Pele uderza w Messiego, broniąc swojego statusu najlepszego piłkarza w historii. Czy słusznie?

Kto jest najlepszym piłkarzem w historii? Odpowiedź na to pytanie to sprawa skrajnie subiektywna. Nawet jeśli powiemy szczerze, co myślimy, to i tak znajdzie się ktoś, kto podważy nasze zdanie. Są jednak autorytety, które mają pełne prawo do wyrażania opinii na ten temat. Do takich jednostek z pewnością należy legendarny Pele, który ostatnio miał stwierdzić, że w dyskusję o najlepszym graczu w historii futbolu nie należy wplatać Leo Messiego, bo „umie tylko jedno”.
Edson Arantes do Nascimento, bo tak brzmi pełne nazwisko Brazylijczyka, w rozmowie z „Folha de Sao Paulo” został zapytany o to, czy zgadza się z ludźmi, którzy twierdzą, że gracz Barcelony jest najlepszym piłkarzem, jakiego widział świat. Odpowiedź zaskoczyła chyba wszystkich:
- Jak można porównywać gościa, który dobrze główkuje, strzela lewą, prawą nogą z innym, który strzela tylko jedną nogą, umie tylko jedno i nie potrafi dobrze główkować? Skąd to porównanie? Do Pele może zostać porównany ktoś, kto strzela dobrze lewą, prawą nogą i do tego zdobywa bramki głową – skomentował słynny Brazylijczyk.
78-latek dodał jeszcze, że „(...) Maradona był jednym z najlepszych. Jeśli zapytacie, czy był lepszy od Messiego, to odpowiem, że tak. Zdecydowanie lepszy. Beckenbauer, Cruyff, oni również byli wybitni”.
Sam sobie zaprzecza
Brazylijska legenda ma niepodważalny autorytet w świecie futbolu. Powszechnie to właśnie Pele jest uznawany za najlepszego gracza w historii. Jego CV w pełni uzasadnia taki status. W trakcie swojej trwającej ponad 20 lat kariery zdobył m.in. 3 mistrzostwa świata.
To, że uważany jest za „piłkarskiego boga” nie znaczy jednak, że nie można polemizować z jego wypowiedziami. Zwłaszcza, jeśli były gracz Santosu neguje swoje własne słowa. W styczniu tego roku ikonę piłki nożnej zapytano w telewizji SportTV, kto jest jego zdaniem lepszy – Messi czy Cristiano Ronaldo?
- Sądzę, że Messi – mówił wtedy 91-krotny reprezentant Kraju Kawy. - Oczywiście, strzelanie goli to ważna rzecz, bez cienia wątpliwości, ale samo posiadanie piłki bez kreowania sytuacji nie wystarcza. Messi to najrówniejszy zawodnik ostatnich 10 lat. Do swojej drużyny wybrałbym właśnie jego. Ronaldo to świetny snajper, ale Argentyńczyk poza strzelaniem goli umie również tworzyć sytuacje. Jest najlepszy.
Niespełna rok wystarczył, aby Pele zmienił zdanie co do zawodnika „Blaugrany”. Z piłkarza wszechstronnego stał się gościem, który „umie tylko jedno”. To sprawia, że trudno usłyszeć wypowiedź legendy i nie zastanowić się nad tym, czy dosyć mocno nie przesadza.
Jest wiele czynników, które każą sądzić, że jakiekolwiek zestawienia współczesnych piłkarzy z tuzami sprzed kilkudziesięciu lat są kompletnie bezproduktywne i do niczego nie prowadzą. Czy w takim razie istnieje w ogóle sens porównywania filigranowego Argentyńczyka i innych gwiazd XXI wieku do najwybitniejszych jednostek tamtych czasów?
Futbolowa ewolucja
50 lat to szmat czasu. Przez pół wieku wszystko poszło zdecydowanie do przodu. Mamy komputery, smartfony, przeprowadzane są przeszczepy serca czy twarzy. Świat stale się rozwija i nie omija to również sportu.
