Oto XI sezonu Ligi Mistrzów! Najlepsi z najlepszych. "Złota Piłka czeka. Co za kozak!"
Real Madryt zdominował naszą jedenastkę sezonu Ligi Mistrzów. Ale nie tylko gwiazdy "Królewskich" zasłużyły na wyróżnienie. Oto najlepsi z najlepszych minionej już edycji elitarnych rozgrywek.
W naszej "złotej drużynie" znalazło się miejsce dla pięciu przedstawicieli Realu Madryt. Są też piłkarze drugiego z finalistów, Borussii Dortmund, jak i "rodzynki" z innych ekip, nawet tych, które odpadły już na etapie ćwierćfinałów. Postawiliśmy na sprawdzony system 1-4-3-3. Trenerem sezonu wybieramy oczywiście Carlo Ancelottiego.
Bramkarz
Gregor Kobel (Borussia Dortmund)
Doceniamy wkład Andrija Łunina w drogę Realu Madryt do finału, ale najlepszym bramkarzem minionej edycji był Gregor Kobel. Szwajcar momentami stanowił jednoosobowy mur między słupkami BVB. Bez niego dortmundczycy mogliby zapomnieć o awansie do decydującego meczu. A i w nim Kobel długo dokonywał cudów, szczególnie, gdy dwukrotnie zatrzymywał z rzutu wolnego Toniego Kroosa. Łącznie w całych rozgrywkach obronił najwięcej strzałów, zachował najwięcej czystych kont, wpuścił też sześć goli mniej niż powinien według modelu PSxG. Po prostu numer jeden. Bez cienia wątpliwości.
Obrońcy
Dani Carvajal (Real Madryt)
Były w ostatnich latach momenty, w których podważano jego jakość i domagano się odświeżenia prawej obrony Realu Madryt. To pewnie niedługo nastąpi, ale na razie Carvajal może świętować doskonały sezon, przypieczętowany arcyważnym golem w finale LM. Wcześniej kluczowy element fazy pucharowej: z Lipskiem, z Manchesterem City i w rewanżu z Bayernem. Świetna, równa forma. Klasa światowa. Mało kto zasłużył na bramkę w finale jak on. Joshua Kimmich, który był ważnym punktem ekipy z Monachium w drodze do półfinału, musi obejść się smakiem. To od “Carvy” zaczynamy zestawienie piłkarzy z pola w tej jedenastce.
Antonio Rüdiger (Real Madryt)
Pod nieobecność Edera Militao imponująco przejął rolę lidera obrony Realu. Cały sezon był świetny, a wyjątkowy popis umiejętności zaprezentował szczególnie w ćwierćfinałach, gdy zmiażdżył Erlinga Haalanda. Norweg właściwie nie istniał, bo Niemiec zupełnie wyłączył go z gry. Przeszkadzał, dominował, blokował, wybijał, dowodził. Zapamiętamy też jego decydujący rzut karny z City i sprytną asystę do Joselu w półfinale. Jeden z najważniejszych piłkarzy Realu w skutecznym, szalonym rajdzie po 15. Puchar Mistrzów. Niezmiennie absolutnie topowy środkowy obrońca świata. I pomyśleć, że gra w Madrycie dopiero drugi sezon! To był fenomenalny ruch transferowy “Królewskich”.
Mats Hummels (Borussia Dortmund)
Z tyłu doskonały Kobel, a przed nim właśnie Mats Hummels, który u schyłku kariery prawdopodobnie wykręcił “życiówkę” w Lidze Mistrzów. Wszedł po prostu na kosmiczny poziom gry defensywnej, trzymając go do ostatnich sekund finału, gdzie był najlepszym zawodnikiem BVB. Trudno zliczyć dziesiątki jego kluczowych interwencji na przestrzeni całego sezonu. Od niełatwej fazy grupowej (rywale: PSG, Milan, Newcastle) po końcowy gwizdek na Wembley weteran zasuwał za trzech i robił… naprawdę wszystko. Rzut oka na statystyki. Najwięcej odbiorów - Hummels. Najwięcej przechwytów - Hummels. Najwięcej wybić - Hummels. Najwięcej powstrzymanych dryblingów - Hummels. Najwięcej minut - Hummels (każdy mecz od deski do deski!).
Miazga.
Ferland Mendy (Real Madryt)
Przyznamy, że na lewej obronie nie mieliśmy wielkiej konkurencji. Stawiamy plusik przy nazwisku Iana Maatsena za znakomite wejście w futbol z najwyższej półki (nawet mimo błędu w finale), ale wybór musi być jeden: Ferland Mendy. Francuz nigdy nie będzie piłkarzem efektownym, natomiast z przydzielonych mu zadań wywiązuje się wzorowo. W fazie pucharowej nie opuścił ani minuty i zapewnił “Królewskim” spokój w swoim sektorze boiska. Paru uznanych rywali schował do kieszeni, był generalnie ostoją solidności, na “deser” nie dał pół centymetra boiska Jadonowi Sancho. Klasa.
