Plama na sumieniu Guardioli. Pozwolił mu odejść, ten miażdzy ligę i pokazuje drogę innym
Przykład Cole’a Palmera pokazuje, że w piłce nie zawsze trzeba cierpliwie czekać na swoją szansę, bo równie dobrze można zmienić otoczenie i samemu wziąć życie za rogi. Podobną drogę wybrali inni wychowankowie Manchesteru City, czyli Liam Delap, Morgan Rogers i Felix Nmecha. Każdy z nich strzelił w ostatnim tygodniu gola, co pokazuje jak znakomita akademia wyrosła w cieniach Etihad.
Jeszcze nie ucichły głosy o czterech golach Palmera w 20 minut przeciwko Brighton, a już Anglia cmoka nad wyczynem innych wychowanków. Manchester City we wtorek rozbił Slovan Bratysława (4:0), a karuzelą kręcili Phil Foden, Rico Lewis i James McAtee. Gol na 4:0 to wymiana podań właśnie tej trójki. Można ich nazwać unikatami w brutalnych prawach rynku, bo przebili się do składu Pepa Guardioli, choć zwykle stoi tam niewidoczna, trudna do sforsowania ściana. Cole Palmer być może dzisiaj byłby na ich miejscu. Ale równie dobrze mógłby dalej tkwić na ławce i pytać: dlaczego nie ja? Na szczęście wyfrunął z gniazda Guardioli, a kibice Premier League zastanawiają się, gdzie jest sufit tego fenomenalnego 22-latka.
Plamy na sumieniu
Jego rekordy i statystyki od tygodnia fruwają po Internecie, ale jeden wyczyn trzeba przypomnieć raz jeszcze. Palmer od początku poprzedniego sezonu miał udział przy 43 bramkach (28 goli, 15 asyst) dla Chelsea, czyli przebił o jedno trafienie Erlinga Haalanda. Już wiosną było o nim głośno, gdy zaliczył hat-tricka przeciwko Manchesterowi United. 11 dni później dołożył “czwórkę” Evertonowi, a angielskie media zaczęły pisać o “The Blues”, że stają się Cole Palmer Club. Można czepiać się Chelsea chaos, w jakim działa w ostatnich latach, ale ten transfer właśnie urósł do rangi wybitnego. Palmer kosztował 42 mln funtów i dziś jest wart co najmniej trzy razy tyle. Manchester City może pluć sobie w brodę, choć siłą rzeczy częściej będzie miewał takie przypadki i wcale nad tym nie rozpacza.
Klub z Etihad już dawno pływa w tym samym akwarium, co Benfica, Ajax i Lyon, czyli drużyny, które w ostatniej dekadzie czerpały największe profity ze sprzedaży piłkarzy. W ostatnim roku miał aż 38 reprezentantów Anglii we wszystkich rocznikach. Jego drużyny drużyny U-18 i U-21 trzy razy z rzędu sięgnęły po mistrzostwo, a gdy Anglia dwa lata temu wygrała Euro U-21 aż czterech graczy miało w CV logo City. Tutaj wszyscy są przyzwyczajeni do tego, że młodzi gracze co chwilę wyfruwają i potem z powodzeniem odnajdują się w innym otoczeniu. W Manchesterze byli kiedyś Jadon Sancho, Pedro Porro i Douglas Luiz. Cała trójka doskonale wiedziała, że świat nie kończy się na Etihad i sięgnęła po marzenia gdzie indziej.
Plakaty z Man Utd
Tego lata do Southampton odszedł chociażby 22-letni Taylor Harwood-Bellis, a Wolverhampton przytulił rok młodszego Tommy’ego Doyle’a. Obaj na pewno zerkali na przykład Cole’a Palmera, który pokazał, że nie ma sensu umierać za klub z dzieciństwa, bo kariera jest krótka, a klubów gotowych rozdawać minuty całe mnóstwo. Piłłkarz Chelsea aż 15 lat spędził w Manchesterze. Przyszedł do niego jako dziecko, do tego kibicujący United, bo z tymi barwami sympatyzował jego ojciec Jermaine. Dziadek Palmera pochodzi z Karaibów i rok temu w wywiadzie dla Daily Mail opowiadał, że młody Cole nawet będąc w akademii City często pod bluzą zakładał koszulkę United. Miał kiedyś ofertę od tamtejszych skautów, ale to City dało mu możliwość rozgrywania meczów z rówieśnikami, podczas gdy “Red Devils” proponowali tylko treningi.