Piłkarze to teraz profesjonaliści, którzy całe swoje życie podporządkowują sportowi. Diety, treningi, lepsze obuwie czy piłki – to wszystko powoduje, że futbol dzisiaj jest kompletnie inny niż w latach 60-tych dwudziestego wieku, czyli okresie szczytowej formy Brazylijczyka.
Przykładowo, ostatni mundial z udziałem Pelego był zarazem pierwszym, na którym użyto żółtych i czerwonych kartek jako kary indywidualnej dla piłkarzy. Jakże nasz ukochany sport się zmienił od tamtej pory!
Ewoluowała również taktyka. Drużyna „Canarinhos” ze zdobywcą ponad 1000 goli w składzie wygrywała trzy mistrzostwa świata, grając w nowatorskim systemie 4-2-4. Co było w nim niezwykłego? Czwórka z tyłu! Zespół z Ameryki Południowej był jednym z pierwszych, który postanowił zwiększyć liczbę obrońców.
Oczywiście, nie oznaczało to murowania bramki. Boczni defensorzy wspomagali kolegów oskrzydlając akcję. Dzisiaj to codzienność, wtedy takie rozwiązanie stanowiło rewolucję. Łatwo więc sobie wyobrazić, ile zdążyło się pozmieniać przez te kilkadziesiąt lat – przecież 4-2-4 to dzisiaj istny archaizm!
Chociaż główne założenia futbolu są wciąż takie same - jedenastu gości stara się strzelić gola drugiej drużynie – to tak właściwie piłka nożna lat sześćdziesiątych i ta dzisiejsza to dwa kompletnie inne sporty. Nie tylko pod względem samej gry, ale też tego, co dzieje się na trybunach i okołoboiskowej otoczki.
Gdyby przenieść Messiego na chilijski mundial z 1962 roku, to na pewno miałby trudności z przystosowaniem się do tamtejszych wymagań, tak samo jak znajdujący się w szczytowej formie Pele, gdybyśmy teleportowali go do dnia dzisiejszego.
Kiedyś był gorszy sprzęt, ciężkie buty i piłki. Dzisiaj większą wagę przykłada się do taktyki, dyscypliny i ustawienia na boisku. Nie ma co zestawiać ze sobą dwóch odmiennych światów. Porównania są po prostu niemożliwe.
„Kosmiczne” liczby
Zarówno wychowanek Barcelony, jak i Pele to piłkarze wybitni. Nie można z tym polemizować i potwierdzają to ich statystyki, które są po prostu fenomenalne. Mówimy o dwóch gościach, którzy są prawdziwymi rewelacjami swoich czasów.
Prawda jest taka, że Messi miał pecha, bo musiał przez całą swoją karierę rywalizować o miano najlepszego piłkarza globu z Cristiano Ronaldo. Takiej walki o ten tytuł nie było chyba nigdy i właściwie jesteśmy szczęściarzami, że możemy być jej świadkami.
Wróćmy jednak to tematu. Czysto porównawczo spójrzmy na cyferki bohaterów tego tekstu. Najpierw cofnijmy się do lat 1956-77, w którym świat swoją grą zachwycała brazylijska ikona.
78-letni dziś Pele strzelił w ciągu swojej kariery ponad tysiąc goli i jest jedynym piłkarzem w historii, który złamał tę magiczną granicę. Jak mówi Księga Rekordów Guinessa, do siatki rywali trafiał 1281 razy, z tego 126… w samym roku 1959! Pomyślcie sobie, 126 goli w ciągu jednego roku kalendarzowego! Kosmos, nawet jeśli wliczane są w to mecze nieoficjalne.
Przy okazji, należy pamiętać, że liga brazylijska, w której grał Pele, nie była tylko przedsionkiem, w którym pracowało się na wyjazd do Europy. Fenomenalni gracze Kraju Kawy nie opuszczali wtedy ojczyzny, a zatem były to naprawdę elitarne rozgrywki. Jeśli więc ktoś Wam powie, że powszechnie uważany za najlepszego w historii piłkarz strzelał dużo, ale przysłowiowym „ogórkom”, to jest w błędzie.