Pomocnicy
Rodri (Manchester City)
Akurat do środka pola mieliśmy wielu kandydatów. Jednego niepodważalnego (o nim niżej) i całkiem pokaźne grono piłkarzy zasługujących na wyróżnienie. Wśród nich wybraliśmy do składu Rodriego, którego po prostu trzeba docenić, mimo że Manchester City dotarł “tylko” do ćwierćfinału. To jedyny reprezentant tej drużyny w naszej jedenastce, a uznaliśmy, że któryś z zawodników Pepa Guardioli powinien się w niej znaleźć. Oczywiście, to żaden wybór za “zasługi” - Hiszpan znów był rewelacyjny. O ile np. jego klubowy kolega, Erling Haaland, koniec końców zawiódł, o tyle na Rodriego nie można powiedzieć złego słowa. Wręcz przeciwnie - doskonały w drugiej linii, skuteczny, niezwykle cenny. Nie obniżył lotów po wybornym sezonie 2022/23.
Toni Kroos (Real Madryt)
Oj, będzie go brakować na najpiękniejszej z piłkarskich scen. Dobrze, że ten fantastyczny zawodnik, wirtuoz, pożegnał się z Ligą Mistrzów choćby tą jedną, “drobną” asystą przy finałowym golu Carvajala. Przypomnijmy też sobie genialne zagranie otwierające drogę do bramki Viniciusowi w pierwszym półfinale przeciwko Bayernowi. Kroos cały sezon trzymał poziom i był - po raz kolejny w karierze - jednym z kluczowych ojców sukcesu Realu. Bez niego nie byłoby drugiej linii “Los Blancos” we właściwym rytmie. To też oczywiście on posłał najwięcej podań w tzw. ostatnią tercję w całej Champions League. Reasumując, maestro godnie postawił ostatni krok. Aż chce się zapytać: Toni, a może jeszcze jeden rok?
Vitinha (Paris Saint-Germain)
Nie Kylian Mbappe, a Vitinha jest jedynym przedstawicielem paryskiego półfinalisty w tym zespole. Portugalczyk niesamowicie się rozwinął, dziś to jedno z najważniejszych, jeśli nie najważniejsze ogniwo PSG. Luis Enrique ma w drużynie skarb, pomocnika kompletnego, który zrobił potężny progres i udowodnił to wśród najlepszych. Błyszczał zwłaszcza w ćwierćfinałowej rywalizacji z Barceloną, gdy zasuwał w drugiej linii jak mały samochodzik. Odbierał, łatał dziury, budował, podawał, strzelał, dominował środek pola. Doceniamy znakomitą kampanię Vitinhi, wybierając go kosztem choćby naprawdę bardzo dobrego Marcela Sabitzera czy lidera “Barcy”, Ilkaya Guendogana. Zasłużył.
Napastnicy
Antoine Griezmann (Atletico Madryt)
Nieoczywisty wybór? Być może. Griezmann to jednak jeden z najlepszych ofensywnych piłkarzy tej edycji Ligi Mistrzów, nawet jeśli odpadł z niej już na etapie ćwierćfinału. Mimo tego Francuz zdążył strzelić najwięcej goli z gry (sześć) i zanotować najwyższą liczbę kluczowych podań. Ciągnął Atletico “za uszy” i aż szkoda, że nie było mu dane zagrać w finale, bo indywidualnie na pewno na to zapracował. My popisów “Griezou” nie przeoczyliśmy i finalnie desygnowaliśmy go do naszej jedenastki kosztem Juliana Brandta z Borussii Dortmund.
Harry Kane (Bayern Monachium)
Klątwa Kane’a. Zero trofeów. Można łapać się za głowę, patrząc na to, że tak doskonały piłkarz dalej nie wygrał w karierze nic poważnego. W Lidze Mistrzów zrobił jednak wszystko, by Bayern zaszedł jak najdalej. Wykręcił wynik ośmiu goli i czterech asyst, dzięki czemu zgarnął koronę króla strzelców. Dwoił się i troił, momentami brakowało, by sam sobie asystował. Był regularny i skuteczny, tylko cztery na 12 spotkań kończył bez jakiejkolwiek zdobyczy w klasyfikacji kanadyjskiej. Kogo jak kogo, ale jego w Monachium nie mają prawa się czepiać. Zrobił swoje i ląduje u nas na “szpicy”.
Vinicius Junior (Real Madryt)
Co za kozak! Najlepszy piłkarz Ligi Mistrzów sezonu 2023/24. Sześć goli i pięć asyst - to mówi samo za siebie. A bilans ten byłby pewnie jeszcze okazalszy, gdyby nie absencja w trzech meczach fazy grupowej. Jak już jednak “Vini” uporządkował sprawy zdrowotne, to zabrał się za rozmontowywanie kolejnych rywali. Najpierw wprowadził Real do finału (show z City, dublet z Bayernem!), a następnie trafił do siatki w finale, gdzie jako jedyny z liderów ofensywy “dowiózł”. Odrzucając trudny charakter gwiazdy “Królewskich”, trzeba napisać wprost: ludzie, co to jest za zawodnik. Spektakularny, doskonały. Złota Piłka czeka. Kto wie, czy już nie w tym roku.