Jakub Kiwior, a zagranie to mogło przypominać jego asystę drugiego stopnia z ostatniego meczu kadry przeciwko Walii. Zdecydowana większość podań od polskich stoperów kierowana była górą bezpośrednio do napastników, kiedy rywale zdołali się zorganizować, przez co szanse na rozwój ataków po takich zagraniach były niewielkie.
Jedyne, co udało się kilka razy Polakom po atakach pozycyjnych, to wyciągnięcie wahadłowego Chile wyżej i zagranie za jego plecy. W przestrzeń opuszczoną przez Soto kilkukrotnie wbiegł Sebastian Szymański, jednak brakowało mu wsparcia w przejściu do ostatniej tercji boiska.
Zupełnie inaczej sprawa się miała, kiedy swoje akcje konstruowali Chilijczycy. Najczęściej obok dwóch stoperów pojawiał się jeden z pomocników (Medel), a kolejni ustawiali się o linię wyżej pod kątem. Dzięki temu goście zyskiwali przewagę liczebną i pozycyjną względem atakujących ”Biało-czerwonych”.
Oznaczało to, że jeśli piłkarze z Ameryki Południowej szybko zmienili stronę gry, ich boczny defensor stawał się wolnym zawodnikiem. Polskie 3-5-2 w fazie defensywnej przekształcało się w wąskie 5-3-2, dlatego napastnicy i pomocnicy musieli pokonać daleką drogę do skrajnego obrońcy Chile.
Ten zaś, będąc chwilowo niepilnowanym, zagrywał podania pomiędzy formacje Polaków, gdzie gotowi do rozwinięcia ataków byli napastnicy, m.in. Alexis Sanchez.
W takich chwilach widać było również duże odległości pomiędzy polskimi obrońcami i pomocnikami, przez co atakujący Chile miał czas, aby obrócić się z piłką i skierować twarzą do bramki Łukasza Skorupskiego.
Na ten ”odwieczny grzech” defensorów zwracał uwagę Grzegorz Krychowiak, wskazując na konieczność skrócenia pola gry, kiedy futbolówka wycofywana była przez Chilijczyków w kierunku ich bramki.
Polacy w grze bez piłki odznaczali się jednak biernością, nie podejmowali wielu prób doskoków pressingowych, dlatego reprezentanci Chile mogli swobodnie odbudowywać swoje ataki pozycyjne.
Do wywarcia na nich presji było jednak sporo okazji. Układ sił 3 na 3 w środku pola powodował, że w przypadku skierowania rywali do linii bocznej boiska, można było wykorzystać krycie 1 na 1 i bez dodatkowych przesunięć odebrać piłkę.
Po jedynej takiej akcji Polacy kontratakowali czterema graczami przeciwko trzem obrońcom Chile, lecz błędy techniczne zaprzepaściły szanse ”Biało-czerwonych” na skuteczny atak.
Po przerwie Polska zmieniła system gry. Kamila Glika zastąpił Bartosz Bereszyński i odtąd linia obrony złożona była z czterech zawodników, przed którymi ustawiało się pięciu pomocników i jeden napastnik. Cały zespół koncentrował się głównie na zabezpieczaniu stref centralnych, czemu miało pomóc zagęszczenie środka pola.
Chilijczycy jednak maksymalnie rozszerzali pole gry, przez co polska struktura spłaszczała się. Do wahadłowych gości doskakiwali wówczas już nie boczni obrońcy, a skrzydłowi, dlatego momentami ustawienie Polaków przypominało 5-4-1, a nawet 6-3-1 w niskim bloku obronnym.
Wobec tego szanse na skontrowanie Chile za plecami ich skrajnych graczy malały, gdyż po przejęciu piłki skrzydłowi zajmowali wyjściowo bardzo niskie pozycje. Jedynie indywidualne szarże nowowprowadzonych na boisko bocznych pomocników, Jakuba Kamińskiego i Kamila Grosickiego, mogły zapewnić Polakom dynamiczne kontry na połowie gości.
