"Pieniądze wyrzucone w błoto". Napastnik bez goli. Miał pomóc uznanej marce, całkowicie zawodzi
Neal Maupay, napastnik Evertonu, czeka na bramkę od ponad pół roku. “The Toffees” kupili go ubiegłego lata, by pomógł im zwalczyć jeden z najważniejszych problemów. Francuz zawodzi jednak na całej linii. Biorąc pod uwagę sytuację klubu, to jeden z najgorszych transferów w Premier League.
25 występów w tym sezonie. 1190 minut. Jeden gol. To nie bilans obrońcy czy defensywnego pomocnika, a napastnika. Co gorsza, napastnika kupionego przed startem obecnych rozgrywek za kilkanaście milionów funtów. Znajdujący się w trudnej sytuacji finansowej i sportowej Everton szukał w Nealu Maupay opcji gotowej do pomocy w wyjściu drużyny na prostą. A znalazł kolejne wielkie rozczarowanie. Ledwie kilka miesięcy po transferze Francuz jest murowanym kandydatem do jedenastki najgorszych zakupów w Premier League. “The Toffees” znajdują się w samym centrum walki o utrzymanie w dużej mierze dlatego, że mają najsłabszą ofensywę w lidze. Ściągnięty z Brighton zawodnik miał być graczem, który udźwignie ciężar zdobywania bramek pod nieobecność walczącego z kontuzjami Dominika Calverta-Lewina i sprzedanego do Tottenhamu Richarlisona. Tymczasem zawodzi wszelkie pokładane w nim nadzieje.
Napastnik potrzebny od zaraz
Po szczęśliwym uniknięciu spadku w ubiegłym roku, Everton liczył, że sezon 2022/23 przyniesie więcej spokoju. W letnim okienku konieczne były wzmocnienia kadry, choć nieprzemyślane wydatki postawiły klub na granicy limitów finansowych. Nie dało się jednak przejść obojętnie obok sportowej zapaści drużyny. Zespół z niebieskiej części Merseyside, miał 16. defensywę i 14. ofensywę ligi. Transfery stanowiły mus. W obronie pojawili się ściągnięty za darmo z Burnley, słynący z solidności James Tarkowski, a także Conor Coady. Pomoc wzmocnili Amadou Onana, Idrissa Gueye czy Dwight McNeil. Jedną z najważniejszych potrzeb stanowiło jednak pozyskanie nowego napastnika. Brakowało bowiem wartościowej alternatywy dla Calverta-Lewina, obciążonego całkowitą odpowiedzialnością za strzelanie w obliczu odejścia Richarlisona.
Anglik całe poprzednie rozgrywki zmagał się z urazami, które sprawiły, że ominął ponad połowę meczów i nie mógł złapać formy. Jego problemy oznaczały poważny ból głowy dla “The Toffees”. 26-latek kończył bowiem dwa wcześniejsze sezony jako najlepszy snajper zespołu, zdobywając w nich łącznie 29 ligowych bramek (co 189 minut) i wskakując do angielskiej kadry. W analogicznym okresie wszyscy pozostali nominalni napastnicy Evertonu na wszystkich frontach pakowali piłkę do siatki łącznie sześć razy (co 297 minut). Mowa więc o dużej dysproporcji.
W rozgrywkach 2021/22 bilans strzelecki atakujących również nie wyglądał imponująco. Calvert-Lewin, choć wystąpił w zaledwie 17 z 38 meczów ligowych, mógł pochwalić się w klubie drugim najlepszym wynikiem strzeleckim w Premier League. Skończył z pięcioma bramkami, lepszy był tylko Richarlison (10), a dorównał mu skrzydłowy, Demarai Gray. Opcja “B” w ataku, Solomon Rondon, cieszył się z ligowego gola zaledwie raz. Na Goodison Park napastnika potrzebowali więc od zaraz.
Dyskusyjny wybór
Letnie poszukiwania nowej “dziewiątki” zakończyły się pozyskaniem Maupay z Brighton. Klub z Merseyside wygrał o niego rywalizację z Nottingham Forest, Fulham i włoską Salernitaną, wykładając na stół około 15 milionów funtów. Wybór ten budził jednak wątpliwości.
- Maupay był ściągany awaryjnie, kiedy kontuzji doznał wiecznie połamany Calvert-Lewin. Teoretycznie Everton szukał zawodnika o podobnej charakterystyce, mocno dyskusyjne jest stwierdzenie, że takiego rzeczywiście znalazł - mówi nam Krzysztof Jaensch, prowadzący audycję piłkarską “Gramy na Aferę” w poznańskim radiu “Afera”, prywatnie kibic “The Toffees”.
Zdawać by się mogło, że priorytetem będzie ściągnięcie gracza silnego, dobrze zastawiającego się tyłem do bramki i skutecznego w powietrzu. Tymczasem Francuz preferuje głównie grę kombinacyjną i niekoniecznie kojarzy się ze skutecznością w polu karnym. Nigdy nie miał bowiem opinii zawodnika bardzo bramkostrzelnego. Z drugiej strony, “Mewy” kupiły go w 2019 r. z drugoligowego wtedy Brentford po sezonie, w którym strzelił 28 goli. To o dwie więcej niż zdobył na wszystkich frontach w trakcie trzyletniego pobytu na The Amex. Brighton w ostatnich sezonach kojarzyło się właśnie z regularnym marnowaniem stwarzanych sobie dogodnych szans. Maupay miał z tym duże problemy. Według współczynnika expected goals powinien mieć w barwach “The Seagulls” 35,3 trafienia w Premier League. A zdobył 26 bramek.
