Pokazują, że da się szkolić i walczyć o coś. Celują w Ekstraklasę. "Inni mówią, a my to robimy"

Pokazują, że da się szkolić i walczyć o coś. Celują w Ekstraklasę. "Inni mówią, a my to robimy"
Marta Badowska / pressfocus
Piotrek - Przyborowski
Piotrek Przyborowski07 Mar · 17:00
Nie ma chyba w Polsce klubu, który nie chciałby stawiać na swoich wychowanków. Niestety w praktyce często wygląda to różnie. Tym większy szacunek należy się więc Stali Rzeszów. Klub z Podkarpacia obrał ambitną strategię. I choć musiał wykazać się cierpliwością, teraz powoli zaczyna zbierać plony swojej decyzji.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że taką filozofię powinni wyznawać wszyscy. Przecież stawianie na młodych piłkarzy to w teorii same korzyści. Często są to wychowankowie klubu, co wiąże się z niższym kosztem utrzymania takich zawodników. Jednocześnie kibice mogą się z nimi bardziej utożsamiać, bo to zazwyczaj gracze pochodzący z ich miasta czy dzielnicy. No i wreszcie przyszłościowo klub może zarobić na transferach naprawdę spore sumy. Nawet przepis o młodzieżowcu nie zmienił jednak podejścia wielu klubów. Dlatego Stal Rzeszów jest pod tym względem wyjątkowym przykładem.
Dalsza część tekstu pod wideo
Pierwszoligowiec w ostatnim spotkaniu z Wartą Poznań wystawił w wyjściowym składzie aż dziewięciu piłkarzy U-22. I nie było to spowodowane jakimiś brakami kadrowymi czy kontuzjami starszych zawodników. Stal po prostu chce stawiać na młodych i spotkanie z “Zielonymi” nie było pod tym względem żadnym wyjątkiem. To już kolejny sezon, kiedy na Podkarpaciu kultywuje się tę wyjątkową w skali całego kraju filozofię. I co najważniejsze, nie chodzi tu tylko i wyłącznie o sztukę dla sztuki. Klub chce osiągać też wyniki, a jego głównym celem jest awans do Ekstraklasy. I będzie chciał tego dokonać, trzymając się obranej drogi.

Otwarta głowa

Stolica Podkarpacia na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej czeka już pół wieku. Stal po raz ostatni występowała w elicie w sezonie 1975/1976, kiedy jako sensacyjna zdobywczyni Pucharu Polski rywalizowała też w Pucharze Zdobywców Pucharów. Później na wiele lat zniknęła z radarów. Wszystko zmieniło się, kiedy w marcu 2018 roku klub przejął Rafał Kalisz, prezes lokalnej firmy FIBRAIN, specjalizującej się w sektorze fotoniki i światłowodów. Nowy sternik zapowiedział wtedy modernizację klubu i słowa dotrzymał. Po roku świętował awans do II ligi, a teraz już trzeci sezon z rzędu występuje na zapleczu Ekstraklasy. Początkowo liczył się przede wszystkim wynik, ale mniej więcej dwa lata temu przyszła pora na wprowadzenie zupełnie nowej polityki i postawienie na młodą krew.
- Trzeba mieć otwartą głowę i otworzyć się na inne rozwiązania. Z tym chyba zderzamy się najczęściej, a przecież nie robimy tu nic magicznego, nie używamy jakichś cudownych przyrządów na treningach. To jest tylko i aż wypełnianie założeń obranej przez nas strategii. W naszym przypadku jest ona bardzo jasno określona. Chcemy grać wychowankami. Szkolimy tych młodych zawodników z myślą o tym, by mogli uprawiać profesjonalnie ten sport. Jeśli do tego będą chcieli to robić w Stali Rzeszów, to tym lepiej. Niektórzy obierają jednak własne ścieżki. Patryk Mazur odszedł do Juventusu, a Ramil Mustafajew do Legii Warszawa. Jako Stal jesteśmy platformą, która zapewnia młodym zawodnikom ten tak ważny dla nich czas na boisku - opowiada nam Jarosław Fojut, dyrektor sportowy Stali.
A tego czasu jest naprawdę sporo. W obecnym sezonie młodzieżowcy rzeszowskiego klubu spędzili na boisku w sumie blisko osiem tysięcy minut, co przełożyło się na 11296 punktów w tabeli Pro Junior System. W I lidze dorobek drugiego w tej kategorii ŁKS-u jest blisko dwa razy mniejszy. Na całym szczeblu centralnym nie ma zespołu, który choćby w pewnym stopniu zbliżył się do ich dorobku. Dla porównania, znane ze stawiania na młodzież Lech Poznań i Zagłębie Lubin zebrały w aktualnych rozgrywkach kolejno 6550 i 5852 punktów. Rzeszowanie już teraz niemal wyrównali swój wynik z ubiegłego sezonu, w którym oczywiście również okazali się najlepsi na zapleczu Ekstraklasy.
- Wiele, a może nawet wszystkie kluby chcą stawiać na młodych zawodników. Oczywiście taka filozofia wiąże się z pewnymi wyzwaniami. Często słyszymy, że czegoś się nie da. Ostatnio usłyszałem od jednej z większych agencji menedżerskich w kraju, że grając tak młodymi piłkarzami, nie mamy szans awansować do Ekstraklasy. Tymczasem przecież już w zeszłym sezonie w I lidze najlepsza okazała się Lechia, mająca wtedy najmłodszy skład. Tam może wielu Polaków nie było, ale jednak stawiali na tę młodą krew. Ja z kolei uważam naszych rodzimych zawodników za naprawdę utalentowanych. Ważne jest, by po prostu dać im tę przestrzeń - dodaje działacz rzeszowian, który jako zawodnik sięgnął ze Śląskiem Wrocław po mistrzostwo Polski.

