Pół piłkarz, pół gangster, zmarnowany wielki talent. Ten gracz nie budził sympatii. W szatni mało kto go lubił
Samir Nasri nie budził powszechnej sympatii w piłkarskiej szatni. Talent miał ogromny, ale nie szanował innych. Głowa wmawiała mu w jakiś przedziwny sposób, że jest groźnym gangsterem i wszyscy się go boją.
Kariera Samira Nasriego nie potoczyła się tak, jak powinna. Nie chodzi tu o wiele sportowych sukcesów, a o to, że nie będzie miło wspominany ani przez trenerów, ani kolegów klubowych, ani kibiców. Raczej przypisuje się mu łatkę durnia. Dlaczego?
Straszenie kolegami
"Potraktowałem to bardzo osobiście" - głosi popularny mem z Michaelem Jordanem. Zawodnik Chicago Bulls dodatkowo się motywował na specjalne prowokacje i w sportowy sposób rozprawiał z rywalami. Można w jego miejsce wkleić głowę Samira Nasriego i dać mu spluwę do ręki, bo wiele konfliktów rozdmuchiwał i straszył, że naśle swoich kolegów, bo ma znajomości i poczęstuje kogoś kulką. Wszystkie sprzeczki traktował osobiście. Raz omal z tego powodu nie doszło do tragedii. Zaczęło się w sumie od błahej sprawy. William Gallas zwrócił uwagę 21-latkowi, że na zgrupowaniu reprezentacji zajął miejsce w autobusie, na którym zawsze siedzi Thierry Henry.
- Tak, miałem problem z Gallasem. Nigdy nie powiedziałem mu już cześć. Grając przeciwko Tottenhamowi - nie rozmawialiśmy. W Arsenalu przez rok nie rozmawialiśmy. Może dlatego, że był drugim kapitanem kadry narodowej, miał z tym coś wspólnego. Nie wiem - mówił Samir Nasri w "Daily Mail".
Ułożył sobie narrację, że to po części przez Gallasa nie dostał powołania na MŚ w RPA w 2010 roku. Domenech wolał nie psuć atmosfery, a Samir działał na nerwy nie tylko Gallasowi. Nasri był zły o słowa Gallasa z autobiografii. Wydanie jej kosztowało zresztą obrońcę opaskę w Arsenalu. Ponadto w 2010 roku doświadczony piłkarz przeszedł do znienawidzonego Tottenhamu, więc powszechnie klaskano głośniej młodszemu z Francuzów, że przy przywitaniu zespołów nie podał ręki zdrajcy. Nasri powiedział też, że nigdy nie dołączy do Spurs.
Wracając do książki. O co chodziło? Otóż Gallas za słaby występ na EURO 2008 trochę obwinił młodszych zawodników, prezentując sytuację w autobusie jako przykład braku szacunku do starszych i pomieszania hierarchii. Nasri sam przyznał się do tego, że odpyskował legendzie francuskiej piłki, mówiąc, że jego miejsce nie jest podpisane. Henry odpowiedział jednak spokojnie, że siedzi tam już od 12 lat i to jego ulubione miejsce, więc Nasri go łaskawie wpuścił, a Henry pozwolił mu usiąść obok.
Gallasa sobie jednak zapamiętał... potraktował to personalnie i postanowił się zemścić. Starszy z Francuzów przeżył chwile grozy, kiedy jadł z rodziną obiad w restauracji:
- Byłem z rodziną w hotelu dzień przed meczem Francji. Pod koniec posiłku wyszedłem z hotelu i wtedy podeszło do mnie kilka osób, by ze mną pogadać. Najpierw nie chciałem, ale potem rozpoznałem osobę, którą często widziałem z Samirem w ośrodku Arsenalu. Ten gość chciał, żebym spotkał się z Nasrim, który podobno czekał w samochodzie. Kuzyn, który jest policjantem, powiedział mi po kreolsku, żebym nie szedł z nim. Widziałem, jak ktoś kucał z torbą, w której znajdowały się paralizatory. Na szczęście byłem tego dnia z kilkoma innymi osobami, bo nie wiem, co by się stało - wyjaśnił we francuskiej stacji telewizyjnej “RMC”.
