Podczas EURO jego wartość urosła o kilkaset procent. Chcą go FC Barcelona, AC Milan i Tottenham
Na Euro jechał jako piłkarz, który w reprezentacji rozegrał zaledwie trzy mecze. Podczas pierwszego spotkania swojej kadry z perspektywy ławki obserwował walkę o życie kolegi z drużyny. Później stanął przed wielką odpowiedzialnością. Zastąpić go. Załatać lukę po liderze i najlepszym piłkarzu zespołu. Zrobił to fantastycznie. Dziś w dużej mierze dzięki niemu Dania wciąż jest w grze. Mikkel Damsgaard. 20-latek, którego rynkowa wartość po trzech meczach urosła o kilkaset procent.
Przeczytałem gdzieś ostatnio ciekawe zdanie. Brzmiało ono mniej więcej tak - jeśli ktoś kazałby ci obejrzeć mecz reprezentacji Danii, a później powiedziałby, że jeden z tych chłopaków gra w Barcelonie, najprawdopodobniej wskazałbyś na Mikkela Damsgaarda, nie Martina Braithwaithe’a. I trudno się pod tym nie podpisać.
Szalony rok
Zaledwie dziesięć miesięcy temu opuszczał ligę duńską. Koszulkę pierwszego zespołu Nordsjaelland zaczął zakładać jeszcze jako 17-latek. Co ciekawe, debiutował pod batutą obecnego selekcjonera reprezentacji Danii, Kaspera Hjulmanda. Później rozegrał w tej drużynie 93 mecze, zdobył 13 bramek i zanotował 21 asyst. We wrześniu 2020 roku, a więc przed ostatnim sezonem, przeniósł się do Sampdorii Genua.
Czy z miejsca podbił Serie A? No raczej nie. Co jednak ważniejsze, po prostu regularnie grał. A to dla chłopaka w tym wieku jest kluczowe. Claudio Ranieri z miejsca obdarzył go zaufaniem. Damsgaard opuścił tylko trzy mecze ligowe. W zdecydowanej większości występował od pierwszej minuty. Na różnych pozycjach w ofensywie, bo akurat uniwersalność jest jednym z jego atutów. Dobrze czuje się na lewym skrzydle, ale nie traci na jakości, gdy ma występować w centralnej części boiska.
W minionym sezonie Serie A zdobył dwie bramki i zaliczył cztery asysty. Trudno takimi statystykami się zachwycać, ale choćby po jego grze na Euro widzimy, że nawet gdy nie robi liczb, i tak jest piekielnie groźny dla rywala. I potrzebny swojej reprezentacji. Kolejne gole i decydujące podania powinny być kwestią czasu. Pytanie, czy będzie miał jeszcze okazję notować je w barwach Sampdorii.
Nos Hjulmanda
Damsgaarda już teraz można okrzyknąć jednym z największych odkryć i wygranych Euro 2020. Niezależnie od tego, jak potoczą się dalsze losy reprezentacji Danii. Wystarczy wspomnieć, że 20-latek przed turniejem rozegrał tylko trzy spotkania w narodowych barwach.
- 90 minut vs Szwecja (mecz towarzyski)
- 90 minut vs Mołdawia (el. MŚ)
- 10 minut vs Niemcy (mecz towarzyski)
Widać więc, że dostawał szanse jedynie w meczach o mniejszym ciężarze gatunkowym. Nie podniósł się z ławki, gdy Duńczycy walczyli o eliminacyjne punkty z Austrią i Izraelem. Nie zagrał z Islandią czy Belgią w Lidze Narodów, choć był wśród powołanych. Trudno było oczekiwać, że to właśnie on na Euro będzie jednym z kluczowych piłkarzy swojej kadry, choć we wspomnianym spotkaniu z Mołdawią dał porządną próbę umiejętności. Zdobył dwie bramki i zaliczył dwie asysty.
Zastąpić Eriksena
Damsgaard mecz z Finlandią rozpoczął oczywiście na ławce. Na ławce też go zakończył. Chociaż duński selekcjoner w trakcie rozgrywanego na raty spotkania dokonał pięciu zmian, nie puścił w bój akurat zawodnika Sampdorii. Nawet mimo tego, że trzeba było gonić wynik. Erikesna zastąpił Mathias Jensen. Szanse dostali też Andreas Cornelius, Andras Skov-Olsen czy Jens Stryger-Larsen. Nie dali oni jednak drużynie niczego wartościowego.
Czy Damsgaard mógł być więc zaskoczony, gdy dowiedział się, że rozpocznie mecz z Belgią, najsilniejszą drużyną grupy, w podstawowym składzie? No był, czego sam później nie ukrywał. Ale na boisku wyglądał jak stary weteran. Kręcił doświadczonymi Belgami jak juniorami. Dania w pierwszej połowie przeprowadziła szturm na faworyzowanego rywala, a pierwsze skrzypce grał właśnie Damsgaard.
