“Piłkarz za dobry na pierwszą ligę”. Strach pomyśleć, gdzie Wisła Kraków byłaby bez niego
Jeśli Wisła Kraków po tym sezonie wróci do Ekstraklasy, będzie to najprawdopodobniej awans imienia Luisa Fernandeza. Hiszpan niesie “Białą Gwiazdę” na swoich barkach i udowadnia, że jest piłkarzem zdecydowanie zbyt dobrym na pierwszoligowe boiska.
Fernandez trafił do Wisły przed startem rundy wiosennej poprzedniego sezonu, gdy “Biała Gwiazda” grała jeszcze w Ekstraklasie. Szybko pokazał, że:
1. Potrafi grać w piłkę,
2. Ma bardzo gorącą głowę.
2. Ma bardzo gorącą głowę.
Najpierw pokazywał się bowiem z naprawdę dobrej strony na murawie, a potem jego zachowanie po meczu z Wisłą Płock, gdy uderzył piłkarza rywali, skończyło się dla niego zawieszeniem do końca sezonu. Hiszpan nie mógł więc pomóc drużynie na finiszu rozgrywek, a osłabiona Wisła ostatecznie nie uratowała się przed spadkiem.
Dość niespodziewanie Fernandez postanowił jednak nie opuszczać tonącego okrętu. Mógł to zrobić bez problemu. Przecież wraz z końcem rozgrywek kończyła mu się umowa. On postanowił jednak ją przedłużyć, choć co rusz czytaliśmy i słyszeliśmy, że jest blisko odejścia z Wisły. Nawet kilka miesięcy później, już w trakcie pierwszoligowego sezonu.
Lider zespołu? Mało powiedziane
Z perspektywy czasu musimy przyznać, że dla “Białej Gwiazdy” zatrzymanie Fernandeza, nawet kosztem jego bardzo wysokiej pensji, okazało się niewyobrażalnie istotne. Nie wiemy jeszcze, jak ten sezon zakończy się dla klubu z Reymonta, ale gdyby nie Hiszpan, sytuacja w tabeli mogłaby wyglądać dużo gorzej.
Fernandez wystąpił w 17 ligowych meczach tego sezonu. Strzelił w nich 13 goli i zanotował trzy asysty. Brał więc bezpośredni udział przy 16 trafieniach zespołu, który łącznie zdobył 31 bramek. Bez Hiszpana nie byłoby zatem 51% goli dla Wisły. 29-latek średnio co 82 minuty spędzone na boisku bierze udział w bramkowej akcji swojej drużyny.
Aktualnie Fernandez to jeden z najlepszych strzelców ligi. Więcej trafień (15) ma jedynie Karol Czubak z Arki Gdynia (rozegrał mecz więcej), a tyle samo Kamil Biliński z Podbeskidzie Bielsko-Biała. To jednak Hiszpan rozegrał wśród tej trójki zdecydowanie najmniej minut.
- Luis Fernandez - 1310 minut,
- Karol Czubak - 1849 minut,
- Kamil Biliński - 1704 minuty.
Kluczowe gole
Warto zwrócić też uwagę na to, że Fernandez zazwyczaj strzela gole o bardzo dużym ciężarze gatunkowym. Nie trafia na 3:0 czy 4:0, bo i Wisła rzadko wygrywa w takich rozmiarach. On swoimi bramkami co rusz daje “Białej Gwieździe” arcyważne punkty. Często podnosi zespół z ziemi i daje mu drugie życie. Już trzy razy w tym sezonie oglądaliśmy taki scenariusz:
- Wisła przegrywa 0:1 z GKS-em Katowice, Fernandez strzela dwa gole i “Biała Gwiazda” wygrywa 2:1 (Hiszpan wszedł na murawę w 57. minucie),
- Wisła przegrywa 0:1 z Zagłębiem Sosnowiec, Fernandez strzela dwa gole i “Biała Gwiazda” wygrywa 2:1,
- Wisła przegrywa 0:1 z Odrą Opole, Fernandez, choć najpierw marnuje karnego, potem strzela dwa gole i “Biała Gwiazda” wygrywa 2:1.
Jak widać, historia lubi się powtarzać, a Fernandez specjalizuje się w wyciąganiu Wisły na powierzchnię. Gdybyśmy magicznie zabrali drużynie z Reymonta bramki zdobywane przez Hiszpana, miałaby ona dziś 15 punktów mniej, co plasowałoby ją na miejscu w strefie spadkowej. To oczywiście w jakimś stopniu uproszczenie. Pewnie w takich sytuacjach niektóre mecze potoczyłyby się zupełnie inaczej, ale chodzi tu o pokazanie wagi trafień 29-latka.
Dla porównania, przy zastosowaniu podobnego mechanizmu, Arka Gdynia bez goli Karola Czubaka miałaby osiem oczek mniej, ŁKS bez bramek swojego lidera - Pirulo - straciłby dziesięć punktów, a dorobek Podbeskidzia przy anulowaniu goli Kamila Bilińskiego zmalałby z 44 do 30 punktów (czyli też wyraźnie).
Z Fernandezem po awans?
Wisła znakomicie rozpoczęła wiosnę i po trzech zwycięstwach z rzędu, przy wielkim udziale Fernandeza, który zdążył już strzelić trzy gole i zanotować asystę, znacznie przybliżyła się do czołówki. Dziś zajmuje miejsce tuż za strefą barażową, tracąc do niej jednak tylko punkt.
Obecnie Fernandez może liczyć też na większe wsparcie kolegów, co powinno sprawić, że wiosną będzie jeszcze lepszy niż jesienią, gdy często był po prostu niezwykle osamotniony. Teraz ma do pomocy m.in. kilku Hiszpanów, którzy niedawno jeszcze liczniej zawitali na Reymonta i już zdążyli pokazać się z niezłej strony. Każde z trzech ostatnich trafień Fernandeza poprzedzało zagranie jednego z jego rodaków.
- Miki Villar asystował Fernandezowi przy golu na 2:0 z Resovią,
- Angel Rodado uderzał na bramkę przy golu na 1:1 z Odrą Opole, po czym skuteczną dobitką wykazał się Fernandez,
- Alex Mula asystował Fernandezowi przy golu na 2:1 z Odrą.
Iberyjska współpraca jak na razie przynosi spodziewane efekty. Dokąd zaprowadzi ona Wisłę? Czas pokaże. Jeśli do Ekstraklasy, to być może za kilka miesięcy Fernandez ponownie będzie biegał po boiskach polskiej elity, gdzie pasuje zdecydowanie bardziej. Jeśli nie, trudno uwierzyć będzie w to, że pozostanie przy Reymonta.