Piłkarz Wisły Kraków zachwycił, prezes apeluje. "Probierz powinien się przyjrzeć"
Chociaż wraca do gry po długich perypetiach zdrowotnych, zupełnie nie widać, że zaliczył prawie półroczną przerwę od oficjalnych występów. Kacper Duda błyskawicznie złapał meczowy rytm, odmienił Wisłę Kraków w spotkaniu z ŁKS-em, a Jarosław Królewski domaga się wręcz, by uwagę na 20-latka zwrócił… Michał Probierz.
Kiedy Wisła Kraków spadła z Ekstraklasy, stało się jasne, że do rywalizacji na pierwszoligowych boiskach przystąpi już znacznie odmieniona. Przy Reymonta doszło do kadrowej rewolucji, a jednym z jej beneficjentów został 18-letni wtedy Kacper Duda. Drobny środkowy pomocnik wylądował w pierwszej jedenastce, od momentu debiutu, czyli 16 lipca 2022 roku, rozgrywając już 75 spotkań w koszulce “Białej Gwiazdy”.
Wróciło zdrowie, jest forma
Cenili go, nie bez powodu, wszyscy kolejni szkoleniowcy. Jerzy Brzęczek, Radosław Sobolewski, Albert Rude i Mariusz Jop. Pecha miał tylko Kazimierz Moskal, bo akurat na starcie jego kadencji Duda doznał niecodziennej i kłopotliwej kontuzji… nerek. Pauzował przez kilka długich tygodni, a kiedy miał już wrócić do gry, podkręcił jeszcze staw skokowy.
Na oficjalny występ urodzony w Lędzinach piłkarz czekał zatem od maja aż do listopada. Można było obawiać się, jak długa przerwa wpłynie na dyspozycję 20-latka, natomiast on błyskawicznie złapał odpowiedni rytm. Przebłyski miał już w Stalowej Woli i podczas domowego meczu ze Stalą Rzeszów, a w minioną sobotę okazał się absolutnym gamechangerem.
Do przerwy krakowska Wisła przegrywała z ŁKS-em 0:1. Środek pola, który pod nieobecność Dudy zabetonowali Marc Carbo i James Igbekeme, praktycznie nie istniał. Zauważył to Jop, zastępując drugiego z wymienionych właśnie Dudą. To był, jak się potem okazało, przełomowy moment meczu.
Z boiska zszedł bowiem irytujący niedokładnością, nieszczególnie kreatywny tego wieczora Nigeryjczyk, a głodny gry 20-latek rozpoczął swój koncert. Przechodziła przez niego praktycznie każda akcja. Duda rozgrywał, napędzał drużynę, odbierał piłki, dryblował, dośrodkowywał. Co rusz pokazywał też swój znak rozpoznawczy, czyli kapitalny balans ciałem, po którym wysyłał piłkarzy ŁKS-u w maliny.
Co istotne, Duda był w swoich poczynaniach bardzo celny. 33 z 37 podań posłał wprost do partnera, a w takich statystykach jak długie zagrania, dośrodkowania czy piłki w trzecią tercję zanotował nawet stuprocentową skuteczność.
Pomocnik Wisły zaliczył ponadto kluczową asystę przy golu na 2:1. Najpierw w swoim stylu bujnął przeciwnikiem, a po chwili idealnie dograł do Łukasza Zwolińskiego.
Liczby kamyczkiem do ogródka
Duda w akcji z 90. minuty zrobił więc coś, czego podczas jego kilkuletniej już przygody z “Białą Gwiazdą” często brakowało. Dał konkret w postaci liczb. To bowiem akurat piłkarz, po którym jakość widać szczególnie gołym okiem. Oglądasz go w akcji i szybko dochodzisz do wniosku, że ten chłopak po prostu bardzo dobrze gra w piłkę. Najbardziej podstawowe statystyki, takie jak gole czy asysty, mogą być w tym przypadku złudne, ale istnieją. I mimo wszystko chluby Dudzie nie przynoszą. To tylko jeden gol i pięć asyst w 75 meczach.
Nie chodzi też o to, by 20-latka całkowicie usprawiedliwiać, bo faktycznie nie jest on przecież piłkarzem stricte defensywnym. Gra bardziej na “ósemce” niż “szóstce”, a co za tym idzie, jego wkład w ofensywne poczynania drużyny powinien być też bardziej konkretny. To na pewno kamyczek do ogródka i coś, nad czym Duda wciąż musi pracować.
Pomocnikowi Wisły brakuje momentami zimnej krwi. Zobaczyliśmy to też w trakcie meczu z ŁKS-em. Owszem, 20-latek zagrał świetnie, ale asystę mógł zaliczyć już wcześniej. Przespał jednak dobry moment na podanie do Angela Baeny, przez co ten, choć trafił do siatki, został złapany na spalonym.
Z jednej strony Duda może cieszyć się, że nadchodzi zimowa przerwa, bo w jej trakcie będzie mógł nadrobić fizyczne braki, które na pewno wciąż są odczuwalne przez długi rozbrat z piłką. Z drugiej natomiast młodzieżowiec “Białej Gwiazdy” jest dziś tak wygłodniały meczowej rywalizacji, że pewnie wolałby iść za ciosem. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jego świetną formę sportową.
Królewski poleca do… reprezentacji
Zanim jednak piłkarze Wisły rozjadą się na urlopy, zagrają w tym roku jeszcze trzy mecze. Co nie bez znaczenia, wszystkie na przestrzeni zaledwie dziewięciu dni. Tym większą wartością dla Mariusza Jopa będzie więc na pewno możliwość rotacji, a akurat w środku pola zrobił się teraz przy Reymonta mały tłok. Duda dał w sobotę sygnał, że jest gotowy do gry w podstawowym składzie, a przecież wspomniany już Igbekeme, choć ostatnio nieco obniżył loty, jeszcze niedawno spisywał się świetnie. Jeszcze też oczywiście Carbo, grający nieco głębiej, który wydaje się pewniakiem do miejsca w dwuosobowym bloku środkowych pomocników.
Duda, co potwierdził szkoleniowiec Wisły, swoją szansę w podstawowej jedenastce ma dostać już w nadchodzącym meczu Pucharu Polski, w którym “Biała Gwiazda” zagra na wyjeździe z Polonią Warszawa. Trzy dni później, też przy Konwiktorskiej, oba zespoły powalczą już o ligowe punkty, a tegoroczne zmagania podopieczni Jopa zakończą zaległym spotkaniem z Miedzią Legnica.
Będziemy więc z ciekawością obserwować, czy bohater tego artykułu faktycznie złapał taki gaz, czy może jednak przerośnie go ustabilizowanie formy na wysokim poziomie. A Jarosław Królewski, prezes Wisły, baczne śledzenie pomocnika “Białej Gwiazdy” zaleca nawet… Michałowi Probierzowi.
- Nieoczywisty wybór. Michał Probierz i jego sztab powinien jak najszybciej przyjrzeć się temu młodzieńcowi z Wisły Kraków. Takie talenty rodzą się raz na dekadę - napisał Królewski w platformie X, dołączając zdjęcie Dudy.
Przesada? Niekoniecznie. Nawet jeśli Duda nie jest dziś piłkarzem, który z buta wejdzie do reprezentacji i będzie jej istotnym punktem, to bez wątpienia stać go na to, by w niedalekiej przyszłości zakręcić się wokół kadry. Warto mieć go więc na oku.