Persona non grata opuściła Emirates. Dlaczego kariera Oezila w Arsenalu zakończyła się w taki żenujący sposób?
Za czasów współpracy Mesuta Oezila z Jose Mourinho, portugalski szkoleniowiec powiedział, że za każdym razem, gdy Niemiec dotyka piłki, ona się uśmiecha. Teraz los uśmiechnął się do samego piłkarza, bo wreszcie przestał być piątym kołem u wozu Arsenalu. Zwyciężyło serce i niczym w wierszu Bilbo Bagginsa z powieści „Władca Pierścieni”: „Król tułacz wrócił na stolicę”. 32-latek oficjalnie dołączył do Fenerbahce.
Rzecz jasna, przysłowiową stolicę, bo raczej mamy na myśli powrót do korzeni, a nie Ankarę. Mówimy o ponownym zadomowieniu się na tureckiej ziemi, ponieważ w żyłach Oezila tętni tamtejsza krew. A trzeba nadmienić, że droga utytułowanego pomocnika do kraju przodków wiodła przez kręte szlaki usłane pasmem sukcesów, ale również klęsk na rozmaitych frontach. Ostatnie dziesięć miesięcy było dla Niemca wyjątkowo fatalne. W Arsenalu zrobiono z niego personę non gratę. Ale po kolei. Co było kością niezgody w całej waśni?
Kontrowersje polityczne
Zaczniemy przewrotnie - nie od gry Niemca. Podobnie jak wielu piłkarzy, Oezil nie wstydzi się wykorzystywać swojej ugruntowanej pozycji do komentowania ważnych problemów tego świata. Jego głośne wypowiedzi na różne zagadnienia wywoływały mnóstwo emocji. Często spotykamy się ze stwierdzeniem, że polityka i sport nie idą w parze. Jednak rzeczywistość weryfikuje tę tezę, ponieważ polityka tak naprawdę to zjawisko widoczne gołym okiem na każdej płaszczyźnie. Niezależnie, czy mamy do czynienia z niedzielnym obiadem u teściów, czy debatujemy na gruncie zawodowym w biurach sportowych. Tyle że jeśli temat dotyczy znanego piłkarza, prędko może on znaleźć się na cenzurowanym.
Przyjaźń pomocnika Arsenalu z prezydentem Turcji, Recepem Tayyipem Erdoganem, który był drużbą na jego ślubie, wznieciła wzmożoną krytykę w wielu kręgach, zwłaszcza w Niemczech. W tej sprawie zawodnik zajął stanowisko bez gryzienia się w język, gdy ogłaszał rezygnację z występów w reprezentacji Niemiec w 2018 roku.
- Sytuacja w jakiej klub postawił Mesut Oezil była bardzo skomplikowana. Mówimy tutaj o momencie przed eskalacją problemu na linii Arsenal-zawodnik, a liczono się z tym, że pomocnik już wtedy odczuje konsekwencje wyraźnego poparcia dla Erdogana. Arsenal nie jest klubem, który mógł przemilczeć sytuacje, gdzie jedna z ikon obecnej drużyny wyraźnie popiera rządy kogoś, kto według naszej europejskiej wizji porządku społecznego, łamie jej fundamentalne zasady - mówi nam Wojciech Palacz z „Angielskiego Espresso”.
- Interwencja klubu w prywatne poglądy Mesuta rozpoczęła wojnę o jego wizerunek i do kogo należy w obowiązującym kontrakcie. Arsenal odciął się od zawodnika w przestrzeni medialnej i nieco schował go przed światem. W końcu to dla wszystkich był szok. Zawodnik był postrzegany jako ten, który prowadzi fundację, aby walczyć z problemami ludzi pokrzywdzonych polityką, a nie stawać po stronie kogoś, kto może doprowadzić do nowych konfliktów i kolejnych krzywd. Była to zapowiedź zaangażowania Oezila w sytuację Muzułmanów w Chinach. To była znacznie trudniejsza sytuacja niż z Erdoganem. Tutaj Arsenal musiał zdecydowanie ostrzej zareagować, aby nie zniknąć z azjatyckiego rynku - kontynuuje ekspert od ligi angielskiej.
Co istotne, osobiste relacje z Erdoganem wcale nie musiały mieć większego wpływu na karierę Mesuta w Arsenalu, lecz aktywne działania przeciwko haniebnemu traktowaniu ujgurskich muzułmanów w Chinach bez dwóch zdań stanęły solą w oku futbolowemu środowisku.
