Pep Guardiola stworzył potwora. Wieczny rezerwowy liderem Manchesteru City. "Jest bezbłędny"
Przez pierwsze dwa sezony mógł uchodzić za transferowy niewypał. Po czasie wyrósł jednak na jedną z czołowych postaci w zespole. Nathan Ake udowadnia, że jest wielkim piłkarzem. Dziś nikt nie wyobraża sobie bez niego Manchesteru City. Zwłaszcza Pep Guardiola.
- Nikt nie mówi o Nathanie, a on swoją grą przerasta nasze oczekiwania. Jest obrońcą i świetnie się wywiązuje ze swoich głównych obowiązków, ale też napędza nasze akcje, jest niezwykle inteligentny z piłką przy nodze, nie popełnia żadnych błędów, wprowadza spokój. Tego typu zawodnicy sprawiają, że wszystkim gra się łatwiej - powiedział niedawno Guardiola na jednej z konferencji prasowych.
W ostatnich tygodniach Katalończyk regularnie chwali Nathana Ake. Żadne pozytywne słowa nie są jednak na wyrost. Stanowią one tylko dowód uznania w zamian za serię fantastycznych występów. Bycie obrońcą w tak ofensywnie usposobionej drużynie, jak Manchester City, zdecydowanie nie należy do najłatwiejszych. Tymczasem Holendrowi udaje się utrzymywać skrajnie wysoki poziom, będąc momentami równie ważnym w tej układance, co gwiazdy z linii ataku. A jeszcze do niedawna wydawało się, że jego przygoda na Etihad Stadium nie ma prawa należeć do udanych.
Dwa lata chude
Latem 2020 roku Manchester City rozbił bank, aby wzmocnić defensywę. Początkowo tylko Ruben Dias udowadniał, że warto było wydać na niego kilkadziesiąt milionów euro. Gdy Portugalczyk ugruntował swoją pozycję w składzie, Nathan Ake niemal kompletnie zniknął z radarów. Holender kupiony z Bournemouth za 45 mln euro grał bardzo rzadko, lądując na szarym końcu hierarchii obrońców.
- Po pierwszym sezonie w City sam zadawałem sobie pytania: Czy w ogóle nadaję się do tego zespołu? Czy robię wystarczająco dużo? Później pojawiły się kontuzje i znów myślałem, że teraz mam jeszcze więcej do udowodnienia. W takich chwilach zaczynasz roztrząsać zbyt wiele rzeczy, nie czujesz się sobą. Ale na szczęście udało mi się z tym poradzić, ten sezon układa się znakomicie, gram więcej, a to pomaga w rozwoju - mówił Ake na łamach "The Telegraph".
Przez pierwsze dwa sezony z wielu różnych powodów nie mógł przebić się do wyjściowej jedenastki City. Jedną z głównych przyczyn były nieustannie nawracające kontuzje, przez które przegapił kilkadziesiąt spotkań. Do tego doszły prywatne problemy, jak utrata ojca w trakcie meczu “The Citizens” z RB Lipsk. Większość piłkarzy najprawdopodobniej nie poradziłaby sobie z taką serią niefortunnych zdarzeń. Nic dziwnego, że Holendra zaczęto łączyć z różnymi klubami, w których zacząłby z carte blanche. Przed startem bieżących rozgrywek media rozpisywały się na temat jego potencjalnego powrotu do Chelsea. Niektóre źródła sugerowały nawet, że londyńczycy są gotowi wyłożyć na swojego wychowanka aż 50 mln euro. Wówczas w środowisku kibiców “The Blues” panował raczej spory sceptycyzm odnośnie takiego ruchu. Ake z lat 2020-2022 pod żadnym pozorem nie był zawodnikiem, za którego warto płacić tak ogromne pieniądze. Ostatecznie do transferu nie doszło i to głównie za sprawą Guardioli. Matt Law z “The Telegraph” podkreślał, że Katalończyk osobiście odbył z reprezentantem “Oranje” długą rozmowę, przekonując go do pozostania. Trener pozwolił uwierzyć piłkarzowi, że jego epizod w City nie musi być tak krótki i nieudany. Teraz już wiemy, że Pep, nie po raz pierwszy w karierze, “miał nosa”.
Przełom
Od początku tego sezonu Ake regularnie zaczął grać w pierwszym składzie City. Robił to na tyle dobrze, że stał się jednym z katalizatorów kluczowej zmiany systemu w ekipie mistrzów Anglii. W minionych rozgrywkach “Obywatele” grali w ofensywnym wariancie z odwróconym lewym obrońcą w osobie Joao Cancelo. Guardiola postanowił jednak zmienić schemat i zastąpić Portugalczyka graczem, który zapewni mniej fajerwerków, ale zagwarantuje większy spokój.
- Pep wie, że nie jestem takim piłkarzem, jak Joao Cancelo, wszyscy to widzą. Ja nie minę dryblingiem dwóch czy trzech rywali, ponieważ bardziej skupiam się na grze w obronie, w końcu większość kariery grałem jako stoper. Teraz występuję bliżej lewej strony i podoba mi się to, cieszę się, że mogę grać tak często - analizował Ake.
