Papierowy kapitan. Piłkarz Barcelony pod presją. "Niech się dwa razy zastanowi"

Papierowy kapitan. Piłkarz Barcelony pod presją. "Niech się dwa razy zastanowi"
Szymon Gorski / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz JankowskiWczoraj · 17:45
Ronald Araujo stoi przed jedną z ważniejszych decyzji w karierze. Nie brakuje doniesień o jego chęci do opuszczenia FC Barcelony. Mógłby jednak pożałować tego ruchu.
Opada już kurz po wielkim triumfie Barcelony nad Realem Madryt w finale Superpucharu Hiszpanii. Podopieczni Hansiego Flicka powoli wracają do rzeczywistości, w której przyszłość jednego z kapitanów stoi pod dużym znakiem zapytania. Od początku stycznia włoskie i hiszpańskie media zgodnie podają, że Ronald Araujo chce opuścić stolicę Katalonii. Jego marzeniem ma być kontynuowanie gry w Juventusie. I nie da się w pełni zrozumieć takiego toku myślenia. Potencjalny transfer dla samego zawodnika wcale nie musiałby być krokiem naprzód.
Dalsza część tekstu pod wideo

Papierowy kapitan

Jeszcze dwa lata temu raczej niewielu uwierzyłoby w gotowość Araujo do zmiany barw. Stoper dosłownie na każdym kroku podkreślał miłość do “Blaugrany”. Nauczył się katalońskiego, jego idolem miał być Carles Puyol, po mistrzostwie zafarbował włosy na kolory zespołu, dbał o to, aby nie nadepnąć na herb namalowany na murawie. Wydawało się, że jego świat zaczyna i kończy się na Barcelonie. Dziś można domniemywać, że okazywana miłość nie najlepiej znosi próbę czasu.
- Nie wyobrażam sobie siebie poza Barceloną. Moja rodzina i ja jesteśmy tu bardzo szczęśliwi. Zawszę, kiedy wychodzę na murawę, daję z siebie 100%. Zawsze będę robił to w tych barwach. Moim marzeniem jest gra na nowym Camp Nou - powiedział Araujo w kwietniu ubiegłego roku na antenie TV3. - Bycie kapitanem Barcelony to zaszczyt i przywilej. Wiem, jaka odpowiedzialność się z tym wiąże, ale czuję, że jestem odpowiednio przygotowany. Bycie liderem jest dla mnie czymś naturalnym. Nie chodzi tylko o to, co robisz na boisku, ale też poza nim, dbając o grupę - to już słowa z listopadowego wywiadu dla Barca One.
W ostatnich tygodniach teoretycznie nie wydarzyło się nic przełomowego na linii Araujo - Barcelona. Na początku stycznia defensor doszedł do pełnej sprawności i w Copa del Rey rozegrał pierwszy mecz w tym sezonie. Wszystko miało zmierzać ku lepszemu. Niedługo potem hurtowo zaczęły spływać informacje o potencjalnym transferze. Jedno źródło mogło być plotką, drugie zbiegiem okoliczności, ale szereg dobrze poinformowanych dziennikarzy, kolportujących jedną wiadomość, to już żaden przypadek. Szczególnie, że przekaz był jasny i klarowny. Urugwajczyk ma dość i chce odejść. Nie latem, nie w przyszłym roku po wygaśnięciu umowy. Teraz, zaraz, już.

Dlaczego?

