Piłkarski mecz gwiazd na wzór NBA? Amerykanie biją nas na głowę. "Europejskie kluby mogą się dużo nauczyć"

Piłkarski mecz gwiazd wzorem All-Star Game z NBA czy MLB? Pomysł właściciela Chelsea Todda Boehly’ego wywołał niemałą burzę, ale wcale nie jest zupełnie wzięty z kosmosu.
Nowy właściciel Chelsea Todd Boehly zaproponował niedawno rozwiązanie, dzięki któremu kluby Premier League mogłyby osiągać jeszcze większe zyski ze sprzedaży praw telewizyjnych. Amerykański biznesmen wpadł na pomysł, by corocznie rozgrywano mecz gwiazd ligi angielskiej pomiędzy najlepszymi zawodnikami grającymi w drużynach z północnej oraz południowej części Anglii.
Boehly, który ma udziały również w koszykarskim Los Angeles Lakers oraz w baseballowym Los Angeles Dodgers, przyznał, że rozmawiał już o takiej możliwości z przedstawicielami innych zespołów Premier League. Ich stosunek do sprawy ma być dość pozytywny, co potwierdził również dziennik “The Times”. Kibice jednak już tak przychylni pomysłowi Amerykanina nie są, a to sprawia, że być może wkrótce piłkarskich tradycjonalistów czeka kolejna walka z futbolowymi władzami.
Nie czekał za długo
- Mam nadzieję, że Premier League wyniesie pewną lekcję od amerykańskich sportów. Dlaczego nie mielibyśmy robić turnieju dla czterech najgorszych drużyn w tabeli? Dlaczego nie ma meczu gwiazd? Ludzie mówią o tym, że chcieliby jeszcze więcej pieniędzy w lidze. Na Major League Baseball All-Star zarobiliśmy w tym roku 200 milionów dolarów. Dlatego chcielibyśmy pojedynku północy z południem w Premier League. Wszystkim spodobał się pomysł większych zysków. Myślę, że jest realna szansa na zgodę ze strony środowiska. Taka ewolucja jest możliwa - tłumaczył Boehly.
Te słowa odbiły się w Anglii szerokim echem i podzieliły niemal całe środowisko piłkarskie. Kepa Arrizabalaga i Ben Foster wyrazili swoje poparcie dla takiego pomysłu. Gary Neville przyznał z kolei, że amerykańskie inwestycje są dla angielskiego futbolu “jasnym i aktualnym zagrożeniem”. W kontrze do opinii Neville’a angielskie bulwarówki od razu przytoczyły słowa jego kolegi, Rio Ferdinanda, który w 2011 roku powiedział, że Premier League potrzebuje meczu gwiazd na wzór MLB.
- Nie czekał za długo. Świetnie, może on będzie w stanie znaleźć na to miejsce w terminarzu. W Stanach mamy do czynienia z zupełnie inną sytuacją. Czy będzie chciał też sprowadzić do nas Harlem Globetrotters? - oliwy do ognia dolał także Juergen Klopp.
Nie tylko sam mecz
Aby lepiej zrozumieć Boehly’ego, należy przyjrzeć się tradycji meczów gwiazd w Stanach Zjednoczonych. Za oceanem tego typu spotkania rozgrywane są bowiem od dziesięcioleci w: MLB (pierwszy mecz gwiazd w 1933 roku), NHL (1947), NBA (1951), MLS (1996, czyli od momentu utworzenia ligi). Jedynym przypadkiem “wyłamania się” z tego schematu jest NFL, w której ponad 70-letnia historia Pro Bowl, czyli właśnie meczu gwiazd, dobiegła końca w tym roku i zostanie od przyszłego sezonu zastąpiona kilkudniowymi “igrzyskami” zawodników futbolu amerykańskiego.