Poziom Championship
Everton potrzebuje bramek niczym tlenu. Każda wygrana przybliża go do upragnionego utrzymania, ale zwycięstwa są możliwe tylko, gdy trafiasz do siatki. Zaś Dominic Calvert-Lewin z powodu kontuzji ominął już 20 kolejek, więc ciężar strzelania goli musiał przejść na kogoś innego. Na kogo? Jeśli zajrzymy na listę najlepszych snajperów drużyny, to mamy mizerię. Najwięcej bramek w Premier League mają nominalni skrzydłowi: Demarai Gray i Dwight McNeil - po cztery. Za ich plecami znajduje się sprzedany w styczniu Anthony Gordon. Nie dziwi więc, że “The Toffees” plasują się w dolnych rejonach tabeli.
Co ciekawe, na samym starcie rozgrywek wydawało się, że Maupay może okazać się wartościowym nabytkiem. Zaliczył niezły debiut w prestiżowych, zremisowanych derbach z Liverpoolem. W drugim spotkaniu, przeciwko West Hamowi, zapewnił zespołowi wygraną 1:0. Portal “The Athletic” pisał, że Evertonowi brakowało właśnie takiego piłkarza. Od tamtej pory wiele się zmieniło.
- To, ile goli zdobywał w Brentford i nawet na wczesnym etapie przygody w Brighton, to szaleństwo. Wygląda po prostu jak napastnik, który nie wie, jak się strzela - mówił o nim dziennikarz “Daily Express”, Ryan Taylor.
Francuz nie strzelił bramki od 23 występów na wszystkich frontach, z czego 21 w lidze.Po raz ostatni trafił do siatki 18 września. Szybko zaczął frustrować kibiców i przypomniał o swoich problemach ze skutecznością z czasów gry w Brighton. Ze statystycznego punktu widzenia gorzej od niego wypada tylko czterech innych napastników z Premier League. Maupay ma 3,3 bramki mniej niż wskazywałby na to współczynnik xG. Jeśli jednak uzależnimy ranking od czasu spędzonego na boisku, z regularnie grających nominalnych “dziewiątek” słabiej od jego bilansu( -0,28 bramek minus xG na 90 min.) wypadają jedynie Raul Jimenez oraz Eddie Nketiah. Co więcej, zgodnie z danymi na oficjalnej stronie Premier League, snajper Evertonu zmarnował aż siedem dogodnych szans strzeleckich - zdecydowanie najwięcej z całej drużyny.
- Potrzeba im piłkarza gotowego do strzelania bramek, a dla mnie Maupay to poziom Championship - oceniał go kilka miesięcy temu na antenie “talkSPORT” były napastnik Aston Villi, Gabriel Agbonlahor. - Nie bez powodu Brighton pozwoliło mu odejść, gdy miało problemy w ataku. On po prostu nie jest wystarczająco dobry.
W błoto
Everton od pewnego czasu musi dwa razy oglądać każdy grosz. Oczywiście, latem potrzeba wzmocnienia ofensywy była ogromna, więc zdecydowano się na spory, z punktu widzenia aktualnego położenia klubu, wydatek. Tyle że jeśli na Goodison Park chcą uniknąć tarapatów, takie inwestycje muszą bronić się na murawie. A Neil Maupay przypomina raczej transferowe niewypały ostatnich lat.
- Tutaj nie ma co szczypać się w język: na ten moment to są pieniądze wyrzucone w błoto. Nie można inaczej powiedzieć o napastniku, który zdobył w Evertonie jednego gola. Wygląda na to, że sytuacja nie zmieni się pod wodzą Seana Dyche’a, bo po jego przyjściu Francuz głównie grzeje ławkę - twierdzi Jaensch.
Maupay miał zostać sprzedany już zimą, gdy zgłosiła się po niego Salernitana - klub kojarzony raczej ze ściągania przebrzmiałych nazwisk i piłkarzy, którzy po niezłym okresie zawiedli w innych zespołach. Transakcję wstrzymano po zmianie na stanowisku menedżera i zatrudnieniu Dyche’a. Zainteresowanie akurat ze strony zespołu z Salerno w pewnym sensie stanowi dobre podsumowanie tego, jak napastnik spisuje się w Merseyside.
Na Goodison Park wciąż pewnie mają złudne nadzieje na odbudowę 26-letniego piłkarza. Nawet jedno trafienie może okazać się na wagę złota. Niestety, na razie Maupay nie daje argumentów, by dalej w niego wierzyć.
- Nie wierzę w renesans formy Maupay, ale nauczony doświadczeniem, jestem ostrożny w definitywnych ocenach takich zawodników. Jakiś czas temu traktowałem Alexa Iwobiego jako absolutnego “flopa”, tymczasem to wiodąca postać w tym sezonie. Biorąc jednak pod uwagę obecność młodego Ellisa Simmsa w klubie oraz to, że kolejni trenerzy wolą wystawiać na szpicy choćby nominalnego skrzydłowego, Graya, przypuszczam, że prędzej niż później Francuz obierze kierunek włoski - odpowiada Jaensch na pytanie o jego perspektywy.
Na razie Everton, szalenie zasłużony, długo walczący o dołączenie do ścisłej ligowej czołówki klub, który w erze Premier League jeszcze z niej nie spadł, musi walczyć o byt w elicie. Relegacja oznaczałaby dla niego znalezienie się na skraju przepaści. Uratować przed nią mógłby “The Toffees” jakikolwiek skuteczny napastnik. Maupay nim nie jest. I, jak na razie, dołącza on do długiej listy przestrzelonych zakupów ekipy z Goodison Park.