Holender od początku rozgrywek prezentował tak wysoki poziom, że dla wspomnianego Cancelo zabrakło miejsca w kadrze. Powszechnie wiadomo, że jest on zawodnikiem, który ma ogromne problemy z zaakceptowaniem roli zmiennika. Z kolei Guardiola nie mógł mu zaoferować nic więcej, ponieważ sadzanie Ake w takiej formie na ławce byłoby grzechem ciężkim. 28-latek słusznie zauważył, że nie jest tak przebojowy i efektowny, ale wynagradza to wszystko solidnością i stronieniem od błędów. To wystarczyło, aby po raz pierwszy od trzech lat udało mu się przekroczyć barierę 2000 rozegranych minut. I z całą pewnością w decydujących momentach sezonu uzbiera ich jeszcze więcej.
Grając tiki-tAke
Regularnie grający Ake potwierdza, że kupno go z Bournemouth było doskonałą decyzją City. Wreszcie widać, że idealnie pasuje do drużyny, która lubi opierać grę na ciągłym posiadaniu piłki i dominowaniu rywala. W tym sezonie Holender notuje średnio 91 podań na 90 rozegranych minut, zachowując ponad 90% skuteczność. Blisko 50% tych zagrań ma miejsce na połowie rywala, co potwierdza, jak ważną rolę odgrywa w elemencie kreowania gry. W tym sezonie Ligi Mistrzów tylko pięciu piłkarzy zaliczyło więcej podań w ostatnią tercję boiska niż Ake. Przy czym warto dodać, że ustępuje on jedynie rasowym rozgrywającym pokroju Toniego Kroosa, Joshuy Kimmicha czy Rodriego. Holender z piłką przy nodze jest polisą ubezpieczeniową, która chroni Manchester City od jakiegokolwiek szwanku.
- Nathan rozgrywa niesamowity sezon, bez niego nie moglibyśmy grać tak dobrze. Dziś kontrolował Bukayo Sakę, jednego z najtrudniejszych rywali w Premier League. Mamy świetnego gracza, w poprzednim sezonie nie grał tak dużo, ale nigdy nie narzekał, zawsze ciężko pracował. Bardzo cieszę się z jego powodu - mówił Guardiola po styczniowym zwycięstwie nad Arsenalem, kiedy Ake zdobył decydującą bramkę.
Na dyspozycji obrońcy korzystają też wszyscy wokół. Najlepiej widać to na przykładzie Jacka Grealisha, który przez długi okres na Etihad po prostu zawodził. A dziś to inny piłkarz. Strzelający, asystujący, potrafiący wziąć na barki cały zespół. I trudno nie zauważyć w tym zmiany, jaka zaszła za plecami byłego kapitana Aston Villi. Do niedawna Grealish mógł być nieco przytłoczony przez szalejącego Joao Cancelo, który skupiał się głównie na grze pod bramką rywala. Z kolei Ake zna swoje miejsce w szeregu i woli zabezpieczyć tyły, zapewniając koledze większą wolność.
- Nathan jest niesamowicie silny w obronie. W tym sezonie gra kapitalnie, myślę, że jest jednym z naszych najważniejszych piłkarzy. Dobrze się rozumiemy, on podaje mi piłkę w każdej akcji, a tego chcą wszyscy skrzydłowi, muszą być “karmieni” przez bocznych defensorów. Z nim za plecami czuję się bezpiecznie - stwierdził Grealish w wywiadzie dla oficjalnej strony City.
Zerwana łatka
Przykład Ake pokazuje, że każdy piłkarz potrzebuje zaufania. Czasem może wydawać się, że ktoś jest raczej skreślony, nie ma szans na odniesienie sukcesu w danym klubie i musi szukać szczęścia gdzie indziej. Cierpliwość to jednak klucz do odbudowy zawodników, na których wielu postawiło krzyżyk.
- Nathan znajduje się w świetnej formie, jest bardzo ważny w reprezentacji i w Manchesterze City. Osiągnął wysoki poziom, który utrzymuje od dłuższego czasu, a to jedna z najtrudniejszych rzeczy dla każdego piłkarza - przyznał Virgil van Dijk podczas ostatniego zgrupowania reprezentacji Holandii.
Ake wskoczył na taki pułap, że pojawiły się nawet opinie o nowym numerze jeden w rankingu stoperów na Wyspach. Z piedestału spadli bowiem Van Dijk, który bezskutecznie szuka formy czy Ruben Dias rozgrywający nieco słabszy sezon niż holenderski kolega z drużyny. Naturalnie, nazywanie Ake najlepszym obrońcą w Premier League wciąż jest przesadą, ze względu na obecność choćby Gabriela Magalhaesa z Arsenalu. Jednak sama obecność gracza City w tego typu wirtualnych rankingach pokazuje, jak ogromny rozwój poczynił.
- Czy jestem najlepszym obrońcą w Premier League? Jeśli są ludzie, którzy tak twierdzą, to dziękuję, ale ja bym się nie zgodził. Myślę, że jest wielu topowych stoperów, którzy grają na tym poziomie od wielu lat. Więc nie nazwałbym się numerem jeden, ale znajduje się w dobrej formie, regularnie gram i to jest dla mnie najważniejsze - przyznał Ake w rozmowie z portalem "Sportbible.com".
Kibicom Manchesteru City pozostaje radować się z obecności Holendra w ich zespole. Jeszcze przed sezonem można było odnieść wrażenie, że ewentualna sprzedaż obrońcy do Chelsea stanie się popisowym ruchem “Obywateli”. Czas pokazał, że znacznie lepszym posunięciem było zatrzymanie tego piłkarza i oparcie na nim całej defensywy.