Można odmłodnieć

Kiedy po sezonie 2022/2023 ze Stalą rozstał się trener Daniel Myśliwiec, a klub zdecydował się drastycznie odmłodzić kadrę, nowym szkoleniowcem rzeszowian został Marek Zub. Pochodzący z Tomaszowa Lubelskiego szkoleniowiec swego czasu zasłynął pracą na Litwie, gdzie z Żalgirisem Wilno sięgnął po w sumie siedem tytułów, w tym dwa mistrzostwa. Dotąd z młodzieżą pracował jednak jedynie na początku swojej trenerskiej kariery. Dlatego kiedy objął Stal, w środowisku długo zastanawiano się, czy to właściwy wybór. Niektórzy rozmyślali, czy Zub poradzi sobie w szatni złożonej w dużej mierze z piłkarzy mogących być nie tyle jego synami, co nawet wnukami.
- Prowadzenie tak młodej grupy piłkarzy nie jest dla mnie niczym niezwykłym. To jest po prostu nowe środowisko, inne niż pozostałe. Wcześniej pracowałem w wielu totalnie różnych miejscach i kulturach, do każdego najpierw trzeba było się jakoś zaadaptować. Pod tym względem w Stali było podobnie. Na pewno z młodymi piłkarzami pracuje się jednak trochę inaczej. Wydaje mi się, że są bardziej plastyczni, przez co łatwiej jest do nich dotrzeć. Ja sam z kolei muszę sobie zdjąć tych kilka lat z karku, jeśli chcę z nimi złapać dobry kontakt. Wręcz czuję, że przy tych chłopakach młodnieję, nie tylko jako szkoleniowiec, ale również jako człowiek - opowiada nam 60-letni trener.
W pierwszym okresie pracy Zuba na Podkarpaciu mogło się wydawać, że być może jego krytycy mieli rację. Spośród ośmiu pierwszych spotkań pod wodzą nowego wówczas szkoleniowca zespół wygrał tylko raz i jesienią 2023 roku pogrążył się w strefie spadkowej I ligi. Klub wytrzymał jednak ciśnienie i nie postawił na zmianę szkoleniowca. Włodarze zdawali sobie sprawę, że wprowadzenie tak dużej grupy młodzieży do dorosłego futbolu to złożony proces. Ich cierpliwość została zresztą wtedy wynagrodzona, bo zespół przegrał później do końca rundy tylko dwa spotkania, a cały poprzedni sezon zakończył na 11. miejscu.
- Kiedy półtora roku temu rozpocząłem swoją pracę w Stali, doszło do zupełnej przebudowy kadry i po pierwszych nieudanych meczach wielu chciało mojego zwolnienia. Okazało się, że wystarczyło przeczekać ten moment i przyszły wyniki. Pierwsze kroki zawsze są najtrudniejsze. Trzeba jednak trwać przy danej koncepcji i osobach odpowiedzialnych za jej wdrożenie. Musimy też odpowiednio dobrać chłopaków. Pamiętajmy, że oni bardzo szybko dostają od nas szansę debiutu, dlatego nie możemy ich spalić. Nam ta współpraca od początku zatrybiła, co napędziło zarówno samych piłkarzy, jak i sztab szkoleniowy. Może wciąż brakuje trochę wsparcia w tym lokalnym środowisku, ale my przecież w dużej mierze stawiamy na piłkarzy z regionu. W tym momencie pod adresem naszej filozofii nie powinno się już przecież stawiać znaków zapytania - uważa szkoleniowiec pierwszoligowca.