“Barca” od dłuższego czasu nie może dojść z Araujo do porozumienia w sprawie nowego kontraktu. Ten obecny obowiązuje tylko do końca przyszłego sezonu. W lutym i w czerwcu ubiegłego roku Deco miał odbyć dwa spotkania z agentami 25-latka. Nie otrzymał na nich odpowiedzi na składane oferty przedłużenia współpracy. Kolejnym problemem miała okazać się zmiana w hierarchii obrońców. Pod nieobecność innych stoperów Hansi Flick znakomicie zgrał parę Pau Cubarsi - Inigo Martinez. Ptaszki ćwierkają, że latem do Hiszpanii ma też przenieść się zawodnik Bayeru Leverkusen Jonathan Tah, z którym szkoleniowiec miał przyjemność współpracować w reprezentacji. Urugwajczyk przestał być niezbędny.
- Araujo przyznał kolegom z szatni, że chce odejść, ponieważ jest zmęczony pewnymi sytuacjami. Widzi, że Cubarsi i Inigo stworzyli skonsolidowany duet na środku obrony. Dodatkowo klub jest na dobrej drodze do sprowadzenia Taha. Piłkarz widzi siebie w Juventusie - opisał Roger Torello z Mundo Deportivo. - W temacie Araujo - on zawsze pozwalał się uwieść zespołom z zewnątrz. Szukał lepszego kontraktu. Nie ma w nim takiego przywiązania do Barcelony, jak w przypadku innych młodych piłkarzy w zespole. Tak już jest - wtórował Alfredo Martinez, dziennikarz Onda Cero. - Araujo jest znacznie bliżej odejścia z Barcelony niż pozostania. Nie satysfakcjonują go oferty prolongaty, które otrzymał. Czuje, że stracił znaczenie, jakie miał w zespole za kadencji Xaviego. W szatni panuje wrażenie, że coś się dzieje - dodał Xavi Hernandez Navarro z portalu Ara.cat.
Według doniesień Barcelona jest skłonna dać Araujo podwyżkę, ale nie tak dużą, jakiej by oczekiwał. I można tutaj oczywiście śmiać się ze stanu finansowego klubu oraz jego problemów instytucjonalnych. Trudno jednak dziwić się działaczom, którzy ewidentnie nie chcą przesuwać 25-latka w okolice szczyty drabinki płacowej. W ostatnim czasie nie dostarczał on bowiem wielu argumentów za takim ruchem. W poprzednim sezonie przydarzyło mu się zbyt wiele bardzo kosztownych błędów. Wystarczy przypomnieć czerwone kartki z PSG i Realem Madryt, sprokurowane karne z “Królewskimi” i Valencią, wpadki skutkujące utratą bramek z rywalami pokroju Villarrealu czy Almerii. Nazbierało się tego aż za dużo.
Co więcej, nieustannym problemem tego piłkarza pozostaje jego dostępność. Przez większość tego sezonu leczył uraz, którego nabawił się na Copa America. Od 2020 roku opuścił aż 91 meczów z powodu różnorakich kontuzji. Na tak kruchym zawodniku właściwie nie da się oprzeć drużyny w perspektywie długoterminowej. W ostatnich miesiącach jedynie wystrzał Cubarsiego uratował “Barcę” przed gigantycznymi problemami ze stworzeniem skonsolidowanego bloku obronnego. Rekonwalescencja i powrót Araujo miały umożliwić Flickowi większą swobodę i elastyczność w tyłach. Nie wiadomo jednak, jak długo wychowanek Boston River pozostanie w drużynie.

Trawa jest zawsze bardziej zielona po drugiej stronie płotu

- Chcę nadal mieć Ronalda w zespole, ponieważ to jeden z najlepszych obrońców świata. Wrócił i jest gotowy do gry. Wiem, że krąży wiele plotek, ale Ronald to wielki profesjonalista - stwierdził Flick na początku roku.
Fernando Polo, a także inni katalońscy dziennikarze zaznaczali, że szkoleniowiec widzi Araujo w swoim projekcie. To zawodnik ma jednak naciskać na możliwie najszybsze pożegnanie. Rzekomo dokonał już wyboru i chce kontynuować karierę w Juventusie. Przypomnijmy jednocześnie, że nie jest to pierwszy raz, kiedy robi się tak gorąco wokół tego nazwiska. Rok temu miał być po słowie z Thomasem Tuchelem, ale do transferu nie doszło, ponieważ Bayern szykował zmianę trenera. Jeszcze wcześniej był temat Manchesteru United. Teraz marzeniem została “Stara Dama”.
Co ma obecny Juventus, czego nie posiada Barcelona? Z perspektywy Araujo magnesem może być pewne miejsce w składzie. Po poważnej kontuzji Gleisona Bremera turyńczycy pilnie potrzebują nowego lidera defensywy. Spoglądając na inne aspekty, niełatwo znaleźć więcej kuszących elementów. Zespół Thiago Motty dał się poznać jako niezbyt efektownie działająca maszyna do notowania remisów. “Bianconeri” nie przegrali ani jednego meczu w Serie A, ale aż 12 na 19 zremisowali. W efekcie zajmują dopiero piąte miejsce w tabeli, mając dwucyfrową stratę do lidera. Pozycja “Blaugrany” też nie jest najlepsza, ale choćby ostatnie El Clasico pokazało, że sufit drużyny Flicka zawieszony jest dość wysoko. Czy Urugwajczyk porzuci zatem ciekawie rozwijający się projekt, ponieważ łatwiej rywalizować o skład z Federico Gattim niż potencjalnie Tahem i Cubarsim?
- To oczywiste, że rywalizacja w drużynie jest czymś dobrym. Dzięki temu podnosisz swój poziom. Jeśli chodzi o moją przyszłość, to toczą się rozmowy, ale kibice mogą spać spokojnie - powiedział Pedri przed finałem Superpucharu Hiszpanii.
Obecna umowa Hiszpana też wygaśnie za półtora roku. Ale w tym przypadku nie słychać o jakimkolwiek możliwym odejściu. A przecież mistrz Europy z takim talentem, gdyby chciał, mógłby przebierać w ofertach. Jednak właśnie chęci i nastawienie są tu kluczowe. Araujo uciąłby wszelkie spekulacje, gdyby chociaż zasugerował, że ma w planach kontynuowanie kariery w Barcelonie. Skoro tego nie robi, coraz mocniej trzeba brać pod uwagę scenariusz, w którym po prostu odchodzi. Przypomina się znane powiedzenie: Uważaj, o co prosisz, bo możesz to dostać.

