Piłkarz Wisły Kraków w ogniu krytyki, Królewski go broni. "Dorzuci jeszcze kilka”
Wisła Kraków po zimowej przerwie wróciła do gry w Betclic 1 Lidze i… zaliczyła wielki falstart. Szansa na rehabilitację będzie natomiast nie tylko szybka, ale też wyjątkowa, bo już w sobotnie popołudnie “Biała Gwiazda” zmierzy się z Ruchem Chorzów przy absolutnie rekordowej frekwencji. Ponad 50 tysięcy kibiców sprawdzi z bliska, czy podopieczni Mariusza Jopa wyciągnęli jakiekolwiek wnioski po bolesnej porażce sprzed kilku dni.
Mecz ze Zniczem miał być dla Wisły rozgrzewką przed maratonem arcytrudnych spotkań, tymczasem klub z Pruszkowa przyjechał zagrać o pełną pulę i ostatecznie wywiózł z Reymonta cenne trzy punkty. Gol Pawła Moskwika zadecydował o skromnym zwycięstwie podopiecznych Grzegorza Szoki.
“Biała Gwiazda”, która zimą ukrywała nawet niektóre sparingi przed kibicami i mediami, by - tak się przynajmniej wydawało - zaskoczyć na starcie piłkarskiej wiosny, zagrała do bólu przewidywalnie. Była schematyczna, niedokładna, irytowała kolejnymi dośrodkowaniami, z których w zasadzie nic nie wynikało. Zagrała więc dokładnie tak, jak w ostatnich meczach rundy jesiennej. Nic się w tej kwestii nie zmieniło.
Tak źle jeszcze nie było
Wisła miała idealną okazję, by nadrobić straty do ligowej czołówki, ale gdy jej bezpośredni rywale w walce o awans czy baraże zgodnie zremisowali swoje mecze, ona… przegrała. Po 20 kolejkach ma więc na koncie tylko 30 punktów i zajmuje w tabeli siódme miejsce. Jak wyglądało to na tym etapie rozgrywek w dwóch poprzednich sezonach, które ekipa z Reymonta też spędziła na zapleczu Ekstraklasy?
- 2024/25 - 30 punktów (7. miejsce),
- 2023/24 - 34 punkty (5. miejsce),
- 2022/23 - 30 punktów (7. miejsce).
Sytuacja jest zatem w teorii identyczna, jak dwa lata temu, gdy Wisła, która była nawet blisko bezpośredniego awansu do Ekstraklasy, zagrała w barażach. Wtedy jednak dorobek 30 punktów po 20 kolejkach był trochę bardziej optymistyczny. Z kilku względów. Po pierwsze, rywale ulokowani wyżej mieli wówczas mniejszą przewagę nad “Białą Gwiazdą”. Po drugie natomiast, drużyna z Reymonta wskakiwała akurat na falę. Była już po sporych zimowych wzmocnieniach i dwóch zwycięstwach z rzędu na starcie 2023 roku (które potem przekształciły się w serię łącznie siedmiu kolejnych triumfów).
Wolą grać z czołówką?
Teraz szanse na podobny scenariusz są iluzoryczne. Nie dość, że Wisła z bardzo słabej strony zaprezentowała się w pierwszym meczu po zimowej przerwie, to jeszcze w sobotę rozpocznie prawdziwy maraton spotkań z przedstawicielami ligowej czołówki. Zagra kolejno z Ruchem, Arką, Górnikiem Łęczna i Miedzią. To rywale, którzy mają argumenty, by brutalnie przybić gwóźdź do krakowskiej trumny, ale… jest tu pewien promyk nadziei dla klubu z Reymonta.
Wisła nie czuje się bowiem swobodnie, gdy rywal w teorii skazywany na pożarcie w starciu z nią cofa się głęboko do defensywy i liczy głównie na kontry. Podopieczni Jopa, a wcześniej też jego poprzedników, męczą się wtedy niemiłosiernie w ataku pozycyjnym. Gdy natomiast po drugiej stronie barykady staje rywal, który nie boi się bardziej otwartej gry, “Biała Gwiazda” zyskuje. Pokazują to też wyniki z tego sezonu, bo Wisła nie dała się pokonać nikomu z aktualnego TOP 5. Przekonująco wygrywała z Bruk-Betem, Ruchem i swoją imienniczką z Płocka, a starcia z Arką i Miedzią remisowała.
