Piłkarz Wisły Kraków po kolejnej porażce: Nie wiem, czy to nas trochę paraliżuje [NASZ WYWIAD] [NASZ WYWIAD]
- Na pewno jest to najcięższy moment, ale też w takich momentach trzeba wyjść i powiedzieć kilka słów - tłumaczy Igor Łasicki, który niedługo po kolejnej porażce Wisły Kraków udzielił wywiadu Meczyki.pl. Obrońca nie gryzł się w język i szczerze odpowiadał na wszystkie pytania.
Wisła Kraków jest w ogromnym dołku. Odkąd z honorem odpadła z eliminacji Ligi Konferencji, rozegrała w Betclic 1 Lidze trzy mecze. Nie wygrała żadnego. Remis (z Kotwicą Kołobrzeg) i dwie porażki (z Wartą Poznań i ŁKS-em) spowodowały, że znalazła się w strefie spadkowej. Pozytywne strony występu w Europie nie mają dziś żadnego znaczenia, przy Reymonta znów muszą gasić pożar, a atmosfera, co zrozumiałe, stała się niezwykle napięta. W tej sytuacji należy docenić Igora Łasickiego, który zgodził się być gościem środowego programu I LIGA RAPORT na kanale Meczyki. Z obrońcą ”Białej Gwiazdy” porozmawialiśmy o obecnym kryzysie Wisły, jej największych bolączkach, problemach z pewnością siebie i tym, co muszą w Krakowie poprawić, by jak najszybciej zacząć punktować. Oto zapis tej rozmowy.
Samuel Szczygielski: Jestem zaskoczony, że zgodziłeś się na to łączenie. Dziękujemy, bo to nie są łatwe momenty. Wiadomo, że kiedy wygrywaliście mecz za meczem w Pucharze Polski albo mieliście szalone boje w Lidze Europy czy Konferencji, to wtedy fajnie się mówiło. A dziś co masz do przekazania ludziom, kibicom Wisły, którzy wiesz, że słuchają ciebie z rozżaleniem? Zakładam, że z taką totalną niemocą, po tym, co się dzieje w ostatnich tygodniach.
Igor Łasicki, obrońca Wisły Kraków: Na pewno jest to najcięższy moment, ale też w takich momentach trzeba wyjść i powiedzieć kilka słów. Na pewno ten mecz z ŁKS-em nam nie wyszedł. Zdajemy sobie z tego sprawę, ale musimy pozostawać jednością jako drużyna, bo, tak jak powiedziałem, mamy bardzo ciężki moment, jesteśmy w strefie spadkowej. Nikt się tego nie spodziewał. Przed nami teraz ciężki wyjazd, tak jak każdy mecz, na Chrobry Głogów. Musimy zrobić wszystko, żeby tam zapunktować. Bo taka jest prawda, że na dziś nie możemy wygrać meczu. I to jest naszą bolączką, bo nie punktujemy i ta sytuacja wygląda jak wygląda.
Kiedy ty ostatnio czułeś się pewnie przed meczem jako zawodnik Wisły Kraków? Pewnie, czyli, że wychodzicie na boisko i jak zrobicie wszystko po swojemu, to po prostu wygracie pewnie mecz.
Ostatnio miałem kontuzję, trochę nie grałem, ale gdzieś na pewno brakuje tej pewności. Wydaje mi się, że widać to przede wszystkim w lidze, gdzie ta presja na nas jest duża. I nie wiem, czy to nas trochę paraliżuje, ale nie wygląda tak, jak powinno wyglądać. W pucharach, gdzie ta presja jest trochę mniejsza, potrafimy grać, a później, jak przychodzi liga, wygląda to zupełnie na odwrót. W ogóle nie potrafimy grać tego, co graliśmy w pucharach. Ciężko się to ogląda, zdajemy sobie z tego sprawę. Musimy się nad tym głębiej zastanowić.
Dzisiaj (rozmowę przeprowadziliśmy w środę po godz. 13:00, kilkanaście godzin po zakończeniu meczu z ŁKS-em - przyp. red.) mamy odprawę, dłuższą rozmowę, bo nie może tak dalej być, by Wisła Kraków tak wyglądała w lidze. Teraz to priorytet. Tzn. liga od samego początku była priorytetem, ale nie udało nam się jej połączyć z pucharami, przez co teraz trochę cierpimy. Musimy się jednak podnieść. Tak jak powiedziałem wcześniej, nie może to tak dalej wyglądać.
Macie aż 19 punktów straty do lidera i dwa zaległe mecze z trudnymi rywalami. Jakie jest wasze podejście, dalej macie w głowach słowa: awans i Ekstraklasa, tak jak było to w ostatnich latach? Czy jednak podchodzisz do tego trochę inaczej, bo ta presja jest aż zbyt duża.
Jesteśmy teraz w strefie spadkowej, więc ja bym na samym początku się skupił, by wygrać pierwszy mecz, a potem myśleć o kolejnych. Bo obecnie my nie możemy wygrać meczu. Idzie nam to ciężko, opornie, gra nie wygląda jak należy. A słowo awans… Myślę, że na dziś jest bardzo daleka droga do tego. Trzeba zacząć od podstaw, zapunktować, wygrać pierwszy mecz. To jest najważniejsze.