Mecz o wszystko
Mimo fantastycznej dyspozycji w pierwszej połowie, Dania ostatecznie uległa Belgii 1:2. Zadecydował geniusz wprowadzonego po przerwie Kevina De Bruyne. Wobec tego ekipa ze Skandynawii stanęła nad przepaścią, którą jednak można było przeskoczyć w jeden sposób. Wygrywając z Rosją. Licząc ponadto na to, że Belgia rozprawi się z Finlandią, co było bardzo prawdopodobne.
Każdy kto oglądał mecz Danii z Rosją na pewno pamięta, że to “Sborna” zaczęła lepiej. Duńczycy byli aktywni, ale nie potrafili stworzyć wielkiego zagrożenia. A podopieczni Stanisława Czerczesowa uruchamiali groźne kontry. Obraz spotkania zmienił się dopiero w 38. minucie. To wówczas Damsgaard popisał się kapitalnym uderzeniem zza pola karnego. Golkiper rywali mógł tylko śledzić piłkę wzrokiem.
Parken, wypełnione kibicami po brzegi, oszalało. A duńskim piłkarzom spadł ogromny kamień z serca. Zaczęli grać z dużo większą swobodą i ostatecznie pokonali Rosję aż 4:1, zapewniając sobie wyjście z grupy.
Cena rośnie z każdym meczem
W 1/8 finału Damsgaard znów rozegrał świetne spotkanie. Asystował przy pierwszej bramce Kaspera Dolberga. Napędzał kolejne akcje Duńczyków. Zebrał nawet lepsze noty niż za wcześniejsze występy. Jest więc pewniakiem do tego, by dziś kolejny raz znaleźć się w podstawowej jedenastce.
Rynkowa wartość Damsgaarda przez kilkanaście dni urosła o kilkaset procent. Jeszcze przed Euro portal “Transfermarkt” wyceniał go na 12 mln euro. Dziś mówi się nawet o 50 mln euro, które trzeba wyłożyć, żeby ściągnąć 20-latka do siebie.
- Nie wiem ile on jest teraz wart, ponieważ nie jest na sprzedaż! - mówi jednak Massimo Ferrero, prezydent Sampdorii.
- Trzymamy go mocno i pomożemy mu się rozwinąć, ponieważ na koniec chcemy osiągnąć na nim zdrowy zysk. Jeśli o mnie chodzi, jest wart od 30 do 50 milionów euro. Ma talent i daleko zajdzie - dodaje włodarz klubu.
Być może zmieni jednak zdanie, gdy otrzyma propozycję z kategorii tych nie do odrzucenia. Zainteresowanie Duńczykiem już teraz wyrażają Barcelona, Milan czy Tottenham.
EUROkupon
Czy Damsgaard w meczu z Czechami da kolejny popis swoich umiejętności? Niewykluczone. Czeka go jednak trudne zadanie, bo rywale Duńczyków na Euro imponują dobrą organizacją w defensywie. W czterech spotkaniach stracili przecież tylko dwie bramki. Sposobu na sforsowanie ich obrony nie znaleźli ostatnio nawet Holendrzy. Wydaje się, że z Danią nasi sąsiedzi powinni zagrać podobnie. A to raczej nie przyczyni się do piłkarskiej strzelaniny. Typujemy więc, że w meczu padną maksymalnie dwa gole.
Niestety dla postronnych kibiców, podobny scenariusz możliwy jest także w drugim z dzisiejszych spotkań. Anglia gra na tym Euro wyjątkowo skutecznie, ale nie szarżuje. W jej czterech meczach zobaczyliśmy do tej pory zaledwie cztery bramki. Podopieczni Garetha Southgate’a skupiają się przede wszystkim na zabezpieczeniu tyłów. Owszem, potrafią grać ofensywnie, ale gdy trafią już do siatki, nieco zwalniają. Biorąc pod uwagę fakt, że Ukraina pewnie też skupi się na tym, by zbyt szybko nie stracić gola w rywalizacji z trudnym rywalem, powinniśmy zobaczyć kolejny mecz z maksymalnie dwoma trafieniami.
Poniższy kupon możesz obstawić w Fortunie, korzystając przy okazji z bonusów na EURO 2020. Jest to m.in. pierwszy zakład bez ryzyka o wartości 600zł! Kliknij TUTAJ, aby sprawdzić szczegóły promocji.
Fortuna to legalny bukmacher, a gra u nielegalnych podlega karze. Pamiętaj, że hazard grozi uzależnieniem.