Najbliższe tygodnie pokażą, czy jest w tym faktycznie jakaś reguła, czy może już rewanże z topowymi rywalami nie będą dla Wisły tak przyjemne.
Kibice tracą cierpliwość do skrzydłowych
Po meczu ze Zniczem dostało się w zasadzie wszystkim, ale znów najmocniej, nie bez powodu, oberwali skrzydłowi Wisły. Posłani w bój od pierwszej minuty Jesus Alfaro i Angel Baena zagrali po prostu fatalnie. Notowali straty, przegrane pojedynki, niecelne dośrodkowania. Sympatycy “Białej Gwiazdy” z wislaportal.pl w skali 1-10 ocenili ich kolejno na… 1,86 i 1,97. Gorszą notę dostał jedynie Dawid Szot, czyli de facto też piłkarz grający na boku, tylko trochę niżej.
Problem ze skrzydłowymi był mocno widoczny już jesienią. Wspomniany Alfaro ostatnie przebłyski dobrej formy miał jeszcze w poprzednim sezonie, a mimo wszystko wciąż bardzo regularnie znajduje miejsce w podstawowym składzie. Baena? Wypada nieco lepiej pod względem statystyk, bo zaliczył w trwającej kampanii osiem asyst, czym wybronić próbuje go nawet prezes Jarosław Królewski, ale też najczęściej jest po prostu na murawie jeźdźcem bez głowy. Chwalić trudno ponadto Tamasa Kissa czy występujących od czasu do czasu na boku pomocy Oliviera Sukiennickiego i Federico Duarte.
W ostatnim czasie pojawiły się nawet medialne doniesienia, że Wisła chce ściągnąć nowego skrzydłowego, ale szybko uciął je wspomniany już Królewski, który wysłał w świat jasny przekaz - nie mamy pieniędzy na nowych piłkarzy. Jop musi zatem rzeźbić z tego, co ma.
Zaciął się nawet Rodado
Skoro natomiast w ofensywie zawodzą skrzydłowi, jeszcze większy ciężar odpowiedzialności muszą brać na siebie napastnicy. Tych Wisła w skali Betclic 1 Ligi ma naprawdę świetnych. Angel Rodado i Łukasz Zwoliński jesienią zazwyczaj błyszczeli formą, łącznie zdobywając aż 30 bramek. Hiszpan po kilku pierwszych miesiącach sezonu był nawet… najlepszym strzelcem w Europie.
Dziś piłkarzem w wyższej formie wydaje się natomiast Zwoliński, który większą skutecznością popisywał się już w końcowej fazie 2024 roku, strzelał dużo goli w zimowych sparingach, a i na inaugurację ligowej wiosny stwarzał więcej zagrożenia niż kompan z ataku. Był nawet blisko trafienia do siatki, ale piłka po jego strzale głową trafiła w słupek.
Rodado natomiast nie jest od dłuższego czasu najlepszą wersją siebie. Trudno go krytykować, bo nie zawsze może dźwigać na barkach niemal cały zespół, ale regres pod kątem skuteczności jest dość mocno widoczny. Tylko w dwóch z dziewięciu ostatnich meczów o punkty 27-latek wpisywał się na listę strzelców. W ostatnią sobotę trener zdjął go z murawy już w 66. minucie, choć przecież Wisła musiała gonić wynik.
Historyczny mecz
Teraz cała “Biała Gwiazda” musi już zostawić na boku problemy, bo w sobotę czeka ją mecz iście historyczny. Na Stadionie Śląskim, gdzie Wisła zagra z Ruchem Chorzów, zjawi się rekordowa liczba kibiców. Wiadomo już, że będzie ich ponad 51 tysięcy, a takiej frekwencji nie uświadczył żaden mecz w historii polskiej piłki klubowej. Nie tylko na jej drugim poziomie rozgrywkowym, ale w ogóle.
W poprzednim sezonie takie wielkie spotkania wychodziły Wiśle dobrze, by przypomnieć przede wszystkim finał Pucharu Polski rozgrywany na Stadionie Narodowym. Może więc i tym razem aura piłkarskiego święta pomoże “Białej Gwieździe” wygrać i zmazać plamę z meczu przeciwko Zniczowi.
Relację na żywo z hitu Betclic 1 Ligi przeprowadzimy na portalu Meczyki.pl.