Do incydentu dyplomatycznego doszło pod koniec 2019 roku, kiedy Oezil zamieścił na swoim profilu na Instagramie wpis opowiadający o trudnej sytuacji muzułmańskiej populacji ujgurskiej. Reakcja Chin wcale nie napawała optymizmem, czego pokłosiem było usunięcie z planu transmisji kolejnego meczu drużyny „Kanonierów” z Manchesterem City. Arsenal natychmiast starał się wyjaśnić, że Niemiec wydaje opinie we własnym imieniu i w żaden sposób nie odzwierciedlają one poglądów klubu.
Wkrótce po tym, jak Oezila odsunięto od drużyny, pomocnik zasugerował, że jego otwartość w kwestiach politycznych jest faktycznie kłopotliwa i niewygodna dla niektórych osób w klubie, ale nie zamierza składać broni: - Mogę zapewnić wszystkich, że ta trudna decyzja niczego nie zmieni w moich przekonaniach. Będę bez przerwy trenował, z całych sił. Niech każdy usłyszy moje weto dla nieludzkich zachowań i aprobatę w walce o sprawiedliwość - apelował piłkarz.
Nadszarpnięty wizerunek
Kiedy niemiecki zawodnik odmówił dobrowolnego obniżenia tygodniowej pensji o 30% (zarabia 350 tysięcy funtów) podczas pierwszej fali pandemii koronawirusa, działacze Arsenalu nie kryli oburzenia. Jednak Oezil reprezentował wówczas pogląd, że postąpił właściwie i nie ma sobie nic do zarzucenia. Ludzie z otoczenia piłkarza wiedzieli, że Mesut to człowiek szczodry i rozumieli jego stosunek do tematu, bo propozycje cięcia wypłat odrzuciło wtedy dużo więcej graczy „Kanonierów”. A że trzeba było znaleźć kozła ofiarnego, wybór padł na Niemca.
- Myślę, że konsekwencje wyciągnięto wobec mnie, ponieważ mam medialne nazwisko. Przez dwa lata próbowano mnie zniszczyć, uczynić nieszczęśliwym, napiętnować łatką tego złego. Wszystko robiono z nadzieją, że uda się im zwrócić kibiców przeciwko mnie, nakreślając obraz człowieka, który jest fałszywy. Być może taki obrót spraw zaprzepaścił moje szanse na regularne występy w barwach „Kanonierów”, ale nie boję się stanąć w obronie tego, co uważam za słuszne - podsumował aferę Oezil.
Pandemia koronawirusa zebrała spore żniwa, zarówno odbierając ludzkie życia, jak i pozbawiając mnóstwo osób źródeł utrzymania. Gdy do Oezila dotarły wieści, że w wyniku redukcji etatów pracę do momentu powrotu kibiców na trybuny straci Jerry Quy, postanowił podjąć kroki, które temu zapobiegną. Słynny pomocnik zaoferował pokrycie wynagrodzenia człowieka zarabiającego na chleb jako maskotka Arsenalu, znana szerszej widowni pod przydomkiem „Gunnersaurus”.
Jeśli wydaje się wam, że gest hojności Mesuta został przyjęty z pocałowaniem w rękę, to mylicie się. I to grubo. Władze Arsenalu zinterpretowały akt wspaniałomyślności w kategoriach publicznej zniewagi, ponieważ klub - podobnie jak wielu innych futbolowych gigantów z najwyższej półki - jest w stanie wykopać spod ziemi bajońskie kwoty na transfery oraz kontrakty z zawodnikami. Propozycja Oezila bardziej mu zaszkodziła, niż pomogła, aczkolwiek nie zabrakło głosów opowiadających się po stronie Mesuta.
Oczywiście, władze londyńskiego klubu nazwały ofertę pomocnika chwytem marketingowym. Z kolei legendy zespołu „Kanonierów”, m.in. Paul Merson i Ray Parlour, ujęły się za Oezilem, krytykując zarządzających, których nazwali oderwanymi od rzeczywistości samolubami tudzież głupcami bez krztyny klasy.
- Ile klubów, tych z niższych lig, które naprawdę grzęzną w tarapatach finansowych, zwolniło swoje maskotki? Nawet jeśli ponownie zatrudnią Jerry’ego Quy w roli dinozaura, gdy kibice będą mogli wrócić na trybuny, to skompromitowali się w naszych oczach doszczętnie. Podpis na umowie Thomasa Parteya wyniósł 45 milionów funtów. Jeśli otrzymuje 150 tysięcy tygodniowo, proszę nie wciskać nam kitu, że Arsenal nie mógł zaoferować piłkarzowi 149 tysięcy, a reszty dać dinozaurowi - grzmiał na łamach prasy Merson.