- Mecze gwiazd rzeczywiście są bardzo popularne w sportach amerykańskich i zawsze zbierą wysokie wyniki oglądalności. Do tego często nie są to jedynie pojedyncze spotkania, ale towarzyszy im szereg innych wydarzeń. Tak jest chociażby podczas weekendu gwiazd w NBA, kiedy to oprócz samego meczu, organizowane są różne dodatkowe konkursy, w tym np. wsadów - zauważa w rozmowie z nami Jon Boafo, dziennikarz śledzący marketing sportowy.
Najlepszym odniesieniem do piłki nożnej będzie jednak oczywiście MLS. Początkowo mecze gwiazd amerykańskiego soccera rozgrywano na podobnej zasadzie jak w innych spotach na kontynencie, czyli w formie pojedynku najlepszych zawodników grających na wschodzie i zachodzie kraju. Z czasem coraz częściej zaczęto zapraszać kluby europejskie, który rywalizowały z gwiazdami całej MLS. Wreszcie dwa lata temu zdecydowano się na format, w którym piłkarze amerykańskiej ligi podejmują rywali z meksykańskiej Ligi MX.
- W Stanach Zjednoczonych mecze gwiazd to stały element sportowej kultury. Natomiast nawet w piłce nożnej dostrzeżono, że rywalizacja najlepszych piłkarzy MLS z ekipami z Europy, które są w trakcie preseasonu, przestaje mieć rację bytu i traci na prestiżu. Zdecydowanie większe zainteresowanie budzi odwieczna rywalizacja MLS z Ligą MX i w tym kierunku teraz rozwija się weekend All-Star w Major League Soccer. Wyniki oglądalności i frekwencja na trybunach mówią same za siebie. Trzeba jednak przy tym pamiętać, że również w soccerze weekend All-Star to nie tylko mecz gwiazd, ale także konkurs umiejętności, który jest równie ciekawy, co samo spotkanie na boisku - mówi nam Katarzyna Przepiórka z “Amerykańskiej Piłki”.
Problem z prestiżem
Wprowadzenie meczu gwiazd Premier League wydaje się pomysłem, który z marketingowego i finansowego punktu widzenia powinien się obronić. Kluby zarobiłyby dodatkowe, pewnie niemałe pieniądze z tytułu praw telewizyjnych. Dodatkowo byłaby to też dla nich spora szansa na dotarcie na nowe, wciąż nie do końca odkryte rynki. Osobną kwestią pozostaje jednak sportowy aspekt takiego wydarzenia. Boafo zauważa również dwa inne powody, dla których takie wydarzenie w Europie mogłoby mieć trudno o sukces.
- Po pierwsze, kluby już teraz mają bardzo wypakowane kalendarze. Widzimy to szczególnie w obecnym sezonie, kiedy mundial w Katarze zacznie się w połowie listopada, a to oznacza, że niektóre zespoły muszą grać teraz tak naprawdę cały czas co trzy dni. A w NBA, choć na na sezon zasadniczy składają się oczywiście aż 82 mecze, to jeśli dany zespół nie zakwalifikuje się do play-offów, ma wówczas cztery miesiące przerwy. Po drugie, sporty amerykańskie nieco różnią się od futbolu. Większość fanów piłki nie kibicuje jedynie poszczególnym zawodnikom, ale przede wszystkim całym drużynom. W USA na tej samej zasadzie funkcjonuje np. sport uniwersytecki. I nie zapominajmy też o tym, że NFL niedawno zdecydowało się zrezygnować z tradycyjnego meczu gwiazd, co może pokazywać, że nie w każdym sporcie taka formuła działa - tłumaczy dziennikarz.
Spotkanie gwiazd miałoby też spory problem ze zdobyciem należytego prestiżu. W Europie nowym rozgrywkom wcale nie jest o to tak łatwo jak w Stanach. Widzimy to choćby na przykładzie Ligi Narodów, która choć może realnie dać danej reprezentacji awans na EURO, wciąż przez wielu kibiców traktowana jest jako rozgrywki towarzyskie. Podobnym poważaniem cieszą się też różnego rodzaje superpuchary, rozgrywane przed startem lub w środku sezonu ligowego. Z All-Star Game, czyli w gruncie rzeczy sparingiem, mogłoby być tak samo.