Nasri tylko się z tego śmiał, jak zostało to przez Gallasa wyolbrzymione. Kpił, że skoro siedział w nocy z policjantem, to chyba ten kuzyn-policjant powinien jakoś zainterweniować, prawda?
Brak szacunku do młodszych
- Zawsze myślał o sobie, że jest jakimś gangsterem. Każdy z nas miał takiego kolegę w szkole, który miał silnych znajomych i myślał, że jest fajny - podsumował go Wojciech Szczęsny w "Foot Trucku".
Raczej mało który młodszy zawodnik wskazałby niesfornego pomocnika jako swoją inspirację. Nie imponowało im zachowanie Samira Nasriego. Zwłaszcza, że ten wykazywał brak szacunku do młodszych. Opowiedział o tym Emmanuel Frimpong w "The Athletic". Stwierdził, że gdyby ktoś dał mu pięć miliardów dolarów i kazał polubić Nasriego, to i tak nie byłby w stanie tego zrobić. 19-letni Frimpong grał dopiero drugi raz w Premier League. Przy wyniku 0:0 w 70. minucie wyleciał z boiska za drugą żółtą kartkę. Liverpool w przewadze strzelił dwa gole i wygrał. Frimpong czuł się rozczarowany, jednak nikt nie miał do nastolatka pretensji. Nawet Arsene Wenger siedział cicho. Nasri postanowił jednak zabrać głos przy wszystkich i obwinić 19-latka o porażkę.
Frimpong nie mógł zrozumieć, jak taka ograna gwiazda, widząc załamanego i niedoświadczonego nastolatka, może jeszcze go zrugać i obwinić. Oczekiwał raczej wsparcia. Osiem dni później, czyli świeżo po incydencie, Nasri grał już dla Manchesteru City. Wtedy Jack Wilshere rzucił na Twitterze banalny tekst w stylu "powodzenia w nowym klubie", na co Frimpong odparł: "Pfffff, daj spokój, Jack". Nasri, jak to on, potraktował personalnie wpis na Twitterze. Zaangażował Alexa Songa, który miał podejść na treningu do Frimponga i przekazać mu telefon. Zawodnik City wyrzucił z siebie cały potok słów, co to nie zrobi młodemu, jak tylko go spotka. Trzy miesiące później tarcia nadal były silne. Rzeczywiście go spotkał, spierali się w tunelu. Arsenal mierzył się z Manchesterem City, a Nasri cały czas prowokował:
- W trakcie meczu powiedział mi, że może mnie kupić. Oto jak głupi jest ten gość. Pewnie by wtedy mógł mnie naprawdę kupić, bo miał miliony na koncie, ale chodzi o brak szacunku. Czuję, że był tyranem. Mam wrażenie, że nie znał obowiązków doświadczonego zawodnika, który ma za zadanie pomóc młodszym. Nie był zbyt miłą osobą - mówił Frimpong w "The Athletic" w 2019 roku.
Solówka z trenerem
Roberto Mancini miał swojego pupila - Mario Balotelliego, z którym często się spierał przy innych. Chciał go wychować i do niego dotrzeć, specjalnie traktował. Poświęcał więcej czasu. Kiedy Nasri starł się z Mancinim, to ten rzucił do niego tekstem, że nie jest Mario Balotellim. A Joleon Lescott wspomniał w wywiadzie u Petera Croucha, że Samir kiedyś groził solówką Manciniemu i obraził jego asystenta Davida Platta. Wydarzyło się to podczas jednego z treningów. Trener obserwował je na środku boiska i wołał tam zawodników, żeby mówić im, czego oczekuje. Powiedział coś Nasriemu, ale za chwilę zawołał go ponownie, ponieważ ten nie realizował założeń. Francuza to dziwnie rozwścieczyło, po prostu pękł. Lescott wspominał, że obserwował to wszystko z balkonu na klubowej siłowni:
- Usłyszałem, jak Samir wchodził. Rzucił wtedy do trenera: Ty, wyjdź na zewnątrz. Pieprz się! Teraz na zewnątrz! Nigdy więcej nie będziesz tak do mnie mówić. Nie jestem Mario Balotellim. Dawaj na zewnątrz” Więc Mancini mówi: przyjdź do mojego biura, a on na to: nie, nie wejdę do twojego biura, wyjdź stąd natychmiast! I wyzywa go na solówkę. Mówi dalej: wypad na zewnątrz, rozpier*** cię, wyjdź na zewnątrz, nie będziesz się tak do mnie więcej odzywać. Menedżer przyszedł i powiedział, żeby się uspokoił, a potem wpadł Platty (asystent) i też powtórzył, żeby Samir się uspokoił, a on odparł: zamknij się, jesteś tu tylko po to, żeby ciągnąć mu kut**a.