Brak zaangażowania
W pewnym momencie wysnuto teorię, że Oezil po prostu nie zasługuje na miejsce w drużynie i w istocie jego występy znacznie odbiegały od standardów, które sobie wytyczył. Od mistrza świata należy oczekiwać więcej. Pomocnik regularnie zdobywał dużo bramek oraz notował magiczne liczby asyst w większości sezonów, ale rokrocznie jego forma ulegała spadkowi nie tylko ze względu na konflikty z Arsenalem, ale głównie dlatego, że futbol się zmienił.
- Oezil to “dziesiątka” w starym stylu i w tych obowiązkach jest zdecydowanie jednym z najlepszych na świecie. Natomiast piłka się zmieniła od momentu, gdy Mesut był jednym z najlepszych na świecie. Nie potrafił się dostosować do zmiany, jaka zaszła w piłce, pressing wyznaczał trendy i decydował o sukcesie - potwierdza Wojciech Palacz.
Na kwestię negatywnego nastawienia piłkarza zwrócił uwagę były menedżer Arsenalu, Unai Emery, który na łamach „Daily Mail” stwierdził, że Oezil nie wykazał się wymaganym poziomem zaangażowania. Emery zaznaczał, że jest fanem umiejętności Mesuta, a jego kreatywność zawsze wywierała na nim ogromne wrażenie, lecz biernością i brakiem zaangażowania pogrzebał wszelkie atuty, którymi do tej pory czarował futbolowy świat.
- Nie uważam Niemca za zawodnika leniwego. On po prostu nie potrafi efektywnie biegać. Doskonale wiedział, gdzie ustawić się w momencie ataku na bramkę przeciwnika i był w idealnym miejscu. Nie potrafił jednak zrobić tego w momencie, gdy to drużyna przeciwnika była przy piłce. Nie miał tego charakteru, zadziorności i chęci starcia z przeciwnikiem, tylko czy można go za to winić? Myślę, że to cena jego geniuszu - zaznacza ekspert “Angielskiego Espresso”.
Na rozstaju dróg
To, że Oezil prędzej czy później opuści Emirates Stadium, wiadomo było od bardzo dawna, ale dopiero w styczniu coś drgnęło i wypłynęły konkretne informacje na ten temat. Jedne źródła wskazywały, że nowym domem zawodnika „Kanonierów” będzie drużyna D. C. United z MLS. Z drugiej strony kusząco prezentowała się opcja przedstawiona przez tureckie Fenerbahce, z którym - według medialnych doniesień - Niemiec osiągnął wtedy wstępne porozumienie. I faktycznie. Z każdym dniem pisano, że Oezil jest coraz bliżej przeprowadzki do Stambułu już zimą. Musiał tylko porozumieć się z Arsenalem ws. płatności za ostatnie miesiące kontraktu. Otwarcie o negocjacjach mówił Emre Belozoglu, dyrektor sportowy “Fener”. Transfer sugerował brat piłkarza. Wreszcie - oczko do kibiców puścił sam Mesut.
- Przed Oezilem stały dwa kierunki, klasyczny wybór pomiędzy sercem, a rozumem. Kierując się rozumem myślę, że powinien wybrać Stany Zjednoczone. To olbrzymi rynek dla człowieka o tak silnym wizerunku, jak jego. Ogromna fundacja charytatywna, marka odzieżowa, czy drużyna e-sportowa. Nie ma lepszego miejsca, aby oddać się działalności pozasportowej, a i pograć na poziomie w piłkę. Turcja to wybór sercem. Powrót do domu po wielu latach. Mesut chce być kochany w miejscu, w którym żyje. Dało się to odczuć w Londynie, a teraz wraca do miejsca, jakie on sam chyba kocha najbardziej - zauważa Wojciech Palacz.
- Powrót do Turcji będzie wielkim wydarzeniem dla tamtejszej społeczności. Nie jestem ekspertem od tamtejszych rejonów, ale sądzę, że to wielka chwila dla sportu w całym kraju. Po prostu wszyscy go tam kochają. W dodatku sportowo Mesut ma jeszcze wiele w zanadrzu. To nie jest wypalony piłkarz, ale taki, który musi być centralna postacią w swojej drużynie. Wtedy potrafi zrobić różnicę na miarę mistrzostwa - dodaje nasz rozmówca.
Czy faktycznie zrobi różnicę? Nie wiemy, na ile Oezil jest gotowy do gry, ale przynajmniej wreszcie pożegnał się z Arsenalem. Kibice Fenerbahce są w euforii.
W karierze mistrza świata z 2014 roku ewidentnie coś drgnęło i warto, by tę okazję właściwie spożytkował. Terry Pratchett napisał w jednym ze swoich dzieł: „Bogowie potrzebują wiary, a ludzie pragną bogów”. Jeżeli wiara obserwatorów geniuszu Oezila w Stambule nie osłabnie, jego odrodzenie nastąpi już wkrótce.