Paulo Sousa bez kontaktu z rezerwowymi. Słuszne podejście selekcjonera?
Zgrupowanie reprezentacji Polski przed mistrzostwami Europy zaczyna się w najbliższy poniedziałek. Stawi się na nim 26 zawodników plus Radosław Majecki, który nie jest brany pod uwagę przy wyjeździe na turniej. Co z rezerwowymi? Paulo Sousa nie kontaktował się na razie ze wskazaną czwórką. Czy piłkarze mogą wyjechać na wakacje? Czy powinni zostać w reżimie treningowym, a jeśli tak to w jakim? Czy będą w jakiś sposób monitorowani? Nie wiadomo.
Na poniedziałkowej konferencji prasowej Paulo Sousa przedstawił listę powołanych na EURO. Wybrańcy Portugalczyka będą trenowali od 23 maja w Opalenicy. Jeśli nie przytrafią się kontuzje, pierwszego czerwca zostaną zgłoszeni do UEFA jako uczestnicy mistrzostw Europy.
Bez kontaktu z selekcjonerem
Oprócz szerokiej kadry selekcjoner wskazał także czwórkę rezerwowych: Rafała Augustyniaka, Kamila Grosickiego, Roberta Gumnego i Sebastiana Szymańskiego. To piłkarze, którzy mają czekać w gotowości na awaryjne powołanie.
Pojawia się jednak pytanie, na czym ta gotowość miałaby polegać. Rezerwowi na razie nie wiedzą, bo nie poznali planów selekcjonera. Nie zostali poinformowani z wyprzedzeniem o powołaniach, co jeszcze można wytłumaczyć otoczką tajemnicy przed ich ogłoszeniem, ale później nikt ze sztabu również nie kontaktował się w sprawie działań na kolejne kilkanaście dni.
Szymański na przykład wsiadł w samolot i wyleciał na urlop do Dubaju, na którym będzie przebywał do końca tygodnia. Oczywiście to żadna zbrodnia. Liga rosyjska się skończyła. Piłkarzowi należy się czas na regenerację po sezonie.
To bardziej pytanie o drogowskazy od sztabu kadry. Co jeśli któryś z rezerwowych zamierzałby udać się na dłuższy i dalszy urlop. Czy może sobie na to pozwolić? A może lepiej, żeby w ogóle nie opuszczał kraju, gdy kadra szlifuje formę w Opalenicy. Czy w tym czasie ma pracować według jakiejś rozpiski treningowej, czy będzie monitorowany i ma zdawać raporty ze swojej aktywności?
Piszczek przyjeżdżał prosto z plaży
Sami zastanawiamy się, czy brak przedstawienia rezerwowym wytycznych formułować jako zarzut. Być może selekcjoner preferuje taki styl pracy. Wydaje się jednak, że na ostatniej prostej przed EURO wypadałoby w jakiś sposób poinstruować piłkarzy, którzy już skończyli rozgrywki - nawet tych z drugiego szeregu. Poinformować ich o oczekiwaniach na drugą połowę maja, dla świętego spokoju zawodników, skoro są w bliskim kręgu zainteresowań.
Taki zimny chów być może wynika z innego podejścia Sousy do zarządzania grupą. Przerzucenia odpowiedzialności na zawodników w takim sensie, że sami mają czuć odpowiedzialność i być w pełnej gotowości.
Wątpliwości pojawiają się z tego względu, że inaczej pracował chociażby Adam Nawałka, który był w ciągłym kontakcie z grupą 30-40 zawodników, których ściśle brał pod uwagę przy powołaniach. Interesował się ich czasem pomiędzy zgrupowaniami. Tłumaczył swoje decyzje i szybko nakreślał plany. Wreszcie na samo zgrupowanie przed turniejem zabrał do Arłamowa szeroką grupę piłkarzy. Teraz w Opalenicy zjawią się tylko zawodnicy pierwszego wyboru.
Powtarzamy, być może to kwestia innego podejścia. W 2008 roku Leo Beenhakker ściągał Łukasza Piszczka w miejsce kontuzjowanego Jakuba Błaszczykowskiego prosto z Rodos i zawodnik dał radę. Wystąpił nawet w meczu z Niemcami - ku zdziwieniu niemieckich turystów spędzających wakacje na Greckiej wyspie, którzy jeszcze chwilę kopali z nim piłkę na plaży.
Może więc taki bezpośredni kontakt nie jest potrzebny? Z drugiej strony czasy w futbolu się zmieniają. Także pod względem zarządzania i coraz intensywniejszego przygotowania fizycznego. Wydaje się, że większość lubi też mieć jasno nakreślone oczekiwania wobec nich.