- Nie sądzę, że zyski z takiego meczu gwiazd od razu byłyby tak gigantyczne jak te osiągane w MLB. Jeśli Premier League zdecyduje się na organizację tego typu wydarzenia, celem jej włodarzy powinno być zdobycie przede wszystkim nowych kibiców z całego świata. Podobnie jak w przypadku przedsezonowych tournee, tak i w tym przypadku ten mecz powinien przede wszystkim skupić się na fanach z Ameryki i Azji, co miałoby też zapewne pozytywny wpływ na zysk z tego spotkania. Mecz gwiazd angażujący zawodników z całej Europy byłby na pewno lepszą opcją, bo byłby bardziej atrakcyjny również dla kibiców innych lig na Starym Kontynencie. Pytanie tylko, jak mocno różniłoby się to od Ligi Mistrzów, w której przecież w teorii już teraz grają naprzeciw sobie najlepsi zawodnicy w najlepszych europejskich klubach - zastanawia się Boafo.
Trzeba angażować młodych
Choć niektóre pomysły Boehly’ego mogą wywołać zdziwienie czy wręcz nawet lekki uśmiech na twarzach europejskich kibiców, Amerykanin w jednej kwestii na pewno ma rację. Piłka nożna musi znaleźć sposób, by dotrzeć do młodej widowni. Ta coraz częściej odchodzi bowiem od futbolu, angażuje się w świat wirtualny czy też poświęca wolny czas innym rozrywkom. Kluby wraz z piłkarskimi władzami coraz częściej dostrzegają ten problem i chcą walczyć o młodego konsumenta.
- Europejskie kluby mogą naprawdę dużo nauczyć się od tych amerykańskich, szczególnie w dziedzinie marketingu. Kluby zza oceanu dostarczają kibicom treść, która o wiele mocniej angażuje ich w życie zawodników. Zresztą ten proces nauki już powoli ma miejsce. Najlepszym tego przykładem jest serial dokumentalny “All or Nothing” dotyczący Manchesteru City czy podobne produkcje na temat Juventusu, PSG czy nawet Tottenhamu. Kibice chcą tego więcej - mówi Boafo.
W ostatnich latach europejskie kluby coraz mocniej zaczęły inwestować choćby w sekcje e-sportowe. Ich obecność w mediach społecznościowych i świecie wirtualnym jest oczywistością, ale władze piłkarskie i tak pracują nad uatrakcyjnieniem piłki nożnej. Z jednej strony pojawiają się pomysły skrócenia czasu gry, zamiany połów na tercję, modyfikacji przepisu o spalonym. Z drugiej zaś padają kolejne propozycje dotyczące zmiany systemu poszczególnych rozgrywek. Niedługo taka rewolucja zajdzie choćby w Lidze Mistrzów. UEFA kilka lat temu wprowadziła wspomnianą już Ligę Narodów. W tym roku rozegrano też pierwszą edycję Finalissimy między reprezentacjami Argentyny i Włoch, czyli mistrzami swoich kontynentów. Być może więc rzeczywiście miejsce na jeszcze jeden tego typu mecz by się w Europie znalazło.
- Władze poszczególnych lig zachodzą w głowę, jak przyciągnąć młodego kibica do piłki nożnej. Takie wydarzenie to wręcz magnes dla nowych fanów i ciekawe urozmaicenie dla tych, którzy z piłką są związani od lat. Przemyślany format takiego weekendu i odpowiednie umiejscowienie go w kalendarzu, co jest absolutnie kluczowe przy aktualnej liczbie meczów, może być strzałem w dziesiątkę. Europa nie może całkowicie zamykać się na pomysły zza oceanu. Tym bardziej, że nie mówimy tutaj o systemie rozgrywek, zasadach finansowych, etc., a o podejściu do marketingu i sprzedaży, a tutaj Amerykanie biją nas na głowę i warto skorzystać z ich doświadczenia - podsumowuje Przepiórka.