Pięć rozsądnych argumentów za powstaniem Superligi. To naprawdę nie jest zły projekt
Pośród wszechobecnego oburzenia na oficjalne ogłoszenie powstania Superligi szukanie jakichkolwiek pozytywów wydaje się podobne do dokładania węgla do dawno rozżarzonego ognia. Ale spróbujmy. Bo naprawdę można je znaleźć.
O korzyściach wynikających z utworzenia elitarnych rozgrywek dla najbogatszych europejskich klubów pisaliśmy już niespełna pół roku temu. Dynamika wydarzeń z ostatnich kilkudziesięciu godzin każe nam jednak zaktualizować rozważania. A przy okazji, zwrócić uwagę na kilka dodatkowych czynników.
1. O co ten hałas?
- Podczas gdy podzielam złość na działania klubów, jestem zaskoczony poruszeniem, jakie wywołała ta wiadomość - napisał wczoraj wieczorem na Twitterze mieszkający od wielu lat w Polsce angielski kibic piłkarski, Christopher Lash. - To dosłownie najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Fakt, że ludzie są zaskoczeni tą wiadomością, jest dość niepokojący - dodał w tej samej dyskusji dziennikarz Tony Fairbairn. - Każdy wie, że w którymś momencie w ciągu najbliższych pięciu lat to się wydarzy.
Można odnieść wrażenie, że to timing, a nie sam fakt powołania do życia rozgrywek Superligi spowodował na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu godzin prawdziwą burzę z piorunami. Powstanie elitarnych rozgrywek z udziałem najbogatszych klubów w Europie wydaje się bowiem nieuniknionym krokiem w rozwoju futbolu na Starym Kontynencie od blisko dekady. Niekoniecznie spodziewano się za to, że wybuch pandemii koronawirusa przyspieszy to, co nieuchronne.
Podczas gdy ludzie na całej kuli ziemskiej od ponad roku zmagają się ze skutkami największej społecznej katastrofy w najnowszej historii świata, grupa kilkunastu wielkich klubów piłkarskich postanawia odłączyć się od reszty. I to niemal ze skutkiem natychmiastowym. To nie mogło przynieść pozytywnych reakcji. Samo założenie Superligi nie powinno jednak nikogo dziwić. Zanosiło się na nie od dawna.
2. Nie wszystko przesądzone?
A może zresztą jeszcze nie wszystko stracone? I ostateczny start Superligi zostanie przynajmniej nieco odwleczony w czasie?
Tempo, w jakim działają w minionych dniach i tygodniach zarówno działacze 12 europejskich potentatów, grożących oderwaniem się od reszty, jak i UEFA - w związku z zapowiadaną reformą rozgrywek Ligi Mistrzów, mającą przekonać gigantów do pozostania w jej strukturach - może przypominać typową próbę sił. “Jeśli naprawdę zależy wam na współpracy z nami, czas na konkrety” - wydają się wołać najwięksi. “Jeśli zamierzacie spełnić nasze żądania, wiedzcie, że mamy gotową alternatywę”.
Na marginesie, ta alternatywa wydaje się na razie mocno niedopracowana. Superliga bez Bayernu Monachium czy Paris Saint-Germain? Z pierwszymi meczami już za kilka miesięcy? W każdej chwili może się okazać, że to na razie zwykły blef.
3. Więcej emocji
Załóżmy jednak, że elitarne rozgrywki dla najbogatszych europejskich klubów rzeczywiście ruszą od kolejnego sezonu i zastąpią - dla największych - zmagania w Lidze Mistrzów. Oznaczałoby to, że najlepsze angielskie, hiszpańskie i włoskie (na tę chwilę) zespoły nie będą mierzyć się już na międzynarodowej arenie z drużynami spoza najsilniejszych lig, które - nie licząc bieżącego sezonu, wyjątkowego ze względu na wynikający z pandemii nakład meczów - wydają się z coraz większą łatwością pokonywać w ostatnich latach w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Zamiast tego kształt europejskich rozgrywek dla najbogatszych od razu będzie przypominać fazę pucharową Champions League.