Zadowolić wszystkich zainteresowanych

Jose Felix Diaz z dziennika Marca informował, że “Barca” odrzuciła już ofertę Juventusu opiewającą na 35 mln euro. Matteo Moretto dodawał, że turyńczycy mają wrócić z propozycją na poziomie 50 mln euro. “Blaugrana” oczekiwałaby zaś co najmniej 70, aby w ogóle rozważyć sprzedaż. Kwota podana przez dziennikarza Relevo wydaje się najbardziej realna, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności. Z jednej strony Araujo w formie to topowy stoper z rewelacyjnymi warunkami fizycznymi, który znajduje się w europejskiej czołówce, jeśli chodzi o statystyki defensywne. Z drugiej jednak, pozostaje bardzo podatny na kontuzje, w minionym sezonie grał średnio i ma niezbyt długi kontrakt. Do tego dochodzą widoczne ograniczenia, zwłaszcza w grze z piłką przy nodze. I tak poprawił się w tym elemencie, jednak wciąż daleko mu do poziomu gwarantowanego przez Cubarsiego czy Martineza.
Trudności w zakresie rozgrywania nie mogą naturalnie przysłaniać zalet, jakimi dysponuje 25-latek. W niedzielnym El Clasico awaryjnie wszedł na boisko z ławki i pokazał się z bardzo solidnej strony. Raz dał się ograć Kylianowi Mbappe, ale generalnie nie dopuszczał gwiazd Realu do głosu. I najprawdopodobniej finał Superpucharu Hiszpanii będzie miał ogromny wpływ na przyszłość stopera. Zmienił bowiem Inigo, który wypadł z urazem na co najmniej pięć tygodni. Javi Miguel z dziennika AS podał już, że absencja Hiszpana ma storpedować negocjacje z Juventusem. “Barca” nie może bowiem w jednym momencie stracić dwóch stoperów, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie będzie kim grać. Temat transferu miał zostać wstrzymany co najmniej do lata.
Przede wszystkim to sam zainteresowany powinien zastanowić się nad kolejnym krokiem w karierze. Na dziś przenosiny z Barcelony do Turynu nie wydają się nadzwyczajnym awansem sportowym. “Bianconeri” na pewno kuszą w miarę pewnym miejscem w składzie, ale absencja Martineza też otwiera na oścież bramy pierwszej XI. Tak naprawdę nie da się znaleźć wielu logicznych argumentów przemawiających za tym, aby Araujo złamał dane słowo i opuścił stolicę Katalonii przy pierwszej lepszej okazji. Kapitanowie przecież powinni opuszczać okręt jako ostatni.
Dodajmy, że w ostatnich dniach ekipa Flicka pod żadnym pozorem nie przypomina tonącej łajby. Po rozbiciu Realu teraz obrała kurs na kolejnych przeciwników. Zobaczymy, jak długo rosły defensor pozostanie na pokładzie z załogą, z którą do niedawna tak chętnie się identyfikował.

Przeczytaj również