Nikt już nie narzeka

Wydaje się, że w przypadku Stali ta selekcja młodych zawodników jest co najmniej udana. W obecnym sezonie w jej barwach wystąpiło w sumie 14 młodzieżowców, ale ogólnie w kadrze znajduje się aż 20 piłkarzy poniżej 22. roku życia. Średnia wyjściowej jedenastki wynosi 23,3 i jest zdecydowanie najniższą w całej I lidze. Spośród wszystkich zawodników najwięcej minut zanotował 21-letni prawy obrońca Patryk Warczak. To też aktualnie najwyżej wyceniany piłkarz Stali. Do tej grupy należą też inni młodzi-perspektywiczni: pomocnicy Karol Łysiak (rocznik 2004) i Szymon Kądziałka (2006), skrzydłowy Szymon Łyczko (2006) oraz stoper Michał Synoś (2007). Ten ostatni jako wychowanek jest modelowym przykładem piłkarza wyprodukowanego przez podkarpacki klub.
- Gra dla Stali ma dla mnie wyjątkowe znaczenie. Pochodzę z tego miasta i tutaj się wychowałem, dlatego odczuwam sporą dumę i radość, że mogę grać w tym klubie. Jak zaczynałem swoje treningi z pierwszym zespołem, nikt nie obiecywał mi tu jednak żadnych minut. Dostałem po prostu informację, że mam iść trenować do “jedynki” i dać tam z siebie wszystko. W piłce nożnej naprawdę nic nie jest za darmo. Możliwość pracy z drużyną seniorów to zawsze jest spore wyróżnienie. Nawet jak już jesteś na stałe w tym zespole, musisz sobie wywalczyć miejsce i wykorzystać swoją szansę. Wydaje mi się, że ja zrobiłem to jak najlepiej mogłem, czego zbieram teraz owoce. Chciałbym, aby jak najwięcej osób podążyło moim śladem - opowiada nam 17-letni obrońca.
Synoś w Stali zadebiutował niecały rok temu, ale i tak zdołał w tym czasie stać się jednym z jej kluczowych zawodników. Zakotwiczył w reprezentacji Polski U-18, a zimą pytały o niego kluby z Ekstraklasy. Mówiło się o zainteresowaniu ze strony takich ekip jak Górnik Zabrze, Korona Kielce czy Zagłębie Lubin. Defensor postanowił jednak na razie nie ruszać się poza Rzeszów. Doskonale zdaje sobie sprawę, że kolejne minuty na poziomie I ligi mogą być bezcenne. Jeśli nadal będzie prezentował się tak obiecująco, latem nie powinno zabraknąć jeszcze lepszych ofert. A przecież i w Stali wciąż może się jeszcze dużo nauczyć.
- Ważne, że obok nas na boisku występują bardzo doświadczeni zawodnicy, tacy jak Andreja Prokić czy Kamil Kościelny. To piłkarze, którzy dużo już w futbolu przeżyli i można się od nich sporo nauczyć. Jednocześnie my też możemy im dać coś od siebie i pokazać, jak ważna w piłce jest pokora i cierpliwość. Przecież jako młodzi zawodnicy nie zawsze jesteśmy z miejsca najlepsi i to początkowo było widać. Teraz ten projekt wygląda już jednak znacznie lepiej, a starsi gracze się do nas przyzwyczaili. Zaowocowało to tym, że w szatni mamy obecnie naprawdę dobrą atmosferę i nikt nie narzeka na obecność młodszych piłkarzy - uważa defensor.