W wieku 14. lat niektórzy w akademii City uważali, że ma zbyt wątłą budowę ciała i chcieli go odrzucić, ale weto postawił szef akademii Jason Wilcox, który dziś pracuje w Manchesterze United. Jego byli trenerzy mówią, że od dziecka wyglądał jakby nie miał układu nerwowego. Strzelał piękne bramki i nawet ich nie celebrował. Tak jakby było to dla niego czymś zwykłym. Podczas prezentacji w nowej szkole powiedział na głos, że zamierza być kiedyś piłkarzem Premier League. Był odważny. Nie bał się mówić o swoich marzeniach, a potem stopień po stopniu odhaczał kolejne cele.
Błąd Guardioli
Gdy w 2020 roku Manchester wygrał ligę zespołów do lat 18, Palmer strzelił 15 goli i zaliczył pięć asyst. Był kapitanem tamtej drużyny. A wkrótce zaczął też treningi z dorosłą ekipą. Po latach powiedział: - Aguero i Kompany byli dla mnie jak superbohaterowie. Ale po kilku treningach poczułem się dość komfortowo.
Momentem przełomowym była gierką treningowa, na której piłka spadła mu pod nogi, a on błyskawicznie umieścił ją w tzw. widły. Do dziś pamięta, że podawał mu Riyad Mahrez. I że w drodze powrotnej do domu powiedział tacie, że “chyba da sobie tutaj radę”.
Dzisiaj wszyscy pytają: jak City mogło wypuścić taki talent? Ale trzeba też wziąć pod uwagę, że Chelsea przyszła z ofertą nie do odrzucenia. Zapłaciła dużo jak na gracza, który nie zagrał nawet tysiąca minut w Premier League. Latem 2023 roku próbowało wypożyczyć go Burnley i wtedy City postawiło weto. Ale propozycja Chelsea była czymś więcej. Poza tym sam piłkarz nalegał na odejście, a Guardiola w takich wypadkach nie rzuca nikomu kłód pod nogi. Mówił Palmerowi, że po odejściu Mahreza będzie grał więcej. Ten jednak miał świadomość, że do klubu przyszedł Jeremy Doku i że konkurencja tak czy siak będzie spora. Wielkie kluby często wolą stawiać na graczy, za których zapłaciły krocie, niż dać szansę wychowankom.
- Był wyjątkowym graczem od samego początku. Wiele razy mówiłem, że zasługiwał na więcej minut, a ja mu ich nie dałem. Teraz ma to w Chelsea. Całkowicie rozumiem jego decyzję - powiedział Guardiola w kwietniu 2024 roku. Z czasem pojawiły się też w mediach domysły i sugestie The Guardian, który pisał, że Palmer nie pasował do struktury Guardioli. Że to wolny duch, który nie chce krępowania taktycznym gorsetem.
Dzisiaj świetnie odnajduje się we współpracy z Enzo Marescą, bo ten trenował go w zespole City do lat 21. Ostatnio powiedział, że jest spokojny o rozwój 22-latka i że ma taki charakter, że na pewno nie odbije mu palma. Przy okazji nazwał go najlepszym piłkarzem Premier League. I znowu wywołał ciekawą dyskusję.
Sam Palmer jest wyjątkowo skromny, ale gdyby miał arogancję Jose Mourinho mógłby w jego stylu spytać: “Nie wiem, czy jestem najlepszy. Ale wskażcie mi lepszego”
Autor jest dziennikarzem Viaplay.