Pechowiec roku? Dramat wschodzącej gwiazdy Barcelony. Klub ma wielki problem
Przeżywał najlepszy moment w karierze. Przebił się do wielkiej piłki, powolutku zaczął odgrywać naprawdę ważną rolę w Barcelonie. To mógł być przełomowy sezon Marka Bernala. Tak by się stało, gdyby 17-letni pomocnik nie doznał poważnej kontuzji.
We wtorek Barcelona odniosła trzecie ligowe zwycięstwo w tym sezonie. Katalończycy męczyli się na Campo de Vallecas, ale bramki Pedriego i Daniego Olmo pozwoliły zdobyć komplet punktów na wagę fotelu lidera. Wynik zszedł jednak na dalszy plan z powodu dramatu w doliczonym czasie gry. W pozornie niegroźnej sytuacji przy linii bocznej Marc Bernal próbował zatrzymać Isiego Palazona. Pech chciał, że w trakcie interwencji defensywny pomocnik nabawił się fatalnego urazu kolana.
- Wygraliśmy, ale to smutne zwycięstwo. Nikt z nas nie jest szczęśliwy z powodu tego, co stało się z Markiem. To nie wygląda dobrze - mówił na gorąco po meczu Flick na antenie DAZN.
Już kilkadziesiąt minut po meczu hiszpańskie media przekazały najgorszą możliwą diagnozę - zerwanie więzadła krzyżowego. W środę klub oficjalnie potwierdził uraz ACL w połączeniu z uszkodzeniem łąkotki. Coś, co można nazwać prawdziwą zmorą w piłkarskim świecie. Mamy dopiero końcówkę sierpnia, ale dla Bernala sezon właściwie dobiegł już końca. Piłkarza czeka bardzo długa przerwa od gry, a włodarzy Barcelony poważny ból głowy. Wspólne plany obu stron muszą zostać odłożone na przyszły rok.
Odkrycie (pre)sezonu
Marc Bernal to jeden z wielu diamencików, który objawił się w La Masii. Niekończące się problemy finansowe i trudności z zakupem nowych piłkarzy sprawiają, że klub musi korzystać z własnych dóbr. Na ratunek targanej kryzysem ekonomicznym Barcelony niezmiennie przybywa jej akademia. Już w poprzednim sezonie absolutnymi filarami drużyny stali się Lamine Yamal i Pau Cubarsi. Obu do pierwszej drużyny wprowadził i rozwinął Xavi. Po jego odejściu nie zmienił się jednak model zarządzania zespołem. Hansi Flick postanowił wyłowić kolejną perłę z rocznika 2007.
Nowy trener od początku pokazał, że chce budować środek pola wokół Bernala. Nie tylko zabrał go na przedsezonowe tournee, ale też obdarzył sporym kredytem zaufania. 17-latek dostał szansę w stosunkowo prestiżowych sparingach z Manchesterem City i Realem Madryt. Oczywiście, że renomowani przeciwnicy nie przystąpili do tych meczów w galowym zestawieniu. Absolutny debiutant musiał jednak stawić czoła kilku klasowym zawodnikom pokroju Mateo Kovacicia, Jacka Grealisha czy Luki Modricia. I udźwignął presję.
- Marc Bernal wyglądał fantastycznie. To, jak grał, jak kontrolował mecz… - zachwycał się Guardiola po tamtym sparingu. - Jestem dumny, że mogłem polecieć na presezon z pierwszą drużyną. To coś, czego się nie spodziewałem, ale czerpię z tego maksimum. Chcę wykorzystać każdą chwilę najlepiej jak potrafię - podkreślał sam zainteresowany na łamach dziennika AS.
Nowy Busquets?
Po starcie sezonu Bernal utrzymał miejsce w pierwszym składzie. Nie spalił się podczas oficjalnego debiutu na trudnym terenie, jakim jest Estadio Mestalla. Przeciwko Valencii rozegrał naprawdę solidne zawody, posłał cztery celne przerzuty, wygrał pięć pojedynków, utrzymał skuteczność podań na wysokim poziomie 94%. Jeszcze lepiej zaprezentował się z Athletikiem. Zabezpieczył środek pola, zbierał prawie wszystkie drugie piłki, dyktował tempo gry. Wyglądało to tak, jakby miał na koncie nie dwa występy na seniorskim poziomie, a co najmniej 200.
- Nie patrzę na wiek, ale na grę, na rezultaty, na to, co zawodnik wnosi do drużyny. Marc pokazał ogromną jakość w okresie przygotowawczym. Teraz musieliśmy rozegrać trudny mecz, Athletic wie, jak korzystać z przestrzeni między liniami obrony i pomocy. Bardzo ważne było, aby nasza "szóstka" była skoncentrowana w defensywie i to właśnie zrobił Bernal - chwalił Flick cytowany przez Mundo Deportivo.
Nastolatek miał wejść w buty zawodnika, którego odejście kompletnie zdestabilizowało Barcelonę. Przez ponad dekadę Sergio Busquets trzymał w ryzach środek pola na Camp Nou. I bez trudu dało się znaleźć podobieństwa między wschodzącą gwiazdą i żywą legendą. Łączą ich aparycja, warunki fizyczne i styl gry. “Busi” nigdy nie był demonem prędkości, ponieważ wszystko nadrabiał elegancją i boiskową inteligencją. Wiedział, gdzie się ustawić, jak kontrolować tempo i kiedy przyspieszyć akcję. Podobne atuty dało się zauważyć u Bernala. Jako ciekawostkę można dodać, że obaj zaczęli przygodę w Barcelonie z numerem 28 na plecach. Oczywiście, że młodszy z Hiszpanów nawet jeszcze nie otarł się o szczytowy poziom obecnego gracza Interu Miami. Młokos wysyłał jednak sygnały, że już teraz jest gotowy do rywalizacji na co najmniej przyzwoitym poziomie.
Plagi barcelońskie
- Marc, wiem, jak trudny to dla ciebie moment, ale jestem pewien, że wrócisz jak zwierzę. Wszyscy jesteśmy z tobą - napisał Gavi w mediach społecznościowych. - Jesteś świetny i wrócisz jeszcze silniejszy - wtórował Pedri po feralnym meczu z Rayo.
Rozwój Bernala został wstrzymany i to na około rok. 17-latkowi pozostaje jedynie życzyć powrotu do zdrowia i wytrwałości, która jest niezbędna przy tego typu urazach. Dramat samego piłkarza stanowi jednocześnie koszmar dla całego klubu. Długotrwała kontuzja defensywnego pomocnika najpewniej rozsypała plany włodarzy i trenera na ten sezon. Aktualnie w Barcelonie znajduje się jeden zdrowy zawodnik, który może grać na “szóstce”. To Marc Casado. Były kapitan Barcelony Atletic znalazł się w pierwszym składzie na mecz z Valencią, ale później Flick zrezygnował z jego usług przy okazji starć z Athletikiem i Rayo. W pierwszej kolejce 20-latek zagrał bowiem znacznie gorzej od Bernala. Dużo biegał, walczył, ale brakowało mu dokładności.
Wygląda jednak na to, że będzie musiał wrócić do wyjściowej XI, ponieważ nie ma innych opcji. Fatalnie spisujący się w poprzednim sezonie Oriol Romeu został odesłany z powrotem do Girony. W rundzie wiosennej w pomocy grywał Andreas Christensen, ale jest kontuzjowany. Frenkie de Jong? Jeszcze nie wyleczył kostki. Gavi? Wciąż rehabilituje się po zerwaniu więzadła. Może eksperyment z Erikiem Garcią w środku pola? Też niedawno doznał urazu. W efekcie dosłownie nie ma kim grać.
W takich sytuacjach większość klubów ruszyłaby na rynek transferowy. Dobrze wiemy jednak, że Barcelona ma związane ręce. Już sama rejestracja Daniego Olmo wymagała stawania na głowie i panicznej wyprzedaży klubowych sreber. Mistrz Europy ledwo zmieścił się w budżecie płacowym, w którym nie ma już miejsca na kolejnego gracza. Wygląda na to, że wicemistrzowie Hiszpanii znów będą musieli zaufać swojej szkółce. Opcją jest postawienie na 18-letniego Pau Prima. Warto zanotować to nazwisko, bo niedługo może zrobić się o nim głośno. Bernal był jego zmiennikiem na ubiegłorocznym mundialu U-17, w którym Hiszpania dotarła do ćwierćfinału. W poprzednim sezonie zawodnik z Castellbisbal regularnie grał w młodzieżowej Lidze Mistrzów, teraz zaczął rozgrywki jako podstawowy pomocnik rezerw “Barcy”. Flick nie przetestował go podczas okresu przygotowawczego, ale teraz może być do tego zmuszony. Jak trwoga, to do La Masii.
Barcelona na razie pozostaje liderem ligi hiszpańskiej, ale jej sytuację trudno nazwać optymistyczną. Transferowe działania prawdopodobnie zaczęły się na kupnie Olmo, a skończyły na jego rejestracji. Dziura w budżecie sprawiła, że klub nie załatał dziury na pozycji numer 6, ponieważ ten wakat miał zająć Marc Bernal. W pierwszych kolejkach 17-latek zgłosił gotowość, nie przestraszył się solidnych i przede wszystkim znacznie bardziej doświadczonych rywali. Ale teraz nie ma to już większego znaczenia. Zbieranie przez niego doświadczenia w kolejnych meczach zostanie zastąpione przez wielomiesięczną rehabilitację. “Dumie Katalonii” pozostała zaś wiara, że oszlifuje jeszcze jeden diament z akademii. Vince Carter wypowiedział kiedyś słynne słowa: “I got one more in me”. Hansi Flick może je powtórzyć, mając na myśli poszukiwania kolejnych niedoświadczonych wychowanków, z których musi zbudować konkurencyjną drużynę.