Pięcioro zawodników, których warto obserwować w Wimbledonie. "Przystępuje do turnieju w zupełnie innej roli"
W poniedziałek rozpocznie się trzeci w tym sezonie turniej wielkoszlemowy. Tenisiści rywalizować będą w Wimbledonie, w którym w turnieju głównym singla zagra aż siedmioro Polaków.
Wielkoszlemowa rywalizacja tradycyjnie potrwa dwa tygodnie, a zawodnicy po raz pierwszy w historii, nie licząc turniejów, gdy trzeba było nadrabiać stracony czas przez deszcz, zagrają również w środkową niedzielę. W głównej drabince jest 128 tenisistek i tenisistów. Na kogo warto zwrócić szczególną uwagę podczas turnieju na londyńskiej trawie?
Iga Świątek i trawa
Świątek w Londynie już wygrywała, ale w turnieju juniorek. Wówczas można było się spodziewać, że to być może właśnie korty trawiaste będą tymi, na których czuć się będzie najlepiej. Okazało się jednak, że w dorosłym tourze nie jest tak łatwo i gra na trawie niesie za sobą wiele problemów. W dodatku nie miała okazji by wiele razy na niej zagrać, w 2020 roku brytyjskie turnieje zostały odwołane z powodu pandemii więc na zielonej nawierzchni pojawiła się jedynie w 2019 i 2021 roku.
W poprzednim sezonie dotarła do 4. rundy, co przy tak nikłym doświadczeniu należy uznać za spory sukces. Teraz jednak przystępuje do turnieju w zupełnie innej roli. Ma passę 35 zwycięstw z rzędu, jest niepodważalną liderką światowego rankingu. Trudno w tym momencie znaleźć rywalki, które w teorii byłyby jej się w stanie postawić. W tourze brakuje specjalistek, które grę na trawie mogłyby przekuć w atut. Jedyną zawodniczką, której styl pasuje na tę nawierzchnię jest Ons Jabeur, ale z nią może się spotkać dopiero w finale. Na początek spotka ją spory zaszczyt, bo pod nieobecność obrończyni tytułu, Ashleigh Barty, we wtorek otworzy dzień na korcie centralnym
Powrót Sereny Williams
Trudno w tym momencie za równorzędną rywalkę uznać Serenę Williams. Tak naprawdę nie da się stwierdzić, w jakiej formie jest legenda tenisa, ale bardzo ryzykowne byłoby założenie, że po roku przerwy nagle wróci w świetnej dyspozycji. W poprzedzającym Wimbledon turnieju w Eastbourne zagrała w deblu z Jabeur, pokazała, że nie straciła siły uderzeń, że potrafi świetnie serwować, ale prawdziwe wyzwania pojawią się wtedy, gdy w grze singlowej trzeba się będzie znacznie więcej nabiegać.
Williams gra w Londynie dzięki dzikiej karcie, jest nierozstawiona więc dość szybko może się spotkać z trudnymi przeciwniczkami. W 3. rundzie teoretycznie może czekać ubiegłoroczna finalistka, Karolina Pliskova, a rundę później Coco Gauff lub Amanda Anisimova. W tym momencie każdy wygrany mecz należy uznawać za sukces, a obecność w drugim tygodniu zawodów byłaby pewnie pozytywną niespodzianką.
Hubert Hurkacz i Wielkie Szlemy
Dotąd, oprócz ubiegłorocznego Wimbledonu, w którym dotarł do półfinału, to nie było łatwe połączenie. Hurkacz świetnie prezentował się w imprezach Masters 1000, osiągał świetne wyniki, poprzedni sezon zakończył udział w ATP Finals. W większości Wielkich Szlemów odpadał jednak na dość wczesnym etapie. Być może jesteśmy jednak w momencie, w którym się to zmienia. Już w Paryżu, na nawierzchni, która nie bardzo mu sprzyja, dotarł do 4. rundy.
Teraz do rywalizacji w Wimbledonie przystąpi jako zwycięzca zawodów w Halle, gdzie ograł kilku trudnych rywali na czele z liderem światowego rankingu, Daniłem Miedwiediewem. Losowanie miał całkiem korzystne, co prawda w pierwszej rundzie zagra z niewygodnym Alejandro Davidovichem Fokiną, ale patrząc nieco dalej, trudno dostrzec przeciwników, z którymi przynajmniej do półfinału, nie byłby na trawie faworytem. Wszystko oczywiście rozegra się też w głowie Huberta, ale widać, że tenisowo jest świetnie przygotowany, a atuty jakie posiada sprzyjają grze na trawie.
Rafael Nadal gra o Wielkiego Szlema
Kiedy Hiszpan podnosił puchar za zwycięstwo w Roland Garros, to byli tacy, którzy spodziewali się, że z powodu sporych problemów ze stopą, ogłosi zakończenie kariery. Sam zresztą wspominał, że wygraną w finale zamieniłby na nową stopę. Okazało się jednak, że żadne kończenie kariery mu nie w głowie i nawet odpoczynek ograniczył do minimum.
Kilkanaście dni po finale w Paryżu trenował już na kortach trawiastych na Majorce, a w tygodniu poprzedzającym Wimbledon ogłosił, że weźmie w nim udział. W tym sezonie wygrał dwa wielkoszlemowe turnieje więc do klasycznego Wielkiego Szlema brakuje jeszcze triumfu w Londynie i Nowym Jorku. To z pewnością go napędza. Trudno jednak w jego przypadku kreślić konkretny scenariusz, bo kluczowe może być zdrowie, na ile udało się doprowadzić stopę do stanu, w którym nie będzie ona przeszkadzała w normalnej rywalizacji. W żadnym z turniejów poprzedzających na trawie oczywiście nie zagrał, a w drabince do finału ma np. Matteo Berrettiniego, ale Nadal w tym sezonie już kilka razy udowodnił, że zabieranie mu szans jest wielkim błędem.
Matteo Berrettini z szansą na pierwszy tytuł
To właśnie Włoch będzie jednym z najpoważniejszych kandydatów do triumfu. W ubiegłym roku dotarł do finału, pokonał m.in. Huberta Hurkacza, ale w decydującym pojedynku znacznie lepszy był Novak Djoković. Wydawało się, że w tym roku Berrettiniemu będzie trudno o powtórzenie rezultatu, niedawno dopiero wrócił po kontuzji, która nie pozwoliła mu na grę przez kilka miesięcy. Przed turniejami na trawie ostatni raz rywalizował w marcu.
Okazało się, że po wyleczeniu urazu błyskawicznie wrócił do świetnej formy. Wygrał turnieje w Stuttgarcie i Londynie, łącznie w dziewięciu meczach stracił tylko cztery sety. Imponuje świetnym serwisem, a także mocnym, kończącym forehandem. W jego części drabinki jest nie tylko Nadal, ale też choćby Felix Auger-Aliassime, Stefanos Tsitsipas i Nick Kyrgios. Łatwo zatem nie będzie, ale dla Włocha otwiera się na wimbledońskiej trawie spora szansa na znaczący wynik.