Z kolei grający w naszych czasach Argentyńczyk pokonywał golkiperów rywali 632 razy w spotkaniach o stawkę. Pierwszego gola strzelił w maju 2005 roku. Jeśli więc podzielimy jego dorobek przez 13,5 roku, to stwierdzimy, że strzela średnio prawie 47 razy w roku!
Pamiętając o tym, ile lat legendarny Brazylijczyk kopał futbolówkę, to łatwo wyliczymy, że jego „dwunastomiesięczny bilans” wynosi 61. I nie, nie chodzi mi tu o udowodnienie wyższości któregokolwiek z nich, a jedynie pokazanie, jak wybitnymi jednostkami są. Obaj, nie tylko ten, który grał kilkadziesiąt lat temu.
Czy Messi naprawdę potrafi tylko jedno?
Wspominałem już, że stwierdzenie o „tylko jednej umiejętności” Messiego to spore nadużycie, a także o tym, że legenda futbolu sama bardzo szybko zmieniła zdanie co do wychowanka Barcelony. Teraz więc przydałoby się trochę statystyk.
Otóż jeśli spojrzymy na bilans strzelecki wicemistrza świata z 2014 roku, to oczywiście zobaczymy, że ze wspomnianych 632 goli wilcza część została zdobyta lewą nogą. Były to dokładnie 523 trafienia.
Pozostałe 109 padało jednak po uderzeniach nogą prawą, głową, a także biodrem i klatką piersiową. Jeśli ktoś w trakcie swojej kariery strzela w sumie ponad sto goli głową i słabszą nogą, to raczej nie można stwierdzić, że nie umie się nimi posługiwać.
Tym bardziej, że jest raczej niewysokiego wzrostu, bo liczy sobie zaledwie 170 cm. Trudno przy takich warunkach fizycznych stworzyć zagrożenie w pojedynkach główkowych, więc 24 bramki głową robią naprawdę niezłe wrażenie.
No i do tego należy jeszcze dodać szeroką gamę zagrań, niesamowity przegląd pola i fenomenalne umiejętności techniczne. To nie jest tak, że Messi „potrafi tylko jedno”. Tego dowodem może być chociażby 221 asyst, które zanotował, a także to, że strzelał gole z gry, z rzutów wolnych, karnych, z dystansu, z pola karnego, po indywidualnych akcjach… chyba w każdy możliwy sposób.
Więc która z przytoczonych na początku wypowiedzi Pelego jest bliższa prawdzie? Ta o piłkarzu kompletnym, czy o graczu, który jest ograniczony tylko do jednego zagrania? Na to pytanie każdy może odpowiedzieć sobie sam.
Tak samo, jak na pytanie o to, kto jest najlepszym graczem w historii. Moim zdaniem nie ma sensu przepychać się i licytować, kto był lepszy. Możemy prowadzić dysputy o wyższości Messiego czy Ronaldo – ich oglądamy na co dzień i jesteśmy w stanie stworzyć rzetelne porównanie.
Jeśli jednak mówimy o piłkarzach, którzy nie mieli okazji grać w tym samym czasie lub nawet, tak jak w przypadku brazylijskiej ikony, większość z nas może ich jedynie znać z opowieści lub pojedynczych urywków spotkań, to nie możemy dokonać uczciwej oceny.
Szkoda, że Pele użył bardzo niefortunnego argumentu, aby bronić swojego statusu, ale to już chyba sobie wyjaśniliśmy. W mojej opinii powinniśmy cieszyć się, że mamy okazję oglądać Leo Messiego czy Cristiano Ronaldo i szanować ogromną legendę, jaką jest 78-letni Brazylijczyk.
Skończmy słowne przepychanki i skupmy się na delektowaniu klasą nie tylko współczesnych, ale i byłych piłkarzy. Każdy ma prawo do swojej opinii.
Kacper Klasiński