Relacje Nasriego z Mancinim były momentami burzliwe, ale wszystko zakończyło się we wspaniały sposób - mistrzostwem Anglii wywalczonym przeciwko Queens Park Rangers, czyli słynnym "Agueroooooooooooooo". Francuz w dużym stopniu się do tego mistrzostwa przyczynił. Najwięcej o Mancinim nasłuchał się Yaya Toure, bo był to praktycznie jedyny dobry kumpel Samira. Kiedy Manchester City grał na przykład z Wolverhampton w końcówce sezonu, to Mancini cały czas instruował grającego na lewej stronie Samira, który rzucił mu tekst w stylu: jak nie jesteś zadowolony, to mnie zdejmij z boiska. Nie zdjął. Nasri strzelił wtedy ważnego gola na 2:0 w drugiej połowie, ale w przerwie buzował. Powiedział do Toure, że jak trener zaraz zacznie coś marudzić, to rzuci w niego butami.
Wkurzacz trenerów, kumpel gangsterów
Miał być nowym Zidanem, jednak nigdy nim nie został przez zbyt niski iloraz inteligencji. Czy mógł osiągnąć więcej? Pewnie tak. W Arsenalu jeszcze jakiś wpływ na niego miał Arsene Wenger, później jednak Nasri bardzo się rozpuścił i uważał za Bóg wie kogo. Im dalej, tym gorzej. Kiedy grał w West Hamie czy Anderlechcie, to już nic mu się nie chciało. W drugim zespole zresztą dostał od Kompany'ego opaskę kapitana. To bodaj jedna z najgłupszych decyzji Belga w karierze, bo Francuz nie przykładał się do obowiązków. I to delikatnie mówiąc... W Sevilli z kolei Sampaoli obiecał go kryć. Pozwolił mu pić, palić, imprezować, byle tylko w weekend świetnie grał. Roberto Mancini do dziś jest dumny z tego, że ani razu nie uderzył go w gębę, choć jakieś dwieście razy miał na to ochotę.
Od piłkarskiego bardziej fascynował go świat gangsterów, stąd przyjaźń z niejakim Achoui Faroukiem, postacią paryskiej przestępczości zorganizowanej. Ten typ spod ciemnej gwiazdy razem z Nasrim imprezował i upalał się sziszą. Napady, rozboje, haracze... to chleb powszedni dla tego gościa. A wszystkich tych bandytów bronił z kolei Karim Achoui, wyklęty w środowisku prawnik i kuzyn gangstera-kumpla Nasriego. To właśnie Farouk wyskoczył wtedy do Gallasa. To jego rozpoznał, bo często widywał go w ośrodku Arsenalu. Farouk potrafił tak nawinąć makaron na uszy Samirowi, że odsunął go od rodziny. O powiązaniu francuskich piłkarzy z mafią opowiada książka "Ojcowie chrzestni futbolu" ("Les Parrains du foot"), która niestety nie została przetłumaczona na język polski. Jest tam mowa o Barthezie, Matuidim, Griezmannie, Riberym, czy właśnie Nasrim. Książka to efekt trzyletniego śledztwa trzech dziennikarzy. Mathieu Gregoire pracuje w "L'Équipe", Brendan Kemmet współpracuje m. in. z "Le Parisien", a Stephane Sellami z "Le Point". To oni połączyli ze sobą futbol z mafią i w tych ponad 400 stronach pokazali w jaki sposób się przeplata.
Kiedy Samir Nasri zagrał w meczu charytatywnym, to wszyscy przecierali oczy ze zdumienia i zastanawiali się... co to za grubas?! Przecież miał dopiero 34 lata. Dla porównania, Lewandowski ma teraz 35. Dopiero wtedy Nasri o sobie przypomniał, bo karierę kończył w gnijący sposób.