Jeśli piłka nożna opiera się na emocjach, dzięki powstaniu Superligi tych będzie zatem na najwyższym poziomie jeszcze więcej. Najlepsze zespoły częściej niż dotychczas będą rywalizować przeciwko sobie. Obok kilku szlagierowych spotkań na etapie fazy grupowej Ligi Mistrzów, co dwa tygodnie piłkarska Europa będzie emocjonować się meczami na absolutnie najwyższym poziomie.
Jak wielką “formalnością” stała się w minionych latach faza grupowa Champions League? Niech nie zmyli was sensacyjny marsz Ajaxu, o mały włos zakończony awansem aż do finału rozgrywek. W ostatnich trzech sezonach jedyną drużyną spoza pięciu najsilniejszych europejskich lig, która dostała się do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, jest FC Porto (dwukrotnie). Rok temu, przed wybuchem pandemii, po raz pierwszy oglądaliśmy wiosną w europejskich rozgrywkach wyłącznie kluby z Anglii, Hiszpanii, Włoch, Niemiec i Francji.
4. Kompromis
Warto zwrócić też uwagę, że jak na razie 12 spośród najbogatszych europejskich klubów tak naprawdę poszło na kompromis. Dotychczas obawiano się bowiem, że powstanie rozgrywek Superligi będzie równoznaczne z oderwaniem się potentatów od występów w krajowych ligach. Najwięksi mieli zacząć grać przeciwko sobie co weekend, nie w tygodniu.
Kto wie, czy niezasadnym byłoby zatem obecnie napisać, że tak na dobrą sprawę… niewiele się zmieni! Zniknie po prostu, znowu: patrząc z perspektywy największych, faza grupowa Ligi Mistrzów, w której najsilniejsi z coraz większą regularnością wysoko ogrywają kluby z średnich i mniejszych europejskich nacji, które z kolei - w zależności od ostatecznego kształtu reformy UEFA - mogą mieć teraz większą szansę na triumf w międzynarodowych rozgrywkach.
I wilk syty, i owca cała.
5. Więcej pieniędzy dla wszystkich
Temat rozwoju europejskiego futbolu jest mi szczególnie bliski, ponieważ w latach 2014-15 napisałem pracę licencjacką pt. “Szukanie równowagi: komercjalizacja a odpowiedzialność społeczna w angielskiej piłce nożnej”.
- To aspekt, nad którym chyba jeszcze nikt tak naprawdę się nie skupił - zauważył jeden z uczestników przeprowadzonego przeze mnie badania, w ramach którego przeprowadziłem wywiady z pracownikami różnych szczebli i różnych działów w jednym z brytyjskich klubów piłkarskich. Wyniki okazały się, być może, lekko zaskakujące.
- Porównajmy, gdzie byliśmy 20-30 lat temu; co w zasadzie dawała piłka nożna - powiedział mi wtedy kierownik jednego z działów w angielskim klubie piłkarskim. - Tak, piłkarze utrzymywali kontakt z kibicami, np. wspólnie wychodząc po meczu na piwo, ale pod względem działów społecznych czy tego, co kluby robiły na rzecz lokalnej wspólnoty, prawdopodobnie było tego dużo mniej niż teraz.
Gwałtowna komercjalizacja współczesnego świata pociągnęła za sobą nie tylko ogromne nierówności społeczne, ale również istotny wzrost znaczenia koncepcji odpowiedzialności społecznej biznesu. Nie inaczej jest w piłce nożnej. Olbrzymi wzrost przychodów finansowych doprowadził równocześnie do wzmożonej aktywności klubów na wszystkich szczeblach rozgrywkowych w ich lokalnych wspólnotach.
Powstanie Superligi może tylko w tym pomóc.
- Nowe, doroczne rozgrywki wiążą się ze znacznie większym wzrostem gospodarczym i wsparciem dla europejskiego futbolu - można było przeczytać w oświadczeniu 12 spośród najbogatszych klubów na kontynencie. - Spodziewamy się, że wysokość płatności “wspólnotowych” [ang. “solidarity payments”] przekroczy sumę 10 miliardów euro na przestrzeni początkowego okresu zaangażowania klubów.
Wbrew pozorom, więcej pieniędzy dla najbogatszych to również dodatkowe środki spływające do mniejszych. Na infrastrukturę, rozwój akademii czy projekty społeczne. Na inicjatywy, o których w dawnym, mniej skomercjalizowanym świecie nikomu się nie śniło.