Mateusz Hawrot: Jesteś w tej drużynie ponad dwa lata, przeżyłeś w niej lepsze i gorsze momenty. Czy ty sądzisz, że Wisła zrobiła w ogóle jakikolwiek postęp mentalny od słynnego meczu z Zagłębiem Sosnowiec za trenera Sobolewskiego w maju 2023, od przegranego barażu z Puszczą Niepołomice? Bo mam wrażenie, że w tych kluczowych momentach ten problem mentalny gdzieś zawsze się u was odzywa.. Jak ty to odbierasz?
Wydaje mi się, że - nie ma co ukrywać - każdy kto ogląda naszą grę, widzi, że ten mental… Nie wiem, czy jest na słabym poziomie, ale trochę szwankuje. Tak jak wspomniałem: pokazujemy w pucharach, że potrafimy grać, później przychodzi liga - nie potrafimy. Wiadomo, drużyna też się sporo zmieniła, praktycznie połowa składu została wymieniona, a dalej to nie funkcjonuje tak, jakbyśmy chcieli. Musimy się po prostu podnieść, dłużej porozmawiać w szatni, to nie może tak wyglądać.
Jak duży wpływ na to, jak teraz wyglądacie - w Łodzi czy w drugiej połowie z Wartą - ma to, że w porównaniu do reszty ligi większość piłkarzy, na czele z Rodado, ma sporo obciążeń w nogach? Choćby Olivier Sukiennicki, który dopiero przyszedł z II ligi, już rozegrał ponad 1000 minut. Czy te obciążenia startu sezonu pod kątem fizycznym nie odbierają wam na boisku jakości, umiejętności, spokoju?
Ciężko mi powiedzieć, jak wszedłem do gry teraz na te dwa czy trzy mecze. Ja bym nie zwalał na to winy. Wiadomo, niektórzy zawodnicy są mniej czy bardziej obciążeni, niektórzy nawet grali te mecze co trzy dni poobijani, ale jednak tworzyliśmy te sytuacje. Nie było tak, że źle wyglądaliśmy pod kątem fizycznym, były sytuacje, by strzelić bramkę, lepiej się zachować, lepiej bronić. Myślę więc, że to nie ta kwestia.
Krystian Pieczara: Mówiłeś o powrocie do podstaw. Co Wisła powinna dziś przede wszystkim poprawić, żeby zacząć punktować?
Od podstaw, czyli żeby wygrać, musimy strzelić bramkę i nie możemy jej stracić, tak jak pokazał mecz z ŁKS-em, gdzie straciliśmy bramki po stałych fragmentach gry. W tej lidze stałe fragmenty są kluczowe. Jeśli rywal strzela nam praktycznie trzy gole po stałych fragmentach, to będzie ciężko nam wygrać. Druga sprawa - w tych ostatnich meczach zawodzi też skuteczność. Dochodzimy do tych sytuacji, ale cały czas czegoś brakuje - ostatniego dogrania, chociażby strzału w światło bramki. Te dwie rzeczy są najważniejsze - zacząć dobrze, odpowiedzialnie bronić i być skutecznym z przodu.
Samuel Szczygielski: A jeśli chodzi o pewność boiskową - abstrahując od mentalu - po prostu o umiejętności piłkarskie - to czy jak ty zagrywasz piłkę do któregoś z zawodników, to przy którym masz pewność, że on jej nie straci i może coś zrobić? Angel Rodado jest takim piłkarzem, kontuzjowany Kacper Duda też, a dalej?
Cała gra Wisły nie może spoczywać na Angelu, bo na razie jest tak, że jak on nie strzeli, to my nie wygrywamy. My też musimy wziąć odpowiedzialność. Cała drużyna musi mu pomóc, on nie gra sam, nie wygra nam sam meczu. Co do Kacpra Dudy - wiadomo, to bardzo dobry piłkarz, odczuwamy jego stratę, w poprzednim sezonie robił nam robotę, nie ma co ukrywać. To zawodnik, który cały czas chce piłkę, nie boi się grać pod presją. Tak że wydaje mi się, że jak Kacper niedługo wróci, to ta gra na pewno też się zmieni.
Co do tej pewności - ja jako obrońca ufam kolegom i nie mam problemu zagrać do Jamesa (Igbekeme) czy Marca (Carbo). Nie obawiam się, że oni stracą piłkę, to zupełnie tak nie wygląda, mimo że w telewizji może być inne wrażenie. Ale niestety, mamy taki moment, że nam nie idzie. Musimy dążyć do tego, żeby złapać tą pewność. Przede wszystkim wygrać pierwszy mecz. Kluczowe będzie zwycięstwo w niedzielę z Chrobrym Głogów i wtedy będzie można myśleć o kolejnym meczu. Musimy się dobrze przygotować. Widać, że przez te ostatnie porażki trochę nam brakuje pewności. Ale my jesteśmy Wisła Kraków i musimy zacząć wygrywać.
***
Rozmowę z Igorem Łasickim obejrzycie od [11:11]: