Paweł Brożek w życiowej formie. Trzecia młodość snajpera Wisły Kraków
Paweł Brożek znów udowadnia, że jest jak wino – im starszy, tym lepszy. Napastnik „Białej Gwiazdy” w obecnym sezonie przeżywa trzecią, jeśli nie czwartą młodość. Ma na koncie już pięć goli, a jego znakomita forma przekłada się na grę całego zespołu. 36-latek pnie się w górę klasyfikacji najlepszych strzelców w historii polskiej ligi. Niedawno awansował na ósme miejsce, a wszystko wskazuje na to, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
W maju 2018 r. Paweł Brożek w niemal setnej minucie meczu z Lechem Poznań strzelił wyrównującą bramkę, która miała być jego pożegnaniem z Wisłą Kraków i jej kibicami. Minęło kilkanaście miesięcy, a doświadczony snajper dalej strzela gole przy ul. Reymonta i jest kluczowym, niezbędnym elementem układanki trenera Macieja Stolarczyka. Jak doszło do tego, że po kiepskim poprzednim sezonie i myślach o zakończeniu kariery Brożek ponownie ma życiową formę?
Odrodzenie weterana, który miał odejść
Wspomniane trafienie w spotkaniu z „Kolejorzem” było jedynym golem Pawła Brożka w sezonie 2017/18. Po ostatnim gwizdku sędziego piłkarze obu zespołów utworzyli dla niego (oraz Arkadiusza Głowackiego) pożegnalny szpaler, z trybun powiewała sektorówka z podobiznami zawodników, a kibice hucznie żegnali „Brozia” i „Głowę”.
O ile środkowy obrońca zamienił boisko na gabinet dyrektorski, o tyle snajper nie miał zamiaru odwieszać butów na kołek. Przewijały się nazwy innych klubów Ekstraklasy, które wyrażały wstępne zainteresowanie zatrudnieniem napastnika. Kto mógł się spodziewać, że Brożek nie tylko zostanie na Reymonta, ale znów zacznie seryjnie strzelać?
Nie ma co ukrywać – gdyby nie problemy organizacyjne i finansowe klubu, były reprezentant Polski prawdopodobnie nie grałby już w Krakowie. Zdecydował się na pozostanie, ale w poprzednich rozgrywkach nie odgrywał ważnej roli na boisku. Zdobył 2 bramki w 14 spotkaniach. W utrzymaniu odpowiedniej formy przeszkadzały mu drobne urazy. Po słabym sezonie pojawiły się wątpliwości, czy kontynuowanie kariery ma sens.
Dziś już wiadomo, że decyzja o przedłużeniu umowy z Wisłą na kolejny rok była strzałem w dziesiątkę. Brożek przepracował pełny okres przygotowawczy, odzyskał świeżość, uniknął urazów i znów nawiązuje do najlepszych lat. Z pięcioma golami plasuje się na drugiej pozycji w klasyfikacji strzelców. Ciągnie grę całego zespołu, nie tylko strzela, ale również cofa się, rozgrywa, podaje, asystuje. Nie ma przesady w stwierdzeniu, że przeżywa przynajmniej trzecią młodość.
36 lat na karku nie przeszkadza mu w prezentowaniu najwyższego ligowego poziomu. Nic dziwnego, bo można powiedzieć, że Ekstraklasa to liga, która premiuje weteranów. W ostatnich latach tę regułę potwierdzali Marcin Robak, Igor Angulo czy bracia Paixao. Brożek to kolejny przykład na to, że data urodzenia nie gra roli, jeśli ma się instynkt strzelecki i odpowiednie umiejętności oraz przygotowanie.
Władca Reymonta bez korony za granicą
Paweł Brożek zawsze będzie kojarzony z Wisłą Kraków, a Wisła Kraków – z Pawłem Brożkiem. Z „Białą Gwiazdą” napastnik zdobył siedem mistrzostw Polski i dwa tytuły króla strzelców. Zajmuje też drugą lokatę na liście strzelców wszech czasów klubu. Lepszy od niego jest tylko Kazimierz Kmiecik.
W Ekstraklasie „Broziu” czuje się jak ryba w wodzie, jednak jak wielu innych polskich piłkarzy wybijających się ponad ligową przeciętność, nie poradził sobie za granicą. Gdy w połowie sezonu 2010/11 razem z bratem Piotrem trafiał do tureckiego Trabzonsporu, wydawał się mieć wszelkie atuty, by strzelać także tam.
Rzeczywistość zweryfikowała te prognozy dość brutalnie. Półtora roku w Trabzonie zakończył z wynikiem ledwie trzech goli. W udzielonych później wywiadach przyznawał, że życie i gra nad Bosforem to ciężki kawałek chleba, a główną motywacją przeprowadzki do Turcji były finanse.
Brożkowi nie wyszło również w Celtiku Glasgow oraz hiszpańskim Recreativo Huelva. Przed sezonem 2013/14 snajper wrócił do Krakowa i udowodnił, że tutaj czuje się najlepiej. Od tego momentu zanotował już 60 goli dla „Białej Gwiazdy”. To niewiele mniej, niż przed nieudanym podbojem lig zagranicznych.
Król Ekstraklasy coraz wyżej w tabeli wszech czasów
Paweł Brożek goni Kazimierza Kmiecika – pełniącego obecnie rolę jednego z asystentów trenera Wisły – zarówno w wewnątrzwiślackiej rywalizacji o miano najlepszego strzelca w historii klubu, jak i w tabeli obejmującej całe rozgrywki. Dwa trafienia z Zagłębiem Lubin pozwoliły 36-latkowi awansować na ósmą pozycję w tym zaszczytnym rankingu. Brożek z wynikiem 146 bramek traci siedem goli do Kmiecika, osiem do Teodora Peterka i dziewięć do Włodzimierza Lubańskiego.
Jeśli utrzyma obecną formę, tę trójkę może prześcignąć jeszcze w tym sezonie. Dla niego nie ma rzeczy niemożliwych, choć trudno sobie wyobrazić, by napastnik Wisły przypuścił atak na podium. Trzeci na liście Tomasz Frankowski uzbierał 168 trafień, a po drodze jest jeszcze Gerard Cieślik z jednym golem mniej w dorobku.
Rankingi rankingami, ale w Krakowie cieszą się przede wszystkim z ogromnego wpływu doświadczonego piłkarza na cały zespół. Doskonała forma weterana ma przełożenie na wyniki drużyny. Trener Maciej Stolarczyk, były kolega „Brozia” z boiska, chętnie na niego stawia, a ten odpłaca się harówką w ofensywie i ważnymi golami.
U boku wyborowego snajpera lepiej wygląda Krzysztof Drzazga, a potrzebne nauki może pobierać niezwykle utalentowany 16-letni Aleksander Buksa, już dziś typowany do głośnego transferu zagranicznego za niemałe pieniądze.
Aktualny kontrakt Pawła Brożka z Wisłą Kraków wygasa w czerwcu przyszłego roku. To jednak tylko papier. Najnowsza historia uczy, że nie ma to większego znaczenia. Jeśli legendarny snajper dalej będzie miał siłę ciągnąć ten wózek, na Reymonta na pewno mu tego nie odmówią. Szczególnie, gdy dalej będzie pokonywał ligowych bramkarzy tak łatwo, jak robi to prawie od dwóch dekad. „Broziu”, chapeau bas!
Mateusz Hawrot