Dobrze być mentorem

Jednym z zawodników, od których Synoś może czerpać naukę, jest Kamil Kościelny. 31-letni stoper to jeden z nielicznych bardziej doświadczonych zawodników w kadrze Stali. W sumie takich graczy jest pięciu i oprócz Kościelnego są to sami obcokrajowcy: napastnik Andreja Prokić, skrzydłowy Haris Duljević, pomocnik Sebastien Thill i lewy oborńca Milan Simcak. Jak widać, kadra zespołu jest skonstruowana w ten sposób, że w każdej formacji, z wyjątkiem bramkarza, znajdziemy po jednym starszym zawodniku. To sprawia, że młodzi mają od kogo czerpać wiedzę, zresztą nie tylko tę stricte piłkarską.
- Pamiętajmy, że duża grupa tych chłopaków to jeszcze nastolatki. Pojawia się więc sporo pytań o takie życiowe porady. Ja lubię pełnić funkcję takiego mentora. Staram się dzielić z nimi moją wiedzą, poprawiam jakieś ich błędy czy wskazuję obszar, w którym mogą się jeszcze rozwinąć. Wcześniej taki sam byłem też w Warcie Poznań, Stali Mielec czy Puszczy Niepołomice. Mam taki charakter, że raczej nie milczę, tylko rozmawiam i chcę pomóc innym w szatni. Dlatego dobrze czuję się w takiej roli w Rzeszowie, choć oczywiście wiąże się to też ze sporą odpowiedzialnością - przyznaje Kościelny.
Podobnie jak trener Zub, również 31-letni defensor nie dostrzega zbyt dużej różnicy pomiędzy szatnią, w której dominują młodzi zawodnicy i taką, w której ta kadra jest bardziej doświadczona. Wydawać by się mogło, że dla starszych zawodników sytuacja, w której klub jawnie naciska, by stawiać na piłkarzy z niższym przebiegiem, może być momentami deprymująca lub przynajmniej niekomfortowa. Tak samo przebywanie w środowisku, w którym wielu twoich kolegów z pracy mogłoby być w wieku twoich dzieci. Ale nasz rozmówca nie ma z tym większego problemu.
- Czuję się wręcz odpowiedzialny za wynik i za to, jak grają ci młodzi chłopcy. Oczywiście to oni są głównymi postaciami w szatni, choćby z powodu ich przewagi liczebnej. Ostatnio śmialiśmy się z Benedyktem Piotrowskim, że można już go zaliczyć do grupy bardziej doświadczonych, a przecież to chłopak z rocznika 2005! Na pewno współpraca z nimi sprawia, że mogę obserwować, jak funkcjonuje na co dzień młodzieżowy świat i jestem w stanie stwierdzić, że nadążam za nim. Nie zamykam się na grupę tylko swoich rówieśników. A do tego sam mogę podzielić się z nimi moim doświadczeniem, nie tylko tym piłkarskim, ale także życiowym - opowiada.

Nie kiedyś, tylko już

Miks doświadczenia z młodością, przy zdecydowanej przewadze tej drugiej składowej na razie starcza na ósme miejsce w tabeli I ligi. Stal zgromadziła w 22 meczach 33 punkty i do plasującej się na szóstej, barażowej lokacie Polonii Warszawa traci tylko oczko. Na wiosnę nie przegrała jeszcze meczu, w ostatnich dwóch meczach z Wartą Poznań i Kotwicą Kołobrzeg nie straciła gola i wygrała oba te spotkania po 1:0. Do tego potrafiła jak równy z równym rywalizować z walczącą o bezpośredni awans Miedzią Legnica i dość pechowo ostatecznie tylko zremisowała tamten mecz 3:3. Na razie na papierze wszystko wygląda więc co najmniej obiecująco.
- Ale nie ma żadnego przepisu na sukces. Bardzo ważny jest indywidualny rozwój zawodników i zwiększanie ich wartości. Na tym to wszystko polega. Dzięki temu jesteśmy w stanie przyspieszyć wejście młodych piłkarzy do dorosłego futbolu. Oczywiście ten proces jest związany z budową całego kolektywu. Chcemy awansować do Ekstraklasy, ale zmiennych jest bardzo dużo. Pamiętajmy choćby o układzie tabeli i tym, jak wiele zależy od momentu, w którym grasz przeciwko danemu zespołowi. Czasem trzeba po prostu trochę znaleźć się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie - uważa Zub.
Doświadczony szkoleniowiec, podobnie jak dyrektor sportowy Fojut, wspólnie przyznają, że podczas swoich karier pracowali w wielu zróżnicowanych środowiskach, co teraz przydaje im się w pracy w Rzeszowie. Ich celem jest to, by na ulicę Hetmańską znów zawitała piłkarska elita. Aby tak się stało, wiosną drużynie nie mogą już jednak przydarzać się słabsze okresy, co teoretycznie jest naturalne dla tak młodego zespołu. Jeśli Stal naprawdę chce wrócić do Ekstraklasy już teraz, najbliższe miesiące w jej wykonaniu muszą być po prostu perfekcyjne.
- Na koniec nie ma znaczenia, czy jesteś Prokiciem czy Blejwasem, i jakim dysponujesz doświadczeniem. Najważniejszy jest w tym wszystkim zespół i widać, że najlepsze kluby na świecie podchodzą do tego w podobny sposób. Ja sam pamiętam z czasów mojej gry w Śląsku Wrocław, że kiedy wychodziliśmy na boisko zupełnie bez znaczenia było, kto ile miał lat, czy ile zarabiał. Kluczowe było to, w jaki sposób chcieliśmy się wspierać i myślę, że to jest też ta nasza droga. Wiadomo, że w futbolu wszystko zmienia się z dnia na dzień, ale to jest proces. Przy czym awans do Ekstraklasy nie jest dla nas celem długo-, lecz jak najbardziej krótkoterminowym - podsumowuje Fojut.

Przeczytaj również