Trudno jednak było opierać się na takich szybkich wyjściach, ponieważ w chwili przejęcia futbolówki pod własnym polem karnym nad linią piłki znajdował się tylko jeden polski napastnik - na dodatek przeciwko trzem obrońcom, a przecież pierwsze podanie do przodu stanowi podstawę do rozpoczęcia kontrataku. Każda dodatkowa sekunda potrzebna do wybiegnięcia skrzydłowych w boczne sektory sprawiała, że przestrzeń kurczyła się, ponieważ Chilijczycy zdążali powrócić do defensywy. O tym, jak różne strategie obronne realizowały tego wieczora oba zespoły, może świadczyć wysokość linii obrony gości na tym przykładzie. Kamil Glik prawdopodobnie nigdy w życiu nie bronił do przodu, znajdując się za kołem środkowym na połowie rywala.
Ograniczanie się do jednego i biernego sposobu bronienia przez polską kadrę jest wprost proporcjonalne do konstruowania ataków przez ”Biało-czerwonych”. Praktycznie żaden z pomocników nie poruszał się od i do piłki, nie tworzył przewagi o linię wyżej, przez co ich rywale byli w stanie łatwo zorientować się w kryciu i wypychać Polaków tyłem do bramki Claudio Bravo.
Nawet jeśli dochodziło do prób aktywnego działania w polskim zespole, poszczególni gracze wydawali się odizolowani od reszty. Kiedy do wyższego pressingu podchodził napastnik, pozostali koledzy nie reagowali na ten sygnał. Pomiędzy nimi powstawała kilkudziesięciometrowa dziura, w której Chilijczycy mogli grać w ”dziadka” 4 na 1 z Krzysztofem Piątkiem w środku.
Większość kibiców reprezentacji Polski, pomimo wygranej 1:0 po golu z rzutu rożnego, czuła się po tym meczu zażenowana poziomem gry swojej kadry narodowej. Tak na występ swojego zespołu zareagował zaś trener Czesław Michniewicz na pomeczowej konferencji prasowej:
- Dzisiaj to jest wariactwo. Przyjeżdża zespół, masz jeden trening i musisz grać mecz. Pewnych rzeczy nie przeskoczymy, ale też możemy na pewne rzeczy reagować. Mając naprzeciwko siebie takie zespoły jak Meksyk, Argentyna czy Arabia Saudyjska - każdy z nich będzie operował piłką. Z tym że Arabia jest już trzeci miesiąc na obozie jako jedna reprezentacja. Chcielibyśmy grać inaczej, ja jako trener chciałbym grać inaczej, ale gdybym powiedział dzisiaj, że pojedziemy grać ładnie w piłkę na mistrzostwach świata i wynik nas nie interesuje, to byście do samolotu mnie nie wpuścili. Każdy chce wyjść z grupy. Ja też chcę wyjść z grupy i to jest mój cel. Musimy popatrzeć na to, co mamy, co przeciwnik ma i do tego się dostosować. Absolutnie nie mówię, że jesteśmy słabą drużyną - wręcz przeciwnie. Mamy swoje atuty i przeciwko nam każdemu będzie grało się trudno. Chile dziś miało posiadanie, ale sytuacji, poza pierwszymi minutami zbyt wiele nie miało - powiedział selekcjoner. - My też - dodał, puszczając na koniec oko w stronę dziennikarza.
Szkoleniowcowi wtórował Grzegorz Krychowiak, wypowiadając się jeszcze bardziej dosadnie:
W tym miejscu można jednak zadać pytanie, kiedy ostatnio graliśmy pięknie? Takie określenie jest zresztą subiektywne, za to najważniejszą kwestię stanowi zamysł w grze reprezentacji Polski. Będąc ustawionym przez większą część spotkania na własnej połowie, trudno o wiele dogodnych okazji do zagrożenia bramki rywali, od której dzieli Polaków kilkadziesiąt metrów. Gra w niskim bloku obronnym sama w sobie nie jest posunięciem złym, lecz należy określić momenty, kiedy damy sobie szansę na szybki odbiór i piłki wykończenie akcji w przeciągu kilku sekund. Z gry polskiej kadry pod wodzą Czesława Michniewicza trudno wynotować wiele takich ataków, co znacznie ogranicza okazje na zdobycie goli, a co za tym idzie - punktów na MŚ. Rywale zaś nie śpią, chcą grać w piłkę i dominować - z futbolówką przy nodze oraz bez niej.